03 stycznia 2025

Remanenty to też noworoczna tradycja.

W okolicy nowego roku, w wielu placówkach odbywają się remanenty. W mojej pierwszej pracy odbywał się jakoś tak na koniec listopada. Do moich obowiązków należało stwierdzić, że wszystkie elementy wyposażenia zapisane w książce inwentarzowej są na swoim miejscu. Uganialiśmy się więc za biurkami, krzesłami, szafami i maszynami do pisania. Nad wszystkim czuwali księgowi, którzy żądali aby arkusze wypełniane ręcznie były czytelnie i bez skreśleń wypełniane. Do tego na dowód, że spis jest z natury, załączyć trzeba było brudnopisy na których zliczano poszczególne ilości.
Świat biegł sobie swoim torem, PRL przeżywał właśnie stan wojenny, a wtedy dużą popularnością cieszyło się polowanie na złodziei, kombinatorów i spekulantów.
W tym wszystkim zarządzano inwentaryzację, ponieważ jak to ktoś mądry powiedział  wszelkie zestawienia w pracy sporządza się nie w celu informacji, a ochrony dupy sporządzającego.
Księgowi. W tamtych czasach niektórzy zaczynali podliczać słupki cyfr jeszcze w epoce Bieruta.
O oderwaniu księgowych od życia świadczył choćby fakt, że kiedyś przed wyjazdem na inwentaryzację w teren, szkolenie urządziła mi sama główna księgowa. Teren to był Rzeszów, a lokal to stara pożydowska kamienica w okolicach rynku. Nikt tam nie chciał jechać bo  funkcjonująca sucha latryna  to były takie dziury w betonowej płycie, jak wspomniałem bez wody za to z lokatorami. Szczury uwielbiały takie miejsca. Kamienicę opalano węglem i tenże węgiel kazała mi spisać księgowa. Miałem więc wejść do tej piwnicy i przemierzyć wiaderkiem 2 tony węgla. Brud, smród i ubóstwo połączone ze szczurami nie pozwalały mi się zbliżyć nawet do tej piwnicy. Wyobrażacie sobie jak wyglądałbym w pociągu w drodze powrotnej po przerzuceniu dwóch ton węgla wiaderkiem?
W ten sposób podpisywałem się pod czymś czego nie zrobiłem, brudząc dla niepoznaki  arkusz spisu z natury kawałkiem węgla. Ilość węgla w oddziale rzeszowskim zawsze zgadzała się co do kilograma.
Potem wielokrotnie jeszcze coś tam spisywałem, ale nikt nie miewał już takich głupich pomysłów, szczególnie od czasu gdy zasłużona  księgowa odeszła na równie zasłużoną emeryturę.
Kto w PRL-u funkcjonował pamięta, że prawie na wszystkich drzwiach sklepowych wisiała kartka - Nieczynne z powodu inwentaryzacji.
Dzisiaj inwentura trwa, a klient nie jest ze sklepu wyganiany. Jednak się dało.
Dlaczego o ty, piszę ? Bo organizm już taki przyzwyczajony, że czuję jakąś pustkę bez tej czynności.
Rzuciłem się więc do liczenia i zinwentaryzowałem wino leżące na regaliku, nalewkę ukrytą na półce i zapas orzeszków ziemnych. Wszystko się zgadza - powiedziałem do siebie - mogę wchodzić w nowy rok.

Żona zagłębiona od kilku dni w książce - "Francja na talerzu", którą podarowałem jej przy okazji naszej rocznicy. Ogląda ją więc na przemian z albumem o Musee d`Orsay. Ta o  muzeum to dla przypomnienia, że kiedyś jednak podróżowaliśmy.
"Francja na talerzu" to jak napisali fachowcy wyjątkowy kulinarny przewodnik, który przeniesie Cię w głąb jej tajników. Ta książka to nie tylko zbiór przepisów, lecz także szerokie spektrum wiedzy na temat bogatej kultury kulinarnej Francji. Współpraca zespołu ekspertów sprawia, że jest to niezwykle wartościowa lektura dla każdego, kto pragnie odkrywać nowe smaki i gotować z pasją.
Co chwila tedy dowiaduję się : ile mamy rodzajów bezy, a to znowu o sposobach przygotowania małż, albo jakieś inne ciekawostki około gastronomiczne.  Jedną z nich zapisałem sobie, aby się nią z Wami podzielić.
Temat jakby na czasie bo Sylwester pukał do drzwi kiedy żona zapytała :
- Wiesz jak Serge Gainsburg zdefiniował Snobizm?
Tutaj nieznającym człowieka przypomnę, że Serge Gainsbourg, właściwie Lucien Ginsburg to był francuski bard, kompozytor i filmowiec, którego album Histoire de Melody Nelson został okrzyknięty poematem symfonicznym epoki pop. Gainsbourg tworzył jazz, rock and roll, reggae, nawet rap.
U nas najbardziej jest chyba znany z wykonania tej piosenki która była u nas prawie zakazana.

     
                                          

Swoją drogą jak patrzyłem na ten jego duet z Jane Birkin w tej zmysłowej piosence to przekonywałem się tymi słowami - Jak ten brzydal może z taką dziewczyną, to ty też możesz. Z możliwościami było zaś różnie, dlatego ze swoim wzrostem musiałem starać się trzy razy bardziej. Z perspektywy czasu powiem jednak - Opłaciło się.
Kiedy już wiemy co i kto to wracam do głównego nurtu.

Według Gainsburga: Snobizm to bąbelek szampana który waha się między, pierdnięciem a beknięciem.

Definicję tę dedykuję tym wszystkim którzy dobierając musujące wino na przywitanie nowego roku narzekali na kiepski wybór, akceptując zupełnie towarzystwo w jakim przyjdzie im to wino wypić.

Pamiętacie post   Ciesz się życiem czyli jesienne dylematy ?Były tam zawarte przemyślenia Pana Hiroyuki Sanady, japońskiego aktora. Od pewnego czasu z powodu owych przemyśleń aktor stał mi się bliski. Teraz miałem okazję by obejrzeć go w roli tytułowego Shoguna w nowym 10 odcinkowym serialu Szōgun ( Shōgun) – amerykański, historyczny, miniserial stworzony przez Rachel Kondo i Justina Marksa. Zrealizowany został na podstawie powieści Jamesa Clavella pod tym samym tytułem , będąc drugą jego ekranizacją – po miniserialu z 1980roku. Ponieważ pamiętałem jeszcze serial z 1980 z Richardem Chamberlainem w roli Johna Blackthorna, a Toshiro Mifune w roli Toranagi z przyjemnością zacząłem oglądać i porównywać. Porównywać dlatego, że krytycy filmowi uważają iż Sanada jest godnym następcą Toshiro Mifune. Moim skromnym zdaniem Hiroyki Sanada świetnie sobie z owym wyzwaniem poradził.

                                            


A że nie samym gapieniem się w telewizor człowiek żyje więc do Książki o Francji dorzuciłem Biografię Bolesława Leśmiana zatytułowaną "Bywalec zieleni"
Zacząłem czytać, wiele sobie po niej obiecując, pomimo faktu, że już na samym początku autor napisał -  życiorys Leśmiana postrzegany jest  jako nudny. Dodaje jednak, że nudny to znaczy bez jakichś wielkich sensacji. Czytam więc bo chcę poznać człowieka o tak wyjątkowym talencie poetyckim.
Poza tym już czytałem biografię Brzechwy, jak więc przebrnę będę miał zaliczonych dwóch kuzynów.
To w końcu Bolesław wytłumaczył  Janowi, że nie może być dwóch poetów o tym samym nazwisku. On też wymyślił mu pseudonim Brzechwa . Dla informacji : strzała do łuku lub kuszy, składała się z drewnianego, zwykle okrągłego jesionowego pręta, zwanego brzechwą, na którym osadzone było żeleźce, zwane bełtem.
Łaskawca, mógł przecież zaproponować tę drugą cześć strzały czyli bełt. Tu znowu wyjaśnienie dla niepijących. W czasach PRL bełtem nazywano najtańsze polskie wino. Inne nazwy to jabol lub wino patykiem pisane.
Nadal nie mogę wyjść z podziwu, że 400 stronicową książkę w twardej oprawie z obwolutą, wydaną na dobrym papierze kupiłem za 27,90 zł,. podczas gdy plik MOBI do wgrania na czytnik oferowano mi za 53,90 zł,-. Nie rozumiem logiki tych cen.

W ogóle coraz trudniej doszukiwać mi się logiki w działaniach otaczających mnie ludzi. Myślę o takim globalnym otoczeniu..
W trakcie Sylwestrowej nocy zafundowano mi prawie godzinną kanonadę wszelkiej maści petard, sztucznych ogni, i rakiet i innego badziewia. Poszły na to miliony złotych nie dając nic w zamian poza chwilowym błyskiem w oczach niektórych obserwujących.
Nikt nie policzył ile ptaków zginęło tej nocy ile psów i kotów porzuciło swoje miejsca zamieszkania, uciekając w obłędzie i na oślep.
O dzikich zwierzętach nawet się nie wspomina.
Gdy się człowieku upomnisz o tych braci mniejszych jak Kościół zwykł za Św Franciszkiem nazywać zwierzęta, to zaraz przylepiasz sobie człowieku łątkę ekoterrorysty. Szczególnie łatwo ją zarobić mieszkając na wsi z wpojoną pozytywną, miejską wrażliwością. 
Religijni mieszańcy gumna mają już w zanadrzu przygotowany cytat z Biblii - "Czyńcie sobie ziemię poddaną". Cytat ten usprawiedliwia każde szubrawstwo na matce Ziemi dokonane.
Tak więc Cytaty ze Świętego Franciszka o braciach mniejszych połączone z cytatem z Biblii o czynieniu sobie ziemi poddanej to nie jest jakiś tam oksymoron. To dowód na uniwersalność religii gdzie każdy znajdzie coś dla siebie.
Swoją drogą,  wsłuchiwałem się od kilku przynajmniej lat w słowa pasterzy, ale nie doczekałem się słów w obronie zwierząt, natomiast cytat z Biblii jest często nadużywany.




8 komentarzy:

  1. Oj pamiętam inwentaryzacje z dawnych lat! Na szczęście zarządzano ją raz na cztery lata. Kiedy stanęłam w obliczu liczenia setek sztuk bielizny pościelowej skorzystałam z rady starszego, doświadczonego pracownika. Powiedział:"A kto by to liczył! Przy każdej inwentaryzacji trzeba kasować jakąś część pozycji bo przecież wiadomo, że pościel się zużywa." Tak robiłam.
    W kwestii toastu sylwestrowego przyznam, że narzekałam na jakość trunku. No, ale w pewnym wieku człowiek jest już zmanierowany i zbyt mała ilość bąbelków irytuje:))
    Pomyślności w 2025!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam musiałem liczyć . Komisje były dwuosobowe i dodatkowo jedna osoba wyrywkowo kontrolująca zgodność zapisu z naturą. A wszystko co rok.

      Usuń
  2. Antoni, Twoje posty są takie soczyste, potoczyste, że czytam z przyjemnością, a jak mam skomentować, to nie wiem od czego zacząć i w sumie, co napisać. Bo i książki kulinarne w tym stylu lubię, i Birkin z Gainsburgiem mogę słuchać jako przebój mojej młodości, i inwentaryzacje zaliczałam ( teraz robi to komputer w temp[ie szalonym), o petardach, huku, całym tym smrodzie chcę zapomnieć jak najszybciej. Shoguna też oglądałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby mi tylko nie odbiło po przeczytaniu Twego komentarza. A może jestem już i na to za stary?

      Usuń
  3. Jak zwykle, czytam z zaciekawieniem, a nawet rozbawieniem Twój dzienniczek myśli. No, kto by pomyślal, że snobizm to bąbelek. W tym roku na bąbelki nie narzekałam, bo zwyczajnie ich nie było, a do lustra nie przywykłam, ale być może wszystko przede mną jeszcze. Natomiast huku było zdecydowanie mniej przez to, że mieszkam na osiedlu młodych z korporacji, a ci są świadomi dramatu zwierząt.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też witałem Nowy Rok bez bąbelków. Można? Można. Dziękuję za miłe słowa w komentarzu.

      Usuń
  4. Przez 70 lat życia, nie udało mi się wypić prawdziwego szampana(francuski podobno najlepszy), więc od kilku lat nie witam nowego roku rosyjską podróbką. Tobie i Małżonce życzę podróży do Francji, bo widać, że jest Wam bliska. Pozdrawiam. Iwona Zmyslona.

    OdpowiedzUsuń
  5. No widzisz, jaki Rzeszów porządny? Liczby zawsze się zgadzają! 😂
    Religijnym szubrawcom wsadziłabym po petardzie w odwłok i każdą odpaliła.

    OdpowiedzUsuń