07 czerwca 2016

Wiatr w twarz

Tak.
Teściowa nie przestaje mnie zadziwiać. Kiedy w piątek po pracy siedzieliśmy przy stole i w ciszy ( co już mnie zaskoczyło) sączyliśmy herbatę z dużych porcelanowych kubków, zwróciła się do mnie z pytaniem
- To jedziesz jutro do żony w odwiedziny?
Pozytywnie odpowiedziałem na to retoryczne zdawało by się pytanie.
- To pewnie pojedziesz motorem ?
Spojrzałem na nią podejrzliwie. To ja się szykuję pół tygodnia, żeby niepostrzeżenie wrzucić temat środka transportu a tu proszę bardzo. Motorem?
- Motocyklem – poprawiłem teściową - Teraz nie mówi się już motor.
Odruchowo przerzuciłem dyskusję na tak zwane nazewnictwo.
- Pewnie że motocyklem, to jedyna taka okazja.
Dawno już uważałem, że martwię się na zapas.
Ba. Uważałem, że po prostu lubię się martwić i tu miałem jakby potwierdzenie tej tezy.
Właśnie w piątek kurier dowiózł mi paczkę z nowiutkim tłumikiem przelotowym. Zaraz też nie bacząc na to, że jestem w pracy owo chromowane cudo założyłem.
- Fajny ma pan motocykl – stwierdzali motocykliści – tylko ten dźwięk jakby ze skutera. Musi Pan to koniecznie zmienić.
Szanuję cudze doświadczenie więc zmieniłem.
Motocykl dostał niskiego basowego brzmienia, zgodnego z opisem na Allegro.
Tylko czy Policja podzieli moją radość z tego rasowego brzmienia? Może rzeczywiście trochę głośny, a może jestem tylko przewrażliwiony. Wyjdzie w praniu.
W sobotę z rana, zaraz po śniadaniu wyruszyłem w świat. Czarna skóra, czerwona bandana i w drogę. A trasę zaplanowałem następująco
Wieliczka – Dobczyce- Wiśniowa - Kasina Wielka – Mszana Dolna – Rabka – Skomielna – Nowy Targ – Zakopane.
W Nowym Targu zatrzymałem się na mała kawę, aby w doskonałej formie powitać żonę która jest świeżo po operacji. Tak też pojawiłem się w szpitalu, targając w lewej ręce kask motocyklowy.
Maria był zaskoczona ale widocznie zadowolona.
- Motocyklem? - Spytała nie widzieć dlaczego, bo anturaż mówił za mnie
- Motocyklem – odpowiedziałem jej grzecznie, a potem powtórzyłem jeszcze parę razy.
- Motocyklem – powtórzyłem w odpowiedzi salowej, pielęgniarce, lekarzowi i tej pani co nalewa zupę.
Zastałem żonę w dobrej kondycji i pozostawiłem po dwóch godzinach w mam nadzieję nie gorszej.
Komu w drogę temu czas.
W drodze powrotnej, jeszcze w Zakopanem zatrzymałem się by przepuścić góralskie wesele.
Dziesięć bryczek wypełnionych gośćmi w regionalnych ubraniach mignęło mi przed oczami. Wszystko było odświętne. Nawet konie pobłyskiwały wypastowanymi na czarno kopytami.
Uśmiechnąłem się do tego widoku, ponieważ sam w swoim mechanicznym rumaku zaczerniłem opony na elegancko przy okazji piątkowego mycia i polerowania.
No i proszę doszukałem się jakichś analogii.
Kiedy dojechałem do Poronina po którym to według wierszyka z podstawówki chodził Lenin, postanowiłem skręcić w prawo.
Nie ma już pomnika wodza rewolucji, w szkole nie uczą wiersza i tylko w mojej ( naszych?) starych już w miarę głowach tłucze się gdzieś po zakamarkach jeden albo ze dwa wersy
„Na małej stacji w wiosce Poronin, Gdy pociąg stanął wśród zgrzytu szyn, Wysiadł z wagonu ojciec, a po nim. Raźno wyskoczył na peron syn... ”
A to Julian Tuwim właśnie.
I mnie wiał w twarz wiatr, ale nie był to wiatr zmian. Ja tylko coraz bardziej czułem się człowiekiem drogi.
Zakopane – Poronin – Bukowina Tatrzańska – Białka Tatrzańska – Łopuszna – Krośnica – Ochotnica – Mszana Dolna – Wieliczka.
Z naprzeciwka pojawiały się pojedyncze motocykle lub ich całe stada. Machaliśmy sobie na powitanie, chociaż muszę przyznać, że mijałem też bufonowatych facetów na wypasionych motocyklach, którzy z wyższością patrzyli na wszystko i wszystkich dokoła.
Jak w życiu.
Odwiedziłem paru znajomych, wszędzie zatrzymując się na jedną bądź kilka chwil. Ot by wypić szklankę wody i powiedzieć, że u mnie wszystko w porządku.
Motocykl to jakby potwierdzał swoim niskim, basowym i nieco może głośnym warkotem.
Ta zorganizowana na szybko wycieczka zaczęła mi powoli wchodzić w nogi i gdy po raz ostatni zrobiłem sobie przystanek w Dobczycach, wydawało mi się, że już na powrót nie siądę na siodełko.
Siadłem jednak i po męsku dotrwałem do końca eskapady. Licznik pokazał, że przejechałem równo trzysta kilometrów.
Kiedy starłem musze truchło z szyby kasku i ramoneski wiedziałem, że to jest ten właściwy moment.
Otworzyłem lodówkę skąd wyciągnąłem i natychmiast otwierzyłem zimne piwo.
- I jak się jechało? – spytała teściowa
- Fantastycznie – odpowiedziałem
Pociągając łyk zimnego piwa, zacząłem snuć swoją opowieść.
I zdarzało się, co przyznam po dobroci, że czasami byłem w tej opowieści niczym wędkarz opisujący swoje ryby. Nikomu to chyba jednak nie przeszkadzało.
- Przyjdzie kosić w poniedziałek bo sobota już się kończy, a w niedzielę nie wypada.
Nie mogę bez końca mierzyć dni wyłącznie długością źdźbła trawy oraz terminarzem oprysków i podlewań.
Pęd i wiatr w twarz. Tylko podnieść osłonę kasku by poczuć.
Drogi i dróżki, które na chybił trafił wybierasz. Nie dbasz o mapę.
Telefon którego nie możesz w czasie jazdy odebrać. I dobrze.
Żeby tylko ten powiew w twarz nie stał się jakimś wiatrem zmian. I beze mnie tyle ich ostatnio wokół i wszystkie ponoć dobre.

24 komentarze:

  1. - Jazda na motocyklu to najlepsza rzecz jaką można robić w ubraniu..." :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A muchy z zębów już otrzepałeś? :):):) Policja rykiem się nie przejmuje. Musiałaby połowę motocyklistów mandatem uraczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu muchy w zębach to objaw zadowolenia motocyklisty. Przeze mnie bije radośc
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. 1. Podziwiam. Mnie się już nawet grzybów nie chce zbierać (a kiedyś bardzo to lubiłem). Widocznie zestarzałem się szybciej od Ciebie.
    2. Pewnie to zabrzmi śmiesznie i nielogicznie, ale wiedz, że całkiem obcy chłop w Gdańsku bardzo by chciał przeczytać o dobrym zakończeniu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Późno to odkryłem ale jazda na nartach i motocykl sprawiają mi wielką frajdę.
      Na nartach jeżdżę teraz rzadko, pozostał więc motocykl.
      Co do żony, to nic się nie zmieni jak ona sama mówi o sobie - W dalszym ciągu uparcie odmawiam chodzenia.
      Dziękuję za życzliwe zainteresowanie i w żadnym razie nie widzę w nim nic śmiesznego.
      Wręcz przeciwnie zawsze wtedy lżej, a poza tym to ja wierzę w ludzi.
      POzdrawiam
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Eeee , a już myślałam ,że Teściowa zabrała się z Tobą, motocyklem, oczywiście. Hanula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może naginam nieco rzeczywistość, ale nie zajmuję się fantastyką
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Urzekło mnie zdanie "y siedzieliśmy przy stole i w ciszy ( co już mnie zaskoczyło) " Bo wiesz, jak przez chwilę się nie odzywam moi faceci pytają czy chora jestem.

    Następnym razem zaproponuj teściowej wycieczkę MOTOCYKLEM . Bo kobieta zmienną jest i może jej się to baaaardzo podobać. Nie spróbujesz nie dowiesz się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Boję się tego, że może jej się spodobać.
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Ale po żonę pojedziesz samochodem, mam nadzieję?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kombinowałem trochę, żeby z inwalidzkiego zrobić wózek boczny ale zrezygnowałem.
      A tak na poważnie to żona nie nadaje się na pasażera motocykla
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Czarna skóra, czerwona bandana, kask w ręku - koniecznie zmień zdjęcie profilowe !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam do niego sentyment, choć to nie ja a dr Phill.
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Mój ślubny uwielbia swoj motocykl. Za to ja, gdy On wyjeżdża, zapadam się w siebie, by jakoś przetrzymać czas do Jego powrotu, bo nie przestają mnie opuszczać makabryczne wizje motocyklowego wypadku. I właśnie, by sobie ułatwić to przetrzymywanie, kupiłam Mu zestaw głośno mówiący, który montuje się w kasku. Kupiłam na Gwiazdkę. 4 lata temu. Nadal bardzo ładnie wygląda... w pudełku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie. Trzeba oderwać się od telefonów, internetów, sieci LAN i całej tej cywilizacyjnej infrastruktury. Człowiek drogi obywa się bez tego.
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Wreszcie wiem, co kręci mojego zięcia, który po przygodach z Jawą w młodości, w wieku dojrzałym kupił sobie Harleya i zapisał się do klubu Sokół Riders

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprócz motocykla ma jeszcze coś innego to Harley.
      Obiekt kultu i przedmiot westchnień
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Dobrze jest mieć coś takiego swojego, jak Ty ten motocykl :), czuję ten powiew w Twoim opowiadaniu.
    A zmiany są wszędzie, tyle że poprzednio nie było imperatywu nazywania ich dobrymi :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękna opowieść o drodze, radości z przeżywania chwil i poczucia mocy wynikającej z radości. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. No cóż... nawet jeśli to rzeczywiście jest (podobno typowy) objaw kryzysu wieku średniego, to pięknie to opisujesz...:) Co do roboty przy domu i obejściu: tego nikt nie jest świadom, gdy się z bloków wynosi, że właśnie zostawił za sobą ostatnią wolną chwilę, lub też że każdą wolną w przyszłości będzie okupywał wyrzutami sumienia, że tak oto sobie z piwkiem siedzi, a tam czeka rynna lub chodnik, albo furtka itd. w koło Macieju...:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda z tymi mieszkańcami bloków. Ja mam pewne doświadczenie związane z posiadaniem tej chałupy w Gorcach. Dwadzieścia lat weekendów gdzie człowiek rzucał się na robotę jak szczerbaty na suchary i zawsze wyjeżdżał w poczuciu niespełnienia. Jestem więc zahartowany.
      Kryzys wieku? Jaki kryzys to tylko doświadczenie i odrobina egoizmu
      Pozdrawiam

      Usuń