Wymyślono nawet specjalne określenie
na ten stan. Stan w którym wydawać by się mogło, że więcej
powietrza wpada do płuc, a cały świat nabiera męskich kolorów. Stan w
którym nic nie musisz a wszystko możesz.
Słomiany wdowiec.
To ja, od wczorajszego popołudnia,
czyli od chwili gdy zamknęły się za mną drzwi pokoju w szpitalu
rehabilitacyjnym w Zakopanem
- Uważaj jak będziesz wracał –
żegnała mnie żona
- Boisz się, że radość rzuci mi się
na głowę ? - spytałem
Mogłem sobie na taki żart pozwolić,
znamy się bowiem już jakiś czas.
Jakiś czas temu okazało się też, że
już można.
Poprzednie plany wyjazdowe zostały
przesuwane z miesiąca na miesiąc, by potem zostać skreślane
przez zniecierpliwione placówki medyczne.
Bo to prosiliśmy o przesunięcie
wyjazdu z powodu pobytu w regularnym szpitalu, a to z powodu
ciągnącej się dolegliwości lub też całego ich zestawu.
Zasady są jasne - Nie to nie "sruuu" na
koniec kolejki.
Jakoś tak pogodziliśmy się nawet z
tymi obiektywnie słusznymi zasadami.
Kiedy jednak okazało się, że jest
jako tako, nacisnęliśmy guzik.
Ludzkie podejście do tematu sprawiło,
że oto dzisiaj rano, zaraz po obudzeniu żona wyjrzała przez okno i
ujrzała tam zaśnieżone szczyty Tatr.
Szpitalne śniadanie i upragniona
rehabilitacja. Wyczekiwana chociaż wywołująca lęki. Tak naprawdę
żona nie ćwiczyła intensywnie od ponad dwóch lat i to tylko z
powodu lekarskich przeciwwskazań.
Wziąłem trzy godziny wolnego w
pracy, co jest swego rodzaju wydarzeniem i skierowaliśmy się na
południe. Zakopane powitało nas korkami na drodze dojazdowej.
- I oni chcą tu Igrzysk -
Skomentowałem ruch wahadłowy na jednym z mostów.
O tym, że miasto obeznane jest z
najnowszymi trendami poznałem po ilości tablic reklamowych,
zasłaniających widok na szczyty jak i starą góralską zabudowę.
SPA, Hotel, Mleko 3,2%, a nawet jakaś
agencja towarzyska, chyba z Gliwic ( sic!). Wszytko to z czego pewnie
region jest sławny. Oscypek i bryndza nie występują na bilbordach,
Aż nadto są widoczne w dziesiątkach przydrożnych budek handlowych
do spółki z baranimi skórami.
Na sławę i to niekoniecznie dobrą,
pracuje straż miejska z tatrzańskiej stolicy.
Według opowiadania jednej z
zatrudnionych tam osób, z wyjątkową regularnością przyjeżdżają
na tę boczną i ślepą w dodatku ulicę, seryjnie mandatując
samochody które odważyły się zaparkować w pobliżu szpitala.
Nieśmiało przypomnę tylko, że
przyjeżdżają tu najczęściej osoby z dysfunkcją narządu ruchu.
Za szpitalem co prawda znajduje się
chroniony automatyczną bramą wewnętrzny parking szpitalny,
ale widza o jego istnieniu przychodzi
zwykle już po wypisaniu mandatu.
Prosty sposób na zarobkowanie.
Przecież takiego nie do końca pełnosprawnego tak łatwo namierzyć
i ewentualnie pogonić.
W końcu to nie fiakier. Rosły chłop
z batem w dłoni.
Ponieważ jesteśmy tu po raz kolejny,
ominęło nas szczęśliwie „powitanie” strażników.
Skorzystaliśmy z inwalidzkich
uprawnień żony parkując na tym placu za szpitalem.
Pytanie brzmi jednak następująco - co
zrobię w czasie odwiedzin?
W stosowaniu identyfikatora żony
jestem bardzo pryncypialny, a sam za stary jestem już w zabawę
przypominającą stosunek przerywany.
Co jest w tych czynnościach
podobnego? Skuteczność oczywiście. A przy moim pechu....
Szpitalna kolacja, szpitalne śniadanie
i telewizor z puszką na monety chwilowo za mną, a przede mną
„bitwa o dom”.
Aby zachował się cały przez te kilka
tygodni.
Pies z kotem zaskoczone nieobecnością
najważniejszej kobiety w domu. Kot szwendał się po nocy szukając
małżonki i na nic zdały się tłumaczenia, że na pewno nie
znajdzie jej na biurku, na drukarce i na szafie z których trzeba
było niespodziewanie zeskoczyć. Suka poradziła sobie z tym
czasowym opuszczeniem lepiej. Nosem przesunęła drzwi od szafy ( to
ona to umie?) i wyciągnęła but swojej pani. Zawlokła go na
posłanie, położyła na nim pysk i trwała tak ni to śpiąc ni
czuwając.
Młodszy też złapał wiatr w żagle i
postanowił nie wysyłać SMS-a o tym, że odwleka czas powrotu do
domu na nieznane bliżej godziny nocne.
Mechanizm zazgrzytał i trzeba będzie
naoliwić tryby lub może nawet lekko stuknąć w obudowę, gdy
smarowanie nie pomoże.
Co prawda, na stanowisku jest jak
zwykle gotowa do poświęceń teściowa, ale zaplanuję to tak by jej
udział w sprawie stał się minimalny.
Niech ma, w pozytywnym oczywiście
tego słowa znaczeniu
Podjąłem już nawet jakieś plany
związane wyjazdem żony. Plany i zobowiązania.
Porzucam regularne odżywianie w
postaci cieplutkich posiłków, czekających po powrocie do domu.
Sam będąc sobie sterem żeglarzem i
okrętem postanowiłem:
Trochę więcej warzyw, trochę mniej
mięsa i chleba. To powinno dać ze trzy, cztery kilogramy i o to mi
dokładnie chodzi.
Tu gdzie z reguły kończą się
noworoczne postanowienia, zaczynają się moje,
szpitalno-rehabilitacyjne i słomiano-wdowieckie motywacje.
- Dasz radę Antoni, dasz radę –
motywuje się - Jak do tego dołożysz dłuższe spacery z psem to
nie ma takiego bata który by ci pokrzyżował plany.
Tylko, że ja już znam to na pamięć,
że niemożliwe jest zawsze bardzo prawdopodobne. Przynajmniej u
mnie.
Taaa, słomiany wdowiec pod czujnym okiem teściowej he he
OdpowiedzUsuńTeściowa pilnuje psa, ja mam autopilota. Pozdrawiam
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńA dla teściowej nie było miejsca w tym samym czasie w pensjonacie na jakimś górskim stoczku?:)))
Pozdrawiam serdecznie.
To jeden z tych kłopotów związanych z posiadaniem zwierząt zwłaszcza młodych
UsuńPozdrawiam
Mężczyzna samopas prędko się tym stanem męczy i znacznie wcześniej niż pierwotnie przewidywał zaczyna tęsknić do kajdan małżeńskich.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Z pewnością przyda mi się powtórka z tych wszystkich stanów emocjonalnych samotnego mężczyzny
Usuń. Pozdrawiam
Nie ma absolutnie nic szkodliwego w cieplutkich posiłkach, mogą być przecież z dużą ilością warzyw, bez mięsa i chleba. A słomiany wdowiec ma też dużo innych fitness-owo - gimnastycznych motywacji nie tylko spacery z psem, bo i zmywanie, pranie, sprzątanie, gotowanie...
OdpowiedzUsuńA teraz w Zakopanym brylantowo-śnieżna zima. Żona też będzie szczęśliwa.
Pogoda brylant? Ja tam w środę widziałem wiele skaz, ale jak to mówią sytuacja jest dynamiczna
UsuńPOzdrawiam.
Stan słomianego wdowca wybitnie nie służy chudnięciu. Może i nie tak smacznie, a przez to i mniej człowiek zje, ale potem nie omieszka tego popić czymś smakowitym.
OdpowiedzUsuńJak zwykle, będę w tej kwestii mądrzejszy po fakcie.
UsuńPozdrawiam
wiesz co może słomiany wdowiec ?
OdpowiedzUsuńZ Pamiętnika Słomianego wdowca
Zostałem sam. Żona wyjechała na tydzień. Całkiem przyjemna
odmiana. Myślę, że razem z psem miło spędzimy te dni.
Poniedziałek
DOKŁADNIE zaplanowałem rozkład zajęć. Wiem, o której będę wstawał,
ile
czasu poświęcę na poranną toaletę i śniadanie.
Policzyłem, ile zajmie mi zmywanie, sprzątanie, wyprowadzanie psa,
zakupy i gotowanie.
Jestem miło zaskoczony, że mimo wszystko zostaje mi mnóstwo wolnego
czasu. Nie wiem, dlaczego prowadzenie domu jest dla kobiet takim
problemem, skoro można tak szybko się z tym uporać.
Wystarczy odpowiednio zorganizować sobie pracę.
Na kolację zafundowałem sobie i psu po steku.
Żeby stworzyć miły nastrój, ładnie nakryłem do stołu.
Ustawiłem wazon z różami i zapaliłem świecę.
Pies na przystawkę dostał pasztet z kaczki, potem główne danie
udekorowane warzywami, a na deser ciasteczka.
Ja popijam wino i palę dobre cygaro.
Dawno nie czułem się tak dobrze.
;;
Wtorek
MUSZĘ jeszcze raz przemyśleć rozkład dnia. Zdaje się,
że wymaga kilku drobnych poprawek.
Wyjaśniłem psu, że nie codziennie jest święto, dlatego nie może się
spodziewać, że zawsze będzie jadł przystawki i inne dania z trzech
różnych misek, które ja muszę myć.
Przy śniadaniu zauważyłem, że picie soku ze świeżych pomarańczy
ma jedną zasadniczą wadę. Za każdym razem trzeba potem myć
wyciskarkę.
Jak rozwiązać ten problem? Trzeba przygotować sok na dwa dni - wtedy
wyciskarkę myje się dwa razy rzadziej.
Odkrycie dnia: parówki można odgrzewać w zupie. W ten sposób ma się
jeden garnek mniej do zmywania.
Na pewno nie będę codziennie biegał z odkurzaczem tak jak chciała
żona.
cdn
Czwartek
OdpowiedzUsuńKONIEC z wyciskaniem soku z pomarańczy! To nie do wiary, że z tym
niewinnie wyglądającym owocem jest aż tyle zachodu. Kupię sobie gotowy
sok w butelkach.
Odkrycie dnia: udało mi się przespać noc i wysunąć się z łóżka
prawie
nie naruszając pościeli. Rano musiałem tylko wygładzić narzutę.
Oczywiście jest to kwestia wprawy i w czasie snu nie można się za
często
przewracać z boku na bok. Trochę bolą mnie plecy, ale gorący prysznic
powinien pomóc.
Zrezygnowałem z codziennego golenia, bo to zwykła strata czasu. Zyskałem
przez to cenne minuty, których moja żona nigdy nie traci,
bo nie ma zarostu.
Kolejne odkrycie: nie ma sensu za każdym razem jeść z czystego talerza.
Ciągłe zmywanie zaczyna mi działać na nerwy.
Pies też może jeść z jednej miski... w końcu to tylko zwierzę.
UWAGA: doszedłem do wniosku, że odkurzać trzeba najwyżej raz w
tygodniu.
Parówki na obiad i na kolację.
Piątek
KONIEC z sokiem pomarańczowym! Za dużo dźwigania.
Odkryłem następującą rzecz: rano parówki smakują całkiem nieźle,
po południu gorzej, a wieczorem w ogóle.
Poza tym, jeśli żywić się nimi dłużej niż przez dwa dni z rzędu,
mogą
wywoływać lekkie mdłości.
Pies dostał suchą karmę. Jest równie pożywna, a miska nie jest
popaćkana.
Z kolei ja zacząłem jeść zupę prosto z garnka. Smakuje tak samo,
a nie trzeba brudzić talerza ani chochli. Teraz już nie czuję się tak,
jakbym był automatyczną zmywarką do naczyń.
Przestałem wycierać podłogę w kuchni. Ta czynność irytowała mnie
tak samo jak słanie łóżka.
UWAGA: Żegnajcie puszki!!! Nie będę brudził sobie otwieracza.
Sobota
Po co wieczorem zdejmować ubranie, skoro rano znów trzeba je włożyć?
Zamiast marnować czas, lepiej trochę dłużej poleżeć.
Przy okazji można zrezygnować z kołdry i odpadnie kłopot z jej porannym
układaniem.
Pies nakruszył na podłogę. Zbeształem go. Powiedziałem, że nie
jestem jego służącym.
Dziwne - nagle zdałem sobie sprawę, że moja żona też tak czasem
do mnie mówi.
Powinienem dziś się ogolić, ale jakoś nie mam ochoty.
Nerwy mam napięte jak postronki.
Na śniadanie zjem tylko to, co nie wymaga rozpakowywania, otwierania,
krojenia, smarowania, gotowania ani mieszania.
Wszystkie te czynności doprowadzają mnie do rozpaczy.
Plan na dziś: obiad zjem prosto z torebki, nachylony nad zlewem. Żadnych
talerzy, sztućców, obrusów i innych głupot.
Trochę bolą mnie dziąsła. Pewnie jem za mało owoców, ale nie chce mi
się
ich taszczyć ze sklepu. Może to początek szkorbutu?
Po południu zadzwoniła żona i spytała, czy umyłem okna i zrobiłem
pranie. Wybuchnąłem histerycznym śmiechem.
Powiedziałem jej, że nie mam czasu na takie rzeczy.
Jest pewien problem z wanną. Odpływ zatkał się makaronem.
Ale niespecjalnie się martwię. I tak przestałem się kąpać.
UWAGA: jem teraz razem z psem, prosto z lodówki. Musimy się spieszyć,
żeby zbyt długo nie trzymać jej otwartej.
Niedziela
OGLĄDALIŚMY z psem telewizję z łóżka. Na ekranie różni ludzie
zajadali
przeróżne smakołyki, a my tylko z zazdrością przełykaliśmy
ślinkę.
Obaj jesteśmy osłabieni i drażliwi. Rano zjedliśmy coś z psiej miski,
ale żadnemu z nas to nie smakowało.
Naprawdę powinienem się umyć, ogolić, uczesać, zrobić psu jeść,
wyjść z
nim na spacer, pozmywać, posprzątać, pójść po zakupy,
ale po prostu nie mogę wykrzesać z siebie dość sił.
Mam problemy z utrzymaniem równowagi, zaczyna szwankować wzrok.
Pies zupełnie przestał merdać ogonem.
Pchani resztką instynktu samozachowawczego, wyczołgujemy się z łóżka
i
idziemy do restauracji, gdzie przez ponad godzinę jemy różne pyszności.
Korzystamy z wielu talerzy, bo przecież nie musimy ich myć.
Później lądujemy w hotelu. Pokój jest wysprzątany, czysty i przytulny.
Wreszcie znalazłem sposób na zmorę tych okropnych domowych
obowiązków.
Ciekawe, czy kiedykolwiek przyszło to do głowy mojej żonie?
miłego wypoczynku :)
leptir
JA mam w sobie mocno wyrobione poczucie obowiązku, nawet po alkoholu. Pozdrawiam
UsuńSłomiany wdowiec, rzadko już teraz używane określenie. Cóż, powodzenia w realizacji planów!
OdpowiedzUsuńPrzyda mi się dziękuje
UsuńPozdrawiam
Powodzenia :-) w planowaniu jestem doskonała, w realizacji gorzej :-)
OdpowiedzUsuńMałżonce zaś życzę owocnej rehabilitacji. :-) Dobrze, mze Psa i Kota się odnalazły w sytuacji, nasza, mój powrót do pracy, uczciła dłużą drzemka poranną.
I tak coś jeszcze miałam, ale zeżarło ;-)
Też mi zżera od czasu do czasu prosząc by powtórzyć. czuje się jak w szkole.
UsuńPozdrawiam
Ja przeżyłem ładne kilka lat w charakterze słomianego wdowca. To jest cenne i potrzebne doświadczenie. Można wtedy lepiej docenić żonę, ale i docenić siebie, za to, że zdołałem pogodzić pracę i wszelkie obowiązki domowe i nie stworzyłem sytuacji jaką opisano w przykładowym opisie udostępnionym przez anonimowego Leptir.
OdpowiedzUsuńWarto spojrzeć na to doświadczenie od strony ukazanej w piosence Im więcej ciebie... Natalki Kukulskiej
https://www.youtube.com/watch?v=8H1kBbjAtzY
Bądźmy gotowi
Jestem zwolennikiem takich wyjazdów na chwilę. To rzeczywiście wzmacnia związek. Pozdrawiam
Usuńno to dziś mamy trening łopata-powietrze-ziemia
OdpowiedzUsuńTwej żonie życzę przyjemnej i skutecznej rehabilitacji
Trenuję to od rana ale śnieg i tak robi swoje
UsuńPozdrawiam
Te reklamy to w Polsce koszmar jakiś. Jedziemy z córką w Szkocji a ja rozkoszuję się widokami bez jednej jednusieńkiej reklamy. Nawet w pobliżu miasta. Boże co za mania w tym kraju i żeby jeszcze to skutkowało, ale człowiek przejedzie obok i zapomni a oni pewnie myślą że natychmiast do nich przyleci nie zapominając, no bo przecież oni, tacy najważniejsi.
OdpowiedzUsuńGdy wyjechałam do córki na tydzień, kotuś przez kilka dni nie wychodził z łazienki. Tak nas kochają te nasze zwierzaczki, podobno bez duszy. Jakie to wzruszające ten pantofel z szafy.
Dasz radę mniej mięsa i mniej chleba więcej warzyw i człowiek lżejszy. Ciepło pozdrawiam.
Tak też sobie obiecałem. Mniej chleba, bo mięsa to i tak od dawna jem niewiele.
UsuńPozdrawiam
O to ty teraz słomiany wdowiec jesteś. Widać służy ci ten stan raz na jakiś czas, bo jestes bardzo płodny literacko, że się tak wyrażę :) Bardzo lubię opuścić moich panów i cały psi inwentarz na parę dni! a co, dobrze im tak! niech odczują jak to się zyje bez serca, mózgu i centrum operacyjnego tego domu:) Nie zdążę do Polski dolecieć, a juz lamenty, że są jak błędne owce. To baaaardzo miłe...
OdpowiedzUsuńPłodny to byłe gdy publikowałem co dwa dni. Ale wież jak to jest, z wiekiem spada ilość i aktywność
OdpowiedzUsuńPozdrawiam