13 października 2021

O automatycznych tłumaczeniach



Automatyczne translatory robią karierę. Ponoć niedługo będą tak szybkie, że przetłumaczą nasze myśli na najpopularniejsze języki obce. Daj boże, że nie doczekam tej chwili. Póki co cieszy albo i śmieszy mnie to co mam. Oglądam ja sobie nowe posty na Facebooku i nagle zainteresował mnie taki materiał promocyjny
"Jak zastosować płaszcz foki podjazdowej" - Tak brzmiało automatyczne tłumaczenie angielskiego tytułu



Oczami wyobraźni widziałem polarników w ciepłych kurtkach z foczego futra. Mam te wizje, pochodzące jeszcze z czasów dzieciństwa, a wynikające z lektury książek Centkiewiczów jak choćby Odarpi syn Egigwy i inne tym podobne. Wtedy to o zasoby Ziemi dbaliśmy jakby mniej i z wypiekami na twarzy czytaliśmy opisy heroicznych zmagań z  marynarzy statków wielorybniczych z wielorybami, a myśliwych z fokami i białymi niedźwiedziami.

Uruchomiłem film a tam przez kilka minuta dwóch facetów rozlewa na podjeździe i alejce wokół domu jaką gumowatą substancję, mającą z pewnością na celu  hydroizolację.
Nie było więc ani płaszcza  (no chyba, że bitumiczny), ani foki, ani tym bardziej foki podjazdowej czego byłem najbardziej ciekaw,  bowiem określenie podjazdowa kojarzyło mi się wyłącznie z wojną
Pomimo lat mam dużą wiarę w rozwój techniki, wrzuciłem więc angielski tekst na tłumacza Google


Wszystko stało się jasne a angielski tytuł miał sens. Tamto tłumaczenie zaś jak mawia mój znajomy było "z dupy" 
Tekst kieruję pod rozwagę takich jak ja którzy niespecjalnie uważali na lekcjach angielskiego. Lekcje te Ministerstwo edukacji zafundowało nam dopiero w szkole średniej, zaraz po kompletnym zniechęceniu do rosyjskiego w podstawówce. 
Zniechęcenie to przekładało się  jak to mówią fachowo na  naukę bierną. 
Efekty są takie, że dzieci śmigają z angielskim w lewo i w prawo a ja posiłkuję się czasami takim automatycznym tłumaczem. Cos tam umiem, coś tam pamiętam, na zamówienie w barze espresso wystarczy ( proszę zwrócić uwagę, że nie użyłem bardzo popularnej u nas nazwy - ekspresso )
Wracając do tematu. Uważajmy! bowiem bezrefleksyjne wklejenie tekstu z automatycznego tłumacza może mieć czasem konsekwencje dalekie od zabawnych przeinaczeń.


12 komentarzy:

  1. Na usprawiedliwienie słabego wykształcenia językowego naszego pokolenia dodam, że brak nam było motywacji do nauki. W tamtym czasie angielski był po prostu mało potrzebny w życiu. Podróże - praktycznie niemożliwe, dostępne komunikatory - tylko po polsku. W pracy - najczęściej tylko kontakty krajowe itp.
    Nawet dostęp do angielskojęzycznej muzyki młodzieżowej bardzo ograniczony.
    Więc po co było się uczyć i nas uczyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znałem jeszcze wtedy tego wiersza Stachury aby podjąć właściwą decyzję:
      Ale czy warto?
      Może nie warto?
      Ech, chyba warto...
      Tak, tak - warto.
      Bardzo to warto.
      O, tak - to warto.
      Jeszcze jak warto

      Usuń
  2. Dobre, uśmiałam się. 😂
    Jak jeszcze pracowałam w szkole poprosiłam uczniów, żeby wrzucili do translatora tekst piosenki i zobaczymy, co otrzymamy. Zabawę mieliśmy przednią. Chciałam im pokazać, co za bzdury z tego wychodzą. A było to ładnych parę lat temu.
    Mówiono mi, że teraz translatory są niezłe. 🤔

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzmy, że są lepsze i pomocne, byle tylko nie pokładać w nich takiej wiary jak niektórzy robią to w stosunku do nawigacji samochodowej

      Usuń
  3. A ja nadal, czytając tego typu automatyczne tłumaczenia, mam dziwne przekonanie, że moja praca jeszcze długo nie będzie zastąpiona przez automaty. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz spać spokojnie, nie dość że Twój zawód nie zginie to roboty będzie przybywać. W końcu żyjemy w globalnej wiosce.

      Usuń
    2. I to mnie w tym kontekście cieszy i uspokaja! :)

      Usuń
  4. Klik dobry:)
    Czasem korzystam z automatycznego translatora. Zwykle nie da się zrozumieć, o co chodzi. Podobnie wyglądają niektóre instrukcje papierowe dołączone do sprzętu, który kupię.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba używać prostych zdań, pozbyć się ozdobników i stylistycznych akrobacji. wtedy można zrozumieć sens. A w życiu w końcu o ten sens chodzi. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Przypomina mi się nowomowa u Orwella. Cel był taki, żeby likwidować synonimy i w ogóle zmniejszać ilość słów. Nowomowa byłaby idealna dla translatora, nawet kiepskiego. 😉

      Usuń
  5. Żałuję, że nie miałam tyle samozaparcia by się nauczyć angielskiego, a co gorsza przez lata nie mówienia po rosyjsku czy niemiecku, zapomniałam i te języki. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żal nic tu nie pomoże, a po co się truć?
      Zdrowie najważniejsze i ponoć wygodne buty
      Pozdrawiam

      Usuń