Wszystko to za sprawą świątecznych zakupów które przeciągnęły się ponad miarę. Wybraliśmy się z żoną na zakupy do jednego ze sklepów znanej sieci. Nie nie były to jakieś wariackie wyrzucanie pieniędzy na przedświąteczne promocje, a tylko jakieś tam drobne zakupy uzupełniające. Uległem sugestiom żony i zabrałem ją do miasta.
Po pierwsze wyjazd do sklepu to dla niej atrakcja w związku z fizycznymi ograniczeniami z którymi żyje na co dzień, a po drugie to naprawdę wyprawa. Do sklepu jest ponad 15 kilometrów.
No więc pojechaliśmy, a że godzina była średnio trafiona, staliśmy się uczestnikami tradycyjnego o tej porze dnia korka. Potem odwiedziliśmy jeden i drugi sklep, a że fantazji nam nie brakło to i trzeci. Zachowaliśmy rozsądek w wydanej kwocie ale brakło go nam jeżeli idzie o czas. Kiedy już wracaliśmy do domu żona zdała sobie sprawę z tego, że w zasadzie to nie ma na dzisiaj obiadu. Nigdy nie należałem do ludzi którzy robią z tego typu spraw problem. Potrafię zjeść byle co, wyznaję bowiem zasadę, że jemy po to aby żyć, a nie odwrotne.
- Zrobimy tosty z serem i szynką w naszym starym tosterze - zaproponowałem.
Po pierwsze wyjazd do sklepu to dla niej atrakcja w związku z fizycznymi ograniczeniami z którymi żyje na co dzień, a po drugie to naprawdę wyprawa. Do sklepu jest ponad 15 kilometrów.
No więc pojechaliśmy, a że godzina była średnio trafiona, staliśmy się uczestnikami tradycyjnego o tej porze dnia korka. Potem odwiedziliśmy jeden i drugi sklep, a że fantazji nam nie brakło to i trzeci. Zachowaliśmy rozsądek w wydanej kwocie ale brakło go nam jeżeli idzie o czas. Kiedy już wracaliśmy do domu żona zdała sobie sprawę z tego, że w zasadzie to nie ma na dzisiaj obiadu. Nigdy nie należałem do ludzi którzy robią z tego typu spraw problem. Potrafię zjeść byle co, wyznaję bowiem zasadę, że jemy po to aby żyć, a nie odwrotne.
- Zrobimy tosty z serem i szynką w naszym starym tosterze - zaproponowałem.
Żona krygowała się nieco dla przyzwoitości ale po chwili przyjęła propozycję. Wróciliśmy do domu, przyjęliśmy wybuch radości naszej suki i zabraliśmy się do robienia tostów.
Wyciągnąłem toster który przypomina ten na poglądowym zdjęciu.
Wkłada się dwa tosty, trochę żółtego sera, coś tam jeszcze jak np szynkę czy co komu pasuje. Potem przykrywa drugim tostem i zamyka. Po chwili mamy cztery smacznie chrupiące trójkąciki
Toster jest stary, służy nam już przynajmniej 35 lat. Odrapana obudowa, starta tabliczka z logiem producenta i kontrolka włączenia która spaliła się już dosyć dawno.
Wyciągnąłem toster który przypomina ten na poglądowym zdjęciu.
Wkłada się dwa tosty, trochę żółtego sera, coś tam jeszcze jak np szynkę czy co komu pasuje. Potem przykrywa drugim tostem i zamyka. Po chwili mamy cztery smacznie chrupiące trójkąciki
Toster jest stary, służy nam już przynajmniej 35 lat. Odrapana obudowa, starta tabliczka z logiem producenta i kontrolka włączenia która spaliła się już dosyć dawno.
A jednak toster działa. Opieka bez marudzenia i fochów, a przy tych zaletach tak zwana estetyka schodzi na plan dalszy.
Jak sobie coś żyje to daję temu czemuś szansę - mówię z przekonaniem i po wykonaniu zadania odkładam toster na swoje miejsce.
Kiedy napiekliśmy odpowiednią ilość tostów i siedliśmy do konsumpcji, spojrzałem na stygnący toster. Zamyśliłem się i powiedziałem do żony - spójrz ile czasu służy nam ten toster. Jest trwalszy niż przyjaźń z człowiekiem który nam go podarował.
Rzeczywiście, Jest to prezent od człowieka którego poznałem na pierwszym roku studiów.
Ze względu na podobne poczucie humoru zostaliśmy kolegami, szybko przyjaciółmi. Staliśmy się praktycznie nierozłączni do tego stopnia, że przy identycznych imionach myliliśmy się pozostałym członkom grupy. Sami zresztą wprowadzaliśmy element zamieszania pytając o kolegę, dodawaliśmy do zapytania własne nazwisko. Świetnie się czuliśmy w swoim towarzystwie co praktykowaliśmy i po skończeniu nauki. On wpadał do naszego domu na przepustki w służbie wojskowej, przynosił czekoladopodobne produkty które kupował w wojskowej kantynie. Potem opróżnialiśmy butelkę czegoś mocniejszego i zostawał na noc. Spał w naszym malutkim mieszkaniu na dmuchanym materacu. Potem zaglądał do nas już pracując i byłem też jedną z pierwszych osób które do wiedziały się, że pewne wydarzenia znane tak długo jak istnieje ten świat, przyspieszą jego decyzję o ślubie. Potem zdarzało się, że kiedy wychodził w emocjach ze swego domu, u nas wyciągało się i pompowało materac. Mogliśmy milczeć, mogliśmy rozmawiać, mogliśmy cokolwiek bo we wszystkim się rozumieliśmy .
Właśnie w takim okresie pojawił się ten toster. Był to produkt taniego producenta i w dodatku po naprawie gwarancyjnej. W tamtych czasach to był jednak rarytas.
Jak sobie coś żyje to daję temu czemuś szansę - mówię z przekonaniem i po wykonaniu zadania odkładam toster na swoje miejsce.
Kiedy napiekliśmy odpowiednią ilość tostów i siedliśmy do konsumpcji, spojrzałem na stygnący toster. Zamyśliłem się i powiedziałem do żony - spójrz ile czasu służy nam ten toster. Jest trwalszy niż przyjaźń z człowiekiem który nam go podarował.
Rzeczywiście, Jest to prezent od człowieka którego poznałem na pierwszym roku studiów.
Ze względu na podobne poczucie humoru zostaliśmy kolegami, szybko przyjaciółmi. Staliśmy się praktycznie nierozłączni do tego stopnia, że przy identycznych imionach myliliśmy się pozostałym członkom grupy. Sami zresztą wprowadzaliśmy element zamieszania pytając o kolegę, dodawaliśmy do zapytania własne nazwisko. Świetnie się czuliśmy w swoim towarzystwie co praktykowaliśmy i po skończeniu nauki. On wpadał do naszego domu na przepustki w służbie wojskowej, przynosił czekoladopodobne produkty które kupował w wojskowej kantynie. Potem opróżnialiśmy butelkę czegoś mocniejszego i zostawał na noc. Spał w naszym malutkim mieszkaniu na dmuchanym materacu. Potem zaglądał do nas już pracując i byłem też jedną z pierwszych osób które do wiedziały się, że pewne wydarzenia znane tak długo jak istnieje ten świat, przyspieszą jego decyzję o ślubie. Potem zdarzało się, że kiedy wychodził w emocjach ze swego domu, u nas wyciągało się i pompowało materac. Mogliśmy milczeć, mogliśmy rozmawiać, mogliśmy cokolwiek bo we wszystkim się rozumieliśmy .
Właśnie w takim okresie pojawił się ten toster. Był to produkt taniego producenta i w dodatku po naprawie gwarancyjnej. W tamtych czasach to był jednak rarytas.
Tak więc opiekaliśmy sobie tosty, kultywując naszą przyjaźń. Dbając o to by otrzymywała odpowiednią ilość wilgoci i słońca
Któregoś dnia słyszałem w telefonie wezwanie o pomoc. Przyjaciel otrzymał nową prestiżową pracę i sam nie dał rady opanować oporu materii.
Wbrew obawom rodziców, bo żona zawsze mnie wspierała, na wezwanie przyjaciela zwolniłem się z pracy w Krakowie, zostawiłem rodzinę i ruszyłem 120 kilometrów od domu. Od tej pory pojawiałem się w gronie rodziny najczęściej w weekendy.
Któregoś dnia słyszałem w telefonie wezwanie o pomoc. Przyjaciel otrzymał nową prestiżową pracę i sam nie dał rady opanować oporu materii.
Wbrew obawom rodziców, bo żona zawsze mnie wspierała, na wezwanie przyjaciela zwolniłem się z pracy w Krakowie, zostawiłem rodzinę i ruszyłem 120 kilometrów od domu. Od tej pory pojawiałem się w gronie rodziny najczęściej w weekendy.
Przyjaciel został Prezesem dość dużej firmy, a ja przyszedłem zrobić porządek w handlu i marketingu.
Tak sobie wykombinowałem ( a przyszłość pokazała że naiwnie), iż do szesnastej poddam się relacji przełożony podwładny, a po szesnastej jak ciepłe domowe kapcie powróci relacja przyjacielska.
Minęło trochę czasu i kiedy moje służbowe poletko zaczęło wydawać coraz większe plony, okazało się, że nie wszyscy są zwolennikami ciepłych kapci i relacja przełożony podwładny rozciągnęła się na całą dobę.
Potem okazało się, że wszystkie zabawki są z jego pokoju, a potem, że planowano mnie poświęcić w akcji samoobrony.
Jak tego którego wyrzuca się z sań pędzących zimą przez las, aby choć na chwilę zatrzymać wygłodniałe stado wilków.
Nie dałem się jednak odstrzelić, nie dałem wyrzucić z sań.
Pewnego przyjaciela poznaje się w niepewnym momencie - mówią.
Tak sobie wykombinowałem ( a przyszłość pokazała że naiwnie), iż do szesnastej poddam się relacji przełożony podwładny, a po szesnastej jak ciepłe domowe kapcie powróci relacja przyjacielska.
Minęło trochę czasu i kiedy moje służbowe poletko zaczęło wydawać coraz większe plony, okazało się, że nie wszyscy są zwolennikami ciepłych kapci i relacja przełożony podwładny rozciągnęła się na całą dobę.
Potem okazało się, że wszystkie zabawki są z jego pokoju, a potem, że planowano mnie poświęcić w akcji samoobrony.
Jak tego którego wyrzuca się z sań pędzących zimą przez las, aby choć na chwilę zatrzymać wygłodniałe stado wilków.
Nie dałem się jednak odstrzelić, nie dałem wyrzucić z sań.
Pewnego przyjaciela poznaje się w niepewnym momencie - mówią.
Ja uważam, że jeżeli w takiej chwili zawiódł cię przyjaciel to tak naprawdę nie był nim nigdy, bo przecież prawdziwą przyjaźń poznaje się po tym, że nic nie może jej zawieść
Wsiadłem ż tych sań na własnych warunkach i we właściwej dla mnie chwili.
Żona wymagała więcej troski w związku z jej pogarszającym się zdrowiem, dzieci troski ojcowskiej.
Niedługo potem żona wymagała opieki nie tylko troski, a więc wszystko się udało w swoim czasie.
Jakiś czas potem wysłałem czytelny sygnał, że nie rozpamiętuję przeszłości. Było to wtedy kiedy mojego byłego przyjaciela wyrzucono z tych pędzących san przy kolejnym kursie przez zimowy las. Wpadł wtedy cały w zimną mroczną zaspę.
Powiem nieskromnie chociaż powinienem milczeć, ale wtedy kiedy potrzebował wsparcia i życzliwości, oni to wsparcie ode mnie dostał.
Oczywiście coś co się stłukło na tysiąc drobnych kawałków już się nie da skleić tak aby nie było śladów. Nie lubię jednak zasypiać chowając do kogoś urazę a już siadać do Wigilii w takiej sytuacji w ogóle się nie godzi.
Nawet nam się te kontakty poprawiły po jakimś czasie. A potem były przyjaciel wyszedł na prostą i zahaczył się do takich co tym interesem kręcą ( jak to się mówi) Nowe zajęcie wciągnęło go do pracy, do władzy i do kasy.
Wsiadłem ż tych sań na własnych warunkach i we właściwej dla mnie chwili.
Żona wymagała więcej troski w związku z jej pogarszającym się zdrowiem, dzieci troski ojcowskiej.
Niedługo potem żona wymagała opieki nie tylko troski, a więc wszystko się udało w swoim czasie.
Jakiś czas potem wysłałem czytelny sygnał, że nie rozpamiętuję przeszłości. Było to wtedy kiedy mojego byłego przyjaciela wyrzucono z tych pędzących san przy kolejnym kursie przez zimowy las. Wpadł wtedy cały w zimną mroczną zaspę.
Powiem nieskromnie chociaż powinienem milczeć, ale wtedy kiedy potrzebował wsparcia i życzliwości, oni to wsparcie ode mnie dostał.
Oczywiście coś co się stłukło na tysiąc drobnych kawałków już się nie da skleić tak aby nie było śladów. Nie lubię jednak zasypiać chowając do kogoś urazę a już siadać do Wigilii w takiej sytuacji w ogóle się nie godzi.
Nawet nam się te kontakty poprawiły po jakimś czasie. A potem były przyjaciel wyszedł na prostą i zahaczył się do takich co tym interesem kręcą ( jak to się mówi) Nowe zajęcie wciągnęło go do pracy, do władzy i do kasy.
W tej chwili stałem się jakby zbędnym balastem i wspomnieniem o przeszłości.
Po co ją rozpamiętywać ,przeszłość gdy świeże laury zdobią skroń.
Znajomy chyba Asnyka sobie przypomniał.
Natychmiast zapomniał też o relacjach, które nadal były chwiejne jak człowiek po poważnej chorobie z powikłaniami.
Natychmiast zapomniał też o relacjach, które nadal były chwiejne jak człowiek po poważnej chorobie z powikłaniami.
Przestałem dzwonić. Każdy telefon ma bowiem w swej budowie oprócz przycisku do odbierania rozmów również klawiaturę do wybierania numeru.
Tak pozostało i minęło od tego czasu wiele lat. Jednak od czasu do czasu, zwłaszcza kiedy wyciągam z dolnej półki zakurzony nieco toster przypominam sobie tę historię i nieodmiennie zadaję pytanie - czy mogłem więcej?
Jest taki dowcip
Jest taki dowcip
Kiedy można się naprawdę źle poczuć ?
Kiedy stoimy w kolejce do nieba, a parę osób przed nami stoi Matka Teresa z Kalkuty.
Święty Piotr patrzy w księgę i mówi - No, Droga Matko można było zrobić więcej.
Zawsze więc można więcej.
To kiedyś, bo wobec nowych dokumentów postać Matki Teresy też jakby wyblakła.
Kiedy stoimy w kolejce do nieba, a parę osób przed nami stoi Matka Teresa z Kalkuty.
Święty Piotr patrzy w księgę i mówi - No, Droga Matko można było zrobić więcej.
Zawsze więc można więcej.
To kiedyś, bo wobec nowych dokumentów postać Matki Teresy też jakby wyblakła.
A my dalej tak się spieszymy z ogłaszaniem świętych.
Może i ja za bardzo idealizowałem mojego byłego przyjaciela?
Może nie pamiętałem że jest jedynakiem z wszystkimi tego objawami?
Nie jestem Matką Teresą, ale nadal zgadzam się z powiedzeniem, że Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać.
Nie jestem Matką Teresą, ale nadal zgadzam się z powiedzeniem, że Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać.
PS
Aby jednak nie popadać w skrajności mam w głowie modlitwę "O wschodzie słońca" autorstwa Natana Tenenbauma a szczególnie niektóre jej wersy
Co postanowisz, niech się ziści
Niechaj się wola Twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie