W zamierzchłych latach siedemdziesiątych kiedy to popularność
święcił program ITR ( lustrowany Tygodnik Rozrywkowy), emitowany
w programie III Polskiego Radia, pierwszy raz zetknąłem się z
twórczością Grzegorza Wasowskiego.
Samouczek potwornie zdobiony, tak chyba nazywał się ten cykl
programów. W nim to słyszałem taką oto dowcipną wiadomość:
Pewien staruszek z Nowego Jorku złamał rękę w jednym miejscu
Pewien staruszek z Nowego Sącza złamał rękę w trzech
miejscach.
A jednak co Polak to Polak.
Skąd te w reminiscencje? Z czytania prasy.
Świat idzie w kierunku akceptacji narkotyków. Ponoć Czy nam
się to podoba czy nie, w kilku stanach Ameryki można sobie kupić
porcję marychy, by ją sobie wypalić w spokoju i w dogodnych
okolicznościach. Ponoć maryśka mniej uzależnia niż wódka czysta
lub kolorowa.
W Europie już wcześniej można było takiego zakupu dokonać, w
specjalnie przygotowanych do tego celu coffee shopach jak brzmi
eufemistyczna nazwa lokali, w których można legalnie zakupić i
skonsumować marihuanę i haszysz. Można więc popalić trawkę lub
nażreć się ciasteczek z dodatkami jak komuś szkodzi dym.
Pod sejmem demonstrowały Wolne Konopie, jedna z partii wpięła
miniaturki liści w klapę i wydawało się że z tego wszystkiego
wyjdzie to ostatnie czyli klapa.
Dobiliśmy i my jednak do Europy, cichutko i bez rozgłosu z tym,
że u nas dostępność magicznych ciasteczek jest dużo większa.
Jedna z sieci krakowskich piekarni wypuściła drożdżówki z
makiem, po zjedzeniu których świat nabierał takich kolorów, że
nieprzygotowanym aż kręciło się od tego w głowach. Ponoć mak
był z hurtowni a do hurtowni trafił z Pakistanu lub Afganistanu.
Wspaniałe poczucie jedności krakowian, bo przecież powstał
zaczyn pod dobrze kiedyś znane – sex, drugs, and rock and roll, zepsuło
laboratorium pewnego szpitala psychiatrycznego które rutynowo
zbadało mocz pacjentki powracającej z przepustki. Okazało się, że
słomkowy płyn aż roi się od opiatów.
Po zapoznaniu się z wynikami analizy, doktorzy zrozumieli
akceptację dla świata i ogólne zadowolenie swojej pacjentki. Nie
uchroniło to jej jednak od konieczności odpowiedzi na kilka pytań.
Po złożeniu wyjaśnień wyszło na jaw, że to owe drożdżówki
spożywała dnia poprzedniego.
Badający natychmiast popędzili pod wskazany adres, by drożdżówki
z makiem nabyć.
I dla nich świat stał się bardziej barwny, a praca mniej ważna
niż przed jedzeniem.
Dla dobra nauki postanowiono badania powtórzyć bo wiadomo, że w
eksperymentach najważniejsza jest powtarzalność wyników.
Grupka ochotników otrzymała dla porównania ciastka z innej
firmy (bo wiadomo, że części badanych zawsze podaje się placebo).
Ci nie objawiali jednak nadzwyczajnego wyluzowania.
Sprawę zepsuł ten który zdecydował się wyniki opublikować,
bez dogłębnych badań nad istotą zjawiska. Niektórym bowiem
bardzo się spieszy. Zaraz też odpowiednie służby zarekwirowały
cały zapas maku z owej hurtowni, nie zapominając o gotowej już
masie makowej we wspomnianej cukierni A.
Niestety ze względu na poziom cukru we krwi, najczęściej
rezygnuję z zakupu gotowych wyrobów cukierniczych. Szkoda. Może
raz na zawsze pożegnałbym objawy typowej jesiennej chandry.
Pojawiła się teoria spiskowa, w myśl której mak podrzucono
aby elektoratowi świat wydał się piękniejszy. Instytuty opinii
publicznej badają już jaki mogło to mieć wpływ na zbliżające
się
wybory samorządowe. Ponoć jakieś słupki już drgnęły.
Jeżeli rzeczywiście cel był taki, a wiadomo że cel uświęca
środki, to ktoś popełnił zdecydowany falstart. Chyba, że
chodziło o to aby do tego dobrego samopoczucia przyzwyczaić się
lub od niego uzależnić. Najłatwiej jednak chyba uzależnić się
od ciasteczek.
A ja ?
Jak kto ma pecha, to tak jak ja pałaszuje właśnie kruche ciasto z
masą jabłkowo - dyniową. Takie placebo do kawy.
1. No i od tego momentu ta piekarnia może z dumą mówić, że jest "dobrze znana policji". O wiele lepiej i przyjemniej jest być znanym dobrze niż źle.
OdpowiedzUsuń2. Mak włazi nam w zęby, więc raczej omijamy takie rarytasy - a, jak widać, chyba niesłusznie.
Pozdrawiam
Celne skojarzenie. Tu niestety dobrze znaczy źle
UsuńPozdrawiam
Zaprezentowałam w mojej pracy ciasto na drożdżach makowe z Polski. Nie chcieli jeść za bardzo ... bo mak ma opium w śladowych ilościach . TO było w Holandii. Świat jest pop.....A to była zwykła rolada makowa ... rany ja chyba w Matrixie żyje
OdpowiedzUsuńObłuda pełna gębą.
UsuńPozdrawiam
Chcesz wmówić staremu Krakauerowi z krwi, kości i sernika wiedeńskiego, żem całe życie błądził, niewłaściwy, choć tradycyjny, deser wybierając?:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
To zależy co kogo kręci. Jedzenie w Krakowie sernika wiedeńskiego jest niemal patriotyczno sentymentalnym obowiązkiem
UsuńPozdrawiam
Piekę ludziom chleby na różne zmartwienia, na złe losu koleje,z dodatkiem...
OdpowiedzUsuńNa wszelkie bolączki, na sercowe zawody, choroby, gorączki...
https://www.youtube.com/watch?v=31RK8yBrc0Y
To jak ja, piekę ludziom chleby. Wybieram najbliższych.
UsuńPozdrawiam
I po co cały ten szum z uwalnianiem konopi , skoro wystarczy mak z dobrego źródła. Wy w Krakowie, to się umiecie bawić, że haj:) Hanula
OdpowiedzUsuńMoże to wpływ angielskich turystów, masowo okupujących knajpy?
UsuńPozdrawiam
Przyznam, ze zgłupiałam i nie wiem, co myśle o tym swobodnym dostępie do marychy. Znamienne, ze w Holandii, gdzie w tym temacie był pełny luz, jakowes obostrzenia zastosowano. Zdaje sie, ze chodzi wlaśnie o coffee shopy, gdzia w ostatnim momencie dawno dawno temu kolezenstwo wyrwało mi ciasteczko. Wiedziało, ze nie zamierzałam sie narkotyzować, ale wrodzona durnota mnie sprowadziła na manowce. Kiedys była przeciwna, teraz myśle sobie, ze w koncu Marycha nie jest samym zlem, kto ma wpasc w narkotyki, wpadnie, a kto używa wódeczki, moze stac się alkoholikiem.
OdpowiedzUsuńI nie wiadomo jaki mechanizm tym rządzi
UsuńPozdrawiam
Ciebie też dopadła koleżanka jesienna depresja? Witaj w Klubie! Też nie załapałam się na magiczne ciasteczka . Buuuuu......
OdpowiedzUsuńPozostaje nam wyobraźnia
UsuńPozdrawiam
Cholercia, że też ja nie trafiam na takie drożdżówki, bo też bym chciała,by świat nabrał kolorów.
OdpowiedzUsuńI co komu to przeszkadza :-)
Krysio, tak nie załuyj, ponoc ta pani nafaszerowana morfina szczególnie szcześliwą nie była, a pobyt w szpitalu to już w ogóle masakra!
UsuńNieprzygotowanemu kręci się w głowie
UsuńTak słyszałem
Pozdrawiam
Koleżanka w Danii smakowała ciastka z marychą, wiele lat temu, kawusią popijając także z ową damą:) A u nas nie wolno polskich naszych własnych konopi na działce mieć, co to najlepiej pode słońcem zabezpieczają, przed mszycami, gąsienicami i przed żmijami czy przed językami żmijowymi tez, tego nie wiem. :)
OdpowiedzUsuńAże się napaliłam na te drożdżówki :). Powiem tak, nasz mak polski lepszy, ale przecież nikt przy zdrowym rozumie, nie będzie polskiego maku w Polsce kupował, ani hodował, to przecież oczywista oczywistość jest, to samo dotyczy nasion lnu. Len sieją Chińczyki i od nich się kupuje to przecież oczywiste jest, prawda? I tak Olefarm co go można w aptece kupić, bo się tam wkręcili, olej na zimno prawdaż tłoczony z Chińskich zasiewów robią. I super jest. Qurna jest super!! A że nasiona lnu zatrute chemią, a kogoż by to wszak obchodziło,? ważne ze tanio. wrrr. A siemię lniane podjadać zdrowie samo na talerzu :))
Najgorsza jest we wszystkim przesada i w tej przesadzie nadgorliwość
UsuńPozdrawiam
Pamiętam to było w zeszłym roku, dokładnie w tym samym czasie, jak jadłam drożdżówkę z makiem przed gabinetem swojego promotora. Nie dojadłam jej, bo profesor był szybszy niż ja i zdążył przyjść. Jakoś po kilkunastu kęsach nie czułam się zanadto wyluzowana na tym seminarium...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
A powinno być raczej odwrotnie
UsuńPozdrawiam
Placebo też może być przyjemne zwłaszcza z kawą...:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Było
UsuńPozdrawiam
Wow, odcietam od swiata i o drozdzowkach nie slyszalam. Moze gdybym na nie trafila to Dziedzic by na rodzenstwo czekal ;-)
OdpowiedzUsuńU mnie, w ramach placebo, ciasto z jablkami, a zadek rosnie :p
Najbardziej lubię z jabłkami
UsuńPozdrawiam