Osobiście zagustowałem w biografiach znanych ludzi i to co kiedyś w czasach młodzieńczych nudziło mnie niezmiernie, teraz staje się pierwszym wyborem. Bo i biografie były wtedy inne. Brązownicy historii pucowali te pomniki sławy swoich bohaterów, przez co stawali się ono niedoścignionymi wzorcami, a że nie każdy ma w sobie niezmierzone pokłady cierpliwości i samozaparcia to biografie te trafiały na półkę gdzie się kurzyły.
Szczególnie te publikowane przed 1956 rokiem, a ze znajomości których odpytywano na egzaminach
Współcześni autorzy jakby starali się pamiętać, że w każdym ze swoich bohaterów tkwił realny człowiek ze wszystkimi swoimi słabostkami, a czasem wręcz niegodziwościami. Człowiek bez słabości w moim młodzieńczym wyobrażeniu stawał się świętym. No cóż, współczesność nie pozwala jednak obronić nawet tego przekonania.
A o czym ja tak ględzę ? Czemu ma służyć ten przydługi wstęp?
Zaraz tłumaczę, to będzie usprawiedliwienie tego, że cytuję cudze cytaty.
Korzystając ze współczesnych mediów społecznościowych z wyjątkiem chyba tylko Tik-Toka i portali randkowych zwracam baczną uwagę na te strony i posty które potrafią mnie zaciekawić, a nie są jedynie płaską rozrywką.
Wspomniane powyżej zainteresowanie skłoniło mnie do obserwowania Na Instagramie Pani Angeliki Kuźniak.
Urodzona w 1974 roku jest polską reporterką i pisarką. Z wykształcenia kulturoznawczyni. Studiowała także lingwistykę. Od 2000 współpracuje z Gazetą Wyborczą gdzie , publikuje głównie w magazynie reporterów Duży Format Jej reportaże ukazywały się także poza granicami kraju.
W swoich książkach wzięła na tapetę między innymi Boznańską, Stryjeńską, Demarczyk czy Papuszę.
Wszystko w bardzo przystępnej i zachęcającej do czytania formie.
Dlaczego akurat teraz ten post, który nie jest jakąś promocją, a powstał w efekcie rozmyślań na tekstem i tym, że ktoś podał mi na tacy to czego samemu nie chciało mi się szukać, a może tylko nie znałem tej polanki.
Z racji jesiennych rozmów o śmierci Pani Angelika zamieściła tekst zawierający klika cytatów na temat przemijania
Współcześni autorzy jakby starali się pamiętać, że w każdym ze swoich bohaterów tkwił realny człowiek ze wszystkimi swoimi słabostkami, a czasem wręcz niegodziwościami. Człowiek bez słabości w moim młodzieńczym wyobrażeniu stawał się świętym. No cóż, współczesność nie pozwala jednak obronić nawet tego przekonania.
A o czym ja tak ględzę ? Czemu ma służyć ten przydługi wstęp?
Zaraz tłumaczę, to będzie usprawiedliwienie tego, że cytuję cudze cytaty.
Korzystając ze współczesnych mediów społecznościowych z wyjątkiem chyba tylko Tik-Toka i portali randkowych zwracam baczną uwagę na te strony i posty które potrafią mnie zaciekawić, a nie są jedynie płaską rozrywką.
Wspomniane powyżej zainteresowanie skłoniło mnie do obserwowania Na Instagramie Pani Angeliki Kuźniak.
Urodzona w 1974 roku jest polską reporterką i pisarką. Z wykształcenia kulturoznawczyni. Studiowała także lingwistykę. Od 2000 współpracuje z Gazetą Wyborczą gdzie , publikuje głównie w magazynie reporterów Duży Format Jej reportaże ukazywały się także poza granicami kraju.
W swoich książkach wzięła na tapetę między innymi Boznańską, Stryjeńską, Demarczyk czy Papuszę.
Wszystko w bardzo przystępnej i zachęcającej do czytania formie.
Dlaczego akurat teraz ten post, który nie jest jakąś promocją, a powstał w efekcie rozmyślań na tekstem i tym, że ktoś podał mi na tacy to czego samemu nie chciało mi się szukać, a może tylko nie znałem tej polanki.
Z racji jesiennych rozmów o śmierci Pani Angelika zamieściła tekst zawierający klika cytatów na temat przemijania
Jerzy Duda Gracz Starość foto: niezlasztuka,net
Ponieważ tekst mnie zachwycił i poruszył, pozwolę sobie dołożyć te kilka zdań Pani Angeliki do blogowej dyskusji o przemijaniu. Oto on:
▫️ Jest rok 1943. Sandor Marai notuje w dzienniku: "Podejrzewam, że zestarzeć się będzie wspaniale. Wszystko zgęści się, zasuszy, będzie słodkie i całkiem gorzkie".
Ma wtedy 43 lata. Ponad pół wieku później, w styczniu 1989 roku, zapisze ostatnie zdania: "Czekam na wezwanie, nie ponaglam, ale i nie ociągam się. Już pora". Kupuje rewolwer. Kończy kurs obsługi broni. 22 lutego w swoim mieszkaniu w San Diego strzela sobie w głowę.
W 1965 Jarosław Iwaszkiewicz notuje: "Najpierw jest to, że już nic cię nie spotyka. Nie zakochasz się, nie zobaczysz po raz pierwszy wydrukowanego twojego wiersza, już nigdy nie posłyszysz pierwszego płaczu twojego nowo narodzonego dziecka, nie dostaniesz pierwszej nagrody, pierwszego anonimu (...) i już nigdzie nie pójdziesz po raz pierwszy. Życie staje się pustynią, wyschłą równiną bez zdarzeń. (...) Złość, gniew na przemijanie świata, na ten proch, w który się bezustannie obracamy, na tę straszną robotę czasu i śmierci".
I ta nieporadność ciała. Ta "kapryśna, łatwo psującaca się materia" (znów Marai) zaczyna psuć się, zdradzać, zawodzić.
Mówiła o tym przed laty również prof. Barbara Skarga, filozofka w pięknym tekście Magdaleny Grochowskiej "Lewa strona gobelinu”: "- Chodziłam po Tatrach szybciej aniżeli inni. Miałam satysfakcję z przezwyciężania nieporadności ciała. Niedawno byłam w Zakopanem, nie mogłam dojść do Hali Pisanej. Cóż to jest Hala Pisana? Zaledwie wstęp, z niej się kiedyś wychodziło w góry. Ja już nie pójdę na Orlą Perć. Takie jest prawo biologii - pewne możliwości się kończą. Trzeba przyjąć starość jako konieczność".
W tym samym tekście Joanna Kulmowa: „Widzę w lustrze jakąś babcię... Mogę się nawet do niej uśmiechnąć, bo nie jest mi niesympatyczna, ale to nie jestem ja. To tylko opakowanie. Ja jestem w środku i się nie zmieniam, mam ciągle dziesięć, piętnaście lat. "Ja" to mały punkcik, z którego wyrasta ogromny bąbel świata naokoło mnie".
Ponieważ tekst mnie zachwycił i poruszył, pozwolę sobie dołożyć te kilka zdań Pani Angeliki do blogowej dyskusji o przemijaniu. Oto on:
▫️ Jest rok 1943. Sandor Marai notuje w dzienniku: "Podejrzewam, że zestarzeć się będzie wspaniale. Wszystko zgęści się, zasuszy, będzie słodkie i całkiem gorzkie".
Ma wtedy 43 lata. Ponad pół wieku później, w styczniu 1989 roku, zapisze ostatnie zdania: "Czekam na wezwanie, nie ponaglam, ale i nie ociągam się. Już pora". Kupuje rewolwer. Kończy kurs obsługi broni. 22 lutego w swoim mieszkaniu w San Diego strzela sobie w głowę.
W 1965 Jarosław Iwaszkiewicz notuje: "Najpierw jest to, że już nic cię nie spotyka. Nie zakochasz się, nie zobaczysz po raz pierwszy wydrukowanego twojego wiersza, już nigdy nie posłyszysz pierwszego płaczu twojego nowo narodzonego dziecka, nie dostaniesz pierwszej nagrody, pierwszego anonimu (...) i już nigdzie nie pójdziesz po raz pierwszy. Życie staje się pustynią, wyschłą równiną bez zdarzeń. (...) Złość, gniew na przemijanie świata, na ten proch, w który się bezustannie obracamy, na tę straszną robotę czasu i śmierci".
I ta nieporadność ciała. Ta "kapryśna, łatwo psującaca się materia" (znów Marai) zaczyna psuć się, zdradzać, zawodzić.
Mówiła o tym przed laty również prof. Barbara Skarga, filozofka w pięknym tekście Magdaleny Grochowskiej "Lewa strona gobelinu”: "- Chodziłam po Tatrach szybciej aniżeli inni. Miałam satysfakcję z przezwyciężania nieporadności ciała. Niedawno byłam w Zakopanem, nie mogłam dojść do Hali Pisanej. Cóż to jest Hala Pisana? Zaledwie wstęp, z niej się kiedyś wychodziło w góry. Ja już nie pójdę na Orlą Perć. Takie jest prawo biologii - pewne możliwości się kończą. Trzeba przyjąć starość jako konieczność".
W tym samym tekście Joanna Kulmowa: „Widzę w lustrze jakąś babcię... Mogę się nawet do niej uśmiechnąć, bo nie jest mi niesympatyczna, ale to nie jestem ja. To tylko opakowanie. Ja jestem w środku i się nie zmieniam, mam ciągle dziesięć, piętnaście lat. "Ja" to mały punkcik, z którego wyrasta ogromny bąbel świata naokoło mnie".
Koniec cytatu
Nie mogłem sobie odmówić przyjemności postawienia Autorce internetowej kawy ( sieć oferuje taką usługę) i napisania do Niej kilku miłych słów/
Jeżeli Was tez poruszył ten tekst to poniżej zamieszczam link do niego. Może to będzie początek głębszej przyjaźni z autorką ?
Nie mogłem sobie odmówić przyjemności postawienia Autorce internetowej kawy ( sieć oferuje taką usługę) i napisania do Niej kilku miłych słów/
Jeżeli Was tez poruszył ten tekst to poniżej zamieszczam link do niego. Może to będzie początek głębszej przyjaźni z autorką ?
Och, podpisuję się pod słowami Iwaszkiewicza. Też tak mam teraz. Doszło do tego, że pozbywam się rzeczy, "które i tak nie będą mi już potrzebne" np kamionkowe filiżanki i miseczki. salaterki, elementy dekoracji stołu dawniej używane przy przyjmowaniu gości, serwetki i obrusiki, uroczyste części garderoby, wyczytane książki itp. Czas się zwijać.
OdpowiedzUsuńNiby wiemy, że przyjdzie czas aby się zwinąć, a jak przychodzi ten czas to i tak wszyscy są zaskoczeni.
UsuńCześć Antoni. Zlokalizowałem już wszystkie ebooki pani Angeliki i na pewno dzisiaj któryś ściągnę. A tak w ogóle to od momentu zakupu czytnika do ebooków grozi mi bankructwo. Tyle książek w zasięgu ręki i wystarczy kliknąć kilka razy żeby wydać nawet 50 złotych. Podoba mi się podejście do starości Iwaszkiewicza, jest wyjątkowo optymistyczne. Ja już zapomniałem o tym, że kiedyś coś robiłem pierwszy raz (no, może nie wszystko, jedno pamiętam i jak sobie przypomnę to mi się tak jakoś fajnie robi), natomiast dręczą mnie myśli że robię coś ostatni raz. Sam je zresztą wywołuję. Naprawiając pompę w studni kupiłem wyjątkowo drogą i dobrą, tak abym już nie musiał wymieniać. Zakonserwowałem samochód-bo przecież innego już nie będę kupował, a zardzewiałe graty mnie nie pociągają, starczyły mi służbowe. Wymieniłem strażaka na kominie na najlepszy i najdroższy model, kierując się myślą: abym już tam nie musiał włazić. Podczas tego włażenia zresztą, rozpadła mi się stara drewniana drabina i trochę się pokaleczyłem. Kupiłem nową- oczywiście dobrą i drogą, tak żeby już nie trzeba było kupować innej. I kilka tygodni temu leżąc w łóżku z temperaturą prawie 40 stopni i z wynikami badań sugerujących że mogą to być moje ostatnie miesiące, rozmyślałem: i po co tak przepłacałem. Ale jest już dobrze, wyniki świadczą, że jeszcze trochę pożyję, czyli mogę się znowu spokojnie się pomartwić że dostanę Alzheimera i skończę jako wyjątkowo paskudny i złośliwy pensjonariusz, przywiązany za nogę do kaloryfera w jakimś tanim domu opieki :))) Optymistycznie pozdrawiam, JerryW_54
OdpowiedzUsuńMam też ten pierwszy raz pamiętam doskonale. Jak człowiek niewiele wtedy wiedział o świecie. Powtarzam sobie tak samo że to pewnie ostatni mój samochód ( jest po konserwacji w październiku) A wkrętarkę kupiłem Makity odwracając się od zakupu w Lidlu. W końcu powinna wystarczyć . Drabinę zaś mam od 20 lat , aluminiową składaną . Kiedyś to był spory wydatek, ale jak górale pożyczyli mi soją drabinę robioną we własnym zakresie to nie odważyłem się na nią wejść. Cały czas prześladowała mnie wizja tego co tobie się stało. Dokładnie też jak Ty gdy nie mam innych zmartwień to niepokoi mnie ewentualny Alzheimer, zwłaszcza gdy zapomnę jakieś nazwisko. A może my to wszystko mamy wgrane w DNA ? Pozdrawiam
Usuń...tę moją drewnianą drabinę też robili górale i zrobili ją świetnie. Tylko od tego czasu minęło dobre kilkanaście lat :)) Pozdrawiam JerryW_54
UsuńNo cóż moje rozmyślania o starości i śmierci są dokładnie takie same, moje możliwości fizyczne również. Wyżej d... nie podskoczysz, "Taki to już mosz i co poradzisz". Ale nie znaczy to, że trzeba się smutać i jojczeć:):):) Jeszcze ciągle mam ochotę poznawać świat i cieszyć się życiem.
OdpowiedzUsuńKawa autorce niewątpliwie się należy.
Ja staram się odróżniać świadomość sytuacji od jojczenia. Interesuje mnie ta pierwsza bowiem tylu wokół narzeka jakby to coś mogło zmienić.
Usuń