Poniedziałkowa informacja o śmierci
Andrzeja Wajdy wstrząsnęła mną głęboko. Niby wszyscy wiedzieli,
że Wajda ma 90 lat i taki scenariusz mógł być możliwy w każdej
chwili, to jednak większość zwróciła się z pytaniem do Absolutu
– dlaczego właśnie teraz?
Nikt nam nie odpowiedział jednak na to
pytanie i w takim niedoinformowaniu przyjdzie nam żyć.
A do kin trafiają właśnie „Powidoki”
więc na usta cisną się pytania, na które będziemy musieli
odpowiedzieć sobie sami.
Przyznam, że poniedziałkowy wieczór
spędziłem na wysłuchaniu wspomnień znanych aktorów i
przedstawicieli środowiska tak zwanej, szeroko rozumianej kultury.
Zaraz też zaczęła się cichutka
jednak dyskusja - kto szuka wspomnień a kto milczy?
To zadziwiające milczenie i ja
zauważyłem.
Wściekam się na to, że ta parszywa
polityka wlazła i tutaj ze swoimi zabłoconymi buciorami.
Ceremonia pogrzebowa zapowiada się
według życzenia rodziny jako wyłącznie rodzinna uroczystość,
ale czy i my nie jesteśmy sierotami po Andrzeju Wajdzie?
Tymże późnym poniedziałkowym
wieczorem i ja przypomniałem sobie swoje spotkanie z Reżyserem.
Był rok 1980 być może jednak troszkę wcześniej lub później.
Na wskutek pewnej nonszalancji w
obchodzeniu się z moją ukochaną Prakticą L2 zepsułem naciąg
migawki. Rączka niby ją naciągała a jednak nie wracała
automatycznie do poprzedniego położenia. Aparat zaniosłem do
serwisu który znajdował się na Małym Rynku tuż obok sklepu
fotograficznego w którym to godzinami przesiadywałem, chłonąc
przez szybę wystawioną tam NRD-owską lustrzankę 6 x 6.
Wyniosłem po naprawie mój ukochany
aparat, założywszy najpierw radziecki czarno-biały film i od razu
wypróbowałem naciąg. Działał bez zarzutu chociaż na rączce
zauważyłem ryskę, co świadczyło o równej mojej nonszalancji
serwisu aparatów fotograficznych. Takie to były czasy.
Kiedy dotarłem do Rynku, zauważyłem
dziwne zamieszanie. Najpierw wokół pomnika Mickiewicza
demonstrowała grupa ludzi z hasłami w stylu: pracy, chleba i
wolności. Zaraz pojawili się żołnierze, tylko z bronią z jakby
innej epoki.
Po chwili dotarło do mnie, kręcą
film.
Przyłożyłem aparat do oka,
błogosławiąc pomysł by to właśnie dziś wybrać się do
serwisu.
Szczęście mi sprzyjało, bo oto w
obiektywie znalazł się też sam Mistrz.
Pstryknąłem parę fotek, dowiadując
się nieco później, że kręcono serial telewizyjny – Z biegiem
lat z biegiem dni.
Mój ukochany serial który oglądałem
już chyba ze czterdzieści razy.
Jak wielką rolę odegrał w moim
późniejszym życiu świadczy choćby tytuł mojego bloga – Suma
lat z biegu dni, który jest pewną wariacją serialowego tytułu.
Poniżej kilka zdjęć zrobionych na w
tamtych okolicznościach
Jakość jak widać taka sobie,
wspomnienia bezcenne.
Masz piękne wspomnienie w dodatku udokumentowane..
OdpowiedzUsuńTo faktycznie miałeś wyjątkowe szczęście.
OdpowiedzUsuńI teraz te wspaniałe zdjęcia powodują, że możesz sobie w każdej chwili "pobyć" z Mistrzem.
Gratuluję.
Zaglądam tutaj regularnie jako cicha "czytaczka", a do komentarza skłonił mnie zbieg okoliczności. Bo ja też napisałam o Mistrzu i zamieściłam Jego zdjęcie,niestety jedyne, które zrobiłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ależ masz pamiątkę! Aż nie wierzę! Przy okazji zauważam, że w tamtych czasach można było do woli i bez ograniczeń robić zdjęcia gdzie popadnie. Dziś chyba nie byłoby to tak łatwe o ile w ogóle możliwe?
OdpowiedzUsuńŁączę się w smutku po stracie jednego z ostatnich Artystów. Kto nam zostanie skoro wszyscy Wielcy odchodzą? Strach pomyśleć...
Smutna ta wiadomość, ale chociaż to jest radosne, ze zdążył pokazać się nam na Festiwalu Filmowym w Gdyni, że pięknie tam przemówił, a jego ostatni film otrzymał nominację. Takim go widzę, roześmiany, żartujący ze swojego wieku..
OdpowiedzUsuńSmutne jest to co pokazała władza
Zdjecia bezcenne, tak bardzo Twoje. I dla mnie zdjecia te, po przeczytaniu wszystkiego co napisales, co w jakis sposob specjalne. Teresa
OdpowiedzUsuńObecna władza wszędzie demonstruje swoje skarlenie i to nawet nie o mizerny wzrost chodzi ale o intelektualne, kulturowe i etyczne sięganie dna, przy każdej okazji. Zgon wielkiego i być może największego mistrza polskiego kina jest także dla nich "dobrą" po temu okazją by swoje kurdupelstwo zaprezentować. Patrzę na to wszystko z coraz to większą odrazą. Marek Jan
OdpowiedzUsuńJa mam tylko autograf Mistrza ale to wystarcza, by uruchomić pamięć tego przelotnego ale ważnego dla mnie spotkania. I życzyłabym sobie być w takim słusznym wieku w tak dobrej formie. Chociaż wtedy jakby bardziej żal odchodzić na tę drugą, oby lepszą stronę.
OdpowiedzUsuńTeż czuję się sierotą po Wielkim Artyście! Ależ masz piękne pamiątki! Podziwiam, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, wspomnienia bezcenne:) Coraz bardziej pusto robi się wśród wartościowych artystów. Żal:(
OdpowiedzUsuńCześć Antoni
OdpowiedzUsuńSzacun szacun i szacun za te zdjęcia. Bywałeś w centrum wydarzeń o których wielu z nas mogłoby marzyć. Pozdro Jerry_54
I tylko żal,że Mistrz nie ma Swojego następcy... Hanula
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńTo faktycznie bezcenne wspomnienie, pamiątka i dokument.
Pozdrawiam serdecznie.
Wspomnienia własnoręcznie uwiecznione - nie ma nic cenniejszego.
OdpowiedzUsuńZ uwagi na obecne zamieszanie nie zdążyłam napisać nic o tym wspaniałym Reżyserze... Ale też mocno przeżyłam jego odejście, które wydawało się jakby nierealne mimo Jego wieku.