„Każdemu
to się kiedyś przyśniło.”
Tytuł
w Polityce pl zainteresował mnie o tyle, że mnie śni się to
nadal, chociaż ostatnio jakby mniej, nie tak regularnie. No cóż,
wiek.
„Oto
9 najpowszechniejszych snów” * - Dopisek precyzował tytuł.
No
dobrze. Ocenię czy z moimi snami jestem wyjątkowy, czy tylko
mieszczę się w szarej masie przeciętności. Kto z nas bowiem lubi
być przeciętniakiem?
Jak
wynika z treści artykułu, psycholog Ian Wallace przez
30 lat zawodowej praktyki zebrał od swoich pacjentów 150 tys.
sennych opowieści.
Okazało
się, że zwłaszcza 9 snów było wspólnym doświadczeniem wielu
z nich.
Oto
one. Cytuję za artykułem chociaż wiem, że nie zaczyna się zdania
od „że”
1.
Że znalazłeś się w pustym pokoju.
2.
Że prowadzisz auto – i że nie masz nad nim żadnej kontroli.
3.
Że spadasz
4.
Że latasz.
5.
Że stawiasz się na egzaminie nieprzygotowany
6.
Że stoisz nago w miejscu publicznym.
7.Że
nie możesz odszukać… toalety.
8.Że…
wypadają ci zęby.
9.Że
ktoś cię goni, prześladuje.
A
gdzie ten, że uprawiasz? I tu nie idzie bynajmniej o ogródek. Przez
chwilę poczułem się wyjątkowy. A może jak wyjątkowy zbok, bo
wychodzi na to że uczciwemu facetowi tak się nie śni.
Zaraz,
zaraz, zaraz.
Przeciętny
facet myśli o seksie co parę minut na dobę, więc gdyby wyrzucić
z tego zestawienia okres snu to aby wrobić średnią, w okresie
aktywności nie miałby już czasu na nic innego.
Zaraz
jednak przypomniałem sobie rozmowy rówieśnicze sprzed paru
(parunastu, ...dziestu ) lat. W zasadzie każdy taki sen zaliczył a
ponieważ wielu z nas nigdy nie dorośleje, to dziwi mnie brak tej
pozycji (nomen omen) w zestawieniu.
Przypomniałem
sobie, że snem jako takim zajmowałem się już kiedyś, nawet parę
razy. Na początku mojej przygody z blogiem zamieściłem
sprawozdanie z mojego snu o lataniu.
Sen
ten był chyba dla mnie niezwykle istotny skoro podzieliłem się
jego opisem z czytelnikami.
Trochę
już zatarły mi się tamte powody. W końcu jakby nie było to
minęło już siedem lat aktywności na łamach.
„Że
latasz” to pozycja numer cztery w powyższym zestawieniu co czyni
mnie jednak jeszcze bardziej przeciętnym i przewidywalnym niż
podejrzewałem.
Zamieszczam
tekst z 2008 ( co czynię niezmiernie rzadko, może nawet pierwszy
raz) po korekcie paru błędów które zauważyłem. Inne zostały
niezauważone. A swoja drogą ciekaw jestem które miejsce zająłby
sen w którym publicznie popełniam błędy i „łączę się w
bulu” albo informuję, że właśnie „przyszłem”
Miałem sen, taki sen *2
09
października 2008
- Miałem sen, piękny sen - mówił Martin Luter King. Ja też mogę tak powiedzieć. I nie chodzi tu o klasyczny męski sen przewidywalny do bólu ale o coś zupełnie innego formatu. Siedziałem wygodnie w fotelu obok drzwi prowadzących na balkon Okna były szeroko otwarte więc z oddali obserwowałem wolno poruszające się w samochody. Ich rozmyte kolory tworzyły coś na kształt szarego węża, leniwie snującego się pomiędzy białymi liniami krawężnika. Ludzie z tej perspektywy jak małe kropelki rtęci toczyli się po chodnikach by znienacka łączyć się w grupy, pęcznieć i zatrzymywać się przed przeszklonymi, lustrzanymi wystawami które powodowały iluzje dalszego ich przyrostu. Pogoda późnego letniego popołudnia była bezwietrzna i statyczna taka pomimo słońca które zawisło nieruchomo gdzieś w górze. Ono samo bardzo oszczędnie używało swoich promieni. Gdzieniegdzie przelatywały pojedyncze ptaki, które sprawiały wrażenie jakby całkowicie opanowały przestrzeń pomiędzy horyzontem ograniczonym linią dachów z sąsiedniej ulicy a ścianą mojego bloku. W tej to atmosferze letniego znudzenia niespodziewanie zaczęło narastać we mnie dziwne uczucie. Pragnąłem oto powstać i zbliżyć się do skraju balkonu, mocno uchwycić poręczy i przechylić się nad nią daleko do przodu. Wstałem. Wykonywałem te wszystkie czynności, chociaż uczucia ciekawości i niepokoju mieszały się i plątały ze sobą. Uczucia ciekawości a jednocześnie niepokoju, ponieważ od dziecka odczuwam lęk wysokości. Podszedłem do poręczy balkonu, spojrzałem w dół a perspektywa wysokości zdławiła mi krtań i nie pozwalała złapać powietrza. Prowadzony na jakiejś niewidzialnej linie, wbrew sobie, nie mając siły ani odwagi by powstrzymać ten samobójczy krok, wspiąłem się na barierę. Balansując do przodu i tyłu zacząłem przybierać postawę wyprostowaną. Stanąłem i spojrzałem przed siebie. Napięcie narastało z chwili na chwilę aż w końcu stało się nie do zniesienia. Już nie miałem czym oddychać. Gotów byłem skoczyć w dół ponieważ perspektywa śmierci w wyniku duszenia była według mnie bardziej okrutna.Skoczyłem. Rzuciłem się w dół jak samobójca. Dziwnym i niezrozumiałym dla mnie sposobem przestałem odczuwać lęk do tej pory mi towarzyszący. Podświadomie jakoś, rozpostarłem szeroko ramiona. Powietrze które omiatało mi twarz spowodowało, że blokady minęły i znowu mogłem oddychać. Nabrałem powietrze głęboko, najgłębiej jak mogłem, do samego dna. Zaczerpnąłem aż do miejsca gdzie skrywa się to pierwsze powietrze, które wychodząc z łona matki wciągamy i które nigdy więcej stamtąd nie ulatuje.
Najpierw ostro w dół na ułamek sekundy a potem gdy ruszyłem ramionami stała się rzecz niesamowita. Spadek został zahamowany a ciało wyrównało poziom i zamiast spadać zacząłem wznosić się i oddalać się od domu balkonu, ulicy.
- Leeeeeeeeeccccccccccccęęęęęęęęęęęę !!! - krzyczałem.
Płuca odzyskały dawną możliwość swobodnego oddychania a ja balansując ciałem i zmieniając geometrię rąk zacząłem poznawać tajniki powietrznej nawigacji. Wznosiłem się i opadałem, a wszystko to w zależności od ułożenia rąk i własnych potrzeb. Mijałem pojedyncze ptaki a one na mój widok z głośnym, pełnym strachu krzykiem czy skrzekotem odfruwały jak najdalej ode mnie.
Trwało to dobrą chwilę kiedy opanowałem wszystkie potrzebne manewry. W dole szybko zmieniały się nitki ulic, supły rond i węzły gordyjskie skrzyżowań. Wiatr rozwiewał mi włosy a ja trwałem w tym uczuciu pełnym euforii. Czułem się jak na porządnym speedzie. Co prawda nigdy nie doświadczyłem reakcji po jakimkolwiek narkotyku ale tak wyobrażałem sobie to uczucie, właśnie takie jak w tamtej chwili.
Zmieniłem technikę lotu, zmniejszyłem szybkość. Teraz przelatywałem obok rzędu okien zaglądając przez nie do środka.
Nie szanowałem niczyjej prywatności ale jakimś kolejnym zrządzeniem losu nikt nie spostrzegł mnie unoszącego się w powietrzu, nikt nie podbiegł do okna, nie wskazywano na mnie palcami. Spoglądałem przez szyby zamkniętych okien, czasem wgłąb mieszkań poprzez otwory szeroko otwartych okien. Ludzie wykonywali różne codzienne czynności. Siedzieli wokół stołu jedząc spóźniony obiad. Gdzie indziej, wygodnie rozłożeni na kanapach patrzyli w telewizyjne ekrany. Ktoś płakał zasłoniwszy twarz w dłoniach a obok w pokoju, dzieci śmiały się głośno komentując Internet. Na wyższym piętrze jakaś para nie dbając o zasłony, kochała się na wielkim łóżku miotając się w dzikich konwulsjach. Wszystko to oglądałem bez głębszego zainteresowania szczegółami. Zbyt wiele obrazów migało mi przed oczami. Cieszyła mnie co prawda świadomość możliwości ale największe zainteresowanie wzbudzał sam lot. To nieprawdopodobne nagromadzenie adrenaliny, euforii i czegoś tam jeszcze.
I trwałbym tak pewnie w tym uniesieniu wieczność całą gdyby nie to, że w pewnej chwili usłyszałem jakiś metaliczny huk który ogarnął mnie całego i odwrócił uwagę od porywających czynności. Otworzyłem szeroko oczy. Leżałem na łóżku, oddychałem płytko i bardzo szybko. W głowie kłębiły mi się tysiące myśli. Za najważniejsze uznałem określić swoje położenie. Łóżko moje, otoczenie pokoju też własne. Wstałem i podszedłem do okna. W dali słychać było jeszcze dźwięk warkot oddalającego się motocykla. To pewnie on przerwał mi ten fantastyczny stan. Uczucie jakiego do tej chwili nie doznałem i który pewnie już mi się nie powtórzy.
Rozłożyłem ręce. Bolały ramiona i dłonie, bólem wynikającym bardziej z przemęczenia niż fizycznego urazu. Chociaż czułem się wspaniale, brakowało mi tego przerwanego snu. Czułem się najprawdopodobniej jak kobieta po namiętnym pełnym uniesień seksie, której brakło zaledwie sekund do osiągnięcia najpełniejszej z satysfakcji. Tak to sobie przynajmniej wyobrażam. Wypiłem szklankę mocno schłodzonej wody i wróciłem do łóżka. Nie mogłem zasnąć do rana. Targały mną pojedyncze skurcze mięśni a w głowie szumiało. A przecież tylko…. Latałem. A przecież tylko … śniłem o lataniu.
I to koniec tamtego wpisu o śnie który tak dokładnie wyrył się w mojej pamięci.
A pamięć jakby odświeżona przypomniała mi, że przecież mój pierwszy wpis, datowany na 24.08.2008 również dotyczył snów. Kilkuzdaniowy wpis brzmiał mniej więcej tak:
Słyszałem niedawno taki dowcip:
- Czy miewasz sny erotyczne ?
- Kiedyś miałem, teraz śni mi się tylko porno.
Tak, facet pewnie był po pięćdziesiątce i nie mówię tego w spirytualistycznym znaczeniu tego słowa. On już coś przeżył i być może standardowo rozprawił się już z samym sobą.
A ja? Czy mnie śni się jeszcze erotyka ?
*
*2
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńCzyli jestem wyjątkowa, ;) bo żaden z 9 snów mnie się nigdy nie przyśnił.
W ogóle uważam, że nie jest uprawnione używanie słów: każdy, wszyscy, na pewno, zawsze, wszędzie...itp. nawet przez profesorów, co badania robią. Gazety szczególnie lubują się w tytułach używać chociaż jednego z wymienionych słów.
Pozdrawiam serdecznie.
Jesteś wyjątkowa.
UsuńNa pewno potrafisz ułożyć własna dziewiątkę
Pozdrawiam
Pozwól, że najpierw skomentuję listę snów:
OdpowiedzUsuń1. Bardzo często i nie widzę w tym nic dziwnego - to zdarza się też w realu.
2. Jeszcze mi się nie zdarzyło.
3. Zdarza się, ale zawsze się wtedy budzę.
4. Regularnie! Opracowałem już trzy różne techniki latania we śnie.
5. Egzaminy mi się nie śnią (ciekawe, dlaczego), ale że idę do szkoły i nawet nie wiem, jakie mam lekcje - bardzo często.
6. Nie pamiętam takiego przypadku, ale słyszałem, jak pewna babeczka przyznała, że uwielbia ten sen.
7. Często, ale toaletę zawsze znajduję, tylko jest zajęta, albo jest tam dużo ludzi i trochę się krępuję.
8. Nie miałem.
9. Oj, bardzo często. Zwykle to SS-manni.
A propos latania - tak się tego nie robi! W powietrze trzeba się wznieść jeszcze na balkonie. I potem łagodnie wypłynąć poza balkon - wtedy nie spadniesz. Ja zawsze tak robię. Choć najczęściej impulsem do latania jest sen nr 9. Wiesz, jak ciężko się biega we śnie... Więc najpierw próbuję biec, potem sadzę tygrysie susy na czterech kończynach, a potem - wzlatuję w powietrze. A SS-manni stają z rozdziawionymi japami.
Może i mój start do latania jest nie taki jak trzeba tylko jak to skorygować? Jak wpłynąć na sen?
UsuńPozdrawiam
Odpowiedziałem u siebie - zapraszam :)
Usuń1. Że piszę wypracowanie w obcym języku (o dziwo - zawsze smaruję całe strony; ostatnio chyba po tajsku);
OdpowiedzUsuń2. Że jestem sam i bez pieniędzy w obcym, nieznanym i nieprzyjaznym kraju.
Pozdrawiam
Mnie też zastanawiają senne zdolności językowe, ale po tajsku nie próbowałem
UsuńPozdrawiam
Podobnie jak Vulpian jestem sama bez pieniędzy, w panice usiłuję dojść do tego, co ja tu robię, wśród całkiem obcych ludzi, którzy posługują się niezrozumiałym dla mnie językiem. Do tego się wściekają, że ich nie rozumiem, co potęguje moje przekonanie, że tu, gdzie jestem nie powinnam być.
OdpowiedzUsuńTen sen jest upierdliwie nawracający.
Z Twojej listy tylko zdarza mi się sen wypadającymi zębami, ale ten ZAWSZE zwiastuje nieszczęście w moim otoczeniu, wśród najbliższych. I nie jest to bzdura, zabobon itp niegodny mojego racjonalnego umysłu. Jest proroczy bez dwóch zdań. Gdy byłam młodsza (znacznie czyli to było baaardzo dawno temu) miałam więcej proroczych snów, dosłownych w swym przekazie, bez symboliki. Jak miał przyjść istotny list, to śnił mię list, jak ktoś wpadał pod auto to za niedługo byłam świadkiem wypadku itd, itp. Te zęby jednak zostały ze mną do dziś. Masakra.
Rzeczywiście w tę zęby wierzy bardzo dużo osób a i ja się zżymam gdy go doświadczę
UsuńPozdrawiam
Melduję, że zdarzają mi się sny nr 6,8, 9. Nigdy nie latam we śnie. To chyba jakaś ułomność duszy? A może to jeszcze przede mną? Czasem geniusz ujawnia się późno:)))
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą jak mówią uczeni. Nike ma co się ograniczać
UsuńPozdrawiam
Z wymienionych dziewięciu snów:
OdpowiedzUsuńnie bywam w pustych pokojach, ciągle ktoś w nich gada i to głośno i ludzi w nich dużo, takie mam sny o pokojach.
Prowadzę auto ale mam kontrolę, ehem do czasu :), kiedyś latałam we śnie.
Kolory mi się śnią, nie lubię białego choroba zawsze. Często we śnie idę z trudem wielkim podnosząc nogi, ogromnie męczący sen.
A Twój sen? Chyba - według mnie, opuściłeś ciało i uczyłeś się siebie wolnego i swobodnego, bez ograniczającego ciała.
Też mam lęk przestrzeni, nawet przechodząc przez most do barierki nie dochodzę.
Nie wiem co zrobiłem ale to było naprawdę fajne uczucie. No może poza tym rzucaniem się z balkonu.
UsuńPozdrawiam
"Stoję naga, w pustym pokoju i usilnie myślę o... toalecie" - to sen z gatunku - koszmary, nie ma miejsca na uprawianie...Hanula
OdpowiedzUsuńPS A seks śni mi się tylko z osobistym M. czy to ma znaczenie i jest normalne?
Nie mnie oceniać co jest normalne bo sam jestem nieźle pokręcony, pomimo pozorów normalności.
UsuńPozdrawiam
Miałam jeden równie sugestywny sen o lataniu, chociaż nieco inaczej przebiegał, ale tak samo intensywnie doświadczałam lotu... Potem jeszcze kilka razy udało mi się go powtórzyć. To było jednak w przeszłości dość dawnej.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Wychodzi na to że teraz mocno stąpasz po ziemi.
UsuńAle przyszłość a zwłaszcza snów jest jednak niewiadoma
Pozdrawiam
Cześć Antoni
OdpowiedzUsuńWreszcie jesteś, Super opis snu o lataniu. Opisz jeszcze któryś z tych snów...no tych..wiesz których.... haha. Pozdro. JerryW_54
To chyba tylko w prywatnym mailu.
UsuńPozdrawiam
Witam :-)
OdpowiedzUsuńNumer 3. Raz nawet spadłam faktycznie .... z łóżka. Bolesne przebudzenie.
6. Z tą róznicą, że bywam nie całkiem naga. W krótkim sweterku lub mini spódniczce ale bez majtek. I ukradziono mi walizke z moimi rzeczami.
7. Znajduję toalete, ale np. bez drzwi, umieszczoną w rogu wielkiej sali bankietowej....
Pozdrawiam :)
Jak to mówił mój znajomy - We śnie całą noc szukałem sobie kibla, a jak się obudziłem to dziękowałem bogu, że jej nie znalazłem. Coś w tym jest.
UsuńPozdrawiam
Ja wiąże swoje sny z traumatycznymi doświadczeniami z przeszłości i zwykle związanymi z pracą. Życie prywatne, ani fantazje senne nie zapisywały mi się w świadomości. Te ciężkie sny bywają na tyle męczące,że się budzę, aby wprowadzić do nich realizm, ale przy późniejszym dosypianiu nawracają do punktu przebudzenia. Wtedy już wstaję i dzięki temu mam dłuższą dobę.
OdpowiedzUsuńChciałbym polatać, ale najwyżej męczę się tym,że nie znam miasta, ani drogi na lotnisko, nie mam czym dojechać, a czas pozostający do odlotu jest krótki.
Chyba nie załapałbym się do cytowanych statystyk.
Cieszę się, że wróciłeś do blogowania Antoni
No cóż walczę z jakimś jesiennym lenistwem
UsuńPozdrawiam
Jak tylko zobaczyłam w tytule "wspominki", to nie miałam wątpliwości, że tu będę. Tymczasem post o snach, a z tym problem, ponieważ marzę o snach podróżniczych, przyjemnościach, miłości, a tymczasem z reguły częsty czarny sen o okrutnym spadaniu w przepaść, brr. Nic przyjemnego.Jak widać, spadanie od spadania różni przepaść. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem co poradzić byś spadała pozytywnie
UsuńPozdrawiam więc tylko
Zapraszam Cię po odbiór orderu:))
OdpowiedzUsuńJuż lecę
Usuń