- Gdzie idziecie chłopaki – spytał
krecik, który właśnie wychylił się z kopczyka świeżej ziemi.
Co prawda krecik był ślepawy ale
zajączki tak hałasowały, że krecik bez trudu je rozpoznał.
- Do burdelu sobie idziemy.
Hen za trzecia polankę.
- Chłopaki weźcie mnie ze sobą
- Nie bierzemy, bo ty się nie
potrafisz w takim miejscu zachować. Gbur i samotnik jesteś.
- Ja? Ja się nie umiem zachować? Zjadłem cały poradnik dobrego zachowania i jak tylko
powiecie mi, że jesteśmy na miejscu to już ja się zachowam
właściwie.
Krecik był chyba przekonujący bo
zajączki zabrały go ze sobą.
Nakręcone wizją nadchodzącej zabawy
straciły czujność. Jeden z nich, przewodnik grupy potknął się o
wystający korzeń. Grzmotnął o glebę tak, że po polanie rozniósł
się głośny jęk, a potem krzyk
- O kurwa !
- Dzień Dobry – powiedział
natychmiast krecik, dodatkowo nisko się kłaniając.
Bo przecież w każdej sytuacji trzeba
jakoś zacząć. Zwykłe dzień dobry może być doskonałym
starterem. Nie można przecież zastukać w drzwi lupanaru gotowym do
użycia argumentem i wpaść do środka niczym lew polujący na
antylopy u wodopoju.
A może tak właśnie trzeba? Nie
wdawać się w żadne kurtuazyjne rozmowy i wstępne gierki. Tylko
jakże to tak?
Kiedyś uczestniczyłem w pewnym
„biznesowym” spotkaniu, na którym po kilku głębszych doszło
do dyskusji na temat seksu. To nic niezwykłego bo z reguły
wszystkie męskie rozmowy kończą się dyskusja o seksie. Wiele z
nich od tego się zaczyna.
To spotkanie wyróżniało się tym, że
ktoś cwany zaproponował bardzo ważnej osobie, załatwienie (w
domyśle sfinansowanie) pracującej dziewczyny. Zazgrzytało lecz
nic to bo facet licząc na przyszłe konfitury gotów był złamać
obowiązujące prawo i towarzyskie normy. Wszyscy bowiem wiemy, że
stręczenie do nierządu jest karalne. Więcej oleju w głowie miała
ta „pewna ważna osoba” która ze zdziwieniem ( udawanym lub nie)
zapytała:
- I co ja niby miałbym z nią zrobić?
No jak to co? Wiadomo co
I tak od razu? Panowie ja tak nie
potrafię. Ja bym musiał z nią przynajmniej zatańczyć.
Nie był to jednak lokal z dancingiem,
a więc sprawa upadła.
Kiedy to sobie przypomniałem
utwierdziło mnie to w przekonaniu, że to bardzo ważne by jakoś
zacząć.
W porządku, krecikowe „Dzień
dobry” i co dalej?
Zaraz dyskusja o cenniku? Przecież to
nie zakład fryzjerski, czy zapomniany już powszechnie punkt
repasacji pończoch.
- O czym tu gadać, jak płacisz za
poświęcony ci czas ? – spytał kiedyś mój młody podwładny, w
takcie luźnej, męskiej rozmowy. Zaraz też dał popis swej
praktyczności.
- Jak ograniczysz gadanie to w
najniższej jednostce cennikowej zdołasz powtórnie zrealizować cel
swojej wizyty. Gadanie tylko rozprasza.
Oczywiście do wyartykułowania myśli
użył dużo mniej parlamentarnych określeń. Sen był jednak mniej
więcej taki sam. Gadanie niepotrzebnie kosztuje.
- Ja bym tam zagadał – pomyślałem
sobie. Oczywiście dla uspokojenia opinii publicznej chciałbym
dodać, że te moja rozważania miały charakter wybitnie teoretyczny
i dotyczyły nie sedna sprawy a jedynie zachowania na wstępie. No
bo przecież korzystając z pomocy panienek można nie
przestać być gentlemanem.
Tu z pewnością damska część
przyjaciół i znajomych królika zarzuci, że gentlemani na dziwki
nie chodzą.
Zburzę ten wyidealizowany wizerunek.
Niestety chodzą.
Sam pamiętam takie powiedzenie z
czasów mojego dzieciństwa a zarazem młodości mojego ojca.
„Gentleman się syfa nie boi
gentleman go ma”
Podsłuchując gdzieś z rogu pokoju
rozmowy starszych w trakcie hucznych imienin, nie rozumiałem tego
powiedzenia. Ba nie znałem nawet znaczenia słowa „syf”.
Z wiekiem przyszło zrozumienie dla tej
jednej z wielu mądrości życiowych.
Wydawało mi się, że wypada tak
przyjść i zagadać. Powiedzieć może coś o sobie, w ostateczności
od siebie. W końcu to jedyna okazja by wykreować takiego siebie,
jakiego sami chcielibyśmy widzieć. Prostytutka w dowód osobisty
nie zagląda. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Zapytać o pracę ale w jakiś taki
delikatny sposób. W żadnym wypadku nie pytać o romantykę tego
zawodu, jak powszechnie mówią najstarszego zawodu na świecie.
Nie dane mi było sprawdzić w
działaniu tego przepisu na rozpoczęcie, ale nie będę się tutaj
kreował na kogoś bez skazy, ani też na modnego ostatnio „stalowego
drwala”.
Nie odpowiem więc też na pytanie -
czy tego żałuję czy nie ?
Problem pozostawał dalej aktualny
No więc jak to jest? wdawać się w
rozmowy z prostytutką czy nie?
A czy One w ogóle życzą sobie takich
rozmów? Oczekują zwierzeń? A jeżeli tak to kiedy? przed czy po? a
może o zgrozo w trakcie?
Historie małżeńskiego seksu notują
przecież przypadki omawiania choćby list zakupów na dzień
następny.
Otóż wychodzi na to, że one wcale
tego nie oczekują. Powiem więcej są takimi próbami zmęczone i
poirytowane.
Skąd to wiem?
Przeczytałem w Newsweeku artykuł pod
tytułem „Na kozetce u prostytutki”
„ Ostatniej rewolucji na rynku
płatnej miłości polskie prostytutki mają już po dziurki w nosie.
Tego, że zamiast seksu klienci domagają się pieszczot, pocałunków
i psychoterapii.„
chcecie przykładów?
Proszę bardzo oto wypowiedzi kilku z
nich
„ – Ostatnio zadzwonił do mnie
student z pytaniem, czy w ramach usługi mogłabym mu opowiedzieć
bajkę na dobranoc – mówi Andżelika, siedem lat w zawodzie.
– A teraz większość domaga się
czułości, a nawet, szlag by to trafił, całusów. Sandra
dziesięć lat pracy
- Łysy mecenas po pięćdziesiątce.
Dobrze płaci, nawet 250 złotych za godzinę, więc Jolanta w
zasadzie nie powinna narzekać. Po co przychodzi? Chce, by go miziać,
głaskać, poużalać się nad jego losem. Nie dość, że żona go
nie kocha, kochanka rzuciła, to jeszcze córka zaciążyła z
Mulatem.
- Zamiast się bzykać jak ludzie, oni
ciągle gadają o problemach. Co to ja Ewa Drzyzga jestem? –
denerwuje się Jolanta. „
- Trafił mi się klient, który chciał
zapłacić tylko za to, bym go drapała za uchem. Odmówiłam
zboczeńcowi – przyznaje.
To co rzuciło mi się w oczy w
powyższym tekście poza meritum to jest ciekawe zakreślenie obszaru
zboczenia.
To już drugi przykład, że pracujące
dziewczyny inaczej postrzegają ten problem. Pierwszym był poniższy
dowcip.
Pewien facet krążył od panienki do
panienki w jednym z poznańskich Night Clubów.
Rzecz cała równie dobrze mogła mieć
miejsce w Krakowie.
Każdej proponował to samo, nietypowy
seks. Żadna nie chciała się jednak podjąć być może
ryzykownego zadania.
Problem na „klatę” obdarzoną
zresztą jeszcze całkiem kształtnym biustem postanowiła wziąć
szefowa agencji, ze stażem ponad dwudziestu lat w zawodzie.
Przez taki szmat czasu niejednego
przecież mogła się napatrzyć, a tym bardziej doświadczyć.
Dziarsko weszła z młodzianem do
pokoju, by wyrzucić go już po chwili z głośnym krzykiem
- Wynoś się stąd zboczeńcu jeden !
- No i jak chciał? - spytały jedna
przez drugą, panienki
- Jak chciał ? Za darmo chciał,
zboczeniec jeden
Zamówienie, wykonanie i honoracja. W
takiej kolejności. Czasem honoracja wyprzedza wykonanie, ale to
tylko kwestia umowy.
Pogadać to se można było w maglu.
Tylko czy ktoś współcześnie widział jeszcze coś takiego?
inspiracja
Czytałem gdzieś, że w średniowiecznym Paryżu była cała ulica (a może nawet dzielnica) prostytutek i każdy przechodzień był wesoło nawoływany z okien do wstąpienia. Jeśli jednak stawało się jasnym, że przechodzień nie zamierza być klientem, a tylko chciał sobie tędy drogę skrócić, to głosy stawały się napastliwe i zwyczajnym zarzutem było posądzenie go o bycie sodomitą. Nie przepuszczano nikomu, nawet sukienkom duchownym.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że tam też nie było mowy o drapaniu za uchem. Co za wszeteczny pomysł!
Pozdrawiam
Tam dalej jest taka uliczka i to wcale nie jest Pigalle jak się powszechnie uważa
UsuńPozdrawiam
Jak się zatrudniasz w warzywniaku sprzedawać to też byś się wkurzył gdyby Ci klient kazał bukieciki układać albo chciał marchewkę za darmo.
OdpowiedzUsuńKażdy zawód ma swoją specyfikę
UsuńPozdrawiam
Dla mnie kurwa to kurwa, nawet jeśli w jakiś sposób pożyteczna. I niech się nie spodziewa klienta gentelmena, bo kurwa od tego jest, by być sponiewieraną. No, umowny się, albo dama, albo wywłoka, trza być konsekwentnym ;D
OdpowiedzUsuńJa to pisał Tuwim
Usuń"Piotr miał cię za swą dziką żądzę,
Jan za to, że był pięknym ciałem.
Alojzy miał cię za pieniądze,
Ja - zawsze cię za kurwę miałem."
Pozdrawiam
Mam niejasne wrażenie, że nie każdy kto się ma za dżentelmena, nim jest, choć za takiego się uważa... ;)
OdpowiedzUsuńTo kwestia oceny nie własnego samopoczucia. Oczywiście masz rację
UsuńPozdrawiam
Na placu Pigalle nie sprzedają kasztanów. :) ale dzielnica czerwonych latarni dalej funkcjonuje i słynny kabaret Moulin Rouge, który od 100 lat przyciąga publiczność także, widziałam go przez chwile z zewnątrz ino tylko, bo zwizytowałam plac Pigalle za dnia. :) A co do kobiet parających się najstarszym zawodem świata to pewien duchowy mistrz hinduski, pytany co myśli o tych kobietach po chwili namysłu odpowiedział: cytuję z pamięci:
OdpowiedzUsuń- te kobiety usuwają nagromadzone emocje i napięcie z męskich ciał, nie wolno nimi poniewierać są święte. Hmmm.
:):))
Poniewieraniu to i ja jestem przeciwny
UsuńPozdrawiam
Mamy problem z ominięciem schematu, jak widać. Gdy chcemy skorzystać z jakiejś usługi, to zwykle określamy precyzyjnie o co nam chodzi. Przy usłudze tego typu, trzeba jednak postąpić tak jak przy zakupie towaru w samoobsługowym sklepie. Sięgnąć i wziąć i tyle. Tylko zapłata powinna być pobrana chyba z góry
OdpowiedzUsuńCzas inkasowania gotówki zależy chyba od poziomu klienta i lokalu
UsuńPozdrawiam
Klik dobryt:)
OdpowiedzUsuńNa to wygląda, że ludzie bardziej potrzebują ciepła i przytulenia niż samego seksu. Źle tylko, że już nawet to trzeba kupować. Czyżby coraz mniej było w domach ciepła?
Pozdrawiam serdecznie.
Trafiłaś w sedno. To zbytnie gadanie i nietypowe zamówienia wynikają z postępującej samotności.
UsuńPozdrawiam
Podobna refleksja mnie naszła....
UsuńPozdrawiam :)
Ano gonimy coraz szybciej, czas to pieniadz, coraz rzadziej przysiadamy przy kawie czy kielichu. Chcesz pogadac, plac. Nie kazdy chce sluchac rad psychologa, prostytutka nie radzi, nie ocenia - slucha i mizia, a licznik bije zboczencowi ;-)
OdpowiedzUsuńPracuje w biurze, z klientem-petentem, jejuuuu jak mnie trafia gdy zamiast wniosek wypelniac taki gada i gada. Dobrze, ze miziac nie musze ;-)
Masz rację to znak czasów, taka pogłębiająca się samotność.
UsuńPozdrawiam