- Wiem jak się pisze chpisy, ale proszę jeszcze o odrobinę cierpliwości.
Skąd się wzięły owe tytułowe czipsy?
W jednej z chińskich restauracji, pewien popularny krytyk kulinarny rozkoszował się wspaniałym daniem. Poprosił więc szefa kuchni, aby ten powiedział kilka słów o tym wspaniałym daniu.
- Podstawą tego dania są czipsy - powiedział skromnie kucharz
Chipsy? Ja tu czuję wyraźnie smak mięsa - odparł zaskoczony krytyk.
- To ja przecież mówię, że czi psy
Dlaczego właśnie teraz przypomniał mi się ten okrutny dowcip?
Od wczoraj mam w domu czipsy, albo raczej trzy psy i jest z tego całkiem niezły bigos.
Zacznijmy jednak od początku.
Od ponad 10 lat jestem opiekunem bokserki, która jak na boksera trzyma się dobrze z wyjątkiem otoczki srebrnej sierści wokół kufy, oczu i uszu. Wzrok też już nie ten o wzroku nie wspominając. Boksery w ogóle nie są rekordzistami długowieczności.
Kiedyś tam na początku historii, na informację o tym, że mam psa, mój starszy syn zareagował z dwuletnim opóźnieniem. Zafundował sobie i mnie setera irlandzkiego.
W książeczce zdrowia jako opiekun figuruje syn, a że jest zapracowany podrzuca rudzielca na parę godzin lub cały dzień, bo sam jest bardzo zapracowany.
Jako zapracowany człowiek korzysta razem z żoną z wakacji. Z reguły zagranicznych i wtedy pies wpada do nas na tydzień lub dłużej. Logistyka transportu lotniczego jest tutaj nieubłagana.
Żeby było jasne, nie umawialiśmy się na to przed kupnem psa. Jedyne co było uzgodnione to, że wraz z żoną chcemy mieć dzieci. Było to jednak prawie czterdzieści pięć lat temu. Jak wiadomo wszystkim z praktyki bądź teorii - jak się człowiek dorobi dzieci to się tych dzieci nie pozbywa do końca życia.
Tak więc w ostatnią sobotę "rudy wnuk" jak z nutą złośliwości mówi moja żona, wylądował u nas na tygodniowy wikt i opierunek.
Ponieważ od szczeniaka psy się znają nie było z tym problemu. Nakarmione i wyprowadzone dają czasem trochę luzy gdy zajmują się sobą.
Tak więc moglibyśmy z kieliszkiem wina w dłoni, świętować kolejny zachód słońca.
Czasem tylko przy ogrodzeniu seter szczerzył kły na psa sąsiadów, jakby chciał go natychmiast pożreć lub przynajmniej rozerwać na kawałki. Syn mówił, że ona tak ma.
W tę sielankę wdarła się jak burza z błyskawicami informacja, że rozchorowała się ciocia mojej synowej. Synowa jest dla niej jedyną rodziną, ale w tej chwili jak wspominałem przed chwilą wyjechała i to trochę daleko.
Ciocia, że pozwolę sobie ją tak nazywać w dalszej części tekstu, wylądowała w szpitalu, a ja jako jeden z nielicznych znajomych (bo jakaż ze mnie rodzina) otrzymałem do garści klucze od domu. W środku domu zamieszkiwali pies i kot. Kota nie udało mi się namierzyć, ale znam zwyczaje kotów, bo sam kiedyś nie potrafiłem odszukać swojego. Kot jest niewychodzący więc micha i kuweta powinny sprawę załatwić.
Gorzej z psem. Pies to czekoladowy labrador również posiadający na karku z osiem lat.
Gorzej z psem. Pies to czekoladowy labrador również posiadający na karku z osiem lat.
O ile się nie mylę zakup labradora był reakcją rodziny na zakup setera. Taki to łańcuszek którego początkiem byłą nasza bokserka
Dodatkowo labrador rozpieszczony jest do granic możliwości i cierpi przy okazji na parę schorzeń prawdziwych i urojonych przez właścicielkę ku zadowoleniu kilku gabinetów weterynaryjnych.
Zabrałem labradora z domu cioci i przywiozłem go do domu. Najpierw musiałem go jednak wsadzić do bagażnika, bo upasiony pies był mało skoczny i ponoć jest cierpiący na kręgosłup.
Dodatkowo labrador rozpieszczony jest do granic możliwości i cierpi przy okazji na parę schorzeń prawdziwych i urojonych przez właścicielkę ku zadowoleniu kilku gabinetów weterynaryjnych.
Zabrałem labradora z domu cioci i przywiozłem go do domu. Najpierw musiałem go jednak wsadzić do bagażnika, bo upasiony pies był mało skoczny i ponoć jest cierpiący na kręgosłup.
Wszystko to sobie po drodze układałem w myślach, ale zaraz po powrocie do domu spotkała mnie pierwsza niemiła niespodzianka.
Nie zdążyłem nawet otworzyć dokładnie bagażnika, a pies się z niego wydostał gdy warcząc z kłami na wierzchu rzucił się na niego seter.
Usłyszałem tylko skowyt i rzuciłem się na ratunek labradora.
Szczęśliwie w tym wszystkim zachowałem niepogryzione dłonie. Psy udało się rozdzielić i już wiedziałem, że pomimo szczenięcej znajomości zwierzaki nie pałają do siebie sympatią.
Prysły natychmiast jak ta bańka mydlana pomysły, że otworzy się okno na ogród i psy pobiegają bądź poleżą w cieniu.
Seter przyzwyczajony do nieobecności właścicieli nie dramatyzuje, a jedynie leży wieczorami przed domem ze wzrokiem utkwionym w furtce.
Labrador dla którego wizyta w innym domu jest nowością, bo w pewnym sensie jest też niewychodzącym psem, czuł się nieswojo ( boć to ani swojej pani ani swojego domku ) i skomlał na zmianę z piszczeniem przez cały czas. To piszczenie jest mocno wkurzające. Przypomina mi to pisk jaki wydaje styropian lekko zwilżony, pocierany o taflę szkła. I tak na zmianę i tak bez przerwy. Piszczenie i szczekanie.
Najgorszy okazał się wieczór, a potem noc. Kiedy już miałem dość szczekania i piszczenia zlazłem do małego pokoiku. Położyłem się na łóżku i on wtedy obniżył głośność pisku, a potem tylko siedział przy mim łóżku dysząc ciężko prosto w moją twarz. Ja na przemian błogosławiłem małą podatność na brzydkie zapachy by za chwilę martwić się, że mogę jednak tego nie przetrzymać.
Dzisiaj przed południem labrador został wykąpany, a potem wyczesany. Zapałał jednak do mnie takim mocnym uczuciem, że gdy tylko traci na chwilę kontakt wzrokowy ze mną piszczy jak ten styropian czy przysłowiowy zarzynany cielak
Usłyszałem tylko skowyt i rzuciłem się na ratunek labradora.
Szczęśliwie w tym wszystkim zachowałem niepogryzione dłonie. Psy udało się rozdzielić i już wiedziałem, że pomimo szczenięcej znajomości zwierzaki nie pałają do siebie sympatią.
Prysły natychmiast jak ta bańka mydlana pomysły, że otworzy się okno na ogród i psy pobiegają bądź poleżą w cieniu.
Seter przyzwyczajony do nieobecności właścicieli nie dramatyzuje, a jedynie leży wieczorami przed domem ze wzrokiem utkwionym w furtce.
Labrador dla którego wizyta w innym domu jest nowością, bo w pewnym sensie jest też niewychodzącym psem, czuł się nieswojo ( boć to ani swojej pani ani swojego domku ) i skomlał na zmianę z piszczeniem przez cały czas. To piszczenie jest mocno wkurzające. Przypomina mi to pisk jaki wydaje styropian lekko zwilżony, pocierany o taflę szkła. I tak na zmianę i tak bez przerwy. Piszczenie i szczekanie.
Najgorszy okazał się wieczór, a potem noc. Kiedy już miałem dość szczekania i piszczenia zlazłem do małego pokoiku. Położyłem się na łóżku i on wtedy obniżył głośność pisku, a potem tylko siedział przy mim łóżku dysząc ciężko prosto w moją twarz. Ja na przemian błogosławiłem małą podatność na brzydkie zapachy by za chwilę martwić się, że mogę jednak tego nie przetrzymać.
Dzisiaj przed południem labrador został wykąpany, a potem wyczesany. Zapałał jednak do mnie takim mocnym uczuciem, że gdy tylko traci na chwilę kontakt wzrokowy ze mną piszczy jak ten styropian czy przysłowiowy zarzynany cielak
A to mi wygenerowała na moje życzenie AI Gemini
Na bazie negatywnych doświadczeń, wraz z żoną opracowaliśmy system przebywania w różnych pomieszczeniach każdego z psów tak, aby nie mijały się w przedpokoju, bo wtedy następuje zwarcie.
Tak więc zamykamy jednego psa w wiatrołapie, by drugiego wypuścić do ogrodu. Potem odwracamy sytuację . Łamigłówka z dzieciństwa o tym jak przewieść łódką na drugi brzeg kozę wilka i kapustę
w sytuacji gdy na pokład można zabrać tylko jedno z nich bardzo nam tu pomogła.
Operację logistyczną wykonujemy mniej więcej co dwie godziny. Czyni nas to zajętym ludźmi przez cała dobę. Wieczorny kieliszek wina działa więć jak antydepresant, pod warunkiem że jest czas go wpić.
Tak więc zamykamy jednego psa w wiatrołapie, by drugiego wypuścić do ogrodu. Potem odwracamy sytuację . Łamigłówka z dzieciństwa o tym jak przewieść łódką na drugi brzeg kozę wilka i kapustę
w sytuacji gdy na pokład można zabrać tylko jedno z nich bardzo nam tu pomogła.
Operację logistyczną wykonujemy mniej więcej co dwie godziny. Czyni nas to zajętym ludźmi przez cała dobę. Wieczorny kieliszek wina działa więć jak antydepresant, pod warunkiem że jest czas go wpić.
Suka zaś jak to kobieta zawsze chce być z drugiej strony szyby co nieco komplikuje sytuację. Ona niby nie jest tak bardzo negatywnie nastawiona do labradora, ale micha i inne własne rzeczy to dla niej świętość. Potrafi spowodować że labrador natychmiast przewraca się na grzbiet pokazując jajca.
Poza tym w każdym trójkącie zwykle jest dwóch na jednego. Suka postawiła na znajomego setera, a nie na tego czekoladowego podrzutka. Gdzie jej jednak do setera którego uzębienie przypomina krokodyla.
Tak więc se żyjemy tak więc se mieszkamy - jak mówił Świrus w filmie "Anioł w Krakowie"
Samolot dzieci ląduje w niedziele wieczorem. Doktor powiedział ciotce, że parę dni poleży. Dostała antybiotyk więc te parę to może być na przykład pięć. Kiedy piszę te słowa mamy środę po południu.
Poza tym w każdym trójkącie zwykle jest dwóch na jednego. Suka postawiła na znajomego setera, a nie na tego czekoladowego podrzutka. Gdzie jej jednak do setera którego uzębienie przypomina krokodyla.
Tak więc se żyjemy tak więc se mieszkamy - jak mówił Świrus w filmie "Anioł w Krakowie"
Samolot dzieci ląduje w niedziele wieczorem. Doktor powiedział ciotce, że parę dni poleży. Dostała antybiotyk więc te parę to może być na przykład pięć. Kiedy piszę te słowa mamy środę po południu.
Kiedy robię korektę jest czwartek, tak koło południa.
Pytanie tylko mnie dręczy, czy psychika wytrzyma?
No jak tam Psyche, wytrzymasz?
I kiedy tak z łopatką przemierzam ogród w poszukiwaniu psich gówien ( bo w końcu czipsy), a nowy sra w miejscach nieoczywistych, to dla równowagi wyobrażam sobie ową Psyche.
Pytanie tylko mnie dręczy, czy psychika wytrzyma?
No jak tam Psyche, wytrzymasz?
I kiedy tak z łopatką przemierzam ogród w poszukiwaniu psich gówien ( bo w końcu czipsy), a nowy sra w miejscach nieoczywistych, to dla równowagi wyobrażam sobie ową Psyche.
Ponoć to bogini pod postacią młodej dziewczyny ze skrzydełkami. Może tak jak Julia Roberts jako dzwoneczek w filmie Hook ?
Tak, to mi daje siłę, a siłą jest bardzo ważna. W końcu nasz Wieszcz w pieśni Filaretów napisał:
Cyrkla, wagi i miary
Do martwych użyj brył;
Mierz siłę na zamiary,
Nie zamiar podług sił.
Jakby pasowało tylko, że zamiast cyrkla używam tej cholernej łopatki.
Cyrkla, wagi i miary
Do martwych użyj brył;
Mierz siłę na zamiary,
Nie zamiar podług sił.
Jakby pasowało tylko, że zamiast cyrkla używam tej cholernej łopatki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz