12 października 2024

Z pamiętnika szalonego emeryta

Zaplątałem się w rytuałach dnia codziennego. Dzisiaj tak samo jak wczoraj i przedwczoraj, a nawet tydzień temu odkładam w to samo miejsce maszynkę do golenia i szczoteczkę do zębów. Kiedy po raz pięćsetny parzę poranną kawę i sprawdzam skrzynkę mailową, wyrywa mi się z wewnątrz taki krzyk. Krzyk bezgłośny, krzyk sprzeciwu, aby tak żyć choć trochę inaczej. Żeby za Horacym powiedzieć - Carpe diem. „Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie".
E tam. Powiedzieć to jedno, a zrobić drugie
A gdyby tak ...
Połączyć Horacego ze Stachurą na przykład. Edward działa na mnie niezmiennie od lat

Jechać by można do miast
Lub w las
Na błoń.
Na koń
I goń
Nieboskłon.
Ale czy warto?

No właśnie, też często zadaję sobie to pytanie.

Wtorek
Dzisiaj zameldowała się wnuczka i napełniła nasz dom dziecięcym entuzjazmem. Przewróciła wszystko do góry nogami, a dotychczasowe zasady nagle przestały obowiązywać.
Wszystko to w oprawie szczerego śmiechu i nieudawanych emocji.
Zasady porządku i właściwego miejsca dla rzeczy nie obowiązują bo bezinteresownie kochać i rozpieszczać wnuki to jest zadanie dziadków.
Rodzice rzucili się w objęcia przyrody. Za czasów mojego rodzicielstwa, dziadkowie naszych dzieci nie byli tak wyrozumiali dla naszych potrzeb styranych rodziców. Działo się to w PRL a więc to już prehistoria.




Czwartek
Dzisiaj do kompanii dołączył seter irlandzki starszego syna. On też razem z małżonką od kilku godzin w objęciach przygody. Że też tak im się zgrały terminy
Szum i szczekanie psa miesza się z głośnym śmiechem wnuczki.
Z samego początku małą dopadła ta popularna choroba zwana mamozą. Było to jednak tylko mała infekcja, a wobec atrakcji w postaci własnej zjeżdżalni, huśtawki i towarzystwa dwóch psów i pierogów z jagodami istniała perspektywa szybkiego powrotu do zdrowia.
Spróbowaliśmy rozmów video z rodzicami wnuczki, ale zaraz ich zaniechaliśmy, bo małą bardzo rozczulała się w ich trakcie. Pozostały zdjęcia przesyłane na telefon i to w obie strony
Wszystko więc w porządku i tylko w tyle głowy siedzi myśl, że młodzi są blisko strefy konfliktu na bliskim wschodzie.

Sobota
Kiedy już wszystko udało się opanować i nie groził nam żaden kataklizm, a wszystko zaczęło się składać w harmonijną całość, żona wylądowała na SOR-ze, a potem w szpitalu. Tam pilne badania, tomografy i nocne transfuzje.
Pozostałem z całym towarzystwem domowym sam. Dobrze, że prace domowe nie są mi straszne więc bez histerii minęła nam sobota i niedziela już bliska końca

Poniedziałek
Rano synowa odebrała wnuczkę. Mieli ją odebrać w niedzielę wieczorem, ale ze względu na konflikt Izraela z Hezbollahem samoloty zmieniły trasy i miały międzylądowanie na Cyprze, gdzie z kolei zrobiła się kolejka do startu i opóźnienia w odlocie. Dotarli na lotnisko w Balicach pod Krakowem koło 1.00 w nocy.
Dobrze, że nie nastawiałem małej na niedzielny powrót rodziców, bo pewnie ze spania byłyby nici.
Synowa pyta dlaczego nie powiedziałem o pobycie żony w szpitalu?
A co by to zmieniło w Waszej sytuacji - odpowiadam.
Siedzę więc w domu, teraz już wyłącznie z dwoma psami i czekam na rozwój sytuacji.
Ponieważ nie lubię siedzieć bezczynnie, a w wyżej opisanej sytuacji bezczynność jest zabójcza, przygotowuję ogród do zimy.
Jak na ironię nowy tydzień zaczyna się ładnie i bezdeszczowo. Poprzednie dni z wnuczką wymagały od nas mnóstwa pomysłowości bo wiadomo, że - "W czasie deszczu dzieci się nudzą"
Sam więc już nie wiem czy zadać sobie to Carpe diem?
Przecież nie rzucę tego wszystkiego, by złapać wiatr w żagle i poczuć go na twarzy. Nawet motocykl ma mi to za złe.

Wtorek
O czymże dumać na tej wiejskiej trawie, aby czas wyczekiwania na wieści zleciał
Może o powidłach?
Znajoma o której kiedyś wspominałem, a z którą od dziesięciu chyba lat koresponduję napisała:
Ty masz takie problemy, a ja piszę o tym jak robię powidła
Powidła śliwkowe są ważne - odpisałem. Co roku pilnuję kiedy na rynku pojawią się polskie węgierki. Kupuję z 10 kilogramów, a żona robi z nich powidła. Robi je w piekarniku i wychodzą wspaniale. Dodatkowo nie trzeba ich ciągle mieszać. Mam słabość do powideł i piernika z nimi.
Powidła są tak ważne, że wymyślono nawet bajkę o powidłach
Brzmi tak : ( oczywiście lepiej ją usłyszeć niż czytać, ale co tam, macie wyobraźnię )
"Powidłach zostają cztery dziury w plecach."
Tak mi minął czas oczekiwania na dobrą wiadomość. Po południu odebrałem żonę ze szpitala.
Po dwóch transfuzjach, mocno osłabiona. W szpitalu podciągnęli ją w wynikach i wysłali do domu.
Mam doświadczenie. Kiedyś już to przerabiałem, ale chcieli mi ją wtedy oddać bez podciągania. Jakąż ja wtedy wojnę urządziłem w szpitalu. Potem okazało się, że słusznie, bo na kolejnej wizycie za miesiąc nie miałbym się już z kim pokazać

Środa
Żona dochodzi do siebie. Co najlepiej wpływa na kobiecą psychikę? Czyste okna. Zastałem żonę jak ściereczką pucowała szyby w oknie od tarasu. Prosiłem, żądałem, a na koniec znowu prosiłem by się nie forsowała, ale jak kobieta sobie coś postanowi .....
Po oddaniu wnuczki prawowitym rodzicom zabrałem się za ogród i warzywniak.
Rozrzucam kompost, jeżdżę glebogryzarką, kosiarką i wykańczam nożycami do trawy.
Nie wychodzę z gumiaków, chociaż by był nastrój i wiejskie samopoczucie to powinienem paradować w gumofilcach. Niestety mojego rozmiaru nie robią.
Nic to.
Czwartek
Coraz bardziej jestem przygotowany do zimy.
Złożyłem meble ogrodowe i częściowo zdemontowałem huśtawkę.
Jutro mamy wizytę w innym szpitalu w całkiem innej sprawie.

Postscriptum
Jak się tak narobię, nabiegam i wielokrotnie pochylę i wyprostuję to nie mam siły "chwytać dnia". A może to wszystko to jest właśnie moje osobiste carpe diem. Może właśnie tak żyję pełnią życia, aż do odcięcia zasilania?
Wiadomo to jaki plan przewidzieli dla nas bogowie?
Po drugie wdzięczny jestem za tę możliwość, bo taka moja żona, żeby daleko nie szukać, nie ma już takiej możliwości.
Ze względów praktycznych i ideowych piątkową degustację wina przeniosłem na wtorek, kiedy to już nie obowiązywała mnie odpowiedzialność za wnuczkę, a żona bezpiecznie powróciła na łono. Łono rodziny.
Pies starszego syna coraz częściej popołudniowe godziny spędza wpatrzony w drogę prowadzącą do naszego domu. Będzie musiał poczekać jeszcze do niedzielnego wieczora.
Poza tym nic nowego
… Zwieść cię może ciągnący ulicami tłum,
Wódka w parku wypita albo zachód słońca,
Lecz pamiętaj, naprawdę nie dzieje się nic
I nie stanie się nic, aż do końca.

Naprawdę nie dzieje się nic...

1 komentarz: