22 stycznia 2015

Czas relaksu. Relaksu to czas?

Wymyślono nawet specjalne określenie na ten stan. Stan w którym wydawać by się mogło, że więcej powietrza wpada do płuc, a cały świat nabiera męskich kolorów. Stan w którym nic nie musisz a wszystko możesz.
Słomiany wdowiec.
To ja, od wczorajszego popołudnia, czyli od chwili gdy zamknęły się za mną drzwi pokoju w szpitalu rehabilitacyjnym w Zakopanem
- Uważaj jak będziesz wracał – żegnała mnie żona
- Boisz się, że radość rzuci mi się na głowę ? - spytałem
Mogłem sobie na taki żart pozwolić, znamy się bowiem już jakiś czas.
Jakiś czas temu okazało się też, że już można.
Poprzednie plany wyjazdowe zostały przesuwane z miesiąca na miesiąc, by potem zostać skreślane przez zniecierpliwione placówki medyczne.
Bo to prosiliśmy o przesunięcie wyjazdu z powodu pobytu w regularnym szpitalu, a to z powodu ciągnącej się dolegliwości lub też całego ich zestawu.
Zasady są jasne - Nie to nie "sruuu" na koniec kolejki.
Jakoś tak pogodziliśmy się nawet z tymi obiektywnie słusznymi zasadami.
Kiedy jednak okazało się, że jest jako tako, nacisnęliśmy guzik.
Ludzkie podejście do tematu sprawiło, że oto dzisiaj rano, zaraz po obudzeniu żona wyjrzała przez okno i ujrzała tam zaśnieżone szczyty Tatr.
Szpitalne śniadanie i upragniona rehabilitacja. Wyczekiwana chociaż wywołująca lęki. Tak naprawdę żona nie ćwiczyła intensywnie od ponad dwóch lat i to tylko z powodu lekarskich przeciwwskazań.
Wziąłem trzy godziny wolnego w pracy, co jest swego rodzaju wydarzeniem i skierowaliśmy się na południe. Zakopane powitało nas korkami na drodze dojazdowej.
- I oni chcą tu Igrzysk - Skomentowałem ruch wahadłowy na jednym z mostów.
O tym, że miasto obeznane jest z najnowszymi trendami poznałem po ilości tablic reklamowych, zasłaniających widok na szczyty jak i starą góralską zabudowę.
SPA, Hotel, Mleko 3,2%, a nawet jakaś agencja towarzyska, chyba z Gliwic ( sic!). Wszytko to z czego pewnie region jest sławny. Oscypek i bryndza nie występują na bilbordach, Aż nadto są widoczne w dziesiątkach przydrożnych budek handlowych do spółki z baranimi skórami.
Na sławę i to niekoniecznie dobrą, pracuje straż miejska z tatrzańskiej stolicy.
Według opowiadania jednej z zatrudnionych tam osób, z wyjątkową regularnością przyjeżdżają na tę boczną i ślepą w dodatku ulicę, seryjnie mandatując samochody które odważyły się zaparkować w pobliżu szpitala.
Nieśmiało przypomnę tylko, że przyjeżdżają tu najczęściej osoby z dysfunkcją narządu ruchu.
Za szpitalem co prawda znajduje się chroniony automatyczną bramą wewnętrzny parking szpitalny,
ale widza o jego istnieniu przychodzi zwykle już po wypisaniu mandatu.
Prosty sposób na zarobkowanie. Przecież takiego nie do końca pełnosprawnego tak łatwo namierzyć i ewentualnie pogonić.
W końcu to nie fiakier. Rosły chłop z batem w dłoni.
Ponieważ jesteśmy tu po raz kolejny, ominęło nas szczęśliwie „powitanie” strażników.
Skorzystaliśmy z inwalidzkich uprawnień żony parkując na tym placu za szpitalem.
Pytanie brzmi jednak następująco - co zrobię w czasie odwiedzin?
W stosowaniu identyfikatora żony jestem bardzo pryncypialny, a sam za stary jestem już w zabawę przypominającą stosunek przerywany.
Co jest w tych czynnościach podobnego? Skuteczność oczywiście. A przy moim pechu....
Szpitalna kolacja, szpitalne śniadanie i telewizor z puszką na monety chwilowo za mną, a przede mną „bitwa o dom”.
Aby zachował się cały przez te kilka tygodni.
Pies z kotem zaskoczone nieobecnością najważniejszej kobiety w domu. Kot szwendał się po nocy szukając małżonki i na nic zdały się tłumaczenia, że na pewno nie znajdzie jej na biurku, na drukarce i na szafie z których trzeba było niespodziewanie zeskoczyć. Suka poradziła sobie z tym czasowym opuszczeniem lepiej. Nosem przesunęła drzwi od szafy ( to ona to umie?) i wyciągnęła but swojej pani. Zawlokła go na posłanie, położyła na nim pysk i trwała tak ni to śpiąc ni czuwając.
Młodszy też złapał wiatr w żagle i postanowił nie wysyłać SMS-a o tym, że odwleka czas powrotu do domu na nieznane bliżej godziny nocne.
Mechanizm zazgrzytał i trzeba będzie naoliwić tryby lub może nawet lekko stuknąć w obudowę, gdy smarowanie nie pomoże.
Co prawda, na stanowisku jest jak zwykle gotowa do poświęceń teściowa, ale zaplanuję to tak by jej udział w sprawie stał się minimalny.
Niech ma, w pozytywnym oczywiście tego słowa znaczeniu
Podjąłem już nawet jakieś plany związane wyjazdem żony. Plany i zobowiązania.
Porzucam regularne odżywianie w postaci cieplutkich posiłków, czekających po powrocie do domu.
Sam będąc sobie sterem żeglarzem i okrętem postanowiłem:
Trochę więcej warzyw, trochę mniej mięsa i chleba. To powinno dać ze trzy, cztery kilogramy i o to mi dokładnie chodzi.
Tu gdzie z reguły kończą się noworoczne postanowienia, zaczynają się moje, szpitalno-rehabilitacyjne i słomiano-wdowieckie motywacje.
- Dasz radę Antoni, dasz radę – motywuje się - Jak do tego dołożysz dłuższe spacery z psem to nie ma takiego bata który by ci pokrzyżował plany.
Tylko, że ja już znam to na pamięć, że niemożliwe jest zawsze bardzo prawdopodobne. Przynajmniej u mnie.

25 komentarzy:

  1. Taaa, słomiany wdowiec pod czujnym okiem teściowej he he

    OdpowiedzUsuń
  2. Klik dobry:)
    A dla teściowej nie było miejsca w tym samym czasie w pensjonacie na jakimś górskim stoczku?:)))

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeden z tych kłopotów związanych z posiadaniem zwierząt zwłaszcza młodych
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Vulpian de Noulancourt22 stycznia, 2015 19:02

    Mężczyzna samopas prędko się tym stanem męczy i znacznie wcześniej niż pierwotnie przewidywał zaczyna tęsknić do kajdan małżeńskich.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością przyda mi się powtórka z tych wszystkich stanów emocjonalnych samotnego mężczyzny
      . Pozdrawiam

      Usuń
  4. Nie ma absolutnie nic szkodliwego w cieplutkich posiłkach, mogą być przecież z dużą ilością warzyw, bez mięsa i chleba. A słomiany wdowiec ma też dużo innych fitness-owo - gimnastycznych motywacji nie tylko spacery z psem, bo i zmywanie, pranie, sprzątanie, gotowanie...
    A teraz w Zakopanym brylantowo-śnieżna zima. Żona też będzie szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda brylant? Ja tam w środę widziałem wiele skaz, ale jak to mówią sytuacja jest dynamiczna
      POzdrawiam.

      Usuń
  5. Stan słomianego wdowca wybitnie nie służy chudnięciu. Może i nie tak smacznie, a przez to i mniej człowiek zje, ale potem nie omieszka tego popić czymś smakowitym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle, będę w tej kwestii mądrzejszy po fakcie.
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. wiesz co może słomiany wdowiec ?

    Z Pamiętnika Słomianego wdowca

    Zostałem sam. Żona wyjechała na tydzień. Całkiem przyjemna
    odmiana. Myślę, że razem z psem miło spędzimy te dni.

    Poniedziałek

    DOKŁADNIE zaplanowałem rozkład zajęć. Wiem, o której będę wstawał,
    ile
    czasu poświęcę na poranną toaletę i śniadanie.
    Policzyłem, ile zajmie mi zmywanie, sprzątanie, wyprowadzanie psa,
    zakupy i gotowanie.

    Jestem miło zaskoczony, że mimo wszystko zostaje mi mnóstwo wolnego
    czasu. Nie wiem, dlaczego prowadzenie domu jest dla kobiet takim
    problemem, skoro można tak szybko się z tym uporać.
    Wystarczy odpowiednio zorganizować sobie pracę.

    Na kolację zafundowałem sobie i psu po steku.
    Żeby stworzyć miły nastrój, ładnie nakryłem do stołu.
    Ustawiłem wazon z różami i zapaliłem świecę.
    Pies na przystawkę dostał pasztet z kaczki, potem główne danie
    udekorowane warzywami, a na deser ciasteczka.
    Ja popijam wino i palę dobre cygaro.
    Dawno nie czułem się tak dobrze.
    ;;

    Wtorek

    MUSZĘ jeszcze raz przemyśleć rozkład dnia. Zdaje się,
    że wymaga kilku drobnych poprawek.
    Wyjaśniłem psu, że nie codziennie jest święto, dlatego nie może się

    spodziewać, że zawsze będzie jadł przystawki i inne dania z trzech
    różnych misek, które ja muszę myć.

    Przy śniadaniu zauważyłem, że picie soku ze świeżych pomarańczy
    ma jedną zasadniczą wadę. Za każdym razem trzeba potem myć
    wyciskarkę.
    Jak rozwiązać ten problem? Trzeba przygotować sok na dwa dni - wtedy
    wyciskarkę myje się dwa razy rzadziej.

    Odkrycie dnia: parówki można odgrzewać w zupie. W ten sposób ma się
    jeden garnek mniej do zmywania.
    Na pewno nie będę codziennie biegał z odkurzaczem tak jak chciała
    żona.
    cdn

    OdpowiedzUsuń
  7. Czwartek

    KONIEC z wyciskaniem soku z pomarańczy! To nie do wiary, że z tym
    niewinnie wyglądającym owocem jest aż tyle zachodu. Kupię sobie gotowy

    sok w butelkach.

    Odkrycie dnia: udało mi się przespać noc i wysunąć się z łóżka
    prawie
    nie naruszając pościeli. Rano musiałem tylko wygładzić narzutę.
    Oczywiście jest to kwestia wprawy i w czasie snu nie można się za
    często
    przewracać z boku na bok. Trochę bolą mnie plecy, ale gorący prysznic
    powinien pomóc.

    Zrezygnowałem z codziennego golenia, bo to zwykła strata czasu. Zyskałem

    przez to cenne minuty, których moja żona nigdy nie traci,
    bo nie ma zarostu.

    Kolejne odkrycie: nie ma sensu za każdym razem jeść z czystego talerza.

    Ciągłe zmywanie zaczyna mi działać na nerwy.
    Pies też może jeść z jednej miski... w końcu to tylko zwierzę.

    UWAGA: doszedłem do wniosku, że odkurzać trzeba najwyżej raz w
    tygodniu.
    Parówki na obiad i na kolację.


    Piątek

    KONIEC z sokiem pomarańczowym! Za dużo dźwigania.
    Odkryłem następującą rzecz: rano parówki smakują całkiem nieźle,
    po południu gorzej, a wieczorem w ogóle.
    Poza tym, jeśli żywić się nimi dłużej niż przez dwa dni z rzędu,
    mogą
    wywoływać lekkie mdłości.

    Pies dostał suchą karmę. Jest równie pożywna, a miska nie jest
    popaćkana.

    Z kolei ja zacząłem jeść zupę prosto z garnka. Smakuje tak samo,
    a nie trzeba brudzić talerza ani chochli. Teraz już nie czuję się tak,

    jakbym był automatyczną zmywarką do naczyń.

    Przestałem wycierać podłogę w kuchni. Ta czynność irytowała mnie
    tak samo jak słanie łóżka.

    UWAGA: Żegnajcie puszki!!! Nie będę brudził sobie otwieracza.



    Sobota

    Po co wieczorem zdejmować ubranie, skoro rano znów trzeba je włożyć?
    Zamiast marnować czas, lepiej trochę dłużej poleżeć.
    Przy okazji można zrezygnować z kołdry i odpadnie kłopot z jej porannym

    układaniem.

    Pies nakruszył na podłogę. Zbeształem go. Powiedziałem, że nie
    jestem jego służącym.
    Dziwne - nagle zdałem sobie sprawę, że moja żona też tak czasem
    do mnie mówi.

    Powinienem dziś się ogolić, ale jakoś nie mam ochoty.
    Nerwy mam napięte jak postronki.
    Na śniadanie zjem tylko to, co nie wymaga rozpakowywania, otwierania,
    krojenia, smarowania, gotowania ani mieszania.
    Wszystkie te czynności doprowadzają mnie do rozpaczy.

    Plan na dziś: obiad zjem prosto z torebki, nachylony nad zlewem. Żadnych

    talerzy, sztućców, obrusów i innych głupot.
    Trochę bolą mnie dziąsła. Pewnie jem za mało owoców, ale nie chce mi
    się
    ich taszczyć ze sklepu. Może to początek szkorbutu?

    Po południu zadzwoniła żona i spytała, czy umyłem okna i zrobiłem
    pranie. Wybuchnąłem histerycznym śmiechem.
    Powiedziałem jej, że nie mam czasu na takie rzeczy.

    Jest pewien problem z wanną. Odpływ zatkał się makaronem.
    Ale niespecjalnie się martwię. I tak przestałem się kąpać.

    UWAGA: jem teraz razem z psem, prosto z lodówki. Musimy się spieszyć,
    żeby zbyt długo nie trzymać jej otwartej.



    Niedziela

    OGLĄDALIŚMY z psem telewizję z łóżka. Na ekranie różni ludzie
    zajadali
    przeróżne smakołyki, a my tylko z zazdrością przełykaliśmy
    ślinkę.
    Obaj jesteśmy osłabieni i drażliwi. Rano zjedliśmy coś z psiej miski,
    ale żadnemu z nas to nie smakowało.

    Naprawdę powinienem się umyć, ogolić, uczesać, zrobić psu jeść,
    wyjść z
    nim na spacer, pozmywać, posprzątać, pójść po zakupy,
    ale po prostu nie mogę wykrzesać z siebie dość sił.
    Mam problemy z utrzymaniem równowagi, zaczyna szwankować wzrok.
    Pies zupełnie przestał merdać ogonem.

    Pchani resztką instynktu samozachowawczego, wyczołgujemy się z łóżka
    i
    idziemy do restauracji, gdzie przez ponad godzinę jemy różne pyszności.

    Korzystamy z wielu talerzy, bo przecież nie musimy ich myć.
    Później lądujemy w hotelu. Pokój jest wysprzątany, czysty i przytulny.

    Wreszcie znalazłem sposób na zmorę tych okropnych domowych
    obowiązków.

    Ciekawe, czy kiedykolwiek przyszło to do głowy mojej żonie?

    miłego wypoczynku :)

    leptir

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JA mam w sobie mocno wyrobione poczucie obowiązku, nawet po alkoholu. Pozdrawiam

      Usuń
  8. Słomiany wdowiec, rzadko już teraz używane określenie. Cóż, powodzenia w realizacji planów!

    OdpowiedzUsuń
  9. Powodzenia :-) w planowaniu jestem doskonała, w realizacji gorzej :-)
    Małżonce zaś życzę owocnej rehabilitacji. :-) Dobrze, mze Psa i Kota się odnalazły w sytuacji, nasza, mój powrót do pracy, uczciła dłużą drzemka poranną.
    I tak coś jeszcze miałam, ale zeżarło ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi zżera od czasu do czasu prosząc by powtórzyć. czuje się jak w szkole.
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Ja przeżyłem ładne kilka lat w charakterze słomianego wdowca. To jest cenne i potrzebne doświadczenie. Można wtedy lepiej docenić żonę, ale i docenić siebie, za to, że zdołałem pogodzić pracę i wszelkie obowiązki domowe i nie stworzyłem sytuacji jaką opisano w przykładowym opisie udostępnionym przez anonimowego Leptir.
    Warto spojrzeć na to doświadczenie od strony ukazanej w piosence Im więcej ciebie... Natalki Kukulskiej
    https://www.youtube.com/watch?v=8H1kBbjAtzY

    Bądźmy gotowi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zwolennikiem takich wyjazdów na chwilę. To rzeczywiście wzmacnia związek. Pozdrawiam

      Usuń
  11. no to dziś mamy trening łopata-powietrze-ziemia
    Twej żonie życzę przyjemnej i skutecznej rehabilitacji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trenuję to od rana ale śnieg i tak robi swoje
      Pozdrawiam

      Usuń
  12. Te reklamy to w Polsce koszmar jakiś. Jedziemy z córką w Szkocji a ja rozkoszuję się widokami bez jednej jednusieńkiej reklamy. Nawet w pobliżu miasta. Boże co za mania w tym kraju i żeby jeszcze to skutkowało, ale człowiek przejedzie obok i zapomni a oni pewnie myślą że natychmiast do nich przyleci nie zapominając, no bo przecież oni, tacy najważniejsi.
    Gdy wyjechałam do córki na tydzień, kotuś przez kilka dni nie wychodził z łazienki. Tak nas kochają te nasze zwierzaczki, podobno bez duszy. Jakie to wzruszające ten pantofel z szafy.
    Dasz radę mniej mięsa i mniej chleba więcej warzyw i człowiek lżejszy. Ciepło pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też sobie obiecałem. Mniej chleba, bo mięsa to i tak od dawna jem niewiele.
      Pozdrawiam

      Usuń
  13. O to ty teraz słomiany wdowiec jesteś. Widać służy ci ten stan raz na jakiś czas, bo jestes bardzo płodny literacko, że się tak wyrażę :) Bardzo lubię opuścić moich panów i cały psi inwentarz na parę dni! a co, dobrze im tak! niech odczują jak to się zyje bez serca, mózgu i centrum operacyjnego tego domu:) Nie zdążę do Polski dolecieć, a juz lamenty, że są jak błędne owce. To baaaardzo miłe...

    OdpowiedzUsuń
  14. Płodny to byłe gdy publikowałem co dwa dni. Ale wież jak to jest, z wiekiem spada ilość i aktywność
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń