03 października 2024

Janusze remontów ? Czasami nie da się inaczej

Pisałem już trochę o tym jak sobie radzę w amatorskim majsterkowaniu. Załączyłem zdjęcia, a to karmnika, a to regału na drewno kominkowe, Ponieważ mam tę lekkość wypowiedzi czyli jestem gadułą w towarzystwie, zdarza się, że chlapnę tu i tam coś niecoś o swoich działaniach. Czasem ziarno rzucone na podatny grunt wykiełkuje i wzrośnie, a czasem nawet da owoce. Pewien mój znajomy opowiedział żonie co zrobiłem ostatnio i został propozycję nie do odrzucenia, aby ściągnął mnie na domowy montaż, którego wzmiankowany znajomy nie mógł zrealizować od kilku lat.
Ponieważ lubię jak się o mnie dobrze mówi, bo któż nie lubi, zgodziłem się szybko. W zasadzie to lubię pomagać do czasu gdy pomoc nie zaczyna przekraczać tej cienkiej granicy i staje się niepisanym obowiązkiem czyli jest już wykorzystywaniem.
Na tapecie był montaż kilku lamp i kinkietów w domu który na ten montaż sporo już się wyczekał.
Spakowałem niewiele, zapewniony przez gospodarza, że niezbędne narzędzia posiada. On sam zadeklarował, że służyć mi będzie za pomocnika.
Podskórnie poczułem już klimat z filmów animowanych sąsiedzi. Pat i Mat w najlepszym wydaniu


Poczułem się prawie częścią tego animowanego serialu już gdy przyszło do przygotowania drabiny do montażu kinkietów. Zaiste bizantyjskie to było rozwiązanie bowiem składało się z wielu elementów. Tu znowu okazało się, że książki ubogacają jak i ułatwiają życie i to najlepiej gdy książki są różne. Tak różne, aby można było złożyć z nich odpowiednią podpórkę W omawianym przypadku oparliśmy się o przewodniki i książki podróżnicze w twardej oprawie


Tylko Max Kolonko nie wpasował się do zestawu, ale on ma od pewnego czasu problemy z wpasowaniem się do większości projektów.
- Trzeba sobie w życiu radzić - powiedział baca zawiązując buta dżdżownicą.
Tak skomentowałem powstałą konstrukcję, a ponieważ kocham książki, ale nie jest to miłość bezwarunkowa; poprosiłem znajomego by trzymał drabinę od dołu i ją w ten sposób asekurował.
Wykonywałem w końcu na niej wygibasy z wierceniem udarowym w murze włącznie.
Wykonując montaż posiłkowałem się przy okazji kilkoma zaadoptowanym naprędce narzędziami do prac innych niż były im fabrycznie dedykowane. Z rozrzewnieniem wspominałem swój stan posiadania narzędzi które spokojnie leżały w moim warsztacie Zrozumiałem też jak nieprecyzyjne jest określenie "niezbędne"
Dla każdego z nas znaczy to chyba coś innego.
Pomijając niedogodności, uprzejmie informuję, że wszystkie zainstalowane lampy zaświeciły i reagowały na wyłączniki, nie wyłączając schodowych. Dodatkowo żadnego z nas nie poraził prąd, a drabina nie spadła z misternej konstrukcji. No po prostu maestria.
Przy okazji przypomniały mi się dawne czasy młodości kiedy o podstawowe narzędzia było trudno, a jakość zakupionych taka sobie. Czasy zmieniły się teraz półki marketów zawalone są markowymi produktami. Trzeba tylko chcieć. Z samym chceniem bywa różnie.
Już Wyspiański atakował tę przywarę Polaków w "Weselu" - Pany to by chciały mieć ino one nie chcą chcieć.
Jak kiedyś byłem u szwagra z pierwszą wizytą na nowym mieszkaniu i od razu zaproponowano mi naprawę czegoś to do prac używałem szwajcarskiego scyzoryka wielofunkcyjnego z mojego samochodu. Szwagier nie miał bowiem żadnego, ale to żadnego narzędzia.
Zmusiłem go potem by kupił torbę z podstawowymi narzędziami w Lidlu za 80 złotych. Nie będę już taki bezradny w czasie następnej wizyty. Nie podejrzewam, że on sam zrobi z nich jakikolwiek użytek.
Profilaktycznie ograniczyłem swoją rodzinność, a więc może się jednak skusi.
W sumie nie ważne czym się naprawia, ważne są efekty.
Kiedy w studenckich czasach szczelność straciła spłuczka w wynajmowanym mieszkaniu, naprawiłem ją prezerwatywą. Wezwany fachowiec pokładał się ze śmiechu wyznając, że czegoś takiego nigdy nie widział.
- Naprawiłem tym co miałem pod ręką - odpowiedziałem skromnie.
Zaraz też zauważyłem zazdrość w jego oczach.
Odbiegłem jakby od tematu i wyjdzie na to, że znowu się chwalę.
Podchodźcie do remontów z dystansem i humorem, łatwiej wtedy znosi się niepowodzenia, a sukces ma smak szampana choć czasem szamponu.


    
  

10 komentarzy:

  1. Konstrukcja drabinowa była ekstremalnie niebezpieczna. Chwała niebiosom, że nie doszło do wypadku.
    Odnośnie napraw nietypowych wspomnę, że stosowano damskie rajstopy jako zamiennik paska jakiegoś w samochodzie Fiat 126p jak również kija od szczotki do rozrusznika tegoż autka. Opowiadano mi także o ręcznym sterowaniu wycieraczkami za pomocą elastycznych części garderoby np szelek.
    Pomysłowość ludzka nie zna granic:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomocnik trzymał tę drabinę stojąc poniżej. W młodości sam przepracowałem te wszystkie pomysły na moim 126p.

      Usuń
  2. Moje gratulacje. Należy Ci się medal za odwagę. A w zapewnienia o posiadaniu narzędzi, nie wierzę już od dłuższego czasu - i zawsze w takich przypadkach zabieram ze sobą to, co uznam za niezbędne. Po czym, już na miejscu, zwykle dzwonię do Młodego, żeby przywiózł mi coś jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinienem o tym wiedzieć , ale po raz kolejny dałem się zwieść.

      Usuń
  3. Ścierpłam, kiedy zobaczyłam drabinę na książkach i krzesełkach. Z takiego czegoś zleciał mój brat i strasznie się potłukł, a połowa książek była do wyrzucenia- bo nóżki drabiny zjechały po grzbietach i rozwaliły je. Dla ścisłości, brat malował na takiej konstrukcji ściany i farba z wiaderka zachlapała schody. Nie zawsze montaże na "Pomysłowego Dobromira" są bezpieczne.
    No ale grunt, że lampy są zamontowane, Ty jesteś w jednym kawałku.
    Babski zestaw naprawczy- nożyczki, nóż, gumka recepturka ewentualnie drut i sznurek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomocnik asekurował od dołu. Powiedzmy że wszystko było pod kontrolą

      Usuń
  4. Mam ogromny szacunek dla wszystkich, którzy coś potrafią. Złote rączki nie na darmo tak nazwne, skoro wszystko potrafią, liczą się pomysły i końcowy efekt. Brawo!
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest chyba w kategorii jakiegoś daru, bo ojciec nie miał czasu mnie nauczyć

      Usuń
  5. W mojej rodzinie nie ma "złotych rączek" ani pomysłowych Dobromirów. Na tę drabinową konstrukcję, nie wlazłabym nawet gdyby mi zapłacono. Mam nadzieję, że gospodyni czyli pani domu, odwdzięczyła się kolacją, a stół nie był podpierany książkami(Kalina Jędrusik w filmie "Lekarstwo na miłość" encyklopedią podpierała szafę). Książki mają wielka moc! Ukłony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam tę szafę i spadającą farbę z sufitu. Fajny film

      Usuń