Inspirowane wierszem Stół - Juliana Tuwim
Wyrosło w lesie drzewo potężne, Twarde,
wysmukłe i niebosiężne.
Drzew było nawet więcej. Pień w pień, dookoła jak okiem sięgnąć. Jedne
bujne i strzeliste inne rachityczne i pokręcone, jak w życiu. Te bujne i
strzeliste wyrosły ponad głowy tych marnych i jak to powiedziano w jednym z
polskich filmów – słońce im się pierwszym kłaniało.
Maluchy wyciągały listki w kierunku pojedynczych promyków, naciągały
gałązki ile tylko starczyło soków w
konarach. Na koniec prosiły wielkoludy by te przesunęły się choć na chwilę,
albo trochę inaczej ustawiły liście,
żeby choć na chwilę i je omiotły promienie słoneczne.
Wszystko na nic. W najlepszej sytuacji były te które rosły na brzegu
albo wokół polanki, która jakimś zrządzeniem losu utworzyła się w samym środku
lasu.
To tu przychodziły zakochane pary by odpłynąć na fali namiętności.
Krótkie to było pływanie i bardzo szybkie, bo czego wymagać od magii chwili kiedy oboje nerwowo rozglądali
się na boki, wypatrując grzybiarzy. Cały czas w stresie i w czujnej gotowości do odwrotu.
A jednak to właśnie miejsce cieszyło się wyjątkowym wzięciem. Hitem miejscowych imprez był discopolowy
przebój „ Weź mnie w lesie”
Weź mnie w lesie, weź mnie w lesie
No bo w lesie echo niesie
Niesie ciebie niesie mnie
I ogólnie nie jest źle
Słowa może mało ambitne, ale od tego typu muzyki nie wymaga się by miała
ambitne teksty, ale łapiące za serce nuty, a te kleiły się do duszy wyjątkowo.
To na tej polanie pojawiali się
grzybiarze by posilić się w trakcie grzybobrania, może wypić co nieco i tu rodziły
się opowieści o grzybach gigantach, ukrytych w sobie tylko wiadomym miejscu plantacjach
borowików i wspaniałym smaku przetworów z zeszłorocznych zbiorów.
Kosze zebranych grzybów rosły w tych opowieściach niczym dorodne sumy z
wędkarskich opowieści.
Tu w końcu pojawiały się szkole wycieczki na lekcje przyrody w terenie.
Dzieciaki siadały na kocach, a pani z zawodowym zapałem lub nie ( w
zależności od powołania) opowiadała te
swoje historie o drzewach.
O widzicie dzieci to dostojne drzewo to dąb.
A że po łacicie to tak a tak, a jak pąki to wielołuskowe, a jak liście
to skrętoległe, a jak kwiaty to rozdzielnopłciowe.
- I co z tego zostaje w ich dorosłym życiu? - zastanawiał się
przekazując wiedzę pedagog - Co z tego jest im potrzebne gdy rozleją butelkę
piwa na zadbany dębowy parkiet? Może to, że owocami dębu są orzechy zwane żołędziami.
- Zaraza zaraz - buntowały się dzieci – albo orzechy albo żołędzie.
Dęby żyją bardzo długo. W Polsce najstarszym dębem jest Bartek który…
Dzieci zachwycały się lub nie, co kładziono na krab wychowania domowego,
ale zgodnie z programem nauczania stawały wokół tych dostojnych i potężnych drzew
by oddać cześć najszlachetniejszym
przedstawicielom leśnej flory.
W tym patetycznym zgiełku jakoś nikt jakoś nie pytał o pokręcone sosny
i inne niezbyt dorodne gatunki.
Te lepsze rosły w wzwyż i w dumę, te niższe walczyły o przetrwanie i o
to by dendrologiczna depresja nie wysuszyła im ostatnich liści.
- Mam przed sobą tysiąc lat. W poszumie moich liści snuć się będzie historia tego kraju – napawał
się zasłyszanymi opowieściami dąb. Jestem zajebisty i po łacinie zwą mnie Quercus.
To już nie byle co.
- A my, a my ? – nieśmiało pytały małe drzewa.
- A was w najlepszym wypadku wykorzystają na jesienne ognisko. Nie
nadajecie się nawet na kije do pieczonej kiełbasy- kpił dąb
- Mów za siebie - odcięła się leszczyna
- A do mnie to się nawet przytulają – próbowała dodać sobie animuszu
brzoza - Nie widzieliście tej dziewczyny
w zeszłym tygodniu? Przyszła do mnie,
objęła pień rękami i przytuliła głowę do kory. Jak ona wtedy ładnie do mnie mówiła
- Mówiła do siebie, bo to
wariatka miejscowa jest – dąb wygasił brzozę
niczym peta w popielniczce - Opowiadał
mi to jesion, co jest wysoki i rośnie z
brzegu więc ma doskonały widok na
okoliczne wioski.
- Wariatka nie wariatka a przytulała się – brzoza pozostawała
nieustępliwa.
- Tysiąc lat ! Słyszałaś co opowiadała nauczycielka. To jest coś o czym
warto mówić a nie jakiś macanki z wiejską wariatką. Tak czy siak zaraz
pójdziesz na opał. Mnie jeżeli już pisany los materiału to na elegancki sekretarzyk
w szlacheckim dworku.
Najbliższa przyszłość okazałą się być zdecydowanie inna.
Drzewa tkwiąc wokół polanki nie korzystają z nowoczesnych mediów, a
więc nie dotarło do nich powiedzenie Woody Allena o planowaniu.
„Jeżeli chcesz rozśmieszyć Pana Boga opowiedz mu o swoich planach na
przyszłość”
Piszący te słowa komplet filmów Allena obejrzał a więc czuje się upoważniony
a nawet zobowiązany do częstego ich cytowania.
Któregoś dnia na polankę wpadł
zdyszany zając. Zrobił słupka a może tylko słupek, na środku dużego kawałka gęstej trawy a zaraz potem przeciągle gwizdnął.
- Hej zwierzaki kryć się, drwale
jadą
Raz przyszli drwale, drzewo
zrąbali, Bardzo się przy tym naharowali.
Potem je konie na tartak wlokły, Tak
się zziajały, że całe zmokły.
Drwale przyjechali samochodami terenowymi. Wyciągnęli piły spalinowe,
zalali benzyną i wycięli nie jedno, a
wszystkie drzewa na szerokości dwudziestu metrów.
- Ja protestuję, ja się nie zgadzam - krzyczał dąb kiedy pierwsze zęby
w łańcuchu nowoczesnej szwedzkiej pilarki naruszyły jego korę. Nawet wiatr
ustał z wrażenia i nie poruszał nawet liści, ale nikt nie usłyszał tego protestu.
Padł dąb najdostojniejszy, jesion najwyższy, brzoza, sosna pokręcona i
na koniec leśna leszczyna.
Ofiar było zdecydowanie więcej, ponieważ zaprojektowana w tym miejscu
obwodnica wielkiego miasta nijak nie mogła z lasem współistnieć.
Na koniec przyjechał samozaładowczy samochód który w trymiga załadował drewno na olbrzymią pakę i zaraz też
opuścił teren.
Po pracy, roboty pracownicy leśni rozpalili ognisko w którym spłonęły
resztki gałęzi.
Z drobnej leszczyny wycięli
patyki na które nadziali kawałki kiełbasy. Kiełbasa zaś powędrowała nad
żar ogniska. Zaraz też pojawiła się gorzałka złodziejka serc i sumień, która krążyła
z rąk do rąk i od ust do ust.
I pewnie teraz też miała za zadanie uciszyć sumienia tych którym żal było,
że oto plama asfaltu zaleje takie fajne miejsce w sam raz na numerek z
dziewczyną i okazjonalne spotkania w plenerze, chociaż
seks w lesie to też spotkanie okazjonalne.
Nie było jednak wielkiego żalu.
Ekolodzy za obietnicę przełazu nad drogą dla zwierząt, zrezygnowali z przykucia
się do dostojnego dębu co by z pewnością jeszcze bardziej rozbuchało jego ego
już i tak prawie eksplodujące spod popękanej kory.
Następnego dnia mocne maszyny wyrwały pozostałe w ziemi korzenie, jeden
po drugim, Napędzane ropą silniki zrobiły to także bez wysiłku.
A co z drewnem?
A w tym tartaku warczące piły Tak drzewo cięły, że się stępiły.
Widiowe zęby pił poradziły sobie
z twardym dębem, kalorycznym bukiem i smukłym jesionem.
Pocięte deski złożono w pryzmy, do wysuszenia w specjalnej suszarni.
Wjeżdżały paleta po palecie by po osiągnięciu 10% wilgotności zająć miejsce na
placu składu budowlanego.
Tylko na rachityczną sosnę i
byle jaką brzozę nie było pomysłu. Większego pomysłu, bo porąbać
na opał potrafi za przeproszeniem każdy głupi.
Kupił te szorstkie listwy i deski Stolarz warszawski Adam Wiśniewski.
Stolarzowi ze stolicy daleko by było do składu w południowej Polsce, nie przeszkadza to jednak by owa historia nie
potoczyła się podobnie.
Któregoś dnia na placu pojawił
się starszy mężczyzna. Starszy to jest takie naciągane określenie, ponieważ
piszący te słowa podejrzewał nawet, że człowiek ten jest jakby jego
rówieśnikiem.
Jakby ? Co to ma znaczyć jakby? Albo jest albo nie jest.
Ustalenie tego faktu jest już nie możliwe a dla całej historii nieistotne.
- Dzień doby – przywitał się z właścicielem składu – jestem Adam Wiśniewski . To ja dzwoniłem do Pana. Czy mogę rozejrzeć się na placu ?
- Dzień doby, oczywiście - odpowiedział właściciel owładnięty już wizją zysku.
Pan Wiśniewski długo oglądał materiał
i co zadziwiło szefa, najbardziej zachwycił się pokręconymi kawałkami drzewa.
- Te biorę i te biorę – pokazywał
rzeczy które nijak się mają do
stereotypu porządnego materiału stolarskiego.
- A na cóż to Panu? – chciał spytać klienta, ale ugryzł się tylko w
język. W końcu klient płaci i nie grymasi, niech bierze.
- Wie Pan, zbuduję z tego huśtawkę dla mojej wnuczki. Wnuki są osłodą
naszej starości i jakby takim bonusem od życia pod sam jego koniec. A ja na
punkcie swojej wnusi totalnie oszalałem – klient odpowiedział na niezadane
pytanie. - A może z tego zrobię jeszcze
jakiś domek czy szałas. To się do tego nada doskonale. Mamy taką starą chałupę
na wsi więc to wokół nie może być zbyt
miejskie, zbyt równe . Acha i
niech mi Pan dorzuci jeszcze jedną , dosłownie
jedną deskę z drzewa twardszego i bez drzazg. Wie Pan remontuję sławojkę i chcę
wymienić tę najważniejszą deskę. Chodzi o to by było bezpiecznie. Wie Pan
drzazga w dupie powoduje znaczny
dyskomfort dla samej dupy jak i
dla osoby którą prosimy o pomoc.
- Dąb może być?
- Będzie idealny
I parafrazując Pana Tuwima można by zakończyć czym w takim stylu
Adam Wiśniewski, nie lada
majster,
Wziął piłę, młotek, hebel i
klajster.
Mierzył, heblował, kleił,
sposobił …
I deskę z dziurą w wychodku zrobił
A tak się dobrze ten dąb zapowiadał.
Na koniec zakończenie w stylu amerykańskiego filmu, czyli czas smrodek edukacyjny.
Desek pozostało jeszcze sporo, a sławojki są u nas w odwrocie. Może
więc trafi się jeszcze ktoś kto będzie chciał zrobić stół lub sekretarzyk w
szlacheckim dworku. Ważne jest to by nie nabijać sobie głowy banałami i z uśmiechem. przyjmować od życia to co nam daje.
Tylu bowiem wokół starych i wkurwionych którzy się tak dobrze
zapowiadali
Większość mebli i tak jest dzisiaj z płyty paździerzowej. Za to zakończenie faktycznie dałeś optymistyczne. Czy można tak zupełnie wykluczyc?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Odrobina optymizmu potrzebna jest jak powietrze
UsuńPozdrawiam
Oj Antoni, najpierw się naśmiałam wielce a potem zadumałam ociupinkę. Ten Julian to miał talent. I Ty też!
OdpowiedzUsuńJulian tak.
UsuńPozdrawiam
a Antoni Drwal znów o rżnięciu i rąbaniu ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
A wydawało mi się że dzisiaj pisze o czymś innym
UsuńPOzdrawiam
A powiadali starożytni Słowianie ten co ściął dąb, roku nie przeżyje. Pewnie mówili o dużych starych świadomych swych sił drzewach a nie o małych dopiero rosnących w siłę. To tak jak u ludzi dzieci młodzież dorośli i starcy co chylą się ku upadkowi, ale nie mogą bo się przyzwyczaili by żyć 1000 lat. :))
OdpowiedzUsuńDo kraju tego co kruszynę chleb podnoszą z ziemi przez uszanowanie.....
UsuńPozdrawiam
W naszym nowym mieszkaniu już stoi szafa z litego drewna, ale nie wiem dokładnie, czy do buk czy coś innego. I daty wyjazdu też jeszcze nie udało mi się ustalić. Ale już nad tym pracuję. :)
OdpowiedzUsuńNO widzę właśnie że zmiany zmiany zmiany
UsuńTrzymam kciuki