- Zauważyłam, że służy Panu ta
wieś. Widzę tu całe pokłady optymizmu, inaczej niż wtedy gdy
mieszkaliście w Krakowie
Rodzinna lekarka wypisała mi
skierowania na badania. Te typowe, cykliczne i te które facet w moim
wieku powinien koniecznie wykonać.
Zabrałem skierowania i zamknąłem
drzwi z drugiej strony, zajmując jednocześnie kolejkę do
pobrania.
Dziedzicznie chyba, reprezentuję typ
człowieka który po wejściu do gabinetu czuje się lepiej i w
zasadzie nie bardzo widzi uzasadnienia dla tej wizyty.
- Co Pana do mnie sprowadza? –
spytała na dzień dobry znajoma laryngolog
- Przyzwoitość – odparłem szybciej
niż zdążyłem się nad tym zastanowić.
Geny. Tak miała moja babka i ojciec.
Ich obserwowałem kiedyś na tej grze w zakłamywania własnego
stanu zdrowia. O innych nie mogę się z taką pewnością
wypowiadać.
Żona wzięła sprawy w swoje ręce i w
efekcie mam ustalone wizyty u specjalistów na najbliższe siedem
miesięcy do przodu. Tyle właśnie trzeba czekać by wykształcony
człowiek zajrzał innemu człowiekowi w dupę.
Dziwić się, że biorąc pod uwagę
wszystkie okoliczności czuję się spięty wchodząc na badanie?
- Niech się Pan rozluźni – doradza
wtedy asystująca pielęgniarka. Z moją kindersztubą to jednak
niemożliwe.
Jak wspomniałem powyżej, do doktorów
wybrałem się z przyzwoitości bo i tak kiedyś trzeba.
Swoje stare dolegliwości mam
skatalogowane z nadzieją, że są i okiełznane. Na nowych mi nie
zależy.
O, to mogłoby być moje życzenie
świąteczne lub noworoczne.
Powoli zbliżam się do do okrągłej
rocznicy. To dopiero za nieco ponad rok wypada ale już teraz siadło
mi gdzieś z tyłu głowy. Zaczaiło się i atakuje.
Przed czterdziestką zmieniłem pracę,
rzucając się na głęboką wodę. Ponad dziesięć lat poza domem.
Przy okazji pięćdziesiątki zrobiłem
to samo tylko z dużo gorszym skutkiem.
Nie chciałbym być monotonny w
gestach, będąc jednak przy okazji lekko asekuracyjny, chciałbym
zmienić coś innego w swoim życiu.
„Jeszcze krew ciepła w żyłach nie
skrzepła”- śpiewał Młynarski. Pytanie tyko nasuwa się jedno,
czy za Młynarskim mogę też powtórzyć – „i stać na własne
cię błędy” Dzieci Kolumba
Nie da się uciec od polityki i w
chwili obecnej staje się to jakby kwestią wewnętrznej
przyzwoitości.
Nie można powiedzieć - nie mam
zadania - choć czasem lepiej by było gdyby niektórzy godnie
milczeli.
Wtedy na przykład, kiedy słyszę
oceny obecnej rzeczywistości, wygłaszane przez mojego pracownika.
Po prostu ręce i nogi się uginają.
Całkiem niedawno, z okazji imienin
syna i synowej uczestniczyłem w wielorodzinnej imprezie. Zwykle
na takich umowach było miło. Mówiło się o dzieciach, wakacjach
i przepisach na tort czekoladowy.
Teraz, całkiem niestara i wykształcona
pani doktor postanowiła wygłosić swoje zdecydowane oceny polityczne.
Oświadczenie było zaczepne a w oczach wyraźnie widoczna iskra.
Taka sama jak te które rozjaśniały źrenice kiedy na bruk strącano
całe cesarstwa, ustroje a co najmniej związanych z nimi ludzi.
Reszta towarzystwa uciekła wzrokiem na
płaszczyznę deserowych talerzyków leżących na stole przed nimi.
Obawiam się jednak, czy ten zbiorowy
gest przyzwoitości nie zostanie odczytany jako słabość i brak
argumentów pewnych wobec "prawd objawionych".
W ciszy która zaległa nie zauważyłem
zmieszania na wykształconej twarzy.
Szanuję prawo do odmiennego zdania,
drażni mnie natrętna bezmyślność.
A poza tym rozczarowanie.
Jedno wielkie rozczarowanie
staromodnego pozytywisty.
Ku..a mać !
- Nie klnij – zwraca mi zawsze uwagę
w takich chwilach żona.
A mnie ta panienka pozwala łatwiej
odkręcić zapieczoną śrubę, odnaleźć zagubioną nakrętkę
czy skutecznie skleić rozbity element.
Ponieważ z natury robię trochę w
domu i zagrodzie, a więc na moim końce trochę tych ku.w się
zgromadziło. Nie będę się jednak zamartwiał tą zależnością
ponieważ jak czytam w Internecie:
„ Naukowcy z Massachusetts College
of Liberal Arts odkryli, że rzucanie mięsem nie jest wcale takie
złe i zupełnie niepotrzebnie gorszy społeczeństwo. Przeklinanie
poprawia bowiem predyspozycje językowe i dzięki wymyślnym
wulgaryzmom szybciej uczysz się nowych słów. Co więcej, są na to
twarde dowody. „
No proszę, im bardziej wyszukanych
wulgaryzmów używasz, tym sprawniej posługujesz się językiem.
Może to przyda się na blogu, gdy znów
napadnie mnie potrzeba pisania. Potrzeba, nie konieczność bowiem w
tej chwili filozoficznie choć nie oryginalnie twierdzę, że
naprawdę tylko żeglowanie jest rzeczą konieczną.
Podpieram się też
filozofią Panny Młodej z „Wesela” choć ani za mnie panna, ani
młoda czego mam świadomość i co zauważyłem na początku
tekstu.
Radczyni
- Ja wiem, że twoja uroda
niejedną trudność przesili,
żeś sobie młoda;
no, ale o czym wy będziecie mówili,
jak tak nadejdzie wieczór długi:
mówić się nie chce, trza przesiedzieć;
on wykształcony, ty bez szkół -
Panna Młoda
- Po cóz by, prose pani, godoł,
jakby mi níe mioł nic powiedzieć,
po cóż by sobie gębe psuł-
Po cóż więc
gimnastykować klawiaturę komputera?
Że kolędy za sprawą
marketów już nam zbrzydły? Że komercja zabija ducha świąt?
Pisałem o tym już tyle
razy, że z samych swoich wpisów wiem już jak powinno być.
Że mamy piękne
mieszkania i to zabezpiecza nam potrzebę pięknego wnętrza nawet na
święta? A przecież to piękno powinno być w nas.
Po raz kolejny zaczepię
pełną garścią z Wesela
Poeta
A jest jedna mała klatka
–
o, niech tak Jagusia
przymknie
rękę pod pierś.
Panna Młoda
To zakładka
gorseta, zeszyta trochę
przyciaśnie.
Poeta
– A tam puka?
Panna Młoda
I cóz za tako nauka?
Serce – !–?
Poeta
A to Polska właśnie.
Filozoficznie się
zrobiło, albo do bólu nudnie, Nie mnie to jednak oceniać.
A u mnie jak jest?
Filozoficznie czy nudnie ?
Czy w moim życiu nic się
nie dzieje ?
Ależ owszem, dzieje się
i to nawet dużo. Wszystko niestety poza tą cienką, czerwoną linią za
którą toczy się to inne, nieblogowe życie.
A Wam Wszystkim, którzy
znajdziecie czas żeby tu zajrzeć jak i tym którym tego czasu przed
świętami nie starczy
Życzę
Spokojnych, Radosnych i
przede wszystkim Zdrowych Świat Bożego Narodzenia.
Szczęśliwych i ciepłych Świąt Bożego Narodzenia
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńNiech Ci się spełni Twoje świąteczno - noworoczne życzenie. Wszystkiego dobrego! Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia!
Miło, że wróciłeś do pisania Antoni.
OdpowiedzUsuńDziękując za życzenia miłemu Gospodarzowi jak i wszystkim Jego gościom życzę świątecznych przeżyć o jakich marzyli i na jakie czekali, a do tego Zdrowego i Szczęśliwego Nowego Roku
Czytanie o zimowym zniechęceniu i "nietrosce" o zdrowie bardzo mnie wciągnęło. Świąt udanych życzę i do następnego tekstu
OdpowiedzUsuńZdrowych i radosnych i niech Wam się szczęści.
OdpowiedzUsuńI niech będzie filozoficznie
może to klęcie z wiekiem przychodzi, u nas się nigdy nie przeklinało a teraz owszem, aż się nie poznajemy pod pewnymi względami
OdpowiedzUsuńoraz zdrowia życzę!
Też przeklinam, prawie zawsze "w duchu", albo w ostateczności bardzo cichutko.
OdpowiedzUsuńNiech się szczęści cały rok!
Zawsze lepsza Polska gdzieś przy biuście, niż tam skąd najlepiej słychać ruchy perystaltyczne i wzdęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Oj tam oj tam. Przeklinanie ułatwia. Nie wiem czy przyswajanie języków, ale odkręcanie śrub, dokręcanie, wpasowywanie jednego w drugie i w ogóle. Przeklinanie w duchu lub cichutkie nie ma sensu. Tylko soczysta qrrrwa sprawę załatwia. Nagły szlag musi znaleźć jakieś ujście, bo inaczej ujdzie nam wrzodami na żołądku lub innymi tego typu przyjemnościami. U mnie to akurat kolega małżonek rzuca "nie przeklinaj". Och, no bo jak to? Kobieta? I przeklina? Mówię; jak ci szkodzi, to nie słuchaj. Albo się sam weź za tę śrubę.
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę. Całą resztę można kupić....
Cześć Antoni
OdpowiedzUsuńDuużo, duużo radości w Święta. A upływem czasu tak się nie martw, chociaż rzeczywiście od pewnego wieku jego świadomość działa depresyjnie. Dla pocieszenia mogę Ci autorytatywnie powiedzieć że nieprawda jakoby po kopie to i po chłopie. Jeszcze raz Wesołych i Radosnych, JerryW_54
Przeklinanie moze byc piekne i jak bardzo brakowalo mi przeklinania mojej krawcowej kiedy opusilam Polske; nie wiem dlaczego ale wlasnie do niej to bardzo pasowalo. Moge uczciwie powiedziec ze byla to piekna polszczyzna kiedy ona mowila.
OdpowiedzUsuńSwiatecznie zycze zdrowia i spokojnego czasu.
Samych pozytywnych myśli i słów, nie tylko w święta a słowo soczyste i mocne niech się pojawia gdy pomaga i bez poczucia winy. :)
OdpowiedzUsuńDla Ciebie mam zawsze czas...a ja także zaczęłam "zaklinać " rzeczywistość, czasami nawet siarczyście, ale jestem w takim wieku,że mogę złożyć na hormony ...Spokoju i radości życzę , i czasu , aby wystarczyło na wszystko co miłe...Hanula
OdpowiedzUsuńTeż mam czasem ochotę zakląć, kiedy słucham tych 'prawd objawionych". Wiesz, że miałam wątpliwą przyjemność słuchać takich "prawd" w gronie deerów i deerów hab i innych psor. Czasem wstydziłam się w duchu za tych wygłaszających. "Ludź" z tytułem a ogarnięty kompletnym zaczadzeniem umysłowym.
OdpowiedzUsuńJak nie chcę zbyt wulgaryzować, to rzucam w luft basama teremtete za kućki. Niemniej bardziej ulży mi, kiedy poleci soczystą "macią".
Spokojnych Świąt.
Wiesz, Antoni, ja sam sobie życzyłbym przede wszystkim spokojnych Świąt - i Tobie życzę tego samego. A jeśli nie trafiłem, wybacz. Albo zaklnij - to naprawdę pomaga.
OdpowiedzUsuńCzasu na zaglądanie na blogi mało, dopiero dziś nadejszła ta chwila :).
OdpowiedzUsuńI jak zwykle pod wrażeniem Twoich umiejętności narracyjnych, pozwalających od przekleństw przejść do życzeń zostawiam swoje życzenia dobrych pozostałych świątecznych dni, i tych paru, co zostały w tym roku, a na następny rok tradycyjnie życzę, żeby był lepszy od poprzedniego. Chociaż może wystarczyłby choć tak samo dobry.
Dobrze też Ci życzę, posłuchaj żony w kwestii lekarzy, ona dobrze wie, co robi a profilaktyka jest najlepszym panaceum na choroby.
uściski świąteczne!