Pewien facet pojawił się w gabinecie
terapeutycznym. Długo opowiadał o problemach z samym sobą. Na
koniec doktor westchnął głęboko i powiedział
- Wydaje mi się, że jedynym dla Pana
wyjściem jest zanurzyć się po szyję w robocie.
- Ale ja Panie doktorze mieszam beton w
betoniarce.
Daleko mi do depresji, ale to całe
wcześniejsze marudzenie, chociaż tak bardzo polskie to równia
pochyła na końcu której czai się właśnie ona.
Zawsze kiedy dopadają mnie pierwsze
objawy melancholii, powtarzam sobie niezmiennie, że czas zanurzyć
się po szyję w robocie.
Skończyłem płot (o czym już
wspominałem),a więc nie od rzeczy będzie spojrzeć na moją
krótką listę prac do wykonania. Nie wiem dlaczego tak ją nazywam
skoro każdego dnia coś nowego do niej popisuję.
Bo też wszystko płynie, jak mówił
filozof. Codziennie też coś psuje się, wymaga naprawy lub
modernizacji.
- Taras – brzmiał kolejny punkt
rozpiski.
Taras, łatwo powiedzieć. Dwadzieścia
metrów kwadratowych płyty betonowej, ale taras ma mieć
dwadzieścia pięć ponieważ zdecydowałem, że część nieznacznie
przedłużę.
Odrzuciliśmy płytki ceramiczne i
betonowe już na początku rozważań, ponieważ w naszej serdecznej
pamięci tkwi dalej nasz gorczański taras którego drewno sosnowe i
modrzewiowe tak przyjazne było naszym bosym stopom i to bez
względu na temperaturę otoczenia( oczywiście w granicy rozsądku)
Drewno modrzewiowe, żadne tam
egzotyczne bo i bez wydziwiania koszt wykonania wydawał mi się
mocno obciążać stan posiadania.
- Nie będę przecież szedł droga
grecką – tłumaczyłem żonie i zaraz też wysłałem parę
e-maili z zapytaniem ofertowym.
Przyszły. Pierwsza i najniższa
odpowiedź to i tak parę klocków.
Zadzwoniłem niepomny zasadom, że
wybierając wykonawcę, wyrzuca się najniższą i najwyższą
ofertę.
Po minucie rozmowy już sobie o niej
przypomniałem.
Zamiast dodatkowego fundamentu
zaproponowano podłożyć jakieś płytki chodnikowe, a
impregnację betonu pod konstrukcją postanowiono sobie odpuścić.
Nie, nie, to ja sobie odpuściłem wykonawcę.
Druga w kolejności oferta była o 50%
wyższa od drugiej a trzecia była prawie taka sama jak druga. Prawie
czyni wielką różnicę, trzecia opiewała na wartość netto a więc
trzeba było jeszcze uwzględnić VAT. Uwzględnić czyli dopłacić.
Szczęka opadła mi na stół z głuchym
łoskotem, mina mojej żony nie pozostawiała wątpliwości co do
tego, że z inwestycji nici. Trudno inwestować taką kasę w miejsce
zbytku jakim w końcu bądź co bądź jest taras. Na dobrą sprawę,
przed domem funkcjonowała do tej pory całkiem i to sprawnie, płyta
betonowa robiąca prawie za taras.
Prawie.... ale to już wiecie.
- Kurde – pomyślałem niczym Ferdek
Kiepski – Mam pomysła !
Szybko przejrzałem stan posiadania
narzędzi i zasiadłem w Internecie. Pojęcie o konstrukcji mam jakie
takie, zapoznałem się więc tylko ze szczegółami. Czym
impregnować, czym mocować a na koniec czym pokryć czyli
wykończyć.
W związku z powyższym byłem czasowo
wyłączony. Facet a dodatkowo facet w pewnym wieku potrafi
skoncentrować się tylko na jednej czynności. Tu przyznaję bez
bicia, że w tym kobiety pokazują swoją wyższość.
Policzyłem materiał i zamówiłem
legary oraz deski i opaski wykończeniowe.
Nikt nie chce być anonimowym klientem,
bo jeszcze z PRL-u wiemy, że znajomym sprzedaje się lepiej. Czasem
taniej ale zawsze inaczej.
W trakcie wizyty u faceta od drzewa
wykorzystałem desperacko jedyną rzecz jaka mogła nas ze sobą
łączyć a mianowicie logo na jego T-shircie. Młody patrzył na
mnie jak na kogoś lekko skrzywdzonego przez los kiedy zacząłem i
miał jeszcze bardziej zdziwioną minę gdy okazało się, że obaj
znamy tych samych ludzi, związanych z firmą której logo stolarz
dumnie nosił na piersi. A kiedy okazało się, że i on i ja znamy
tylko ludzi po imieniu, byłem prawie pewien, że mogę zawierzyć w
jakość surowca jak i rozsądek w pieniądzach.
Deski dotarły terminowo, a więc już
bez wymówek przystąpiłem do procesu twórczego.
Legary znalazły swoje miejsce a
następnie zaczął się proces mocowania ciekawie wyfrezowanych
desek.
Ponieważ należę do tych szczęśliwców
którzy codziennie rano budzą się z perspektywą wyjścia do pracy,
swoją aktywność poza służbową wykazywałem dopiero po godzinach
pracy. Jadłem więc prawie na stojąco i rzucałem się na robotę
jak ten już wspomniany szczerbaty na suchary.
Dokumentację fotograficzna wysyłałem
codziennie do żony bo Ona swoją ciekawość mogła zrealizować
wyłącznie poprzez e-maila.
Tak minął tydzień na zakończenie
którego pokryłem deski olejem do tarasów metodą „mokre na
mokre”, co mnie trochę zadziwiło a przecież niewiele rzeczy już
mnie dziwi.
Na koniec przyszło zadowolenie.
Taras w kolorze „tek” stanął w
zaplanowanym miejscu, na nim meble będące pamiątką jeszcze z
Gorców. Na stole nie brakło też piwa na dobry początek. Z
sąsiadami wypiliśmy po piwku, żeby się deski nie rozsychały.
I to cała historia powstawania tarasu
i mojej nieobecności na blogach w ostatnim tygodniu.
No tak, pozostaje jeszcze podsumowanie.
Skrupulatnie gromadziłem paragony z
dokonywanych zakupów. I co? I wyszło mi, że łącznie wydałem
na obiekt naszego pożądania 60 % wartości najniższej oferty, a
odliczając inwestycję w narzędzia które w końcu przydadzą się
jeszcze nie raz, to było zaledwie 50 %.
Mógłbym więc niczym przysłowiowa
blondynka rzucić się na zakupy by w galeriach by wydać
zaoszczędzoną czy jak kto woli zarobioną przeze mnie kwotę, gdyby
nie to, że chronicznie wprost nie cierpię zakupów. Poza tym te 50
% to też w cholerę kasy.
Czy coś straciłem przy okazji?
A i owszem. Dzięki intensywnej robocie
po pracy i rozsądnej kuchni pod nieobecność żony, straciłem trzy
kilogramy.
Pamiętacie, że tego też chciałem.
Same plusy, bo nawet ten jeden minus to też taki minus dodatni.
Znajomi słysząc wyliczenia prowokuję mnie by montaż tarasów stał się moim pomysłem na życie.
Pomysł może i dobry tylko nieco spóźniony.
z wielką nieśmiałością zapytam - czy jest coś, czego nie umiesz zrobić w domu i koło niego?
OdpowiedzUsuńOt po prostu czasem mi coś wyjdzie
UsuńPozdrawiam
Podziwiam i podziwiam, bo u nas ten beton na tarasie straszy już 6 rok i czeka na wykończenie. Zwlekamy bo zmieniają się pomysły na wykończenie no i finanse zazwyczaj topnieją przed planowana inwestycją. Raz remont samochodu a następnym razem operacja naszej suni. Ostatecznie stanęło na połączeniu gresu z drewnem i robociźnie męża. Może w tym roku sie uda i idąc za Twoim przykładem doczekam się solidnego miejsca biesiadowania i wypoczynku. Super robota!
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą oglądałem Twój ogród. Aż dech zapiera
UsuńPozdrawiam
Tyś to jest - istny skarb!
OdpowiedzUsuńE tam.
UsuńOdpowiedziałem z kokieterią w głosie.
Pozdrawiam
Dobrze, że ją na piętrze mieszkam, więc moja małżonka nie może Ciebie za wzór stawiać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jesteś pewien? ;)
UsuńNo właśnie Ce ma rację
UsuńJuż Fredro coś pisał o krokodylach.
Pozdrawiam
Oooo! Modrze(w)jewska, to by się takich desek nie powstydziła.Ja rozumiem,życie nie rozpieszcza, ale zwolnij nieco, bo całą zieleń drewnem przykryjesz. Co Ty będziesz robił na emeryturze? Hanula / po wrażeniem, jak zwykle:) /
OdpowiedzUsuńPS A sąsiedzi , to Ci nie mają za złe,że poziom zawyżasz ?
Zgodnie z reklamą, na emeryturze będę udawał życie
UsuńPozdrawiam
Zachwycający ten Wasz i Twój w sensie wykonawcy taras. Na pewno będziecie mieli z niego jeszcze niejeden raz pożytek.
OdpowiedzUsuńI śliczny kolor wybraliście, mam takie barierki na moich tarasach. Aha, i fajnie, że macie taras bezpośrednio przy ziemi, odchodzą Wam koszty remontowania tarasu przy każdej nieszczelności :).
Pozdrawiam!
To jakby jeden problem mniej
UsuńPozdrawiam
Piękny:) Aż mi się pozazdrościło. I pięknie naturalny:)
OdpowiedzUsuńTeż tak go widzę
UsuńPozdrawiam
No właśnie, czy jest coś czego nie potrafisz? Przyznaj się - jakieś minusy musisz przecież mieć:)))
OdpowiedzUsuńTracę przy bliższym poznaniu
UsuńPozdrawiam
Piękna robota. Gratulacje...
OdpowiedzUsuńPowiedz jeszcze, czy nie zamierzasz w przyszłości wykonać jakiegoś zadaszenia? Płyta z poliwęglanu doskonale by się sprawdziła
Rozpisując pomysł na etapy, to jest kolejny etap.
UsuńNie wiem jeszcze co na górze.
Pozdrawiam
nie ma to jak "złota rączka" wszystko potrafi..... taras wyszedł ci świetny....masz dodatkowy fach w ręku :D
OdpowiedzUsuńserdecznosci
leptir
Za późno na fach, to tylko taka dłubanina koło domu
UsuńPozdrawiam
Szapobuję:)
OdpowiedzUsuńDziękuje
UsuńPozdrawiam
ohohohoho pikny tarasik
OdpowiedzUsuńZgadzam się w procentach 100%, że jak jedziemy w dół, to w robotę trzeba skoczyć. I tak nauczyłam się szydełkować, robić na drutach, a teraz maszynę do szycia oswajam ;-)
No i ze znajomościami to też prawda najprawdziwsza.
Pozdrowienia dla Żony
Przekażę
UsuńPozdrawiam
Za taras należą się oklaski :)
OdpowiedzUsuńAle ja do czegoś innego w Twojej gawędzie o życiu - do depresji nawiążę, bom prawie ekspertka w tym schorzeniu. W tym zanurzeniu się w robocie jest sporo racji. Gdy człowiek rusza się przy jakiejkolwiek robocie, podejmuje wysiłek fizyczny, zaczynają się wytwarzać endorfiny w mózgu, odpowiedzialne za dobre samopoczucie. A jak jeszcze popatrzy na efekt swojej pracy, że nie jest taki ostatni i najgorszy, skoro potrafił stworzyć takie dzieło, to humor też mu się poprawia :)
Lekarstwo na depresję jest proste - trzeba wziąć się do jakiejś solidnej roboty. Sprawdziłam - działa! Tylko ludzie nie chcą tego przyjąć do wiadomości.
Ponoć najgorzej jest zmobilizować się, potem już idzie
UsuńPozdrawiam
Na deskach i z tarczą. Gratulacje. Post dodam do swoich inspiracji bo mój betonowy taras też czeka na poszerzenie i odeskowanie. A ja, pomna Twoich doświadczeń i wyników, będę lepiej przygotowana do rozmowy z fachowcami, już mi nie wmówią, że to skomplikowana praca.
OdpowiedzUsuńPewnie nie daj sobie wciskać ciemnoty
UsuńPOzdrawiam
To widać że nie tylko ja deski preferuję. :) Cudownie chodzi się boso po podłodze w domu. Chciałam w przedpokoju deski, ale mnie zakrzyczeli że to i tamto, wiec są płytki ale położone jedne na drugich (były) by się poziom z podłogą wyrównał a udają do złudzenia drewniany parkiet. :) Fajnie wygląda ale dechy to jest to!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Drewno to wspaniały i bardzo wdzięczny materiał budowlany
UsuńPOzdrawiam
Cześć Antoni
OdpowiedzUsuńWielki szacun. I wiem już teraz skąd wzięła się ta reklama o bohaterach we własnym domu ;))
A depresją się nie martw. Z własnego doświadczenia wiem że większość starych chłopów to ma. I nic dziwnego. Jak się pomyśli ile jeszcze dziewczyn jest na świecie, a czas coraz krótszy....ha ha. Pozdrawiam JerryW_54
Najbardziej martwi mnie to, że przyjdzie kiedyś to życie udawać.
UsuńWole więc o tym nie myśleć
Pozdrawiam
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńTaras drewniany, to jest to, co bose stopy bardzo lubią. Betonu zdecydowanie NIE!
Pozdrawiam serdecznie.
Masz rację
UsuńPozdrawiam
Depresja Ci nie grozi, chyba, że... z przepracowania :) Piekny taras, tez bym taki chciala, jak już Ci się robota pokączy to zapraszam gościnnie w podlaskie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie. Od razu poprawił mi się nastrój
UsuńPozdrawiam
taras - po prostu rewelacja :) Gratuluję . Trud się opłacił , zona będzie zachwycona :) Wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuń