Chciałem też mieć prawo jazdy na
motocykl ale przezorny sponsor obstawił mi tylko kategorię B.
- Nie będzie cię kusić – do dziś
pamiętam te słowa mojego Ojca
A kusiło to fakt, najpierw był
Komar.
Ojciec w chwili słabości ( dziś już
nie pamiętam powodu tej słabości) złożył deklarację, że po
zakończeniu podstawówki z nudnym piątkowym świadectwem (wtedy nie
było jeszcze szóstek), stanę się posiadaczem popularnego Komarka.
Z nauką nie miałem problemów tak więc już oczami wyobraźni
widziałem siebie sunącego na tym modnym sprzęcie. Romet w modelu
nr 3 wprowadził nawet stopki i kopkę zamiast pedałów którymi
trzeba było zakręcić dla uruchomienia silnika. Wiedziałem, że
moje akcje wzrosną. Mój wzrost strzeliłby do góry a dziewczyny,
ech nawet nie chciałem sobie tego wyobrażać.
- Motocykl jako przedłużenie penisa
– powie ktoś rozgarnięty i pewnie będzie miał rację.
Wtedy jednak nie znałem jeszcze tego
określenia i nie posługiwałem się słowem „penis”.
Świadectwo było nudne a ja
otrzymałem Komarka. Niby wszystko było w porządku ale poczułem
się oszukany na tej transakcji, bowiem Komar nie był nowy. Ot
przepchnęliśmy go między piwnicami, od sąsiadów do nas . Syn
sąsiadów wyrósł z niego, albo po .prostu go zajeździł. Myślę
że stało się jedno i drugie. Odkurzyłem czerwony bak na napisem
Komar oczywiście bez wymarzonej trójki. Zaczął się czas
grzebania w maszynie by dała chociaż ślad iskry i notoryczne
suszenie świecy, którą zalewał benzyną podły gaźnik. I te
pedały.
Laski nie rzuciły się na moje czarne
od smaru i śmierdzące benzyną ręce. Kiedy zderzyłem marzenia z
rzeczywistością było tak jak porównanie żony po czterdziestu
latach małżeństwa z rozkładówką z Playboya.
Tym co się obrażą na takie
porównanie powiem, że niepotrzebnie. Jest coś takiego co trzyma
nas przy tej samej kobiecie od dwudziestu, trzydziestu czy
czterdziestu lat i kredowy papier nawet z najbardziej kolorowym
zdjęciem nie jest żadną alternatywą.
Ot marzenie. Jan Nowicki powiedział
kiedyś, że marzeń nie należy spełniać bo życie staje się
puste
a marzenie okazuje się być zwykłym
zrealizowanym planem.
Ja jednak podjąłem kolejne próby.
Kiedy kupiliśmy dom w Gorcach a przez
dach nie przeciekała już woda, zauważyłem małe terenowe
motocykle które dość sprawnie poruszały się w górskim terenie.
Motocykle typu Trial dla których nie
straszne były potoki, błoto skały i skałki.
- Kup sobie taki motocykl –
powiedziała żona przełamując moje opory wewnętrzne.
Złamałem się i kupując popełniłem
błąd mojego ojca. Ot genetyka.
Kupiłem motocykl w ramach skromnych
środków finansowych a nie stanu technicznego i bardzo szybko
dowiedziałem się, że dwudziestopięcioletni motocykl użytkowany
w ekstremalnych warunkach to tak naprawdę kupa złomu, nawet gdy to
jest Honda.
Honda 250 TLR tak brzmiała jej pełna
nazwa. Motocykl mistrzów świata w trialu w latach osiemdziesiątych,
Jedyny chyba taki w Polsce, jak się wkrótce miało okazać.
Kiedy przyszło wymienić zawory,
jeden ściągnięto mi z Wiednia a drugi z Tokio.
Sprzedałem go gdy ten typ rekreacji
stał się zbyt popularny a zmotoryzowani idioci wjechali na szlaki
turystyczne i do rezerwatów.
Nie bez znaczenia była tez ekonomia.
Mógłbym powiedzieć tak
Kupiłem motocykl w moto komisie. Na
części dołożyłem do niego ponad pięćdziesiąt procent kwoty
która wydałem przy zakupie. Sprzedałem za połowę kwoty zakupu.
Chyba nie urodziłem się robienia
wielkich biznesów – pomyślałem i zdecydowałem, że motocykl
pozostanie moim niespełnionym marzeniem.
Gdzieś w starej chałupie w Gorcach
pozostał tylko kask na którym znajomy z agencji reklamowej nalepił
kiedyś napis „Wolf Rider” Napis to ukłon w stronę Starszego
którego fascynowały wilki. Profil wilka znalazł się również na
jego ramonesce ** wkrótce po tym gdy mu ją kupiliśmy.
Wtedy właśnie przypomniałem sobie
o Brando. Marlon Brando wystąpił w filmie „Dziki” w 1954 roku.
To ten film spopularyzował Brando jako aktora i ramoneski właśnie.
Motocykle chyba już tego nie potrzebowały.
A obok Marlona "Buntownik bez powodu" czyli James Dean.Doborowe towarzystwo
Zdjęcie internet |
Też chciałem taką ramoneskę bo
nagle ożyły marzenia z lat młodości. Nie idzie o te laski, bo
ułożyłem sobie życie jak trzeba i to bez motocykla. O ten szum
wiatru we włosach szło.
Dodatkowo, mój francuski przyjaciel
co rusz podsyłał mi zdjęcia ze swoich motocyklowych eskapad a na
kilka nawet mnie zabrał. Do dziś nie zapomnę chwil kiedy dosłownie
żegnałem się z życiem.
Trochę to obce uczucie w moim
poukładanym świecie bo raczej nigdy nie byłem ryzykantem.
To skąd te marzenia? - zapyta ktoś
przeciętnie rozgarnięty.
Zycie czasami zaskakuje nas samych –
odpowiem dyplomatycznie.
Potem minęło kilka lat i schudłem
prawie czternaście kilogramów. Działo się to w tym samym roku w
którym Starszy żenił się.
Na szafie w moim pokoju kurzył się
motocyklowy kask który z niewiadomych powodów, kierowany zapewne
impulsem, dołączyłem do sprzętów które wywiozłem w związku
ze sprzedażą chałupy. Po co? Nie umiałem odpowiedzieć sam sobie
na to pytanie.
Gdzieś tak z początkiem roku żona
podarowała mi krótką czarną skórzaną kurtkę. Pasowała jak
ulał.
- Ramoneska – nie kryłem
zadowolenie
O ile kurtka pasowała na mnie jak
ulał, nie komponowała się z rodzinnym autem osobowym.
No mógłbym w niej jeszcze iść do
pubu na piwo z zgrywać kogoś kim nie jestem, ale to mi akurat jak
to mówią – wisi.
Starszy kupił sobie motocykl a potem
zrobił to Młodszy. Dwaj bracia, dwa różne podejścia do
motoryzacji, chopper i ścigacz. Niezorientowanych informuję, że
ramoneska nie pasuje do ścigacza.
Ja w dalszym ciągu pozostawałem w
bermudzkim trójkącie niemocy. Bez prawa jazdy, bez motocykla, bez
jasnych perspektyw. Nie widziałem siebie na skuterze o pojemności
50 ccm. Świst silniczka niczym z kosiarki żyłkowej i te nóżki
zgrabnie razem jak u dziewczynki w katolickiej szkole. Bo
prawdziwy facet powinien przecież czuć bak między nogami.
- Ech Tylko koni, tylko koni żal -
zanuciłem smutno zamykając szafę na piętrze na długie trzy
lata.
Tu pojawia się światełko w tunelu.
Kiedy wracaliśmy z Zakopanego po
ostatnim turnusie rehabilitacyjnym, snuliśmy niespieszną rozmowę
na różne, mniej lub bardziej ważne tematy.
- Wiesz – zacząłem trochę
tajemniczo – znalazłem sobie komplet do ramoneski.
- Kompletem jest tylko motocykl -
Maria w lot rozgryzła moje dochodzenie do tematu poprzez ogródek.
- No właśnie.
Szybko wyjaśniłem jej, że w myśl
nowych uregulowań z prawem jazdy kat B można jeździć motocyklami
o pojemności do 125 ccm.
Zawsze to trochę poważniej wygląda
a nie kusi facetów w pewnym wieku. Rodzimy wytwórca w kooperacji z
Chińczykami ( kto jednak teraz z nimi teraz nie kooperuje ?)
wypuścił takie chopperowate modele jakby w sam raz dla mnie.
Zbudowane z poszanowaniem mojego wzrostu i finansowych możliwości.
Finansowymi możliwościami nazywam
kredyt który z większym czy mniejszym bólem. mogę spłacać przez
pewien czas.
- Kup sobie – powiedziała
natychmiast żona.
Uśmiechnąłem się tylko. Jestem w
wieku w którym potrafię rozgrzać się do czerwoności marzeniem
lub pomysłem ale i w takim, że potrafię te pomysły w sobie
uspokoić. Dzięki Bogu jeszcze ich w sobie nie zabijam.
W ciągu dwóch następnych dni
przemożne pragnienie posiadania motocykla zbladło trochę a ja
przygotowałem sobie listę spraw ważniejszych, ba rzekłbym nawet
priorytetowych.
Żona znając moje podejście do
życia, zorganizowała koalicję składającą się z niej samej,.
Teściowej i synów.
- Kup sobie motocykl - słyszałem po
powrocie z pracy,.
- Przynajmniej zadzwoń i dowiedz się
wszystkiego - żegnała mnie rano.
Po co? Ja wiedziałem już wszystko.
Znalazłem sklep w którym ten właśnie model był w cenie prawie
25% niższej niż cena określona przez producenta.
- Sprzedaję po kosztach bo potrzebuję
kasy – zapewniał mnie sprzedawca.
Cholera wszystko mi się składa jak
pasjans Marszałkowi.
Cóż było robić, poddałem się i
popłynąłem z prądem. Czyli wszystko po mojej myśli?
No nie do końca. Motocykl stoi na
podjeździe a Bank przysłał mi SMS-a w którym zwracając się do
mnie po imieniu, poinformował o przesłaniu blankietów wpłaty.
- W świecie motocykli wszyscy mówią
do siebie po imieniu - wtajemniczył mnie Starszy. Rzeczywiście.
A dalej?
Po pierwsze Młody zajechał skrzynię
biegów swoim ścigaczu, a Starszy położył się na bok w czasie
pokonywanie piaszczystego zakrętu. Jedynym sprawnym motocyklem jest
mój, na którym ze względu na tak zwane docieranie silnika osiągam
tak zawrotne szybkości, że jutro pojadę razem z żoną na jej
specjalistycznym, elektrycznym skuterku.
No i tytułowa ramoneska dalej leży w
szafie. Pomimo szczerej chęci nie potrafiłem jej wcisnąć na
siebie gdy temperatura oscyluje wokół 35 stopni na plusie.
- Cierpliwość jest wymagana wszędzie
– powiedziałem do siebie. W tym mam nawet spore doświadczenie. W
czekaniu oczywiście a nie w mówieniu do siebie.
Cierpliwością musi się także
wykazać mój rower. Stoi na uboczu a przędziorki utkały wokół
niego sporą pajęczynę . Otulony niczym welonem czeka na lepsze
czasy.
Spokojnie przyjdą, ja nie porzucam
przyjaciół.
- Chyba masz kryzys wieku – zdawał się
mówić do mnie, prowokator na chromowanych szprychach
- A jeżeli nawet to co? -
odpowiedziałem spokojnie - Tylko teraz górą jest ta odwieczna
fascynacja. Mówię - odwieczna - bowiem zaczęła się u mnie
jeszcze w zeszłym wieku.
- Bawisz się z psem? - Spytałem
życzliwie
- Ktoś musi. Tylko ja pozostałem po
tym jak w domu objawił nam się Wielki Motocyklista.
W jego głosie wyczułem pewną
złośliwość.
- Nie bój żaby i ty naprawisz tę
cholerną skrzynię. W razie czego pożyczę ci swój, pod warunkiem,
że potraktujesz go delikatnie.
Spojrzał na mnie takim dziwnym
wzrokiem.
Pies przyniósł piłkę i skupił na
sobie całą uwagę.
Właśnie znalazłem taki oto rysunek na blogu pod jakże wymownym tytułem Kryzys Wieku
Pasuje?
**) Ramoneska – ( Wikipedia) potoczna polska nazwa motocyklowej kurtki Perfecto, zaprojektowanej w 1928 roku przez Irvinga Schotta. Najpierw była stosowana tylko jako ubiór motocyklistów, potem na przełomie lat 60. i 70. stawała się powoli swoistą ikoną osób powiązanych z różnymi odmianami muzyki rockowej, zwłaszcza heavymetalowej, za sprawą zespołów takich, jak Black Sabbath. Istotny wpływ na jej popularyzację miało użycie modelu Perfecto 618 przez Marlona Brando w filmie Dziki (1954).
Kurtka ta charakteryzuje się kilkoma stałymi cechami: zawsze ma podwójne klapy z ćwiekami, przesunięty w bok zamek błyskawiczny i przyszyty pas do ściągania pół. Niektóre kurtki tego typu posiadają też zwiększoną liczbę kieszeni oraz naramienniki.
Nazwa kurtki „ramoneska” pochodzi od powstałego w 1974 zespołu punkrockowego Ramones, pod jego wpływem jeszcze bardziej się spopularyzowała nie tylko wśród osób powiązanych z muzyką rockową, hardrockową i heavymetalową (metalową ogólnie), ale także punkrockową. W Polsce ramoneska często stanowi ważną część ubioru tzw. „depeszowców”, czyli fanów zespołu Depeche Mode.
Ech, żebym ja miał garaż, albo jakąś szopkę... Kupiłbym sobie chociaż używany i doprowadziłbym go do stanu świetności. Taka robota nigdy mi się nie znudzi.
OdpowiedzUsuńAle w rowerowni trzymać tego nie wolno, a na IV piętro wnosić ciężko...
Jakbym siebie słyszał, a potem remont mnie przerastał
UsuńPozdrawiam
Super się czytało:) teraz zastanawiam sie kiedy mój mąż poczuje potrzebę posiadania motoru, właśnie skończył pięćdziesiątkę i cieszył się jak dziecko z prezentu: piła - ukośnica z jakimś tam laserem ..., duży skuter juz ma to teraz chyba tylko motor bo sportowe autko raczej nie jest w naszym zasięgu finansowym.
OdpowiedzUsuńUkośnica z laserem też jest fajna, a jeżeli mąż lubi skuter to mu to z pewnością wystarczy
UsuńPozdrawiam
No... Wprawdzie to nie Royal Enfield, ale...witaj w rodzinie motocyklistów. A nawiasem, co to za marka?
OdpowiedzUsuńŁadny, w miarę klasyczny w sylwetce i w moich ulubionych "barwach":)
Ramoneskę trzeba i w upały, bo łagodzi w razie czego skutki upadku.
Szerokiej drogi i gumowych drzew:):):)
Model występuje pod nazwą soft chopper
UsuńPozdrawiam
Ładna nazwa i motocykl fajny. Jest przygoda:)
UsuńParę niepotrzebnych rzeczy też bym sobie chętnie kupił, ale hamuje mnie sytuacja finansową. I kto by pomyślał, że jeszcze będę ją chwalił.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dla mnie to też spacer po linie i chyba finanse dają mi w tym projekcie większą adrenalinę niż sama jazda.
UsuńPozdrawiam
Ja rozpoczynałem romans z motoryzacją od prawa jazdy na motocykl, ale nigdy motoru nie miałem i nie marzę o tym. Mój zięć wychowywał się w domu z motorem Jawa i marzenie o motorze zrealizował po kilkunastu latach od wyjazdu do Chicago, gdzie kupił motor i wszystkie niezbędne akcesoria i wstąpił do klubu Sokół Riders. Aktualnie na pielgrzymce do Amerykańskiej Częstochowy.
OdpowiedzUsuńTo jest pasja życia
Potrafię zrozumieć taka pasję
UsuńPozdrawiam
Oooo, Antoni ładowany, motór sobie kupił:-)
OdpowiedzUsuńMnie się też podoba.
UsuńPozdrawiam
Fantastycznie się czytało ... :) To cudowne ,że spełniasz swoje marzenia . Gratuluję . Motor jest ok, myślę ,że z czasem dopieścisz każdy detal i będzie jeszcze fajniejszy . Jako smarkate dziewczę jeździłam Junakiem :) Stąd może moje uwielbienie do dużych , ciężkich motocykli . Fascynują mnie motory marki INDIAN, HARLEY DAVIDSON - oczywiste ,że mogę tylko na nie patrzeć, bo nie stać mnie na zakup :) Tak czy inaczej widząc taką maszynę nie mogę przejść obojętnie , muszę po dotykać wzrokiem każdego detalu... i za każdym razem jest mi smutno ,że nie mogę mieć takiego cacka.
OdpowiedzUsuńMnie też pociąga większa moc, ale możliwości są inne
UsuńPozdrawiam
no cóż "kupił by tatuś wieś ino pieniądze gdzieś " ... ale i tak nie możesz narzekać . Masz motor a ja nie :)
Usuńszczerze to się uśmiałam, bo mimo subtelnej różnicy wieku, między nami, jakby6m widziała siebie, może nie motor mi się marzy, ale wieleeeeeeeeeeee innych rzeczy, tylko obok mnie nie mam Marii podpowiadającej "kup sobie", tylko Pragmatyk i Jego "a po co?" :-D
OdpowiedzUsuńRamoneski pamiętam i chłopaków w ramoneskach ;-) Motor masz śliczny, nieważne jak jeździ, ważne, ze łanie na zdjęciu wychodzi, ale skoro osiąga zawrotne prędkości, to może być nim Psicę oprowadzał, ramoneska, motór, smycz, Psica i lans jak się patrzy ;-)
Tylko boxery to psy bez kondycji. Zaraz się taki zasapie. Z suką najlepiej gram mi się w piłkę nożną Ileż to już razy mnie ograła. Pozdrawiam
UsuńA ja tam też mam ramoneskę i w niej chadzam do pracy...i nie mam motocykla, i nawet o nim nie marzę, zatem nie dopadł mnie jeszcze kryzys wieku, a może z kobietami i ich kryzysem jest inaczej? Ale jak wiadomo we mnie pierwiastek męski dominuje, choć od motocykli trzymam się z daleka. Ale za młodu jeździłam na wsce, sama na dodatek. Teraz mi przeszło i nadal drażni mnie warkot, charkot czy co tam się z motoru wydobywa. Hanula
OdpowiedzUsuńNiektórzy mówią że to co słychać z rury to poezja lub muzyka. Trzeba mieć tylko te oczy. A może te uszy? Ale czy słyszał kto kiedy o zakochanych uszach
UsuńPozdrawiam
Motocykl pozostaje nadal moim niespełnionym marzeniem. Ciągle jest coś ważniejszego, choćby naprawy w jamie gębowej (pewnie koszt implantów byłby porównywalny z kosztem takiego cacka :))))
OdpowiedzUsuńJak w reklamie lodów Magnum Życie jest kwestią wyboru.
UsuńPOzdrawiam
Trudno mi się wrażeniu oprzeć, że owe wszystkie tęsknoty za ujeżdżaniem czegoś, na czem się okrakiem siedzi i pędzi, to jakich za końmi resentymentów odmiana...:)) Jeno owej ramoneski rozszyfrować mi ciężko... Dzisiejszy odpowiednik husarskich skrzydeł?:))
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
To chyba taka forma zbroi.
UsuńPozdrawiam
Moij mąż też sprawił sobie motor w pewnym wieku... najpierw były radosne wypady, teraz motor kurz pokrywa w garażu... dobrze, że ramoneski sobie nie sprawił do kompletu, ech! chłopcy... Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńTo chyba dobrze że skończyło się na motorze
OdpowiedzUsuńZam paru takich.... Ech co tam
Pozdrawiam