Spokojnie, wszystko po kolei. Jak napisałem wcześniej, jakiś czas temu miałem problemy z ciśnieniem. Nie żeby zaraz miało mnie wylać, ale jak coś odstaje od normy (nawet tej już przekroczonej) to wywołuje zainteresowanie człowieka z życiowym doświadczeniem. Organizm przecież nie powie ci - Antoni nawala mi prostata, albo Antoni nie chlaj tyle. On będzie tak często ganiał cię do kibla i tak długo tam trzymał, aż powiesz sobie - nie spędzę ostatnich lat życia w toalecie i idziesz do urologa.
Jak ci serce nocą kołacze jakby za chwilę miało z piersi wyskoczyć to mówisz sobie ograniczę alkohol.
O ile do lekarza w końcu pójdziesz, to realizacja zobowiązań własnych już taka prosta nie jest.
Wracając zaś do ciała to podobnie jest z innymi organami. Czyli bez słów porozumiewasz się ze swą cielesną powłoką na zasadzie czynów dokonanych. Nawet o złowrogiej cukrzycy organizm powiadomi cię tym, że pocisz się jak przysłowiowa mysz lub suszy cię okrutnie, a przecież wcale nie piłeś ( alkoholu).
W rozumieniu własnego ciała łatwiej mają osoby będące w długoletnim związku, a to poprzez doświadczenie. Ileż to razy przyszło mi domyślać się co znaczą gesty, działania lub zaniechania. Fochy lub przeciągające się milczenie. Spróbuj bracie przeoczyć te sygnały, bądź jak to lubią określać to terapeuci - czerwone flagi.
Tak więc jako człowiek z czterdziestoparoletnim doświadczeniem w analizowaniu powyższych sygnałów drugiej strony w lot łapię zagrożenia, a ewentualne zaniechanie działania wynika z lenistwem.
Akurat nadarzyła się świetna okazja ponieważ pojechałem z żoną do naszego lekarza rodzinnego.
Żona potrzebowała skierowania na jakieś badania, a ja postanowiłem poczekać na korytarzu przychodni.
Jak to z kobietami, poruszyły zaraz wachlarz najważniejszych spraw. Zdrowie, ale też dzieci, wnuki i facetów. Oczywiście żona zaraz nagadała lekarce, że mi skacze ciśnienie i zaraz też zaproszono mnie do gabinetu.
Lekarka z trzydziestoletni doświadczeniem w opiece nad naszą rodziną szybko przeprowadziła wywiad pytając objawy, wyniki pomiarów i ewentualne powody. Zmierzyła mi ciśnienie jakby nie wierzyła w to co jej mówię. Potem przystawiła dane do wieku i spytała o wzrost. Zaskoczony tym pytaniem podałem naciągając jak to mam w zwyczaju o ten niecały jeden centymetr.
Mam to od czasu pierwszego Dowodu Osobistego. W tych zielonych książeczkach były trzy kategorie wzrostu: niski, średni i wysoki. Teraz nikt nie ocenia, a podaje jedynie suche wymiary.
Wtedy, tam wzrost do 164 cm to był wzrost określany jak niski. Od 165 cm zaczynał się wzrost średni.
Ojciec przy okazji wyrabiał sobie również nowy dowód. On podał we wniosku 163 cm, a ja który miałem 164 cm naciągnąłem o ten jeden centymetr.
W efekcie on miał w dowodzie wzrost niski, a ja średni. Spojrzeliśmy się na siebie i zaśmialiśmy się równocześnie.
W rozumieniu własnego ciała łatwiej mają osoby będące w długoletnim związku, a to poprzez doświadczenie. Ileż to razy przyszło mi domyślać się co znaczą gesty, działania lub zaniechania. Fochy lub przeciągające się milczenie. Spróbuj bracie przeoczyć te sygnały, bądź jak to lubią określać to terapeuci - czerwone flagi.
Tak więc jako człowiek z czterdziestoparoletnim doświadczeniem w analizowaniu powyższych sygnałów drugiej strony w lot łapię zagrożenia, a ewentualne zaniechanie działania wynika z lenistwem.
Akurat nadarzyła się świetna okazja ponieważ pojechałem z żoną do naszego lekarza rodzinnego.
Żona potrzebowała skierowania na jakieś badania, a ja postanowiłem poczekać na korytarzu przychodni.
Jak to z kobietami, poruszyły zaraz wachlarz najważniejszych spraw. Zdrowie, ale też dzieci, wnuki i facetów. Oczywiście żona zaraz nagadała lekarce, że mi skacze ciśnienie i zaraz też zaproszono mnie do gabinetu.
Lekarka z trzydziestoletni doświadczeniem w opiece nad naszą rodziną szybko przeprowadziła wywiad pytając objawy, wyniki pomiarów i ewentualne powody. Zmierzyła mi ciśnienie jakby nie wierzyła w to co jej mówię. Potem przystawiła dane do wieku i spytała o wzrost. Zaskoczony tym pytaniem podałem naciągając jak to mam w zwyczaju o ten niecały jeden centymetr.
Mam to od czasu pierwszego Dowodu Osobistego. W tych zielonych książeczkach były trzy kategorie wzrostu: niski, średni i wysoki. Teraz nikt nie ocenia, a podaje jedynie suche wymiary.
Wtedy, tam wzrost do 164 cm to był wzrost określany jak niski. Od 165 cm zaczynał się wzrost średni.
Ojciec przy okazji wyrabiał sobie również nowy dowód. On podał we wniosku 163 cm, a ja który miałem 164 cm naciągnąłem o ten jeden centymetr.
W efekcie on miał w dowodzie wzrost niski, a ja średni. Spojrzeliśmy się na siebie i zaśmialiśmy się równocześnie.
Trzy centymetry które dodają pewności siebie. Nie rozumiem.
Rozumiem gdyby tu jeszcze chodziło o długość, ale szło jedynie o wysokość.
Podałem lekarce swoją deklarowaną miarę. Kobieta spojrzała na mnie uważnie i powiedziała - Nich Pan stanie przy ścianie. Była tam taka miara przylepiona do płytek . Ozdobiona motylkami i pszczółkami. Gabinet bowiem robił również za pediatryczny, ale skali dla mnie wystarczyło.
Wobec próby sprawdzania mojej prawdomówności od razu przyznałem się do drobnego naciągnięcia pomiaru.
Okazało się, że mam aż cztery centymetry mniej od wzrostu deklarowanego, pomniejszonego o owo naciąganie.
To człowiek maleje na starość ? - spytałem, wiedząc, że jest to pytanie czysto retoryczne. Jednak to pytanie jak i odpowiedź definiowały mi w sposób bolesny starość.
- Ciekawe, nie? - odpowiedziała z nieukrywaną ironią, choć bez cienia złośliwości nasza lekarka domowa.
Nigdy raczej nie przejmowałem się sprawami wzrostu, ale wiadomość która do mnie dotarła wstrząsnęła mną odrobinę. Nigdy to znaczy od czasu gdy zmądrzałem, a że szybko przestałem rosnąć, a więc zacząłem mądrzeć, stąd określenie "raczej nigdy".
Zapracowałem sobie solidnie na to co mam. Zrzuciłem 16 kg wagi. Dźwigałem worki z cementem, kamerdole cięższe ode mnie i pnie drzewa przy remoncie chałupy w Gorcach. Często przez całe dnie robiłem to na granicy wydolności. To mi się jednak przydało jako zaprawa gdy na wskutek zrządzeń losu przyszło mi dźwigać małżonkę i na koniec teściową.
W pewnym sensie mam to na własne życzenie, ale czyż bierny obserwator telewizji siedzący na kanapie nie kurczy się z wiekiem? Biologicznie rzecz ujmując, też powinny w nim zachodzić podobne procesy zmniejszania. Być może on kupuje sobie na tę stratę więcej czasu. Czy czyni go to bardziej szczęśliwym?
Podałem lekarce swoją deklarowaną miarę. Kobieta spojrzała na mnie uważnie i powiedziała - Nich Pan stanie przy ścianie. Była tam taka miara przylepiona do płytek . Ozdobiona motylkami i pszczółkami. Gabinet bowiem robił również za pediatryczny, ale skali dla mnie wystarczyło.
Wobec próby sprawdzania mojej prawdomówności od razu przyznałem się do drobnego naciągnięcia pomiaru.
Okazało się, że mam aż cztery centymetry mniej od wzrostu deklarowanego, pomniejszonego o owo naciąganie.
To człowiek maleje na starość ? - spytałem, wiedząc, że jest to pytanie czysto retoryczne. Jednak to pytanie jak i odpowiedź definiowały mi w sposób bolesny starość.
- Ciekawe, nie? - odpowiedziała z nieukrywaną ironią, choć bez cienia złośliwości nasza lekarka domowa.
Nigdy raczej nie przejmowałem się sprawami wzrostu, ale wiadomość która do mnie dotarła wstrząsnęła mną odrobinę. Nigdy to znaczy od czasu gdy zmądrzałem, a że szybko przestałem rosnąć, a więc zacząłem mądrzeć, stąd określenie "raczej nigdy".
Zapracowałem sobie solidnie na to co mam. Zrzuciłem 16 kg wagi. Dźwigałem worki z cementem, kamerdole cięższe ode mnie i pnie drzewa przy remoncie chałupy w Gorcach. Często przez całe dnie robiłem to na granicy wydolności. To mi się jednak przydało jako zaprawa gdy na wskutek zrządzeń losu przyszło mi dźwigać małżonkę i na koniec teściową.
W pewnym sensie mam to na własne życzenie, ale czyż bierny obserwator telewizji siedzący na kanapie nie kurczy się z wiekiem? Biologicznie rzecz ujmując, też powinny w nim zachodzić podobne procesy zmniejszania. Być może on kupuje sobie na tę stratę więcej czasu. Czy czyni go to bardziej szczęśliwym?
Ja doznałem wysiłku ale i zachwytu, albo chociaż satysfakcji. Satysfakcji zdecydowanie większej ni obejrzenie 4458 odcinka Klanu.
Pchałem się wżyciu pomiędzy nogami uczestników biegu.
W końcu zawsze lubiłem być w czołówce peletonu. Nie nie wygrywać, bo z moimi warunkami fizycznymi było to trudne, ale jak w wyścigu pokonałem paru dryblasów to świętowałem sukces.
- No i co tam mówiła ? - spytała żona gdy już wsiedliśmy do samochodu
- Wiem już dlaczego od pewnego czasu ten nasz dom wydaje mi się większy i wyższy. Ja po prostu zmalałem.
- To ile teraz masz wzrostu ?- spytała
- Nadal góruję nad Leśmianem. Jak by na to tak patrzeć - odpowiedziałem wymijająco
Pchałem się wżyciu pomiędzy nogami uczestników biegu.
W końcu zawsze lubiłem być w czołówce peletonu. Nie nie wygrywać, bo z moimi warunkami fizycznymi było to trudne, ale jak w wyścigu pokonałem paru dryblasów to świętowałem sukces.
- No i co tam mówiła ? - spytała żona gdy już wsiedliśmy do samochodu
- Wiem już dlaczego od pewnego czasu ten nasz dom wydaje mi się większy i wyższy. Ja po prostu zmalałem.
- To ile teraz masz wzrostu ?- spytała
- Nadal góruję nad Leśmianem. Jak by na to tak patrzeć - odpowiedziałem wymijająco
Jest mi przykładem, wzorcem i latarnią morską. Facet który miał niecałe 155 cm, a ile zdziałał w życiu
"Zasuszony ptaszek", "chrabąszcz w wizytowym ubraniu", "karzełek z baśni" — tak żartowali z Bolesława Leśmiana ci, którzy go znali. Mimo niesprzyjających warunków fizycznych Leśmian, jeden z najsłynniejszych polskich poetów, bez trudu zdobywał kolejne kobiece serca. Konsekwencje intensywnego życia uczuciowego dogoniły go nawet po śmierci. Gdy nad trumną spotkały się żona i córki wraz z kochanką, doszło do skandalu..."
Z tym skandalem, że niby kochanka wypchnęła żonę by jechać przy trumnie poety to miejska legenda. Czytałem w końcu jego solidną biografię, ale czy nawet ta zmyślona opowiastka w jakiś sposób nie potwierdza opinii o Leśmianie?
Czy mam zamiar iść w jego ślady?
Nikt tak jak on nie pisał tak delikatnych i subtelnych erotyków.
"Zasuszony ptaszek", "chrabąszcz w wizytowym ubraniu", "karzełek z baśni" — tak żartowali z Bolesława Leśmiana ci, którzy go znali. Mimo niesprzyjających warunków fizycznych Leśmian, jeden z najsłynniejszych polskich poetów, bez trudu zdobywał kolejne kobiece serca. Konsekwencje intensywnego życia uczuciowego dogoniły go nawet po śmierci. Gdy nad trumną spotkały się żona i córki wraz z kochanką, doszło do skandalu..."
Z tym skandalem, że niby kochanka wypchnęła żonę by jechać przy trumnie poety to miejska legenda. Czytałem w końcu jego solidną biografię, ale czy nawet ta zmyślona opowiastka w jakiś sposób nie potwierdza opinii o Leśmianie?
Czy mam zamiar iść w jego ślady?
Nikt tak jak on nie pisał tak delikatnych i subtelnych erotyków.
Mnie z reguły wychodziło z tego jakieś soft porno.
Leśmian pożegnał ten świat mając 60 lat, poza tym nie potrzebuję zmian w moim życiu intymnym. Nie po prawie 44 latach małżeństwa. Sama jednak świadomość możliwości przy tych warunkach fizycznych jest dla mnie wystarczająco satysfakcjonująca.
Bolesław Leśmian na obrazie Bożeny Skwary (fot. Strona Muzeum w Hrubieszowie)
Post Scriptum
Leśmian pożegnał ten świat mając 60 lat, poza tym nie potrzebuję zmian w moim życiu intymnym. Nie po prawie 44 latach małżeństwa. Sama jednak świadomość możliwości przy tych warunkach fizycznych jest dla mnie wystarczająco satysfakcjonująca.
Post Scriptum
Wczoraj robiłem zakupy w Lidlu. Postawiłem koszyk przy jakiejś palecie z towarami ustawionej w przejściu i podszedłem do regału by wziąć trzy kostki masła w ramach promocji. Trzy, bo tylko wtedy obowiązuje niższa cena.
Zadowolony z siebie wrzuciłem masło do koszyka i wtedy ruszyła na mnie owa paleta z towarem. Kiedy uderzyła w wózek wydałem z siebie krzyk ostrzegawczy.
Wychylająca się zza kartonów sterująca wózkiem magazynowym kobieta powiedziała:
- Bardzo przepraszam nie zauważyłam Pana.
Mógłbym zginąć w sklepie w którym jedynym zagrożeniem wydawało mi się tylko to, że spóźnisz się na promocję masła.
Rozeszliśmy się z uśmiechem zrozumienia, ja dla jej ciężkiej pracy, ona dla mojego wzrostu.
W końcu w takim sklepie codziennie widzi się niejedno.
Nie nagłaśniam jednak tematu, bo a nóż w ramach działań profilaktycznych wprowadzą minimum wzrostu i mieszcząc się pod poprzeczką nie będę miał szans na kolejne kostki masła.
Regał z winem jest tu też całkiem przyzwoity.
Oj, już od dawna żyję ze świadomością powolnego ubytku wzrostu, który i tak nigdy nie był imponujący. Taki już nas los człowieczy, że na starość malejemy. Czysta fizjologia, ubytki czegoś tam w kręgosłupie. Za to rozum nam rośnie!
OdpowiedzUsuńMożemy maleć, byle byśmy tylko nie skarleli moralnie
UsuńNiestety zauważyłam, że mnie i wzrostu i rozumu ubywa. Tragedia, której nie zrekompensują erotyki Leśmiana ani promocyjne kostki masła. Gratulując pięknej rocznicy małżeństwa, zdrowia życzę obojgu.
OdpowiedzUsuńNie ubywa Ci rozumu, to mądrość pozwala Ci zrozumieć że nie ogarniasz tego świata. Niby jesteśmy mądrzy a nikt nie chce z tej mądrości skorzystać.
UsuńLeśmiana kojarzę z malinami
OdpowiedzUsuńWiersz Bolesława Leśmiana "W malinowym chruśniaku" jest adresowany do Dory Lebenthal, lekarki, ostatniej muzy i kochanki Leśmiana. Opisuje on ich autentyczne spotkanie i wyznania miłosne Leśmiana pośród tych właśnie malin. Trzeba było lat i wyzwolenia ze szkolnej narracji abym pokochał ten wiersz. Wspaniały erotyk.
UsuńJa 159 w papierach zaokrąglam do 160, tak czy siak, średnia ale lepiej brzmi. Nie mierzyłam się już tak bardzo dawno, że może to już historia i przeszłość. "Małe jest piękne, każdy to wie" ale dlaczego "Kingsize dla każdego"?
OdpowiedzUsuńWspaniałe hasło które przyświecało mi wtedy kiedy co ładniejsza dziewczyna górowała wzrostem. Ileż trzeba było samozaparcia i siły woli by nawiązać dialog. A to była przecież jedyna możliwość, by pokazać siebie z lepszej strony.
Usuń...hmm...ciśnienie i serce mnie też skacze po chlaniu, a jeżeli chodzi o wzrost, to mam spadek 3 cm w stosunku do dowodu. Podobno z wiekiem zmniejsza się grubość dysków pomiędzy kręgami. Pozdro, JerryW_54
OdpowiedzUsuńPo alkoholu pewnie zawsze serce pracowało szybciej. Teraz jednak to zauważyłem, ba zaczęło mi to przeszkadzać. Ta troska o siebie to kolejny objaw starości
UsuńPonieważ sam jestem mizernej postaci, również z zadowoleniem stwierdzam, że jestem "lepszy" od Leśmiana. Przynajmniej na kogoś mógłbym patrzeć z góry.
OdpowiedzUsuńA większość patrzyła na niego z pozycji kolan na których klęczeli przed jego talentem
UsuńOch, Leśmianku Ty nasz!
OdpowiedzUsuńGdybym był od niego niższy wzrostem to pewnie Leśmianek było by uzasadnione, talentu zaś nie zestawiam bo tu w ogóle nie ma porównania. Chylę czoła przed talentem Leśmiana.
Usuń