20 marca 2012

Osoba decyzyjna

Dzwonek telefonu rozciął jak nożem ciszę, która od kilkunastu minut panowała w pomieszczeniu.
Antoni zajęty pisaniem, siedział pochylony nad klawiaturą. Zerknął więc tylko zdegustowany na brzęcząca bezprzewodową słuchawkę. Skrzywił kąciki warg i powrócił do pracy, której od pewnego czasu poświęcał się z całym zapamiętaniem.
Ktoś kto dzwonił, nie ustępował. Sygnał dzwonka stawał się nie do wytrzymania.
Antoni wycedził delikatne, oraz dodatkowo przekręcone w kierunku poprawności przekleństwo. Zamknął pokrywę laptopa i podszedł do aparatu.
Zerknął na wyświetlacz – Numer zastrzeżony. Tak, te lubię najbardziej.
- Tu „Firma w której pracuję”. Antoni Relski, czym mogę służyć?
- Monika Dogadana, firma doradcza „Bat na dłużnika”. Chciałabym rozmawiać z osobą decyzyjną.
To po to odrywałem się od pisania - pomyślał Antoni - Trzeci raz dzisiaj
Zapanowała jakaś dziwna moda, na rozmowy z szefem. Czy to mała rodzinna firma, czy moloch organizacyjny, przyuczona do rozmowy panienka chce rozmawiać wyłącznie z szefem.
Na uzupełniające pytanie - czego ma dotyczyć rozmowa? Pada odpowiedź - spraw służbowych
Co ma mniej więcej znaczyć - spadaj parobku z twoim Panem chcę negocjować.
Po co w takim razie zatrudnia się tych wszystkich, merytorycznie przygotowanych pracowników? Oni to w cierpliwych słowach próbują wytłumaczyć dlaczego:
  • Nie chcemy zmieniać konta bankowego,
  • operatora komórkowego,
  • radcy prawnego,
  • strony WWW,
  • na nawet kserokopiarki.
Szef Antoniego z reguły używał takich rozmów. Na wszystkie propozycje tego typu używał jednego odsyłacza.
- Niech spier...
Mówił tak oczywiście tylko do Antoniego, bowiem to jemu pozostawił wstępną selekcję rozmówców.
On zaś swoimi złotymi ustami cierpliwie tłumaczył, że wynegocjowana umowa z inną, firmą jest najkorzystniejsza, a kopiarka znajduje się jeszcze w okresie gwarancji. Pod warunkiem oczywiście, że dostał taką szansę. Uczciwie musi stwierdzić, że osoby z tak zwanym stażem pracy częściej podatne są na bezpośrednią rozmowę, wtedy jest miło.
Przykładem była rozmowa z panią od szkoleń.
Po wstępnych grzecznościach Pani stwierdziła
- Po głosie, poznaję że rozmawiam z osobą która podejmuje w tej firmie decyzje strategiczne
- Niestety nie - zaprzeczył - Pod nieobecność szefa rzeczywiście tak się czuję. Proszę mu jednak o tym nie wspominać gdy będziecie ze sobą rozmawiać.
- A będziemy?
- Z mojego doświadczenia wiem że nie. Ponieważ temat szkoleń w naszej firmie nie istnieje. My zaś jesteśmy świetnie wyszkolenia, a może nawet wytresowani.
I wymienili jeszcze kilka uwag na tematy ogólne i na koniec, z uśmiechem odłożyli słuchawki.
Nawet jeżeli nic nie zostanie załatwione, pozostaje sympatyczne wspomnienie miłej rozmowy. Wszak rozmowy biznesowe też mogą być sympatyczne.
Rozumiał to, że te osoby wykonują taką pracę, z braku innych możliwości. Marnie wynagradzaną i mocno stresującą. Codziennie przez osiem godzin.
I tak do wyrzygania - jak mówił Adaś Miauczyński.
Ale nie ważne jest ile to co robisz jest warte, tylko to ile chcą za to zapłacić i czy w ogóle.
W obecnym okresie dekoniunktury, kiedy z kasą różnie, ważne jest abyśmy choć trochę szanowali się nawzajem. Lżej wtedy znosić upokorzenia fundowane przez los.
Wyznawca powyższych wartości, Antoni Relski, spytał zgodnie z zasadami, chętną do rozmowy z szefem rozmówczynię
- Czego ma dotyczyć rozmowa?
- Spraw służbowych – odpowiedziała zgodnie z jakąś wewnętrzna instrukcją Pani Monika.
- Co za dzień – rozpoczął planowe użalanie się nad sobą - Jest Pani już trzecią osoba, która dzisiaj dzwoni i każda, tak jak Pani chce rozmawiać z osoba decyzyjną. A dlaczego nikt nie chce rozmawiać ze mną?
- A Pan jest może decyzyjny?
- Po pierwsze, to jestem proszę Pani kompetentny. Po to kończyłem szkoły, co prawda bez wyróżnienia, ale papiery mam. Na kompetencję.
Po drugie nie bardzo wiem co znaczy decyzyjny. Przecież nasze życie to decyzja ze decyzją. Czy wstać?, czy myć się? czy iść do pracy? i czy w końcu odebrać ten telefon?.
Oj,chyba w podręczniku rozmowy z klientem nie było tego punktu, bo w słuchawce zapanowała cisza. Kontynuowałem natarcie.
- Halo! Jest tam Pani? Nie chce Pani ze mną rozmawiać? A ja jak chyba każdy, chciałbym porozmawiać z kimś miłym, kto ma sprecyzowany pomysł na życie. Z pewnością jest Pani miła osobą.
Odpowiedziała mi cisza.
- No więc jak? Jest Pani miła?
- Chyyyba tak - odpowiedział lekko zmieszany głos.
- Z zazdrością słucham jak miłe Panie składają różne propozycje mojemu szefowi – tutaj nabrałem już pełny wiatr w żagle, wiedząc, że to ja kontroluję sytuację.
A ja proszę panią mam swoje imię i nazwisko, mam swoje potrzeby. Przez te całe cholerne osiem godzin chciałbym, żeby wydarzyło się coś innego, niż każdego powtarzalnego szarego dnia. Boże! jak ja bym chciał.
Cisza z drugiej strony aparatu, a nie dźwięk odkładanej słuchawki świadczyły, że słowa nie trafiły w pustkę. Być może trafiły w samo sedno, albo poruszyły serce. Tego jednak oczekiwać nie mogłem.
- Z pewnością, .... na pewno jest Pan bardzo miły - dobiegł mnie cichy głos, ale ja jestem w pracy.
- To tak jak ja. Ja też jestem w pracy.
- To może mi Pan w takim razie powiedzieć, jaka jest możliwość nawiązania współpracy z firmą w której Pan pracuje, w zakresie ścigania nieuczciwych płatników?
- Oczywiście, że mógłbym powiedzieć - nie mamy z tym problemu, ponieważ nie prowadzimy sprzedaży na przelew. Najpierw kasa potem towar. To nasza zasada.
- Szkoda. Bo wie Pan, poszukujemy firm z którymi moglibyśmy nawiązać taką współpracę. To znaczy takie jest moje zadanie i brakuje mi jeszcze jednej firmy, aby wykonać plan minimum. Czy nie mógłby mi Pan w jakiś sposób pomóc?
- Oczywiście, że mógłbym. W przyszłości, na wypadek problemów z płatnikami, bo jakąś tam szczątkowa sprzedaż kredytowaną mamy, zwrócimy się do Państwa. Proszę powiedzieć przełożonym, że jesteśmy zainteresowani szerszą informacją. Potem przesłać na mój mail szczegółowa ofertę. Potem wymienimy się mailami. A moja już głowa w tym, żeby w pierwszej kolejności zwrócić się do Was. Oczywiście pod warunkiem, że będziecie konkurencyjni. No to do widzenia.
- A cha – odezwał się jeszcze raz głos w słuchawce
- Tak?
- Dużo się od Pana dzisiaj nauczyłam
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Antoni odłożył słuchawkę. Zakończył ogólnie miłą, chociaż trochę sterowaną, rozmowę telefoniczną.
Kiedy zasiadł powtórnie nad klawiaturą usłyszał dźwięk, a na pulpicie pojawiła się ikona nieodebranej poczty.
Powrócił do pisania. Do rozmowy z szefem miał kilka dni.
Oferta była rzeczywiście konkurencyjna. Raz spróbować testowo – to żadne poświęcenie.
Po około dwóch tygodniach od rozmowy z przedstawicielką firmy „ Bat na dłużnika” i odbyciu ponad dwudziestu rozmów telefonicznych z innymi , różnymi w treści ofertami współpracy, Antoni Relski siedział jak zwykle nad klawiaturą komputera. Zadzwonił telefon. Odebrał go odruchowo. Temperatura na zewnątrz stała się już znośna, a więc oprócz akwizytorów zaczęli dzwonić klienci, dający nadzieję na wpływ realnej gotówki do kasy firmy.
- „Firma w której pracuję” Słucham?
- Chciałabym rozmawiać z Panem Relskim. A to Pan. Mówi Monika Dogadana, pamięta mnie Pan?
- Rozmowę pamiętam, a i nazwisko jakoś tak zapamiętałem. Czym mogę służyć?
- Dzisiaj dzwonię specjalnie do Pana. Jeszcze raz dziękuję za naszą poprzednią rozmowę.
- Dał mi Pan wtedy szkołę. Ale od tamtego czasu, chyba lepiej rozmawia mi się z klientami. Pomyślałam, że zadzwonię bo jeżeli się uczyć...
- Zdolna – pomyślał Antoni - Teraz to Ona kontroluje tę rozmowę.
to choćby od diabła. Tak brzmi to przysłowie – dodał zaraz, aby nie od razu oddać całe pole.
A jednak można.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz