Nie udało się z tym wyjazdem motocyklowym do Zakopanego w ostatnią niedzielę.
Pogoda byłą zmienna i choć świeciło słońce, a temperatura była przyjazna to co rusz kropiło, albo zwyczajnie lało.
Fakt że krótko, ale w deszczu i po deszczu białe oznaczenia jezdni stają się bardzo śliskie.
Dzwonił kolega mówiąc, że żałuje tej rezygnacji z wyjazdu, a był organizatorem i to on podjął strategiczna decyzję.
Powiedziałem mu - Podejmuj decyzje, a potem ich nie żałuj. W końcu bezpieczeństwo jest najważniejsze.
Trzeba poczekać na lepszą pogodę.
Kto czeka ten się doczeka. Nie chodzi mi oczywiście o realizację chińskiego przysłowia które brzmi :„Usiądź na brzegu rzeki i poczekaj, aż trupy twoich wrogów spłyną z prądem”.
Chodzi mi o czekanie na chwile przyjemne, lub odkładanie tych przyjemnych chwil na później by lepiej smakowały.
A więc po pierwsze - czekanie na chwile przyjemne
W moim ogródku warzywnym po okresie kopania, sadzenia, pielenia i obserwacji dojrzewania, nadszedł czas zbioru
Skończyła się już rzodkiewka i cebula dymka. Wczoraj ostatni raz jedliśmy fasolkę szparagową. Posadziłem nową fasolkę. Mam nadzieję, że zdąży przed chłodami jesiennymi. Z pewnością wyrobi się sałata, która już rośnie na miejscu wspomnianej rzodkiewki.
Na bieżąco zbieram ogórki i cukinię. Nie wiedziałem, że dwa krzaki cukinii potrafią tak obrodzić. Jestem nią dosłownie zasypany wczoraj zebrałem 6 sztuk
Od dzisiaj zacząłem zbierać poważniejsze ilości pomidorów, chociaż początki trzy dni wcześniej też były udane


Własne pomidory tak nas rozpuściły, że tracimy zainteresowanie tym warzywem w wersji sklepowej gdy kończy się sezon.
Z tymi pomidorami to naprawdę ciekawa sprawa. Z punktu widzenia botaniki pomidor jest owocem, ponieważ rozwija się z kwiatu i zawiera nasiona. Jednak w kulinariach pomidor jest najczęściej traktowany jako warzywo, ze względu na wytrawny smak i sposób użycia w potrawach.
Sałata, pomidory, ogórki, bazylia ( też własna), do tego trochę vinegretu i co nam bieda zrobi? Nic nam nie zrobi.
W moim ogródku warzywnym po okresie kopania, sadzenia, pielenia i obserwacji dojrzewania, nadszedł czas zbioru
Skończyła się już rzodkiewka i cebula dymka. Wczoraj ostatni raz jedliśmy fasolkę szparagową. Posadziłem nową fasolkę. Mam nadzieję, że zdąży przed chłodami jesiennymi. Z pewnością wyrobi się sałata, która już rośnie na miejscu wspomnianej rzodkiewki.
Na bieżąco zbieram ogórki i cukinię. Nie wiedziałem, że dwa krzaki cukinii potrafią tak obrodzić. Jestem nią dosłownie zasypany wczoraj zebrałem 6 sztuk
Od dzisiaj zacząłem zbierać poważniejsze ilości pomidorów, chociaż początki trzy dni wcześniej też były udane

A już za kilka dni czekał mnie istny wysyp, jak to się mówi przy okazji grzybów
Pierwszy zbiór buraków . Wielkość poszczególnych sztuk mocno mnie zaskoczyła
Dla orientacji, szerokość takiej deski na których leży burak to 14,5 cm. Łatwo więc policzyć by zrozumieć moje zaskoczenie

Własne pomidory tak nas rozpuściły, że tracimy zainteresowanie tym warzywem w wersji sklepowej gdy kończy się sezon.
Z tymi pomidorami to naprawdę ciekawa sprawa. Z punktu widzenia botaniki pomidor jest owocem, ponieważ rozwija się z kwiatu i zawiera nasiona. Jednak w kulinariach pomidor jest najczęściej traktowany jako warzywo, ze względu na wytrawny smak i sposób użycia w potrawach.
Sałata, pomidory, ogórki, bazylia ( też własna), do tego trochę vinegretu i co nam bieda zrobi? Nic nam nie zrobi.
Niech na całym świecie wojna byle polska wieś spokojna. Aż chciałoby się w takich chwilach wydusić to z siebie, tylko poprawność tego zabrania.
Wracając zaś do ogródka...
Tak prawdę powiedziawszy hodowla warzyw na małej przestrzeni nie jest działalnością która pozwoli oszczędzić domowy budżet. Nakład pracy, sił i środków jest dość spory.
Czerpię jednak z mojego rolnictwa w skali mikro dwie przyjemności. Pierwsze, to kiedy w efekcie tej pracy zbieram plony i uśmiecham się do każdego pomidora czy ogórka z osobna i drugie, gdy część tych zbiorów mogę podarować dzieciom, wnuczce oraz bliskim znajomym odwiedzających nas w te letnie dni.
Tak prawdę powiedziawszy hodowla warzyw na małej przestrzeni nie jest działalnością która pozwoli oszczędzić domowy budżet. Nakład pracy, sił i środków jest dość spory.
Czerpię jednak z mojego rolnictwa w skali mikro dwie przyjemności. Pierwsze, to kiedy w efekcie tej pracy zbieram plony i uśmiecham się do każdego pomidora czy ogórka z osobna i drugie, gdy część tych zbiorów mogę podarować dzieciom, wnuczce oraz bliskim znajomym odwiedzających nas w te letnie dni.
Czasami prowadzimy tez sąsiedzką wymianę plonów
A teraz z innej beczki czyli po drugie - odkładanie tych przyjemnych chwil na później, by lepiej smakowały.
A teraz z innej beczki czyli po drugie - odkładanie tych przyjemnych chwil na później, by lepiej smakowały.
Kto je tak zdrowo jak w opisie powyżej z pewnością nie grzeszy. No chyba, że na tapetę wejdą grzechy ciężkiego kalibru czyli siedem grzechów głównych.
Uważny czytelnik moich tekstów wie, że nie idzie tu o lenistwo czy nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu.
Tak nazywa się amerykańskie czerwone wino ze szczepu Zinfandela, We Włoszech ten szczep nazywa się Primitivo i pod tą nazwą jest u nas bardziej popularny Pierwszy raz spotkałem się z nim w 2014 roku i wino to tak nam smakowało, że poświęciłem mu dwa posty
Uważny czytelnik moich tekstów wie, że nie idzie tu o lenistwo czy nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu.
Tak nazywa się amerykańskie czerwone wino ze szczepu Zinfandela, We Włoszech ten szczep nazywa się Primitivo i pod tą nazwą jest u nas bardziej popularny Pierwszy raz spotkałem się z nim w 2014 roku i wino to tak nam smakowało, że poświęciłem mu dwa posty
Pierwszy już w maju 2014 roku siedem grzechów a ile radości
A kolejny w styczniu 2022 roku nowy rok zacząłem od siedmiu grzechów
Obchodząc taką naszą małą rodzinną okazję, położyłem na stół to wino z rocznika 2010.
Z zaciekawieniem jak i niepokojem otwierałem butelkę. Niepokój był nieuzasadniony, a wino wyborne.
Nie za każdym razem pija się tak dobre i tak stare wino.
Nasza cierpliwość została nagrodzona.
Każdy z nas jest zaś Carringtonem ( tym z Dynastii) na miarę własnych możliwości.
A kolejny w styczniu 2022 roku nowy rok zacząłem od siedmiu grzechów
Obchodząc taką naszą małą rodzinną okazję, położyłem na stół to wino z rocznika 2010.
Z zaciekawieniem jak i niepokojem otwierałem butelkę. Niepokój był nieuzasadniony, a wino wyborne.
Nie za każdym razem pija się tak dobre i tak stare wino.
Nasza cierpliwość została nagrodzona.
Każdy z nas jest zaś Carringtonem ( tym z Dynastii) na miarę własnych możliwości.
Mogłem wychlać od razu, a przez 11 lat drażniłem się widokiem kolorowych etykiet.
Mówią, że do robienia nalewek trzeba dojrzeć. Do odłożenia dobrego wina na leżakowanie myślę, że nawet bardziej.
Kiedyś gdy krew była gorąca z pewnością nie grzeszyłem ( nomen omen) taką cierpliwością.
Nie każde wino nadaje się niestety do przetrzymywania na odpowiednią okazję w przyszłości
Popularne wina stołowe polecane są do bezpośredniej konsumpcji.
Białym winom daje się z reguły 2 lata takiej "ważności" do spożycia
Winom czerwonym 2-3 lat
Wina słodkie mogą leżakować dłużej.
Szlachetne wina potrafią wytrzymać wiele lat.
Piętnaście to chyba wiele, Nie uważacie?
Mówią, że do robienia nalewek trzeba dojrzeć. Do odłożenia dobrego wina na leżakowanie myślę, że nawet bardziej.
Kiedyś gdy krew była gorąca z pewnością nie grzeszyłem ( nomen omen) taką cierpliwością.
Nie każde wino nadaje się niestety do przetrzymywania na odpowiednią okazję w przyszłości
Popularne wina stołowe polecane są do bezpośredniej konsumpcji.
Białym winom daje się z reguły 2 lata takiej "ważności" do spożycia
Winom czerwonym 2-3 lat
Wina słodkie mogą leżakować dłużej.
Szlachetne wina potrafią wytrzymać wiele lat.
Piętnaście to chyba wiele, Nie uważacie?
I jeszcze na koniec dodam, że ze da lub trzy lata temu w popularnym dyskoncie pojawiło się
to wino z innego już rocznika, bodajże 2018. Byłem zaskoczony dostępnością w w tym miejscu jak i ceną zdecydowanie niższą od poprzednika zakupionego w 2014 roku.
Wszystko okazało się jasne gdy otworzyłem butelkę. Smak nieporównywalny. Wiem, że poszczególne roczniki różnią się miedzy sobą ze względu na warunki w jakich w danym roku dojrzewała winorośl, ale żeby aż tak bardzo?
Nie znalazłem też informacji o producencie. Ta była sprytnie pominięta.
Do tego amerykańskiego wina z marketu jak ulał pasuje również amerykańskie przysłowie:
Nigdy nie oczekuje od towaru więcej niż za niego zapłaciłeś.
Jesteś ogrodnikiem pełna gębą! Żaden tam "mały" :)) Wspaniałe plony i wielkie gratulacje!
OdpowiedzUsuńCukinia jest bardzo plenna ale można ją jeść na wiele sposobów. Bardzo wdzięczne warzywo.
Dochodzę do wniosku, że wiele rzeczy przychodzi z wiekiem, zainteresowanie grzebaniem w ziemi też
UsuńPogratulować pięknych zbiorów. Podobają mi się u Ciebie trzy rzeczy - miłość do motocykla, radość z uprawy ogródka, a ta trzecia- znajomość win.
OdpowiedzUsuńJa za winem nie przepadam, a jak piję to tylko wytrawne. Najchętniej australijskie Jacobs Creek. Dlatego kompletnie nie znam się na niuansach smakowych poszczególnych win.
Ja też preferuję wina wytrawne. Australijski Jacobs Creek to bardzo fajne wina. W samej Australii jest około 2500 winnic więc to rejon jak najbardziej winny szczególnie południe kraju. W ogóle lubię wina z Nowego Świata, brak w nich zarozumialstwa europejskich winiarzy
UsuńNiestety nie znam się, na żadnej Twojej pasji, ale pochwalam rozsądek, by nie jeździć motocyklem przy kiepskiej pogodzie. Nigdy nie uprawiałam ogródka, ale moja matka, pochodząca ze wsi, uwielbiała "grzebać" w ziemi i sprawiało Jej to wielką frajdę, dlatego rozumiem i Twoją radość z osiągniętych plonów. Od kieliszka wina wolę lampkę koniaku, ale na żadnym alkoholu nie znam się, by o tym porozmawiać. Niechaj zdrowie dopisuje, żebyście rodzinnie i z sąsiadami mogli cieszyć się tym, co obrodzi. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKoniak a w zasadzie brandy ( bo jego produkuje się tylko w określonym rejonie geograficznym) to też wino z reguły gronowe poddane tylko procesowi destylacji. Pijąc go, delektujesz się winnymi aromatami w stopniu skondensowanym. Z regionalnych produktów destylacji wina, dzięki moim francuskim przyjaciołom poznałem też Armaniak, znany również jako Armagnac, który produkowany jest w regionie Armagnac we Francji, a dokładniej w Gaskonii. Gdybyś miała możliwość degustacji to szczerze polecam. No i na zdrowie.
Usuńwierz mi, bardzo zazdroszczę ludziom ogrodów, działek albo chociaż balkonów. Też chciałabym móc cieszyć się własnymi plonami, choćby skromnymi.
OdpowiedzUsuńOczywiście jest to zazdrość ("też chciałabym"), a nie zawiść ("ja nie mam, to jemu niech zgnije").
UsuńRóżnymi drogami chodzi przeznaczenie. Dom kupiliśmy tylko dlatego, że żona siadła na wózku, a mieszkaliśmy na trzecim piętrze w bloku. Wszystko jest więc tu takie słodko-gorzkie.
UsuńOczywiście nie pomyślałem ani przez chwilę, że mogło by być inaczej . Znam też rodzaj zazdrości twórczej ta mi najbardziej odpowiada.
UsuńDziękuję, Antoni, za zrozumienie.
UsuńAntoni jesteś wielki. Ja z roślin użytkowych mam tylko szczypiorek w donicy na tarasie, ale i tak nikomu nie chce się tam iść przy smażeniu jajecznicy. W nagrodę szczypiorek odwdzięcza się pięknymi fioletowymi kwiatami. W tym roku natomiast pięknie zakwitły juki. Przeczytałem, że ich kwiaty są jadalne i z czystej ciekawości przyrządziłem z nich sałatkę. Była dobra. Starczyłoby tych kwiatów na kilka sałatek ale resztę niestety dopadły i zeżarły mszyce. Pozdrawiam, Jerry_W54
OdpowiedzUsuńMszyce je uwielbiają mam kilka i zawsze są przez nie opanowane.
UsuńZe względu na sytuację człowiek szuka sobie hobby koło domu, aby być pod ręką. Grzebanie w ogródku właśnie takie jest, a jak zaczyna przynosić efekty to ci się podoba i chcesz nieco więcej.
Mój młodszy syn patrzył z obrzydzeniem na moje grzebanie w ziemi mówiąc, że wystarczy mu tyle ziemi ile ma w doniczce na oknie. Teraz widzę, że trawniczek wokół jego domu równo przystrzyżony, a rośliny zadbane. Dorósł, miejsca na warzywa to tam jednak nie ma.
Gratuluję udanych plonów, te zdjęcia cieszą moje oczy i przypominają uprawy dziadka na działce pod miastem. W sezonie było to samo, klęska urodzaju, pamiętam między innymi te niekończące się cukinie. Pozdrowienia serdeczne :)
OdpowiedzUsuńDziś i ja sam jestem dziadkiem - pasuje powiedzieć cytatem ze znanej reklamy cukierków. Pozdrawiam
UsuńJakże się cieszę że nie dotrzymałeś słowa:"25 lipca 2013.Zamknąć za sobą drzwi, tak na zero"
OdpowiedzUsuńTwój blog to ostatni świat kultury słowa. Czytam i z zawstydzenia- nie komentuję. Ukłony, Weronika
No widzisz, a ja sobie wyrzucam brak konsekwencji i niedotrzymywanie obietnic własnych. Cóż jednak ma poradzić osoba uzależniona ? w moim przypadku od pisania. Weroniko proszę komentuj jeżeli tylko masz ochotę. Teraz odważyłaś się, a więc będzie już z górki. Pozdrawiam
Usuń