Wiem, że każdy ma w komórce, ale ja mam na myśli taki tradycyjny papierowy.
I nie mam tu na myśli kalendarzy w typie tych zdobiących warsztaty samochodowe, gdzie rozebrana panienka toczy oponę, leje olej, albo mocuje się z kluczem nasadowym.
Idzie mi o kalendarz książkowy gdzie dla każdego dnia zarezerwowano jedną stronę, aby notować, planować i w ogóle.
Lubię i używam takie kalendarze.
Kiedy przychodzę do pracy i otwieram dany dzień, widzę go jak na dłoni. Kolejny dzień miesiąca, kolejny dzień tygodnia, oraz dodatkowe bonusy jak ten kto w danym dniu obchodzi imieniny. Zwyczaj obchodzenia imienin trochę ostatnio podupadł, ale jeszcze niedawno szczególnie w Małopolsce trzymał się mocno.
Ileż to razy zdarzyło się tak, że dopiero dzięki kalendarzowi uświadamiałem sobie upływ czasu, a notatka uratowała mnie przed kompromitacją.
Czy jednak można bezkrytycznie wierzyć w kalendarz?
Nie - odpowiecie, bowiem tak zwany Kalendarz Majów przekonał nas, że nie trzeba wierzyć we wszystko. Miał być koniec świata a nie było.
Do podobnych wniosków doprowadziła mnie lektura mojego kalendarza, w tym tygodniu.
Miałem pewne problemy z czwartkiem 31 marca. Tak stało w kalendarzu ściennym.
U mnie w książkowym 31 marca była środa, a wtorek to 29 marca.
.jpg)
Odwróciłem kalendarz na drugą stronę. Według niego 30 marca to też wtorek.
I nie mam tu na myśli kalendarzy w typie tych zdobiących warsztaty samochodowe, gdzie rozebrana panienka toczy oponę, leje olej, albo mocuje się z kluczem nasadowym.
Idzie mi o kalendarz książkowy gdzie dla każdego dnia zarezerwowano jedną stronę, aby notować, planować i w ogóle.
Lubię i używam takie kalendarze.
Kiedy przychodzę do pracy i otwieram dany dzień, widzę go jak na dłoni. Kolejny dzień miesiąca, kolejny dzień tygodnia, oraz dodatkowe bonusy jak ten kto w danym dniu obchodzi imieniny. Zwyczaj obchodzenia imienin trochę ostatnio podupadł, ale jeszcze niedawno szczególnie w Małopolsce trzymał się mocno.
Ileż to razy zdarzyło się tak, że dopiero dzięki kalendarzowi uświadamiałem sobie upływ czasu, a notatka uratowała mnie przed kompromitacją.
Czy jednak można bezkrytycznie wierzyć w kalendarz?
Nie - odpowiecie, bowiem tak zwany Kalendarz Majów przekonał nas, że nie trzeba wierzyć we wszystko. Miał być koniec świata a nie było.
Do podobnych wniosków doprowadziła mnie lektura mojego kalendarza, w tym tygodniu.
Miałem pewne problemy z czwartkiem 31 marca. Tak stało w kalendarzu ściennym.
U mnie w książkowym 31 marca była środa, a wtorek to 29 marca.
.jpg)
Odwróciłem kalendarz na drugą stronę. Według niego 30 marca to też wtorek.
Komu podpadł, że usunięto go z kart i czym zasłużył się wtorek, że mamy go drugi raz dzień po dniu?
Fani piłki kopanej z pewnością mają gotową odpowiedź, że to wtorkowa victoria nad Szwedami spowodowała, że chcemy aby ten dzień trwał jak najdłużej.
Fani piłki kopanej z pewnością mają gotową odpowiedź, że to wtorkowa victoria nad Szwedami spowodowała, że chcemy aby ten dzień trwał jak najdłużej.
Może i tak, ale kalendarz drukowano w połowie ubiegłego roku. Jasnowidz jakiś robił skład do druku czy co?
W każdym bądź razie pomyłka spowodowała trochę perturbacji w moim zorganizowanym życiu. Musiałem potwierdzać wszystkie umówione na środę i czwartek spotkania, głupio się przy tym tłumacząc. Bo czy poważnie może być traktowane zwalanie na kalendarz?
Wiem, że na świecie jest moc problemów, o zdecydowanie większym ciężarze gatunkowym, ale żeby ten świat nie zgłupiał zupełnie powinniśmy pilnować i celebrować wszelkie pozory choćby normalności. Robić swoje - jak mówi Marek Kondrat w reklamie pewnego banku.
Dobrze, że 1 kwietnia w moim kalendarzu wypadł jak wszędzie w piątek.
A piątek? wiadomo piąteczek, piątunio !
W każdym bądź razie pomyłka spowodowała trochę perturbacji w moim zorganizowanym życiu. Musiałem potwierdzać wszystkie umówione na środę i czwartek spotkania, głupio się przy tym tłumacząc. Bo czy poważnie może być traktowane zwalanie na kalendarz?
Wiem, że na świecie jest moc problemów, o zdecydowanie większym ciężarze gatunkowym, ale żeby ten świat nie zgłupiał zupełnie powinniśmy pilnować i celebrować wszelkie pozory choćby normalności. Robić swoje - jak mówi Marek Kondrat w reklamie pewnego banku.
Dobrze, że 1 kwietnia w moim kalendarzu wypadł jak wszędzie w piątek.
A piątek? wiadomo piąteczek, piątunio !
Nie pij Piotrek Nie pij w czwartek
Picie w czwartek nic nie warte
(K.Sienkiewicz Elektryczne Gitary)
Czwartek musiał mieć coś na sumieniu skoro się schował:))
OdpowiedzUsuńOdpowiem cytatem ze Śniadania u Tiffany`ego
UsuńHolly: Czwartek… Dzisiaj czwartek? Czwartek! Niemożliwe, to potworne!
Paul: Co jest takiego potwornego w czwartku?
Holly: Nic, ale zawsze nadchodzi niespodziewanie.
A mnie doszedł jeden dzień, czyli środa! Myślałam, że jest już wczoraj, a okazało się, że dopiero dziś. I w ten sposób zyskałam jeden dodatkowy dzień na pracę i drobne radości.
OdpowiedzUsuńRóbmy swoje - Młynarski :))
Gdybyś odzyskała jeden dzień w weekend, to byłoby wydarzenie. Świadomość że jeszcze jeden dzień doi pracy nie jest taka uskrzydlająca.
UsuńTak wiem, że to z Młynarskiego, ale nie chciałem się co rusz podpierać Panem Wojciechem
Mnie się przydał ten dzień w tygodniu, bo u mnie piątek-świątek bywa praca, więc dni wolne nie są aż tak znaczące ;)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńPapierowy kalendarz jest u mnie obowiązkowy. Nie aż tak duży, aby każdy dzień zajmował całą stronę. Wystarcza mi miejsca na zapiski, gdy cały tydzień jest na jednej stronie.
"Dni dodatkowe" często mi się zdarzają.
Pozdrawiam serdecznie.
Pozdrawiam serdecznie.
Na razie jestem aktywny zawodowo, a więc taki.
UsuńNiedługo to i mniejszy nie będzie potrzebny
...a ja już nic nie zapisuję w kalendarzu papierowym bo i tak zapomnę przeczytać. Zapisuję w telefonie i ustawiam ostry sygnał przypominający. Na razie działa. Pozdrawiam, JerryW_54
OdpowiedzUsuńMój otwarty kalendarz cały czas leży na biurku, a więc rano siłą rzeczy zerkam
UsuńTylko kalendarz papierowy, chociaż niedokładnie sprawdzony przez korektora... :-)
OdpowiedzUsuńPowiem jeszcze, że czwartek to najbardziej lubiany dzień, bo jak pomyślisz, że jutro piątunio, to cieplej na sercu. A w taką niedzielę myślisz: - Jutro znów poniedziałek i cała radość ulatuje, bo cały tydzień przed nami.
Zasyłam serdeczności
No i dodatkowy zdarza się, że czwartek bywa tłusty
UsuńZawsze uwielbiałam papierowe kalendarze, zarówno te "książkowe" jak i ścienne(wśród nich przeważały motywy kwiatowe lub zwierzęce). Jednak od czasu, gdy nie wychodzę z domu, by samodzielnie zrobić zakupy, sprawa kalendarza odeszła na dalszy plan. Ja lubię czwartek, bo podobno w ten dzień tygodnia się urodziłam. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJa urodziłem się w niedzielę, a więc dlatego też lubię ten dzień.
UsuńUważaj, bo taki ginący czwartek to niebezpieczna rzecz. On może w każdej chwili wrócić. NA przykład, w piątek! Człowiek zrelaksowany, ucieszony, że to już piątuś, piątunio - a tu jebudu! Czwartek!
OdpowiedzUsuńTakie zaskoczenie to się może tragicznie skończyć. Już widzę oczyma wyobraźni taki oto napis na nagrobku:
UsuńTu leży ciało bez życia, kiedyś trochę warte
Zaskoczył je znienacka zagubiony czwartek
A Brzechwa to mówił:"Czwartek igłą w górze grzebie i zaszywa dziury w niebie",pewnie mu się zeszło i nie wrócił na miejsce. Ciekawa jestem czy w następnym roku dodadzą ten dzień, wszak nic w przyrodzie nie ginie. Pozdrawiam Hanula
OdpowiedzUsuńCoś kiepsko zaszywał w zeszłym tygodniu. W sobotę miałem przed domem śniegu tyle, że wsypywał mi się od góry do zimowych traperów.
Usuń