Naciągnąłem polarowy koc aż po sam nos. Wyprostowane nogi położyłem na drugim fotelu i w takiej pozycji ucieszyłem się na widok planszy „Teatr telewizji” która właśnie teraz pojawiła mi się przed oczami.
Tam gdzieś Mistrz Gajos wznosi się na wyżyny swojego aktorstwa, a ja chłonę sztukę przez duże S wyłożony wygodnie z fotelu w mało formalnym stroju.
Nieraz też zastanawiałem się nad tym czy to wypada, kontakt ze sztuką w wyciągniętym podkoszulku ?
Wypada. Chyba wypada. W końcu na niedzielną sumę też idę w jeansach.
Pamiętam jak przed laty kiedy to poszedłem w dyrektory, musiałem ganiać w garniturze z krawatem. Codziennie krawat jak nie przymierzając przedstawiciel handlowy.
Szukałem jednak byle pretekstu by ten garnitur porzucić na rzecz mniej formalnego zestawu.
Wtedy to przyszło mi udać się na imieniny zaprzyjaźnionego znajomego.
Wpadłem do niego zaraz po pracy, tłumacząc się następującymi słowami
- Bardzo przepraszam, że jestem w ubraniu roboczym, ale nie zdążyłem się przebrać.
Człowiek pracował w branży usług motoryzacyjnych, dlatego mało miał okazji do przewietrzenia garnituru.
Spojrzałem po tym wyznaniu na twarze siedzących przy stole, ich mina bezcenna. Chamstwo? Nie, to tylko drobna złośliwość za te, które spotykały mnie w tamtym towarzystwie. Wtedy jeszcze dyskutowałem na tematy polityczne, teraz omijam je szerokim łukiem.
Wracając zaś do teatru.
Okazało się, że moje poglądy na teatr TV zgodne są z poglądami niezapomnianego Sidorowicza z Rejsu czyli Jana Himilsbacha.
Himilsbach z lubością opowiadał o sobie anegdoty utrwalające jego wizerunek proletariackiego gorszyciela salonów. Lubił rżnąć głupka i chamidło:
„- Dlaczego przedkłada pan teatr telewizyjny nad instytucjonalny?
- No więc, jeśli mam być szczery, to przed telewizorem mogę siedzieć w slipach.
Ileż to razy w podobnym anturażu oglądałem mistrza Holoubka?
Czasem to mi nawet trochę wstyd z tego powodu.
Właśnie skończyłem czytać książę Zygmunta Kałużyńskiego „Niebieskie ptaki PRL-u” i to stąd te mądrości.
Hłasko, Tyrmand,Cybulski,Stachura, Skrzynecki oraz Maklakiewicz jako komplet ze wspomnianym już Himilsbachem.
Kiedy wybrzmiał już we mnie wewnętrzny śmiech z opisywanych historii przyszła zaduma.
Pamięć łaskawa jest i zaciera nieprzyjemne wspomnienia. Nie dający wpisać się w jakiekolwiek normy, posągowi obecnie przedstawiciele polskiej kultury zachowywali się w tamtych czasach w sposób kontrowersyjny, żeby nie powiedzieć chamski.
Prawdą jest, że ukierunkowany talent zabiera coś innego. Czasem jest to tylko brak umiarkowania w piciu, czasem coś innego.
Ileż to razy słyszałem - On pije bo jest wrażliwy.
Ja też jestem kuźwa wrażliwy a nie nadużywam nie tylko dlatego, że nie jestem sławny.
Drugi wniosek z ostatniej lektury to to, że za każdym barwnym ptakiem stała jakaś kobieta, która poświęciła swoje życie czuwania by nasz bohater na odpłynął całkiem na manowce bez względu jakie one cudne by były.
Miłość potrafi zmusić kobietę do całkiem nieludzkich poświęceń. Dobrze się dzieje, że obecne biografie nakładają na postać jakby mniej brązu. Autorzy pokazują te kobiety, które nasz bohater niszczył z zapałem godnym lepszej sprawy.
Ktoś może powie, że jestem małostkowy i że dla dobra sztuki warto by ktoś cierpiał, bo prawdziwa sztuka rodzi się w bólach.
Nie jestem tego taki pewien.
Właśnie skończyłem spawać taki kosz albo lepiej stojak na drewno do kominka.
W trakcie zmiany elektrod przypomniał mi się jeszcze jeden cytat z książki
Pytano kiedyś Himilsbacha
- A czy wyżej pan stawia swoją twórczość literacką, czy kamieniarską?
– Kamieniarską
- Czy mógłby pan wytłumaczyć naszym czytelnikom – dlaczego?
- Myślę, że dlatego, że moim dziełem granitowym nikt sobie dupy nie podetrze...”
Spojrzałem na swoją stalową konstrukcję, miał pan Jan rację.
Z drugiej jednak strony, moim pisarskim dorobkiem blogowym też trudno sobie dupę podetrzeć ze względu na wszechobecną elektronizację mediów.
Tam gdzieś Mistrz Gajos wznosi się na wyżyny swojego aktorstwa, a ja chłonę sztukę przez duże S wyłożony wygodnie z fotelu w mało formalnym stroju.
Nieraz też zastanawiałem się nad tym czy to wypada, kontakt ze sztuką w wyciągniętym podkoszulku ?
Wypada. Chyba wypada. W końcu na niedzielną sumę też idę w jeansach.
Pamiętam jak przed laty kiedy to poszedłem w dyrektory, musiałem ganiać w garniturze z krawatem. Codziennie krawat jak nie przymierzając przedstawiciel handlowy.
Szukałem jednak byle pretekstu by ten garnitur porzucić na rzecz mniej formalnego zestawu.
Wtedy to przyszło mi udać się na imieniny zaprzyjaźnionego znajomego.
Wpadłem do niego zaraz po pracy, tłumacząc się następującymi słowami
- Bardzo przepraszam, że jestem w ubraniu roboczym, ale nie zdążyłem się przebrać.
Człowiek pracował w branży usług motoryzacyjnych, dlatego mało miał okazji do przewietrzenia garnituru.
Spojrzałem po tym wyznaniu na twarze siedzących przy stole, ich mina bezcenna. Chamstwo? Nie, to tylko drobna złośliwość za te, które spotykały mnie w tamtym towarzystwie. Wtedy jeszcze dyskutowałem na tematy polityczne, teraz omijam je szerokim łukiem.
Wracając zaś do teatru.
Okazało się, że moje poglądy na teatr TV zgodne są z poglądami niezapomnianego Sidorowicza z Rejsu czyli Jana Himilsbacha.
Himilsbach z lubością opowiadał o sobie anegdoty utrwalające jego wizerunek proletariackiego gorszyciela salonów. Lubił rżnąć głupka i chamidło:
„- Dlaczego przedkłada pan teatr telewizyjny nad instytucjonalny?
- No więc, jeśli mam być szczery, to przed telewizorem mogę siedzieć w slipach.
Ileż to razy w podobnym anturażu oglądałem mistrza Holoubka?
Czasem to mi nawet trochę wstyd z tego powodu.
Właśnie skończyłem czytać książę Zygmunta Kałużyńskiego „Niebieskie ptaki PRL-u” i to stąd te mądrości.
Hłasko, Tyrmand,Cybulski,Stachura, Skrzynecki oraz Maklakiewicz jako komplet ze wspomnianym już Himilsbachem.
Kiedy wybrzmiał już we mnie wewnętrzny śmiech z opisywanych historii przyszła zaduma.
Pamięć łaskawa jest i zaciera nieprzyjemne wspomnienia. Nie dający wpisać się w jakiekolwiek normy, posągowi obecnie przedstawiciele polskiej kultury zachowywali się w tamtych czasach w sposób kontrowersyjny, żeby nie powiedzieć chamski.
Prawdą jest, że ukierunkowany talent zabiera coś innego. Czasem jest to tylko brak umiarkowania w piciu, czasem coś innego.
Ileż to razy słyszałem - On pije bo jest wrażliwy.
Ja też jestem kuźwa wrażliwy a nie nadużywam nie tylko dlatego, że nie jestem sławny.
Drugi wniosek z ostatniej lektury to to, że za każdym barwnym ptakiem stała jakaś kobieta, która poświęciła swoje życie czuwania by nasz bohater na odpłynął całkiem na manowce bez względu jakie one cudne by były.
Miłość potrafi zmusić kobietę do całkiem nieludzkich poświęceń. Dobrze się dzieje, że obecne biografie nakładają na postać jakby mniej brązu. Autorzy pokazują te kobiety, które nasz bohater niszczył z zapałem godnym lepszej sprawy.
Ktoś może powie, że jestem małostkowy i że dla dobra sztuki warto by ktoś cierpiał, bo prawdziwa sztuka rodzi się w bólach.
Nie jestem tego taki pewien.
Właśnie skończyłem spawać taki kosz albo lepiej stojak na drewno do kominka.
W trakcie zmiany elektrod przypomniał mi się jeszcze jeden cytat z książki
Pytano kiedyś Himilsbacha
- A czy wyżej pan stawia swoją twórczość literacką, czy kamieniarską?
– Kamieniarską
- Czy mógłby pan wytłumaczyć naszym czytelnikom – dlaczego?
- Myślę, że dlatego, że moim dziełem granitowym nikt sobie dupy nie podetrze...”
Spojrzałem na swoją stalową konstrukcję, miał pan Jan rację.
Z drugiej jednak strony, moim pisarskim dorobkiem blogowym też trudno sobie dupę podetrzeć ze względu na wszechobecną elektronizację mediów.
Stojako-kosz prezentuje się pięknie i bardzo pasuje do tego co jest nad nim!
OdpowiedzUsuńWyciągnięty podkoszulek + koc polarowy trudno nazwać strojem wieczorowym w odróżnieniu od piżamy.
Czyli oglądać w piżamie?
UsuńPozdrawiam
Piżama to przeżytek. Kto dziś w warunkach domowych używa piżamy? Na ogół zalegają w szafie z przeznaczeniem na exscesy łóżkowe -szpitalne znaczy się...
UsuńOglądanie w stroju dowolnym bardziej sprzyja skupieniu się na odbiorze, niż w stroju formalnym. Bo jak ten cholerny krawat cały czas uwiera, labo muszka uparcie wbija się w podbródek, to trudno odbierac coś innego niż muszkę. Chyba, że przekazjest tak wysokiego lotu, że nawet o cholernym krawacie pozwala zapomnieć. Dykiel na Hondzie?
Ileż o tę Hondę było szumu
UsuńPOzdrawiam
Święta prawda, dobre rzeczy zawsze się obronią. Taki kosz przetrwać może niejedną kadencję:) Twoja blogowa twórczość również.
OdpowiedzUsuńCo do kosza jestem pewien
UsuńPozdrawiam
No i kosz nie jest robiony kosztem kobiety:):):) A kobieta pewnie doceni:) Coraz więcej ludzi, którzy niegdyś jawili mi się jako "przykłady", okazuje się osobami podłymi. Ideały sięgają bruku...
OdpowiedzUsuńChyba jednak zawsze tak było. Czasami bardziej czasami mniej
UsuńPozdrawiam
Nie jestem za tym, by koniecznie "wielkich" prezentować młodym od tej najgorszej strony. Opowiadanie uczniom o tym, że X. był pedałem, Y. ćpunem, Z. - alkoholikiem itp. niczemu nie służy. dzięki takiemu zapoznaniu się z Hemingłejem przez me dziecię: alkoholik, co w pijanym widzie strzelił se w łeb - dziecię owo nie przeczytało nic co wyszło spod jego pióra. Uważam, ze ze stratą dla dziecięcia.
UsuńInna sprawa, że niektórym głównie chlanie i niszczenie super wychodziło. Oraz mimo, ze chlali artystycznie i niszczyli znakomicie, niewielu dziś o nich pamięta. Kto się podnieca np. takim Przybyszewskim? Co nam daje świadomość, że Mickiewicz był mętnym dnem, mającym gdzieś ślubną żonę i rodzone dziatki, a Julek całe życie czymał się maminej spódnicy.
Także wybielanie i stawianie na zbyt wysoki piedestał jest niebezpieczne, bo a nuż jakiś młody gniewny dorwie się do "prawdziwych informacji", krew w nim zawrze pod hasłem "co ten sq-n robi na tym piedestale" i rzuci cegłą albo farbą. I kryminał gotowy. I szkoda młodego...
Idole z wadami są jakby bliżsi
UsuńAntoni powiedziałabym, że jesteś "Boski", gdyby nie to, że już jesteś Relski. Opowiastka świetna, stojak na polana wspaniały, zazdroszczę, bo ja wózek inwalidzki sama musiałam sobie naprawić. Pozdrawiam jak zawsze serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo miłe porównanie, dziękuję
UsuńNaprawy wózka inwalidzkiego też doświadczam od czasu do czasu. W tym małżonka moja ma komfort
Pozdrawiam
Kiedyś, to nawet niebieskie ptaki były jakieś bardziej niebieskie. A współczesne cilebyty, trudno ubrać w anegdotę. Pozdrawiam, Hanula
OdpowiedzUsuńPS A Himilsbach nadal nie żyje?
Takie mam przynajmniej informacje
UsuńPozsdrawiam
Ignacy Paderewski. Droga do sukcesu jest pełna kobiet popychających mężów...
OdpowiedzUsuńOn dobrze to wiedział bo wiele zawdzięczał kobietom.
Drewno jest dekoracyjne dość
Drewno daje takie jakieś ciepło od samego patrzenia na nie
UsuńPozdrawiam
Pewnie i są jakieś przykłady, gdy men wspierał i popychał genialną kobietę do wielkich dzieł ale ja takich przykładów nie pamiętam. Dziwne
OdpowiedzUsuńWspółcześnie z pewnością prościej o takie przykłady
UsuńPodaj erudyto choć jeden przykład, bo chyba nie Jan Maria R.
UsuńTak na bardzo szybko to może - Mąż swojej żony – polski film fabularny (komedia) z 1960 roku w reżyserii Stanisława Barei na podstawie sztuki „Mąż Fołtasiówny Jerzego Jurandota.
UsuńPamiętam ale to chyba była komedia
UsuńW swoim młodym czasie bywałam często w teatrze, jako dziecka ganiałam tam z ojcem, później z mężem. Od dłuższego już czasu wolę przed telewizorem. Książki dobre uwielbiam czytać, chyba skuszę się na pana Wojciecha Kałużyńskiego. Zygmunta też Kałużyńskiego :) książki bardzo lubiłam, ironia i intelekt no i przedwojenna uprzejmość, to świetna rekomendacja by książki kupić, czy pan Wojciech ma podobne cechy?
OdpowiedzUsuńKobiety mają potrzebę poświęcania się zupełnie bez sensu.
Dziękuję za tak kulturalne i delikatne zwrócenie uwagi.
UsuńJuż poprawiłem. Skąd mi się wziął ten Wojciech?
POzdrawiam
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńNiektóre kobiety, nie wiedzieć czemu, już takie są, że zrobią wszystko dla swoich mężczyzn. Ileż to znanych dzieł wielkich artystów, szczególnie pijaków, jest przynajmniej w połowie dziełem ich żon. Kończyły rozpoczęte dzieła, by szybciej sprzedać i coś do garnka włożyć.
Stojak na drewno i wygodny, i elegancki w kompozycji z tym czymś na ścianie.
Pozdrawiam serdecznie.
To coś na ścianie to świecznik na osiem świeczek
UsuńPozdrawiam
Co do kobiet - z jednej strony żadna sztuka nie usprawiedliwia niszczenia drugiego człowieka, tu najczęściej właśnie kobiet. Z drugiej - do tanga trzeba dwojga, a one cierpiały, ale trwały przy tych mężczyznach, mimo skandalicznego traktowania, picia, zdrad. Może gdzieś w środku uznały, że mimo wszystko warto...
OdpowiedzUsuńStojak bardzo mi się podoba.
A sztukę lubię odbierać w stroju luźnym i dowolnym, podobnie jak Ty i Himmilsbach :)
No to jest nas przynajmniej troje ( uwzględniając ducha Himilsbacha)
UsuńPozdrawiam
Sądzę, że te bohaterskie kobiety zupełnie niepotrzebnie poświęcały się, podtrzymując swoich mężczyzn na powierzchni. Oni by się wcześniej zapili na śmierć (albo wykończyli jakoś inaczej), one miałyby lepsze życie, znajdując sobie jakiegoś przeciętnego szaraka, który by je szanował i nosił na rękach. A kultura? Stałaby się nieco uboższa, co niczego by nie zmieniło, skoro jakieś 85-90% ludzi i tak z niej nie korzysta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przyzywamy Cię Antoni, wracaj w szeregi...
OdpowiedzUsuńStań do Apelu