Umarł król, niech żyje król – to
średniowieczne słowa marszałka dworu francuskiego wygłaszane były po
śmierci monarchy, od razu wskazywały też jego następcę.
Żyjemy jednak w czasach kiedy królowe
co i owszem umierają, trudno jednak i coraz trudniej wskazać ich
godnego następcę
- Nic już nie będzie takie samo jak
wczoraj – powtarzamy w atmosferze wielkiej smuty.
Ja przynajmniej tak robię, wymieniając
zmarłych ostatnio pisarzy, poetów, pieśniarzy i w końcu ludzi
wielkiego serca, wielkiego umysłu lub ogromnej dobroci.
Nie zrobię tu listy by broń boże nie
pominąć kogoś z tych co już na zawsze odeszli.
Leonard Cohen jako jeden z ostatnich
dołączył do tej listy. Nie chcę tu rwać szat i lać łez,
przypomnę tylko post jaki zamieściłem na blogu 1 października
2008 roku czyli na samym początku mojej blogowej przygody. Jakoś
tak wpadł mi w oczy właśnie dzisiaj.
O Leonardzie Cohenie - 1.10.2008
Leonard Cohen koncertuje w Polsce. Dla
mnie rewelacja. Jak już wspomniałem w poscie na temat wina, jego
piosenki bardzo ściśle związały się z moim okresem dojrzewania.
Zaczynałem kochać i być kochanym.
Wsłuchiwałem się setki razy w jego zachrypnięty, przepojony
emocjami i alkoholem głos i uczyłem się na pamięć tłumaczeń
Macieja Zembatego. Ba, zrobiłem nawet własne tłumaczenia utworu
„Blue raincoat” oczywiście z dopiskiem: Gdziekolwiek jesteś
Leonardzie Cohenie, wybacz mi.
Towarzyszył mi Leonard w chwilach
radości, smutku, czasem nawet seksu.
Można by na koncert ale cena biletów
nie jest jednak przyjazna nawet dla półwiecznych jego fanów.
Gdybym chciał zabrać ze sobą moje Kochanie, przetransportować
samochodem w te i nazad na jakieś 600 km i zająć miejsce z którego
coś widać, to z trudem zmieścił bym się w kwocie 1000 PLN.
Wolę więc wmawiać sobie, że Suzane
czy Hallelujach w kilkutysięcznej sali koncertowej trąci z lekka
profanacją. Sam autor mówił zresztą w którymś z wywiadów, że
ta trasa to dla kasy. Wolę więc wypolerować pomnikowe brązy
wspomnień, bowiem pomnikowych idoli coraz mniej. Okudżawa śpiewał,
że : nad naszym zwycięstwem niejednym górują cokoły na których
nie stoi już nikt.
Poniżej wiersz który napisałem w
okresie największej fascynacji Cohenem, tak w 1979 roku.
Z bezsensów w sensie zbudowany
Z tego co strzępem jest uczucia
Duszę dalekie i te bliskie
Usta poufnie wielkich ludzi.
Dźwięk wibrujący błoną ucha
Receptor w mózgu mi nawala
Uderzam w pustą strunę G
Radość młodości znów się spala.
Gdzieś szumią jodły moniuszkowskie
Cohen pijacko nuci z wola
Tylko tak cicho, po złodziejsku
Rwie się ma dusza niespokojna
Tego koncertu sprzed ośmiu lat
niestety już nie nadrobię.Żal
Odchodzą....
OdpowiedzUsuńCoraz więcej tych pożegnań, a za każdym razem unieruchamiają się "myślennice". Kiedy ja?
Trzeba być przygotowanym,ale dalej głodnym życia
UsuńPozdrawiam
I Błękitny prochowiec i Jane i Maleńka i Tańcz mnie - ale to były pościelówki, w moich czasach. A teksty i wykonania Zembatego !! Mam jeszcze kasety i czasem na skraju, pod lasem, przy ognisku puszczam sobie te pieśni.
OdpowiedzUsuńDo Zembatego dotarłem później, ale wtedy mój Cohen stał się kompletny
UsuńPozdrawiam
Skoro umierają łajdusy, to muszą także umierać porządni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Na zasadzie równowagi. To logiczne
UsuńPozdrawiam
Ty potrafisz napisać. Ja nie...
OdpowiedzUsuńU mnie skończyło się "dniem Cohena": siedziałam i słuchałam. A Starszy chodził i zaglądał, że jak to tak, ja nic nie robię, tylko siedzę przy kompie i słucham jakiegoś schrypulca...
Dla mnie Cohen był późnym odkryciem... Wspomnień nie przywołuje w sensie kojarzenia sytuacji... Raczej z zamyślenia nad tekstem i dźwiękiem.... Na szczęście ten dźwięk pozostanie i to jest optymistyczne.
Miałem taką taśmę na szpulowym magnetofonie która leciała na okrągło.
UsuńTeraz sterylne CD i czegoś mi brakuje
POzdrawiam
Nie powiem, że to był mój idol i wielka muzyczna fascynacja. Ale z pewnością był to jeden ze znaczących artystów "naszych czasów", którzy odchodzą w raz z całą epoką. Nadzieja, że spotkamy się ponownie w tym "lepszym świecie" i damy "czadu".
OdpowiedzUsuńCześć Antoni
OdpowiedzUsuń...też skojarzenie ze szpulowym magnetofonem i przewijaniem taśmy, aby znowu od początku...Pozdro JerryW_54
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńJedni odchodzą... Przychodzą inni... Takie zycie...
Pozdrawiam serdecznie.
Kawal dobrej historii muzycznej odeszlo, ech!...
OdpowiedzUsuń