W związku albo bez związku tylko
zupełnie przy okazji listopadowego Święta, Starszy wraz z
małżonką wyskoczyli na kilka dni do Egeru.
Wystarczy dobrać dwa dni wolnego i już
robi się bardzo fajny, kilkudniowy wypoczynek.
Ponieważ święty Marcin nie
przyjechał w tym roku na białym koniu a silne co prawda wiatry
przynoszą temperatury powyżej dziesięciu stopni, taki wyjazd to
fajna odskocznia od dnia codziennego.
Dostaję teraz meldunki z licznych
knajpek i winiarni położonych w Dolinie Pięknych Kobiet
(Szepasszony-völgy), gdzie składowane są ponoć najlepsze wina
Egeru.
Zamiast jednak obchodzić się smakiem
i pałać pustą zazdrością, przyjmowaliśmy z małżonką te
informacje popijając czerwone i wytrawne wino z okolic Corrbierres
w Langwedocji.
Nie cena i gatunek a sentyment
zdecydowały o tym wyborze. Wypiliśmy dla równowagi również
jakieś białe aby było i patriotycznie.
Uspokajam, że rac nie odpalałem.
Przy okazji wspomnianych już relacji z
degustowania win z czardaszem w tle i naszego z Francji wyszedł
temat trzeciego czwartku listopada. Tak, to już dziewiętnastego
listopada przypada dzień Beaujolais nouveau lub jak chcą sami
Francuzi beaujolais primeur.
Słowo klucz, hasło i wyznacznik
elegancji (absolutely must have, albo lepiej absolutely must drink)
to po prostu młode, lekkie, cierpkie czerwone wino pochodzące z
rejonu Beaujolais na północ od Lyonu we Francji.
To właśnie w trzeci czwartek
listopada przypada święto Beaujolais, kiedy po raz pierwszy oferuje
się w sprzedaży wino z bieżącego rocznika.
Okazuje się, że termin premiery wina
jest usankcjonowany prawnie. Czytałem gdzieś, że to całe
świętowanie rozpoczęcia sprzedaży
beaujolais nouveau było kiedyś lokalną tradycją w barach w
Lyonie, ale dzięki wysiłkom marketingowym moda rozpowszechniła się
na cały świat,
co widać nawet po półkach w naszych
marketach.
A że o sukces marketingowy tu idzie
świadczy cena za którą można kupić całkiem przyzwoite i
leżakowane marki.
A co pijało się u nas do tradycyjnej
gęsiny na Świętego Marcina?
Okazuje się, że Polacy nie gęsi,
choć je jadają i pijali tak zwane wina świętomarcińskie.
Winem tym tradycyjnie raczono się w
tej części Europy od 11 listopada do Świąt Bożego Narodzenia.
Jak twierdzi Pani Małgorzata Swaryczewska ze Slow Food Polska, winem
tym świętowany był koniec zbiorów oraz dzień św. Marcina (11
listopada), patrona winiarzy. Zwyczaj picia wina świętomarcińskiego
był szczególnie silny przez wiele stuleci w Europie Środkowej i
dawnych krajach habsburskich, gdzie przepisy prawne zezwalały
właśnie w tym dniu rozpocząć sprzedaż młodego wina.
Jak więc z tej wypowiedzi wynika, nie
powinniśmy w kwestii młodego wina czuć żadnych kompleksów i jak
już musimy wybierajmy to co sercu bliższe.
Nasi ludzie w Egerze donoszą mi, że
zwyczaj podawania młodego wina powrócił i tutaj a w menu
tłumaczonym z madziarskiego na język Polski znajduje się również
gęsina.
Z tym węgierskim tłumaczeniem to
chyba gruba przesada, bo nasi południowi bracia zdali się na Wujka
Google i chociaż chcieli dobrze wyszło jak to u nas braci Słowian
bywa, jak zwykle. Oto przykład tłumaczenia
Czy dziwicie się, że po przeczytaniu
pozycji z menu, Starszy wraz z małżonką wybrali tradycyjnie
Gulyásleves . Tu przynajmniej wiadomo o co chodzi.
Jest dla mnie pociechą, że tłumacze wciąż są (i długo jeszcze będą) potrzebni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Też tak uważam chociaż co rusz widzę w internecie reklamy w stylu - W 7 dni opanował język angielski - tłumacze są wściekli
UsuńPozdrawiam
Zazdroszczę, gdyż mi dane jest tylko pić wino zakupione w najbliższym "owadzim markecie".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
A ja mam swoje domowe - gronowe. Ma już parę lat.
UsuńCoraz gorzej jednak z piciem
I ja jestem klientem winnych półek w tym markecie.
UsuńPOzdrawiam
Do Tatul
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś uda się wprosić na to wino.
Pozdrawiam