A życie jego – trud trudów,
A tytuł jego – lud ludów;
Z matki obcej, krew jego dawne bohatery,
A imię jego czterdzieści i cztery.
Od czasu gdy w ogólniaku przeczytałem "Dziady" jednym tchem, liczba 44 nabrała dla mnie wymiaru symbolicznego i tajemniczego. Mickiewicz miał jakieś zacięcie do liczb, a więc i milion stał mi się nie obcy
"Nazywam się Milijon – bo za miliony
"Nazywam się Milijon – bo za miliony
Kocham i cierpię katusze."
Rzekłbym, że ten milion był mi nieco bliższy, bo ze względu na młody wiek i należne mu przypadłości,
zasklepiłem się w jakiejś takiej skorupie cierpienia i niezrozumienia.
zasklepiłem się w jakiejś takiej skorupie cierpienia i niezrozumienia.
Gdy czytam moje wiersze z tamtego okresu to nie mogę pojąć, skąd we mnie znalazła się taka czarna rozpacz i cierpienie.
Potem miałem taki roczny epizod w moim życiu po którym wszystko się zmieniło. Rok pracy w Pogotowia Ratunkowym na stanowisku sanitariusza. Zawsze koło lekarza, nasłuchałem się i napatrzyłem na ludzkie cierpienie.
Podziwiałem to, że poważnie chorzy ludzie, czepiają się życia i cieszą każdym przeżytym dniem.
Z całą pewnością doświadczenie to pozwoliło mi na inne spojrzenie na swoje życie.
Potem miałem taki roczny epizod w moim życiu po którym wszystko się zmieniło. Rok pracy w Pogotowia Ratunkowym na stanowisku sanitariusza. Zawsze koło lekarza, nasłuchałem się i napatrzyłem na ludzkie cierpienie.
Podziwiałem to, że poważnie chorzy ludzie, czepiają się życia i cieszą każdym przeżytym dniem.
Z całą pewnością doświadczenie to pozwoliło mi na inne spojrzenie na swoje życie.
Człowieku czy ty masz powód do narzekania?- zadałem sobie to pytanie w długim monologu wewnętrznym niczym Gustaw i Konrad, by pozostać w pobliżu mistycyzmu Mickiewicza.
Od tamtego czasu zacząłem przyjmować świat jako coś ładnego, przyjemnego, a przynajmniej znośnego.
Tak postawa szybko przyniosła owoce, niedługo później ożeniłem się. Z miłości.
Ślub wypadł na czas kiedy Pan Generał poszedł na wojnę z własnym narodem, a myśmy mieli cywilny w pierwszym tygodniu stanu wojennego, a kościelny w trzecim tygodniu grudnia. Wtedy nie było jeszcze konkordatu, a więc ślub kościelny i cywilny to były dwa różne wydarzenia.
Opisałem to szczegółowo na łamach bloga pod datą 26 grudnia 2008 roku
Dla zainteresowanych link Wojenne śluby
Ze względu na migrację bloga z Onetu i związane z tym zamieszanie, trzeba w miesiącu grudniu odszukać wspomnianą datę 26 grudnia 2008.
A potem to już zaczęło się normalne życie z cała paletą jego barw.
Czterdzieści i cztery pojawiło się po raz pierwszy przy okazji moich urodzin. Pomyślałem o Mickiewiczu, ale nic nie rozjaśniło mi się w głowie. Pomimo tego przez te kilka dni czułem się wyjątkowo.
27 grudnia tego roku wypadła nam okrągła, czterdziesta czwarta rocznica ślubu i to już chyba tyle jeżeli idzie o Wieszcza. Następuje zmiana pokoleniowa i w przyszłym roku to mój starszy Syn obchodzić będzie swoje czterdzieste czwarte urodziny. Czy wtedy pomyśli o Mickiewiczu?
A i miliona wspomnianego wcześniej też się nie dorobiłem, choć życie pozwoliło mi mieć tyle ile oczekiwałem. Może zadowolenie tkwi właśnie w racjonalnym ustawieniu własnych oczekiwań?
Poza tym śmiech i uśmiech. Każdy obśmiany problem staje się mniejszy i oswojony choć problemy są chyba po coś. Z pewnością są po coś.
Kiedy 16 lat temu moja żona siadła na wózku, nastąpiła we mnie zmiana w postrzeganiu świata.
Zamiast pretensji do życia i stwórcy, zacząłem być wdzięczny za to czego do tej pory dostałem od losu. Wspaniały zaś był każdy kolejny słoneczny poranek, a kiedy nie było słońca zachwycały mnie chmury układające się na niebie w niespotykane wzory.
Od tamtego czasu zacząłem przyjmować świat jako coś ładnego, przyjemnego, a przynajmniej znośnego.
Tak postawa szybko przyniosła owoce, niedługo później ożeniłem się. Z miłości.
Ślub wypadł na czas kiedy Pan Generał poszedł na wojnę z własnym narodem, a myśmy mieli cywilny w pierwszym tygodniu stanu wojennego, a kościelny w trzecim tygodniu grudnia. Wtedy nie było jeszcze konkordatu, a więc ślub kościelny i cywilny to były dwa różne wydarzenia.
Opisałem to szczegółowo na łamach bloga pod datą 26 grudnia 2008 roku
Dla zainteresowanych link Wojenne śluby
Ze względu na migrację bloga z Onetu i związane z tym zamieszanie, trzeba w miesiącu grudniu odszukać wspomnianą datę 26 grudnia 2008.
A potem to już zaczęło się normalne życie z cała paletą jego barw.
Czterdzieści i cztery pojawiło się po raz pierwszy przy okazji moich urodzin. Pomyślałem o Mickiewiczu, ale nic nie rozjaśniło mi się w głowie. Pomimo tego przez te kilka dni czułem się wyjątkowo.
27 grudnia tego roku wypadła nam okrągła, czterdziesta czwarta rocznica ślubu i to już chyba tyle jeżeli idzie o Wieszcza. Następuje zmiana pokoleniowa i w przyszłym roku to mój starszy Syn obchodzić będzie swoje czterdzieste czwarte urodziny. Czy wtedy pomyśli o Mickiewiczu?
A i miliona wspomnianego wcześniej też się nie dorobiłem, choć życie pozwoliło mi mieć tyle ile oczekiwałem. Może zadowolenie tkwi właśnie w racjonalnym ustawieniu własnych oczekiwań?
Poza tym śmiech i uśmiech. Każdy obśmiany problem staje się mniejszy i oswojony choć problemy są chyba po coś. Z pewnością są po coś.
Kiedy 16 lat temu moja żona siadła na wózku, nastąpiła we mnie zmiana w postrzeganiu świata.
Zamiast pretensji do życia i stwórcy, zacząłem być wdzięczny za to czego do tej pory dostałem od losu. Wspaniały zaś był każdy kolejny słoneczny poranek, a kiedy nie było słońca zachwycały mnie chmury układające się na niebie w niespotykane wzory.
Tylko czasem sąsiedzi zwłaszcza z tej religijnej części Polski czyli z gór, wspominali coś o krzyżu który przyszło mi dźwigać.
Jeżeli tak było to nie czułem jego wagi.
Po raz kolejny starałem się obśmiać sytuację, wytrzepując w ten sposób depresyjne myśli z głowy mojej żony. Przepraszam za dyskusyjne stwierdzenie, ale na swoją nie miałem już czasu.
Chyba to zadziałało, bo żona sama mi to powiedziała.
Efekty widziałem. Kiedyś w trakcie rozmowy z koleżanką która pocieszając ją, powiedziała:
- Bóg Cię kocha !
Na to moja żona odparła :
- Wiem, aż boję się pomyśleć co by było gdyby tylko mnie lubił.
I tak to przetrwaliśmy ostatnie szesnaście lat, naszego wspólnego życia, co razem daje właśnie 44.
Jeżeli po przeczytaniu tej części, rysuje Wam się jakiś spiżowy zarys na horyzoncie, to natychmiast odgońcie go od siebie.
Klnę
Nieraz przyszło mi zakląć siarczyście i szpetnie, a o to żona miała do mnie pretensje.
Były chwile takie i były inne, jak to w życiu, Były rozdroża i źle wybrane drogi. Bez tego moje życie było by cukierkowe jak we wzorcowej sielance sentymentalnej z epoki oświecenia. No cóż, ani moja żona nie Laura, a ja nie Filon.
Były chwile takie i były inne, jak to w życiu, Były rozdroża i źle wybrane drogi. Bez tego moje życie było by cukierkowe jak we wzorcowej sielance sentymentalnej z epoki oświecenia. No cóż, ani moja żona nie Laura, a ja nie Filon.
Były i dobre wybory, które nieraz zaskoczyły i mnie samego, bo wszystko zapowiadało z początku katastrofę.
Uczucie wdzięczności za życie jest mi nieobce do dzisiaj i powiem Wam, że z tym żyje się zdecydowanie lepiej.
Czasem mamy dni pełne wrażeń, czasem wypełnione smutnym nastrojem. Są i takie kiedy mojego entuzjazmu i optymizmu musi nam wystarczyć dla nas dwojga.
Więc klnę, a czasami klnę jak przysłowiowy szewc.
Żona pyta, czy muszę? A owe soczyste "panienki" w chwili zwątpienia stawiają mnie na nogi.
Zaciskam wtedy pięści i niczym Clint Eastwood w filmie "Wzgórze rozdartych serc" mówię
Uczucie wdzięczności za życie jest mi nieobce do dzisiaj i powiem Wam, że z tym żyje się zdecydowanie lepiej.
Czasem mamy dni pełne wrażeń, czasem wypełnione smutnym nastrojem. Są i takie kiedy mojego entuzjazmu i optymizmu musi nam wystarczyć dla nas dwojga.
Więc klnę, a czasami klnę jak przysłowiowy szewc.
Żona pyta, czy muszę? A owe soczyste "panienki" w chwili zwątpienia stawiają mnie na nogi.
Zaciskam wtedy pięści i niczym Clint Eastwood w filmie "Wzgórze rozdartych serc" mówię
- Nie dam h..jowi satysfakcji - I nie daję.
Czasami przekleństwo jest jak klucz lub lokalizator. Pozwoli znaleźć zagubione narzędzie, wyprostować plecy po robocie czy w końcu odstresować się w jednej chwili. Złe myśli zaraz rozpływają się a ewentualna uraza znika.
Czasami przekleństwo jest jak klucz lub lokalizator. Pozwoli znaleźć zagubione narzędzie, wyprostować plecy po robocie czy w końcu odstresować się w jednej chwili. Złe myśli zaraz rozpływają się a ewentualna uraza znika.
To nie są przekleństwa przeciw komuś, to nie są wulgaryzmy rzucane w cudzą twarz.
To jest coś takiego jak zawołanie herbowe na polu bitwy, dla mnie i do mnie.
Ktoś powie - jaki herb, takie zawołanie i przyznaję, będzie miał rację.
Poza tym, nie każdemu przekleństwo pasuje, moje przeklinanie ponoć przynajmniej nie razi.
Poza tym, nie każdemu przekleństwo pasuje, moje przeklinanie ponoć przynajmniej nie razi.
Gdzieś przeczytałem, że przekleństwa są dowodem na inteligencję. Natychmiast przeczytałem ten fragment żonie. Polemizowała.
Większość z nas facetów ma chyba tę przypadłość.
W Starym Sączu, rok rocznie przed świętami, stawiało się do spowiedzi pewne starsze małżeństwo.
Najpierw ona dość długo przedstawiała księdzu listę swoich grzechów, a potem on podchodził do konfesjonału.
- Proszę księdza. Przed chwilą spowiadała się moja żona. Ja mam te same co ona grzechy , ale dodatkowo strasznie klnę.
Chciałbym widzieć minę spowiadającego księdza.
Swoją drogą czy nie jest to dowód, że funkcjonują na świecie zgodne małżeństwa z długim stażem.
Czasem tylko przegadujemy się trochę. Raz wychodzi to lepiej, raz gorzej. Jak w życiu
Ot przykład z ubiegłego tygodnia
- Dlaczego zawsze zostawiasz buty obok podkładki na obuwie w przedpokoju?
- Kochanie gdybym był idealny, byłoby to dla ciebie depresyjne. Kilka rzeczy nie tak jest naprawdę robione w trosce o Ciebie.
Zgadzacie się chyba, że życie z kimś idealnym byłoby nie do zniesienia. Poprzez te drobiazgi czynię wspólne życie bardziej znośnym.
Na koniec wypadałoby powiedzieć - więcej grzechów nie pamiętam, ale może niektóre specjalne pominąłem?
Przecież w tych moich tekstach nie jestem do końca taki jaki jestem. Czasem jestem w nich taki jakim chciałbym być, a nie do końcami mi się udało.
Potrafię za to być jak widzicie całkiem szczery, czasem do bólu choć tego unikam.
Zastanówmy się, co by było gdybym ten tekst dał do przeczytania mojej żonie?
Czy poniżej w komentarzach nie pokazała by się lista moich przewin?
Według obiegowej opinii (ktoś powie, że krzywdzącej), panie najpierw przez lata planują swój ślub, zapisując w punktach plan tego wydarzenia. Po ślubie zaś pozostałe strony w notatniczku zajmuje im spisywanie wad i przewinień własnego męża.
Na koniec wypadałoby powiedzieć - więcej grzechów nie pamiętam, ale może niektóre specjalne pominąłem?
Przecież w tych moich tekstach nie jestem do końca taki jaki jestem. Czasem jestem w nich taki jakim chciałbym być, a nie do końcami mi się udało.
Potrafię za to być jak widzicie całkiem szczery, czasem do bólu choć tego unikam.
Zastanówmy się, co by było gdybym ten tekst dał do przeczytania mojej żonie?
Czy poniżej w komentarzach nie pokazała by się lista moich przewin?
Według obiegowej opinii (ktoś powie, że krzywdzącej), panie najpierw przez lata planują swój ślub, zapisując w punktach plan tego wydarzenia. Po ślubie zaś pozostałe strony w notatniczku zajmuje im spisywanie wad i przewinień własnego męża.
Nie musi być to fizyczny brulion czy plik w komputerze. To może siedzieć głęboko w ukochanej głowie.
Jeżeli tak rzeczywiście jest to liczę jednak na to, że lista mojej żony jest raczej krótka

Jeżeli tak rzeczywiście jest to liczę jednak na to, że lista mojej żony jest raczej krótka

całe dorosłe życie z sobą, gratuluję
OdpowiedzUsuńDziękuję. Rzeczywiście to kawał czasu, ale dzięki Bogu się nie dłużył.
UsuńW jednym zdaniu napisałeś "było by to dla ciebie depresyjne", a w innym " życie z kimś idealnym byłoby nie do zniesienia." No właśnie razem czy osobno? Wspominam o tym, bo wstawiając nowy post miałam ten sam dylemat. Ostatecznie wzorując się na tym, co napisano na polszczyzna.pl czy na stronie sjp, napisałam byłoby razem, bo jest to osobowa forma czasownika. Wracając jednak do meritum, żonie przesyłam bukiet najcieplejszych myśli(na wózku jestem od 9 lat), tylko mnie nie ma kto "wytrzepywać depresyjnych myśli z głowy". Tobie z okazji Waszej pięknej rocznicy nadal tak mądrego podejścia do życia. Niechaj nadchodzący rok będzie wspaniały dla całej Rodziny.
OdpowiedzUsuńChyba tylko emocje spowodowały, że napisałem osobno. Już poprawiłem, nobody perfect . Dziękuję za życzenia.
UsuńTo opowieść szczera, ludzka i dojrzała, pokazująca, że życie nie jest idealne, ale może być pełne sensu i radości, jeśli nauczymy się przyjmować je takim, jakie jest.
OdpowiedzUsuńBardzo trafne stwierdzenie. Pozwolę sobie z niego skorzystać w przyszłych tekstach
Usuń