Wychowano mnie w szacunku do chleba, gniazd bocianich i Boga.
Kolejność może i była inna, ale nie
o kolejności spraw dzisiaj chciałem.
Wpojono we mnie norwidowskie tęsknoty,
chociaż bocianie gniazda miałem na wyciągnięcie ręki. Tłum w
kościele coraz wyraźniej śpiewał - Ojczyznę wolną racz nam
wrócić Panie.
Ja z tym rosłem, wierząc, że tak być
powinno, że inaczej być nie może. A przecież w tych czasach
nieprzychylnych dla tradycyjnych wartości lansowano coś innego.
Wtedy to ojciec uświadomił mi, że też mam serce po lewej stronie
i ten element dołączył do swoistego domowego kodeksu.
Z szacunkiem
całowałem chleb
który przez nieuwagę spadł mi na
podłogę. Wierzyłem, że dobry Pan Bóg to widzi i się gniewa.
Czyściłem skórkę z kurzu zawiniętym końcem rękawa, bo jak to
zrobię szybko to może Pan Bóg się nie zasmuci.
W czasie kiedy
zachwyciłem się „Ciemną strona księżyca” Floydów już tego
nie robiłem, ale nigdy nie żałowałem tego co
pozostało we mnie z tamtego okresu.
Do dzisiaj nie wyrzucam
czerstwego pieczywa, zapiekając do znudzenia to co zostało w
chlebaku. W związku z tym zawsze
dokonuję przemyślanych zakupów pieczywa.
W dalszym ciągu, z
radością nasłuchuję bocianiego klekotu i zaraz gdy go usłyszę
choć przez chwilę muszę na nie spojrzeć. One odwzajemniają mi się
tym, że przelatują nisko nad moim dachem jakby chciały powiedzieć
– a popatrz sobie człowieku.
Ostatnio gapiłem się na
nie wczoraj wieczorem.
Na koniec zostawiłem
sobie Pana Boga. To zresztą typowe dla rodzaju ludzkiego, bo do
kiedy sił wystarcza by można grzeszyć to robi się to z
rozsmakowaniem. Kiedy jednak odejdą siły i zaczyna przyciskać nas
do ziemi własny numer PESEL ( te dwie jego pierwsze cyfry są
najcięższe) wyrzekamy się wszystkiego zajmując miejsce jak
najbliżej Pańskiego stołu.
Zapominamy o wszelkich
szaleństwach a nawet przekonujemy wszystkich, że nigdy ich nie
uskutecznialiśmy.
Na co liczymy? Może na to
samo co ja kiedy będąc smarkaczem ukradkiem podnosiłem upuszczona
kromkę?
Na nieuwagę? Na słabą
pamięć? W końcu Boga przedstawia się na zdjęciach jako
siwobrodego starca.
A ja wierzę w to, że
jeżeli Bóg istnieje to posiada doskonałą pamięć i taki sam
zmysł orientacji, oraz podzielną uwagę. Liczę na Jego
nieograniczone miłosierdzie, ale nie na sukces prób wciskania Mu
ciemnoty, bo tego sam nie lubię najbardziej.
A jak jest? Jest tak jak
każdy widzi. Kolorowe obrazki, różaniec wciśnięty w dłoń,
elegancie religijne pustosłowie. Jeżeli ja widzę w tym fałsz, to
co powiedzieć o Nim?
Nie piję teraz do
polityków z tej czy tamtej opcji, bo w codziennym życiu znajdę
wystarczająco dużo przykładów upychania symboli gdzie się tylko
da.
Sam byłe świadkiem
sytuacji kiedy jakiś ojciec kupował lampki przed cmentarzem
- To które wybrać ? -
spytał synów
- Wszystko jedno, byle bez
samolotu.
Tu młody puknął ręką
w szklany pojemnik, udekorowany wizerunkiem Ukrzyżowanego.
Potem setki takich
szkiełek wypełnia kosze na śmieci i w jakiś dziwny sposób nikomu
nie rani tak zwanych uczuć religijnych.
Kiedyś tam w czasie
budowy mojego kręgosłupa moralnego nie do pomyślenia było
wyrzucić święty obrazek, bez względu na jego format. Te z
babcinego pokoju wynosiło się do kościoła, a proboszcz chcąc czy
nie chcąc, zagospodarował go w jakiś chrześcijański sposób.
Pamiętam opory babki
przed wyrzuceniem święconych skorupek z wielkanocnych jajek.
Spalenie ich w piecu
pozwalało jej na spokojne przyjęcie komunii w najbliższą po
Wielkanocy niedzielę.
Wraz z rozwojem techniki a
szczególnie poligrafii możliwości raczenia nas wizerunkiem Pana
stały się nieograniczone.
Chrześcijańska prasa
publikuje zdjęcia które podnoszą nakład, a potem te same zdjęcia
wystają z kosza na śmieci.
- Przecież to tylko
gazeta – odpowie ktoś gasząc moje obawy
- Ja się jednak dalej
czuje z tym nieswojo. Taki atawizm
jakoś nie razi mnie
tęcza na pewnym znanym placu, a razi mnie ochlapany fusami z kawy
obrazek Miłosiernego.
Czy tylko ja jestem taki
nadwrażliwy?
A tymczasem
chrześcijańskie motywy wciska się we wszystkie możliwe sytuacje,
jakby ktoś uważał, że zakryją one wszelkie obrosłe już w
tradycję działania, nie mające żadnego uzasadnienia w religii.
W ostatnich dniach maja
nasza młodziutka sąsiadka przystępowała do Pierwszej Komunii.
I było wszystko co przy
takich okazjach być „powinno”
- Fryzura z długimi
lokami
- sukienka której nie
powstydziła by się i panna młoda,
- druga sukienka do
przebrania na przyjęciu po
- oczywiście przyjęcie
po, z ustalonym menu i listą gości
- imienne zaproszenia
drukowane na śnieżnobiałych kartonikach
- tablet, rower i bliżej
mi nie znana kwota w złotych.
Była też oczywiście
pierwsza spowiedź i pierwsza komunia.
Każdy zaś wychodzący z przyjęcia,
obdarowany został paczką ciast niczym na regularnym weselu.
Tak oto paczka ciast stała się i
naszym udziałem.
A mnie jak zwykle już się nie podoba
i oczami wyobraźni widzę te wysmarowane kremem i jabłecznikiem
pudełka wystające z kontenera.
Ja się nie czepiam jednej konkretnej
rodziny. On byli przejęci i zestresowani swoją rolą i chcieli by
wszystko było jak najlepiej. Niezmiernie było nam miło, że
znaleźliśmy się na krótkiej liście gości. Oni sami zaś są mili i uprzejmi.
Sąsiedzi skorzystali jedynie z
obowiązującego obecnie szablonu i wybrali pakiet „absolutely
must have”.
Bo przecież inne dzieci w klasie też
tak mają, więc czemu nie dać tego własnemu i kochanemu dziecku?
Pytam tylko o jedno, w jakim kierunku
to zmierza i czy ten właśnie kierunek nie obraża przypadkiem moich
uczuć.
Podpisuję się pod Twoja opinia obiema rękami! W natłoku komercji, dostępu do mediów, mód gdzieś sie pogubiliśmy.... szkoda.
OdpowiedzUsuńBardzo dużo mamy wspólnego w opisanych przez Ciebie "świętościach. Ja jestem ateistką wychowaną w twardej tradycji luterańskiej, gdzie wiara, praca, skromność, przyzwoitość i inne przymioty były podkreślane jako szczególne wartości.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie poniewierania obrazkiem z Jezusem, leżącego krzyża byle gdzie, itp. Też mnie dziwi podejście wierzących do uroczystości kościelnych, sakramentów i samej wiary (do Biblii). Taki sam, jak Ty, mam szacunek dla chleba i tego nauczyłam swoje dzieci. Na chleb się ciężko pracuje i jest on "świętością". Na groby kupuję tylko po dwa stroiki ( rocznica śmierci i Święto Zmarłych) i zniczy palę jak najmniej. Pamięć tkwi we mnie, a nie w pokazywaniu jej na zewnątrz.
Formuła "absolutely must have" jest swoistym szantażem
Piszesz: "must have" a więc sami sobie to robimy, akceptujemy umazane resztkami jedzenia serwetki z dumnym obrazkiem hostii. Może jednak niekoniecznie "must have"?
OdpowiedzUsuńZ pewnością masz rację, to kwestia jakiejś delikatności, może i dobrego smaku nawet. Pewnych symboli nie należy nadużywać. Choć 'oczywiście już nie palimy skorupek od święconki:). A co, jeśli woda święcona, niechcący pokropiła podłogę w kościele albo inne sprzęty, one też są "święte"? I umyć ich nie wolno:)).
OdpowiedzUsuńte tradycje na których wyrosłeś są mi bardzo bliskie, choć czasami nie było mi po drodze do Pana Boga, ale wtedy On sam do mnie przyszedł.....może kiedyś o tym napiszę. Mówisz, że z wiekiem jest sie coraz bliżej Stołu Pańskiego..... tak ... tylko ja myślę, że człowiek z wiekiem żyje wolniej i spokojniej, ma czas na refleksje, na zadumę, przynajmniej ja tak mam, dawniej w pędzie dom, praca dzieci.... / troje i to z różnica 20 lat/ choroby, kłopoty nie miałam czasu na spokój bo padałam na twarz...wieczorem
OdpowiedzUsuńteraz spokojnie słucham audycji RM, tych które mnie interesują , mam czas na różaniec idąc na spacer z psem, i samo przez się chyba mi bliżej do Stwórcy....lubię cmentarną ciszę i często właśnie odwiedzam cmentarze
co do komunii nie wypowiem się, nie mam wnuków , ale widzę że te przyjęcia to małe wesela....nie wiem czy dzieci przeżywaja bardziej duchowo ten dzień czy czekają na przebranie sukienki i prezenty....
podziękowania - podobają mi się ale w granicach rozsądku....
a zresztą ja jestem staroświecka i moher, jak to określił mnie nasz młody znajomy, ale lubi do nas przyjeżdżać własnie na rozmowy i jak sam powiada dużo się od nas uczy.... / a ma 35 lat/
pozdrawiam
leptir
Podobne nastawienie z dzieciństwa mam. Chlebek palę, jeśli jakaś kromka zostanie a kiedyś pakowałam w torby i dawałam znajomym, dla kur lub koni. A obrazki no cóż, są jako zakładki w książkach, nie umiem po prostu nie umiem wyrzucić. I tak samo jak i Ty, ze zdumieniem patrzę na symbole religijne poniewierające się w koszach na śmieci. Widać ludzie nie bardzo je sobie cenią, tak myślę.
OdpowiedzUsuńA skorupki od jajek palę w piecu gdy jemy na działce jajka, wcale nie święcone. :) Zresztą dla mnie święcone nie jest lepsze od niepoświęconego. Ziemia jest tą samą ziemią, tak samo świętą za cmentarzem, jak i na cmentarzu ale to dla mnie. :)
obawiam się, że to nasze pokolenie wychowało ludzi, którzy już tych symboli nie szanują tak jak my
OdpowiedzUsuńNie jestem bogobojna, z natury niewierząca, ale nie przyszłoby mi do głowy bezmyslne traktowanie przedmiotów czy symboli kultu, w tym wypadku religijnego. Cóż, to jest sprawa wychowania i wpajania zasad, niekoniecznie skrajnie religijnych. Co do tych zwyczajów komunijnych... Nie chadzam, ale kiedyś zaproszono mnie na przyjecie po bierzmowaniu. Zanioslam w prezencie piękną ksiązkę o sztuce sakralnej. Cóż, wrogiem może nie zostalam, ale niezadowolenie było widoczne.
OdpowiedzUsuńCo do tej okryszyny chleba, tez mnie uczono dla niej poszanowania, nie uważam, ze to źle. To nie są zabobony, to są wlasnie wartości, pozdrawiam :)
Z suchego chleba można, co prawda, robić wodzionkę, ale ile można wsuwać wodzionki? Poza tym to sprawa jest z góry skazana na niepowodzenie, bo przepisów na wodzionkę jest zdaje się tyle, ilu Ślązaków plus jeszcze pięć, czy nawet sześć. Sugeruję więc zajrzeć tutaj.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
U nas chleb sie wywieszało, w osobnej reklamówce, przy śmietniku. Teraz mniej chleba jemy, a i ten chleb jakis taki mniej "majestatyczny" mi się wydaje.
OdpowiedzUsuńCo do symboli religijnych to zgadzam się z Tobą, jakoś tak ...
Chleb mrożę, więc nie zostaje, natomiast w śmietnikach widać marnotrawstwo. Obrazki służą jako zakładki, reszta spalona, symboli nie kupuję, choć już w koszu widziałam papieża (znudził się. Nie rozumiem tej pobożności i modlitw do obrazków, a nie do Boga, ale to moje sądy. Każdy przecież może mieć swoje zdanie.
OdpowiedzUsuńMoja wina,chleb zdarza mi się marnotrawić, zwłaszcza jak spleśnieje, bo nie zdążę wcześniej zagospodarować i nie ma sposobności wynieść ptaszkom do lasu, ale zawsze robię to z ciężkim sercem i wyrzutami sumienia. Jeśli zaś chodzi o komercję, zawsze byłam przeciw, udawało mi się przeciwstawić siłom i godnościom osobistom wszelkim przejawom tandetnej pobożności , wyrażonej kultem obrazków i zachowań typu bo inni , to i ja także. Ot! taka moja przekorna natura, przyszedł czas,że i dzieci to zaakceptowały i teraz także mają własne zdanie nt. tradycji "kościoła". Jestem minimalistką w otaczaniu się symbolami religijnymi, raczej mam je w sercu...Hanula
OdpowiedzUsuńPS Do kraju Tego(...) Tęskno mi,Panie.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńI mnie też się nie podoba. Symbole religijne wszędzie i na wszystkim, to... przecież już nie symbole a ozdóbki jak wszystkie inne, które znajdują miejsce w śmietnikach.
Pozdrawiam serdecznie.
dziwny jest ten świat .... niestety . Panu Bogu świeczkę , diabłu ogarek - pogubili się ludzie na amen . Mnie też wychowano w szacunku do chleba , gniazd bocianich i Boga ... z Bogiem mam swoje prywatne rozmowy , nie uczestniczę w tych odprawianych szopkach . Podzielam Twoje opinie i przyznaje ,że często trudno jest mi pogodzić się z tym totalnym ogłupieniem a i żyć w tym otaczającym nas bezsensie też . Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPoruszyłeś Antoni ważny temat związany z narastaniem ludyczności wiary katolickiej. Przewagę zyskuje symbolika choinki, śledzika, opłatka, czy jajeczka wielkanocnego nad rozważaniem tajemnic wiary. Taka praktyka jest niestety wspierana przez różne organizacje związane z kościołem, które upowszechniają te obrazki, gipsowe lub plastikowe figurki i inne dewocjonalia byle tylko zatrzymać ludzi przy wierze. Symbolika obrazków i wizerunków osób świętych pozwalających ludziom skupić uwagę na sprawach ducha jest czytelna zwłaszcza dla ludzi prostych i nie znających na dobrą sprawę Pisma Świętego. Ludzie to kupują wierząc, że czynią to dla wsparcia jakichś ważnych celów, a nie dla zwykłego napędzania zysków producentów i pośredników. Komercjalizacja dociera wszędzie i deprecjonuje, czy tylko dewaluuje niegdysiejsze "świętości".
OdpowiedzUsuńOczywiście rozumiem Twoją inspirację w przedstawianiu zagadnienia obrazy uczuć religijnych, ale chyba wsparłbym Klarkę w jej diagnozie stanu rzeczy.
Ciekawa dyskusja się rozwinęła.
Pozdrawiam
Dziękuję wszystkim za ciekawe głosy w tej sprawie
OdpowiedzUsuń