07 stycznia 2016

Cisza jak ta

Sza, cicho sza, zbliż się do niej,
Drga, ledwie drga, blady płomień,
Podejdź i zanurz się w nią,
Kryształową i czystą jej toń,
Zanurz do dna.

Tak tu cicho o zmierzchu, a o poranku wcale nie głośniej. Idealne miejsce dla leczenia skołatanych nerwów, bo ponoć cisza leczy. Niestety jesteśmy już cywilizacyjnie skażeni i cisza nas boli miast leczyć. Chwytamy za pilota w włączamy co się da. A jak się nie da, czynimy desperackie próby zaburzenia tego stanu. Klaskamy w dłonie, pohukujemy niczym sowa i nadstawiamy ciekawie uszy czy aby echo powtórzy?. Ale i ono popadło w jakąś odmianę letargu i nie robiąc nikomu wyjątku, nie odpowiada.
Cisza.
W takiej ciszy tak ucho wytężam ciekawie, że słyszałbym głoś z Litwy....
Ale taki ciekawy to ja jakoś nie jestem.
Pierniki widoczne na zdjęciu z poprzedniego wpisu już zjedzone, święta odhaczone a nawet sylwestrowa butelka wina musującego, nazywanego powszechnie „szampanem” została opróżniona.
Od ostatniego wpisu nie minął jeszcze miesiąc. Czy to już kupa czasu czy tylko błysk szprychy?
Każdy sam sobie odpowie na to pytanie.
Zacząłem dbać o zdrowie i nie mówię tu o faszerowaniu się reklamowanym specyfikami na przeziębienie jakie dopadło mnie pod koniec roku. Rzadko mnie coś łapie, ale jak złapie to mocno trzyma. I nie jest to tylko mój męski egocentryzm.
Ostatni raz przeziębiłem się z pięć lat temu.
W trosce o własne zdrowie psychiczne, ograniczyłem do minimum korzystanie z telewizora. Zauważyłem przy okazji, że nieużywany ekran mniej się kurzy.
Z przyzwyczajenia regularnie sprawdzam jeszcze prognozę pogody na dzień następny, a ponieważ życie nie znosi pustki wypełniam ją słuchaniem RMF Classic i lekturą.
Kiedyś sprawdzałem jeszcze czy zasypiam w tym samym kraju w którym się obudziłem, ale teraz tego już nie robię. Czuję wszystkimi zmysłami że w polskim bagienku tkwię po szyję.
Może innym sięga ono jedynie do wacka, ale ja znany jestem z niewygórowanego wzrostu.
Tak więc lektura na stres. Końcówka ubiegłego roku była w tym względzie bardzo udana ale i w tym nowym roku 2016, dalej pracowicie składam litery w zdania. Najpierw trochę boli a potem jakoś wchodzi w nawyk.
Odrzuciłem preteksty, że mam w pokoju słabe oświetlenie. Stary laptop przerobiłem na czytnik e-booków i siadam z nim na kolanach w dużym, wygodnym fotelu.
Gdzieś obok żona pochłania kolejny skandynawski kryminał a w kominku buzuje ogień.
Czerwona poświata spływa na dywan falując i mrugając porozumiewawczo. W pokoju panuje przyjazna temperatura, nie jest ani za zimno ani za ciepło. W kwestii przyjaznej temperatury to różnimy się nieco z żoną. No o jakieś dwa stopnie, ale to raptem dwa procent w skali od zamarzania do wrzenia wody.
Gdzieś u mych stóp, w cieple kominka śpi pies a obok czuwa kot wpatrzony w płomienie które centymetr za centymetrem pochłaniają spore kawałki podsuszonego buka. W tle ścieżka dźwiękowa z „Marzyciela” i w zasadzie mróz nie jest już taki straszny.
Napisałem o najnowszych gustach czytelniczych Małżonki. A moje?
Znając wnikliwość kobiet powiem od razu, że zainteresowania żony sięgają poza skandynawskie kryminały a ona sama ze swoją potrzeba czytania zawsze mi imponowała.
Wracając zaś do moich preferencji czytelniczych
Sam siebie nie podejrzewałem o takie zainteresowania ale niczym najlepszymi kryminałami, zaczytuję się w biografiach.
Przeczytana kiedyś tam „Miłość wódka i polityka” pozwoliła mi inaczej spojrzeć na Broniewskiego i polubić gatunek. Przeczytany w grudniu „Wylękniony Bluźnierca” pokazał mi innego niż znałem Tuwima, a „Ostatni baron PRL-u” na Waldorffa.
Powtórzę to jeszcze raz, w życiu nie podejrzewałem siebie o coś takiego.
Dzięki tym biografiom pozwoliłem sobie na odrzucenie popularnych stereotypów i pewnym postaciom „dałem szansę”
Ktoś doda, że biografie pisze się z tezą. Na pewno, ale nie mieszajmy w mój tekst żadnego lobby.
Potwierdziłem sobie również, że wszelkie zło związane z polityką nie zrodziło się wczoraj czy przedwczoraj, ale ma długie historyczne korzenie.
Ktoś żachnie się tutaj, że wypisuję truizmy i „oczywiste oczywistości”.
Tak wiem, tylko, że nie chcę by brzmiało to jako usprawiedliwienie.
Dla zdołowania chyba, uzupełniłem sobie listę lektur o „Polskie piekiełko” tyczące dwudziestolecia międzywojennego i „Białystok” zamykający w klamrę wczoraj i dzisiaj.
Poczułem się przygnębiony i zawstydzony, choć być może jednostronnie dobrałem sobie lektury.
Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało.
Dobór był jednak naturalny, czyli przypadkowy.
Może stąd ta cisza która zapanowała nad laptopem i ta cisza która panuje na blogu
I może jeszcze ten szok który spadł na mnie pierwszego dnia stycznia bieżącego roku.
Bo rok zaczął się dla mnie jak w przepisie na kryminał według Alfreda Hitchcocka - zaczęło się od trzęsienia ziemi a potem napięcie zaczęło powoli rosnąć.
O tym jednak później.

15 komentarzy:

  1. Mam wrażenie, że dzisiaj wszyscy z uwagą nasłuchują głosu z południa - Magyarországból. Jedni z nadzieją, drudzy z dokładnie przeciwnym uczuciem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam telewizora, jednak czytam uważnie nowości w Necie. po prostu lubię wiedzieć , co się dzieje.
    Zaczytuje się książkami dotyczącymi historii, lubię też oglądać w Necie popularnonaukowe filmy, dotyczące różnych wydarzeń na przestrzeni dziejów. Teraz oglądam serial amerykański (10 odcinków0 o latach 60tych w USA- polityka, kosmos, muzyka, obyczaje itp. A przy okazji robię sobie różne robótki:). Następną rzeczą do czytania jest seria wywiadów Torańskiej+ jej ostatnia książka, wydana już po jej śmierci. Interesuje mnie polityka, politycy, ich postawy, przekonania, biografie. czyli mam dosyć bogaty plan.
    Nie mam kominka, a cisza mnie nie boli. Uwielbiam ciszę i dosyć często haftuję sobie w ciszy i spokoju.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę takiego podejścia do rzeczywistości. Tyle się dzieje wokół,że nie wyobrażam sobie siebie w takiej ciszy. A powinienem pospieszyć się z modyfikacją swojego stylu życia zanim będzie za późno. Zaglądałem tu wiele razy i zastanawiałem się nad tą ciszą, Teraz już wiem. Przeczytałem, posłuchałem utworu i utwierdziłem się w tym przekonaniu ,że jest czego zazdrościć. Nie mniej czekam na owo "później".
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Biografie czytam od zawsze, chociaż ze względu na różnicę w płci, raczej biografie znanych kobiet. Czasem i o autobiografię zahaczę, chociaż mniej chętnie. I skandynawskie kryminały ze straszną przyjemnością, nawet gdy mają po 700 stron. I ogień w kominku uwielbiam i temperatury rozmaite. Nadawałabym się, by przycupnąć u Was gdzieś w kąciku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kryminały i sensacje skandynawskie to moje ulubione, od kilku lat, lektury. Za to odkryłam, że filmy na podstawie tej literatury, gdy także są produkcji skandynawskiej, rzadko kiedy są dobre.
    Natomiast uświadomiłeś mi, że może nie lubię biografii, bo pierwsze próby ich czytania okazały się niefortunnym wyborem. Zmęczyły mnie, znudziły i nie sięgam po ten gatunek od wielu lat. Może czas zrobić drugie podejście, dokonując precyzyjniejszych wyborów. Wszystkiego co dobre na Nowy Rok.
    P.S. Bez TV cisza byłaby dla mnie nie do zniesienia;-)))) A i odciąć się od śledzenia bieżączki nie jestem w stanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktycznie, cichutko i milutko brzmi ten tekst i wręcz emituje ciepłem. Eeeeee.... Nie wierzę w żadne trzęsienie ziemi. To taki chwyt zachęcający do dalszych tu wizyt? Prawda?

    OdpowiedzUsuń
  7. Z końcem roku zawsze chcac nie chcac przystajemy i zwalniamy i sie zastanawiamy, normalka, przejdzie Ci :)). A co się trzęsło? Pzdr :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wprawdzie do wizyt tutaj nikogo zachęcać nie trzeba, lecz, tak czy owak, Antoni potrafi stopniować napięcie:). Czekam na trzęsienie, co się zowie:).

    OdpowiedzUsuń
  9. czekam na opis trzęsienia ziemi ;-)
    Tez nie oglądam telewizji, znaczy się oglądam - kanał z bajkami i kanał z serialami komediowymi
    W domu jest zakaz włączania wiadomości, smutnych filmów, filmów o wojnie czy bijatykach, jeśli ma telewizor w zasięgu wzroku lub słuchu. Pragmatyk się dostosował.
    Kocham cisze, nie czuję potrzeby rozpraszania jej czymkolwiek, no i kocham książki, ostatnio Chmielewska - lekkko i z humorem.
    Milo wrócic na Twojego bloga :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. .... cisza.... a życie toczy się nadal, spokojnie.... no może ciut mniej....
    dobrze jest wziąć książkę do ręki i zanurzyć się w lekturze....
    a ja preferuje ciszę, nie mamy telewizora wiec muzyka sączy się z płyt...i też jest dobrze.....
    najlepszego na Nowy Rok

    OdpowiedzUsuń
  11. Miło poczytać po przerwie. Biografie Tuwima i Broniewskiego - "korzystne", że się podeprę Wańkowiczem. Waldorffa chyba uż nie przeczytam, ale może audiobook będzie.............
    Natomiast skandynawskie kryminały nieco już mi się przejadły. Tak sobie myslę, że to ich polityczna poprawność mnie zniechęca.
    A przy choince (postoi do Gromnicznej chyba) słucham tego reżimowego Andrzejewskiego. I nie mam wyrzutów sumienia ani po pysku. Gdzie indziej też. Pisarz z niego znakomity.
    Noworocznie pozdrawiam - Darek_lask

    OdpowiedzUsuń
  12. Masz kominek - zazdroszczę. Zwłaszcza dziś, gdy nie wiadomo, co zrobić z choinką. Wytargać na śmietnik - żal, zwłaszcza, że jeszcze się nie sypie. Kiedyś, w Starym Domu nie miałem dylematów moralnych - tam był piec, więc zamieniałem ją z ciepła w sensie metafizycznym, na ciepło w sensie bez meta.
    Biografie - rzadko, ale czytam. Ostatnio przestudiowałem żywot Axla W. Rose i przekonałem się, że stoję po właściwej stronie konfliktu Slash/Rose. Ale to i tak lepiej niż pozostałe biografie, które zdarzyło mi się przeczytać - bo zwykle czytywałem żywoty Himmlera, Goebbelsa, czy Schellenberga, próbując odgadnąć, co w zwykłych ludziach obudziło krwiożercze bestie. Wnioski nie są optymistyczne...

    OdpowiedzUsuń
  13. Żadna przeczytana przeze mnie biografia nie miała wpływu na zmianę zdania na temat bohatera tejże biografii. Ponieważ uznawana jest za literaturę, a wiec fikcję, nawet jeśli nosi znamiona wysoce prawdopodobnej, trudno budować na niej osąd.
    Należę do czytaczy, przedstawiciel prawie na wymarciu, miłośniczka ciszy w pełnym jej brzmieniu czyli bezgranicznej, przerywanej jedynie szelestem przekładanych kartek, a więc nie żaden tak book. Jeśli literatura, to nie "jakieś tam zwierciadło przechadzające się po gościńcu", ale na całego" fantastyka, fantasy i dobry kryminał na dodatek.Pozdrawiam,Hanula

    OdpowiedzUsuń
  14. Lubię ciszę :) Pozdrawiam z pokojem w sercu :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak obrazowo przedstawiasz rzeczywistośc. Czytam i prawi poczułam jak tam siedzę przy kominku, z wami, psem i kotem, a w ogniu skwierczą polana... chcialoby się powiedzieć: chwilo trwaj! :)

    OdpowiedzUsuń