Przeleciał kolejny Dzień Ojca jakoś
tak razem z poniedziałkowym bałaganem.
Nie narzekam, życzenia były jak
trzeba. Sam jestem ojcem ale do samego święta podchodzę
sceptycznie.
Dzień Matki ma długą tradycję.
Funkcjonuje na świecie już od 1859 r. chociaż w Polsce po raz
pierwszy obchodzono go dopiero w 1914 r i to w Krakowie.
Gdzież tam przystawiać do tego Dzień
Ojca ,który w naszym kraju swój początek datuje na rok 1965. Toż
to czasy gomułkowskiego PRL-u i już za trzy lata zaczną się
wydarzenia Marca 68.
Dzień Matki, heroicznej i kochającej
ponad wszystko i pomimo wszystko jest zrozumiały i obchodzony z
godnością . Dzień Matki fetowany jest przez moją skromną osobę
z wszelkimi należnymi mu honorami.
Do Dnia Ojca podchodzę tak jak do
politycznej poprawności i nowomowy. Jeżeli jest „minister”
„marszałek” to dla równowagi i politycznej poprawności
wprowadzono „ministrę” i „marszałkinię” czyniąc nasz
rodzimy język jeszcze mniej zrozumiałym dla cudzoziemców.
Ten Dzień Ojca to właśnie taka
poprawna równowaga. Ostatnio zaś marketingowa okazja handlowców.
Rola mężczyzny w procesie
rodzicielstwa jest ograniczona do tego krótkiego chociaż
najprzyjemniejszego momentu poczęcia, ale w ramach poprawności
wmanewrowano go już w system szkół rodzenia i uczestnictwa przy
porodzie.
O tym, że faceci nie podnoszą
swojego udziału w cudzie prokreacji zbyt wysoko świadczy ten stary,
jeszcze z czasów PRL-u dowcip, w którym górala chcą
uhonorować medalem.
- Macie tu gazdo Medal Odrodzenia ( PRL
– dopisek mój)
- O nie Panocku - broni się góral –
od rodzenia to jest moja staro, jo mom ino przycynek.
Ponieważ statystycznie każdy z
facetów wyposażony jest w ów przycynek, stąd już starożytni
mówili to co zostało później
zamknięte w formułę prawną
"Mater semper certa est,
pater est, quem nuptiae demonstrant" Co znaczy mniej
więcej – matka zawsze jest znana, ojcem jest ten, na kogo
wskazuje prawo . To tak zwana zasada domniemania ojcostwa.
Zasada domniemania. Czasy się zmieniły
a zasada Prawa Rzymskiego obowiązuje w naszym kodeksie do dzisiaj.
Pomimo tego całego wsparcia techniki w biologii.
Z drugiej strony całkiem niedawno
czytałem, że co czwarte dziecko wychowywane jest przez ojca który
z dzieckiem nie ma żadnej zgodności genów.
Najbardziej zmartwił się na tę
informacje mój znajomy, nomen omen ojciec szóstki dzieci
- Statystycznie to chowam półtora nie
mojego dziecka.
Wszystkie jednak złożyły mu w
poniedziałek okolicznościowe życzenia
- I jak ich nie kochać – powiedział.
Potem machnął ręka i rzekł - w końcu wszystkie dzieci są nasze.
A mnie tam nie potrzeba życzeń a tym
bardziej prezentów. Chciałbym by kiedyś całkiem bez okazji
usłyszeć od któregoś ze swoich dzieci
- Jesteś w porządku.
Byle tylko zdarzyło mi się to przed
zamknięciem wieka trumny, bo te jak widzę są dobrze wytłumione.
Mógłbym nie usłyszeć.
Nim jednak ktoś zatrzaśnie z hukiem
wieko, staram się żyć normalnie. Czy jednak coś w tym kraju jest
normalne?
Liczyłem na sezon ogórkowy i nagłówki
w stylu :
Zamiast tego okazuje się, że spełnia
się proroctwo Orwella, chociaż jego 1984 spóźnił się o równe
dwadzieścia lat.
Jak w tamtej szkolnej lekturze
dowiaduję się kto jest naszym sojusznikiem a kto nim nie jest. Kto kogo i w jakiej pozycji dyma.
Z rozrzewnieniem wspominam czasy kiedy
można było iść z kimś na wódkę i wyrzucić z siebie, że szef
to cham i kiwa urząd skarbowy, że żona nie rozumie, że wcale ze
sobą już nie śpią. Bo przecież każdy z nas jest takim facetem
po przejściach albo kobietą z przeszłością.
Poranny kac, terapeutycznie zmieniał
perspektywę.
Zamiast wódki pija się teraz markowe wino z górnej półki, ale stenogram z takiej terapii można znaleźć w mediach, a filmik na Youtube.
Chociaż nie jestem fanem tych nagrań, nawet wbrew mej woli coś
do mnie trafia.
Swoja drogą to ciekawe w która stronę
poszła specjalizacja zawodowa. W PRL- u kelner mógł ci dać w
mordę, teraz nagrywa. Nie wiem co gorsze.
Myślę, że wielu bohaterów wolałoby
po staremu, dostać po ryju.
Pomimo tego, że brzydzę się metodami,
to są te chwile kiedy nie rozpamiętuję swojego wieku i miejsca w
którym obecnie się znajduję. Wzdycham z ulgą.
A może o to chodzi?
Może to forma nowoczesnej terapii która
pokazuje, że pomimo stanowiska, fury i markowych cygar, ci inni mają
bardziej do dupy? Bardziej niż mogłoby się nam wszystkim wydawać.
Na mnie to nie działa. Zauważam
natomiast, że w ramach wystawiania przyjaźni, elegancji, honoru
wykonywanego zawodu, czy tym podobnych zasad współżycia par
exellence społecznego doszliśmy do ściany. Może chłód tynku
ostudzi rozpalone emocjami umysły.
Ja dostałem od dzieci dwa prezenty: jeden stricte spożywczy (wino), drugi zaś wymyka się tradycyjnym podziałom, ale sprawił mi radość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie pytam o ten drugi ale ten pierwszy mieści się w kilku kategoriach przede wszystkim jest praktyczny i jakże z serca.
UsuńPozdrawiam
Kelnerzy w PRL to dopisywali datę urodzenia dziadka do rachunku. O laniu w mordę nie słyszałam. No, chyba że wódeczkę :)
OdpowiedzUsuńLali lai było kilka afer a nawet sprawy w sądzie. Pamiętam nawet kilka dowcipów w tek kwestii
UsuńPozdrawiam
Kelnerzy lali klientów. Przynajmniej taką mieli opinię. Wódeczką na służbie też nie gardzili.
OdpowiedzUsuńŚmiała hipoteza o nowej formie terapii /społecznej terapii, prawda?/ bardzo mi się spodobała.
Pamiętam ten stres przy stoliku w dawnych knajpach.
UsuńPozdrawiam
Cześć Antoni
OdpowiedzUsuńRzeczywiście czasem fajnie jest być kimś mało ważnym. Ale i tak rzucając teraz ku.wą, lub zachowując się, delikatnie mówiąc nieobyczajnie po drugiej flaszce czerwonego, oglądam się dyskretnie czy nie wystają skądś mikrofony jak w piosence Renatka delay Trzeciego Oddechu Kaczuchy. Po co mi widzieć latające talerze ha ha. Pozdrawiam JerryW_54
Gdy pijesz sam to jesteś bezpieczny. Nikt na razie nie potrafi nagrać naszego monologu wewnętrznego.
UsuńPozdrawiam
Chłód ściany to za mało. Należałoby rabnąć tymi wrednymi łbami porządnie w mur, aż stanęłyby delikwentom świeczki w oczach i w końcu może dotarłoby, ze są pewne rzeczy, których robić nie należy. Nie, bo NIE.
OdpowiedzUsuńJakiś kodeks etyczny i honorowy powinien pomimo wszystko obowiązywać.
UsuńPozdrawiam
Tytuł bardzo mi się podoba.Użyłem tej samej frazy na swoim blogu z okazji Dnia Matki.
OdpowiedzUsuńTen zwrot miał następujące pochodzenie:
...Birbant wracający z libacji, dopominał się od zastraszonej matki wódki, której 2 butelki schował w szafie. Matka odpowiedziała, że powinny być tam gdzie je zostawił, i doradziła aby szukał dalej. Wreszcie znalazł. Krzyknął jednak w jej stronę: – Matka, jest tylko jedna!
Drugiej nie znalazł biedaczek.
A podsłuchy pokazały jak dalece jesteśmy szczerzy i swobodni, zwłaszcza po kielichu.
Rzeczywiście ciekawa historia powiedzenia.
UsuńZnałem jedngeo prezesa który raz do roku robił zakładowe spotkanie przy kielichu. Narzucał mocne tempo toastów a potem sam szedł między lud i słuchał i słuchał i zapamiętywał
Pozdrawiam
Pamięć słuchową miał dobrą widocznie. Dzisiejszy szef preferuje nośniki elektroniczne
UsuńSkoro Ichmoście Ministrowie muszą się po szynkowniach wałęsać, a nie iżby jeden drugiego godnie w dom przyjął, gdzie z pewnością mu nijakich nie zapuszczają mikrofonów, to i mają za swoje...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
No tak ale wtedy impreza byłaby na koszt gospodarza. W knajpie za wszystko zapłacisz służbowa kartą.
UsuńNie ważni mają większe poczucie godności. A może tylko mniejsze możliwości?
Pozdrawiam
Mówią, że władza upaja. I jak widać upija też. Dzień Kobiet jest jeden, reszta to dni mężczyzn, może tak samo jest z Matkami?
OdpowiedzUsuńBędę bronił Matki i jej dnia
OdpowiedzUsuńNawet zatwardziali mafiosi z Sycylii matki maja w wielkim poważaniu.
Słyszałem takie określenie upić się władzą i mamy dowód
Pozdrawiam
Więc pozdrawiam Cię, obrońco. Byleś nie bronił metodami sycylijskiej Mafii :-)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo pokojowo nastawiony a po drinku to już pacyfista
UsuńMnie zastanawia tylko, czy ktokolwiek myślał, że ministrowie i posłowie nie mówią nigdy w ten sposób między sobą i prywatnie.
OdpowiedzUsuńMnie to jakoś nie dziwi, czyżbym była wyjątkiem? :)
To co się dzieje to obłuda.
UsuńKiedyś w dalekiej przeszłości mój szef zrobił mi zarzut, że w autobusie, po pracy poddałem surowej krytyce działalność głównej księgowej.(usłużni ludzie są wszędzie)
Potwierdziłem natychmiast dodając, że to prawda ale była to rozmowa prywatna, a prywatnie to dodatkowo jeszcze bardzo klnę.
Szefa zatkało i nigdy nie spotkały mnie z tego powodu reperkusje.
Pozdrawiam
58 years old Health Coach I Leland Caraher, hailing from Kelowna enjoys watching movies like "Rise & Fall of ECW, The" and Slacklining. Took a trip to Town Hall and Roland on the Marketplace of Bremen and drives a Ferrari 250 GT SWB California Spyder. podstawy
OdpowiedzUsuńkancelaria prawo budowlane rzeszow
OdpowiedzUsuń