30 kwietnia 2009

Kwiecień 2009



29 kwietnia 2009
Pewna rodzina o wysokich ambicjach postanowiła przygotować  dobrą , jasną przyszłość dla swego  syna,  który lada chwila miał się urodzić .  Dla rodziny z pretensjami jak to się mówi to  kontynuacja dynastii . Cóż może być lepszego na początku takiej drogi życiowej ? Oczywiście   dobre miasto urodzenia. Dziecko urodzone na przykład w samolocie nad terytorium  Stanów Zjednoczonych może otrzymać  obywatelstwo tego kraju , co skutkuje wieloma przywilejami oprócz jednej niedogodności  , którą zauważyłem na filmach z Chuckiem Norrisem.   Arabscy terroryści w pierwszej kolejności biorą właśnie Amerykanów na zakładników . Wracając  do tematu .Ponieważ rzecz działa się w Nowym Sączu , który wydawał się rodzicom zbyt skromny a nawet nie odpowiedni do przyjścia na świat dziedzica,  wybór padł na Kraków. Na nic się zdały uwagi  ludzi związanych z medycyną , że taki transport  na chwilę przed porodem nie jest zalecany . Dziecko miało się urodzić w Krakowie i koniec . Kiedy kobieta poczuła że ta ważna chwila się zbliża powiadomiła męża. On mocą swego urzędu załatwił specjalny transport karetką Pogotowia Ratunkowego .Chcący czy nie  ratownicy medyczni zapakowali rodzącą  do karetki . Wybrano azymut  Kraków drogą przez Brzesko. Być może stres , nierówności drogi , a może tylko zwykła złośliwość rzeczy i miejsc sprawiły,  że kobieta poczuła silne skurcze w drodze  . Lekarz  zatrzymał na poboczu karetkę  i przystąpił do odbioru porodu. Na nic zdały   krzyki męża że do Krakowa jeszcze trochę zostało, sprawny personel medyczny odebrał poród . Zdrowy chłopak o wadze trzy sześćdziesiąt  , wzroście 51 centymetrów urodził się  w trasie  . Lekarz wypełniający dokumenty wyjrzał przez okno karetki i z tablicy informacyjnej , stojącej na poboczu wpisał miejsce urodzenia dziecka – Gnojnik. I tak już zostało . Skutki przedobrzenia widać teraz w danych osobowych.  Czy młody wstydzi się teraz miejsca swego urodzenia ,czy przeszkodziło mu ono w karierze nie wiem nie miałem okazji  zapytać. A moje miasto ?  Moje Miasto Urodzenia żyło przeszłością .Starzy mieszkańcy  z dumą i wyczuwalną wyższością opowiadali o najlepszych chwilach miasta .  O średniowiecznej wielkości , rozrzutności mieszczan  i roli miasta w  jagiellońskich strukturach Państwa. Trochę mniej o szwedzkim potopie , od którego datuje się upadek miasta. Potem było już różnie ale zawsze średnio. Obrzeża małopolski . Według góralskiej nomenklatury  mieszkańcy to krzoki albo ptoki. Ci pierwsi zapuścili korzenie  mają tu swoje sprawy i pewnie rodzinne groby które legitymizują ich poczucie  wyższości w międzyludzkich kontaktach. Ci drudzy przylecieli na chwilę  w ramach integracji regionów ,wielkich budów socjalizmu czy jakiejś tam wewnętrznej emigracji. To tak jak mój ojciec  wpadł na chwilę  ,zakochał się i ożenił , spłodził dwoje dzieci  . A te jego dzieci być może z powodu genów , porzuciły to miejsce szukając dla siebie innych stron na założenie gniazda. Kolumbowie Młynarskiego.  A teraz gdy odwiedzam Moje Miasto Urodzenia  co czuję ? Zadawałem sobie to pytanie wielokrotnie. Ojciec ptak ,  ja z gniazda wyfrunąłem po maturze   i teraz gdy idę ulicami próbuję odnaleźć znajome twarze .Co  znajdę jeżeli  wtedy roczne dziewczynki mają w tej chwili trzydzieści lat i własne dzieci w wieku szkolnym. Moja uboga nasza- klasa.pl  informuje że takich ptaków jak ja przydarzyło się Memu Miastu Urodzenia jeszcze kilku  i teraz tylko groby krewnych  przypominają mi o związkach z tym miastem . Ale wtedy gdy zapalam nagrobną lampkę nie bije mi mocniej serce, najwyżej nachodzi taka właśnie refleksja. Co wiąże mnie z tym miastem?
Nie , nie wstydzę się Mego Miasta Urodzenia , nie pomogło  i nie przeszkodziło mi w mojej „karierze”, jest mi zadziwiająco obojętne           

Antoni Relski
4 komentarze

27 kwietnia 2009
Na początku pragnę oświadczyć że chociaż tytuł sugeruje , nie jest to  post dotyczący tolerancji dla mniejszości seksualnych .  Z drugiej jednak strony  pomysł muszę sobie zapisać dla późniejszego wykorzystania. Poczekam tylko aż Tomasz Raczek zniknie choć na chwilę z ekranów telewizyjnych i tabloidów. Od czasu kiedy dokonał tzw coming out -u muszę słuchać o jego relacjach z partnerem ,czystej miłości i wspaniałej wyrozumiałości. Cenię Raczka za jego wiedzę filmową i umiejętność opowiadania o tym literackim językiem. Reszta mnie nie interesuje. Sfera prywatna  jak mówią : my house is my castle
 O ile pamiętam to Marszałek Sejmu T. Komorowski powiedział że Polska to tęczowe społeczeństwo jeżeli chodzi o dyscyplinę obywatelską. No bo kto Polakowi każe .Przeżyliśmy  przecież rozbiory , pierwszą drugą i tę wewnętrzną naszą wojnę i żyjemy dzięki tej obywatelskiej niepoprawności. Brak obywatelskiej dyscypliny powodował że w tym socjalistycznym obozie nasz barak wyróżniał się tym że było tu najśmieszniej( J.Pietrzak) Boże jakże pięknie potrafiliśmy bojkotować wszelkie zarządzenia , obostrzenia i nakazy. Robiliśmy to tak długo że nasze polskie DNA wzbogacone jest o jeden gen wpleciony mocno w cały łańcuch. Gen nieposłuszeństwa .  Nastały  czasy   w których  ciesząc się powszechną wolnością przystąpiliśmy do odbudowy naszego pięknego społeczeństwa . Z głośnym hurraaa rzuciliśmy się na tą odbudowe i miało być pięknie ,a  wyszło jak zawsze .
Gen nieposłuszeństwa obywatelskiego powoduje że że jest to nasze najważniejsze odczucie.
Co tam głód co tak potrzeba przedłużenia gatunku, mieć w dupie zarządzenia i przepisy to jest ważne.
Nie na Darmo CK Norwid pisał Człowiek w Polaku jest wielki ale obywatel żaden. A swoje trzy grosze dorzucił i Piłsudski. : Naród Wielki ale ludzie k…y
Od kiedy ten naród przestał już umierać za wolność naszą i waszą ma tak wielkie problemy , aby  stworzyć sprawne społeczeństwo obywatelskie.
Jesteśmy zbiorem indywidualistów którym nikt nic nakazać nie może.
I chociaż nie tęsknię do niemieckiego ordnungu to czasem zazdroszczę im obywatelskiego zorganizowania.
Różnica między nami a nimi jest jednak kolosalna. Dla przykładu Niemiec staje samochodem tam gdzie jest to dozwolone a Polak tam gdzie nie jest to zakazane.
Każdego więc dnia dajemy sobie nawzajem  dowody własnego sobiepaństwa.
        Pod blokiem w którym mieszkam  wykonano piękne dróżki z małych betonowych kostek , oddzielono pasem zieleni i zrobiło się tak europejsko. Przez kilka dni . Znajomy zaparkował swoim samochodem dostawczym na młodziutkim trawniku ponieważ bał się aby w nocy nie skradziono  cennego ładunku. Teraz w miejscu trawnika wiodą błotniste koleiny wypełnione brudną wodą  .Sąsiad już tutaj nie parkuje ponieważ rankiem ma ubłocone koła . Kto bogatemu zabroni.

·         Z drugiej strony bloku znajduje się szeroki pas zieleni w który staraniem Zarządu osiedla postanowiono posadzić drzewa które miały spełniać funkcję  ozdobną , filtrującą oraz tworzyć zaporę przed hałasem przejeżdżającego tramwaju. Sąsiadka z drugiego piętra zdecydowanie zaprotestowała przeciwko tym działaniom , wykorzystując  bogate słownictwo doprowadziła do wyprowadzenia się ekipy  wkopującej drzewka. Reszta w tajemniczych okolicznościach połamała się w ciągu  dwóch tygodni.

·         Znajdź pod marketem miejsce dla inwalidy . Z rodzinnych powodów wiem coś na ten temat

·         Wynająłem dom na wsi do spółki ze znajomymi ( byłymi ) Zauważyłem że wieczorami wychodząc za chałupę podlewają stare drewniane belki spichlerza  traktując miejsce jak osobliwe WC . Zwróciłem im uwagę. O co ci chodzi , przecież to nie twoje 

·         Akcja składania PIT-ów , ostatni dzień ostatnia godzina i 30 % społeczeństwa .Gdzie się spieszyć.

·         Jeżeli za znakiem zakaz parkowania i zatrzymywania ,postawisz auto na światłach awaryjnych to czynisz to zatrzymanie zgodnym z przepisami ? Szatańska interpretacja

Co tam Komorowski .Co tam Norwid  i Piłsudski my Polacy wolne ptaki. 
Antoni Relski
10 komentarzy

24 kwietnia 2009
 Wczoraj w przypływie nostalgii wrzuciłem do odtwarzacza DVD płytę na którą zgrałem etapy remontowania mojej gorczańskiej chałupy .W najbliższy weekend wybieram się ,  aby trochę posprzątać wokół i może poprzycinać gałęzie. Wszak tradycyjny długi weekend tuż ,tuż a z nim rozpoczęcie sezonu grillowego . Szanujmy tradycję , ale póki co sprzątanie.
W trakcie  ostatnich  piętnastu lat budowania zdobyłem głęboką wiedzę i doświadczenie nie tylko z zakresu budownictwa ale także z kontaktów międzyludzkich. Postanowiłem że wszystko to w miarę  wolnego czasu opiszę . Mam nadzieję że nie zajmie mi to kolejnych piętnastu lat . Od czasu do czasu pojawiać się więc będą notatki zatytułowane Dom na zboczu góry  . Pozostaje już  tylko liczyć na własną wytrwałość i konsekwencję

I.
Od zawsze chciałem mieć coś swojego .Chociaż początkowo wydawało mi się że w domu rodzinnym wszystko co starych jest również moje, życie zweryfikowało tą prawdę.  Na zajęciach  spotykałem kolegę , który przyjeżdżał na zajęcia fiatem 132p ,na tamte czasy limuzyna.  Syn dyrektora  branży przemysłowej nie miał problemu z zabaweczkami , ale na moje pytanie o samochód odpowiadał niezmiennie : samochód jest ojca ja mam rower.  W moim domu , który  później zwykłem nazywać rodzinnym  zacząłem eksperymentować z naprawami, zmianą  wystroju i aranżacją wnętrza. O ile na naprawy szczególnie te drobne matka gotowa była przymknąć oko ponieważ ojciec pochłonięty karierą   społecznikowską bywał gościem w domu , o tyle moim modernizacjom  i aranżacjom mówiła stanowcze nie . Będziesz miał własny dom  to sobie będziesz robił. Odwlekanie w przyszłość zresztą bliżej nieokreśloną realizacji moich pomysłów  , które co rusz  pojawiały  się pod czaszką powodowało zrodzenie się tej przemożnej chęci posiadania czegoś własnego , co mógłbym rozebrać i złożyć  dla samego rozebrania i złożenia. Kiedy poznałem moją żonę Annę zacząłem udzielać się w męskich sportach. Jej dom rodzinny ,dom matki wychowującej samotnie dwójkę dzieci krzyczał  brakiem mężczyzny , który potrafiłby wymienić kontakt, naprawić odkurzacz czy zrobić coś tak cudownego jak lampkę na ścianie w miejscu w którym do tej pory nie było kabli. Rzuciłem się  w wir napraw i remontów z akceptacją obu zamieszkujących mieszkanie kobiet i jednego mężczyzny , syna i brata .Brat grał na gitarze , oraz w studenckiej reprezentacji siatkarskiej,  w głębokiej natomiast pogardzie miał wszelkie manualne  czynności związane z obsługą domu. Pomoc w wymianie bezpieczników  ograniczała się do ostrzeżeń w stylu : uważaj Aniu żeby prąd Cię nie kopnął. Z wzajemną korzyścią  naprawiałem  sprzęty i urządzenia .Oni zyskali nowe życie starych gratów ja opinię pracowitego młodego człowieka.  Ślub wesele a następnego dnia przeprowadzka do własnego mieszkania które w testamencie zapisali dziadkowie żony rozpoczęły realizację marzeń . Mieszkanie małe , ciasne , ale własne . Kucie , kablowanie , malowanie . Boże hektar nieużytku mieszkaniowego  do wyłącznego dłubania . No może nie hektar a 37 metrów kwadratowych, ale zawsze. Pamiętam pierwszy pawlacz , pierwszą boazerię , czy w końcu pierwszą wymianę programatora w pralce automatycznej zakończoną wizytą fachowca , wtedy  to uświadomiłem sobie  , że nie wszystko powinienem robić sam.
Po latach szlifowania kunsztu remontowego  zapragnąłem sprawdzić się w innej perspektywie. Bodźcem do tego stałą się wizyta  u przyjaciela z lat studenckich który kupił starą chałupę  niedaleko przystani początkowej   spływu Dunajcem. Piękne miejsce z widokiem na  Tatry  , szeleszczącym strumykiem  i modrzewiem szumiącym swoją półwieczną historię. Całość wymagająca remontu , modernizacji a może nawet reanimacji. Widząc poryw energii kierujący kumplem,  sam poczułem przemożne pragnienie posiadania. Posiadania nie klasyfikującego mnie w innej  sferze , ale zwykłego  właściciela domku , kempingu w końcu rozkraczonej chałupy w okolicy pofałdowanej mniejszymi lub większymi pagórkami  .Nie znoszę szerokich płaskich przestrzeni, gdzie widzi się gości którzy zmierzają na Twoje imieniny już na  pół godziny przed powitaniem. brr  W takiej to atmosferze popartej jeszcze  budowaniem przez cała sobotę płotu u znajomego , powziąłem decyzję . W trakcie jazdy powrotnej do domu powiedziałem do żony
- Aniu taka chałupa , stara rozpadająca się , do remontu. Mam sprawne ręce , trochę zmysłu technicznego. Do tego gwoździe , parę desek  i będziemy mieli własny dom w górach.
   Nie przypuszczałem jeszcze wtedy jak życie  brutalnie zweryfikuje moje pozytywistyczne marzenia. Budować , stawiać , mierzyć , przycinać i zbijać  ,zamieniło się w jedno krótkie  : płacić!

  

Antoni Relski
6 komentarzy

21 kwietnia 2009
Brak respektu przed przełożonymi, to taka cecha charakteru, która budzi czasem podziw wśród towarzyszy niedoli, zawsze jednak wiążę się z okrojeniem miesięcznej premii, czy pominięciem w awansie. Pokorne ciele dwie matki ssie, tak uczyli rodzice i dziadkowie. Nie wiem skąd im się to wzięło,  ponieważ mój ojciec w chwilach rodzinnej słabości wspominał z satysfakcją chwile  służbowej niepoprawności. Przygadać , zirytować  szefa, wkurzyć główną księgową ileż to miało w sobie uroku  . Przypominało jednakże  całowanie lwa w nos, przyjemność wątpliwa , ale jakie ryzyko!. Co zrobić gdy nie potrafisz sobie tego odmówić. To nie żadne ADHD  to taki zespół MWDS (mam w dupie szefa )
Chcecie bajki oto bajka :
Duża hala magazynowa na końcu której znajdowało się pomieszczenie magazynierów. Stanąłem w otwartych drzwiach, wsparłem się ręką o futrynę i zagadałem do chłopaków . Rozmowa zeszła na  tematy sportowe.
-  A propos jaki był wynik tego  meczu ?  - zacząłem. Bo starego popier….o  i gonił mnie przez cały magazyn, do gabinetu, żeby spytać o wynik meczu. Rzeczywiście pół godziny wcześniej z zakątków magazynu wygrzebali mnie ładowacze, abym natychmiast stawił się u szefa. Rzuciłem wszystko co robiłem i pognałem na górę. Oglądałeś  wczoraj mecz ? - spytał stary. Nie oglądałem kurde. Wróciłem  zły do roboty z której mnie wyrwał .
 Po mojej soczystej wypowiedzi   nie zauważyłem niestety  uśmiechu na twarzy magazynierów. Ich skóra  zrobiła się popielato szara. Przeczuwałem co może być. Powoli odwróciłem się napięcie i za sobą zauważyłem starego , który założył ręce jedną na drugą, stanął w rozkroku i z pobłażaniem kiwał miarowo głową . Jego usta  zdobił złośliwy uśmieszek . Cóż  było zrobić. Zaprzeczenia nie  zdały się na nic . Błyskawicznie rzuciłem:
- jakby się Pan tak nie skradał, to by Pan tego nie usłyszał.
Uśmieszek znikł z twarzy starego, odwrócił się na pięcie i wyszedł  . Nigdy nie wróciliśmy do  tego tematu.  Ja już  wiem że rozmawiając o wiele lepiej mieć ścianę za plecami.
Jak w reklamie Wertels oryginal  mogę powiedzieć:
Dziś sam jestem szefem  i cóż mogę zrobić  moim podwładnym którzy próbują mi dopiec?  . Ano nic , nauczyłem się cenić dobry dowcip, ciętą ripostę. Dorosłem do wiedzy, że prestiżu i szacunku  nie zdobywa się razem z  nominacją na szefa. Boże jakie to komfortowe nie biegać nadęty jak balonik i podejrzewać, że wszyscy chcą z niego upuścić powietrze.
To prowadzi do frustracji, psychozy, a w konsekwencji zawałów serca i wysokiego cholesterolu. Nie wystarczy łykać Akard . Trzeba jeszcze nabrać dystansu do siebie i zajmowanej funkcji.

  

Antoni Relski
33 komentarzy

17 kwietnia 2009
Zwariowaliśmy chyba. Żona bo się zdecydowała , ja bo się zgodziłem. Tak posumowała nas moja teściowa czyli matka mojej żony. Tak jak moim niespełnionym marzeniem jest motocykl , o czym opowiadam  już chyba za bardzo na lewo  i prawo ,marzeniem żony był tatuaż. Ne taki agresywny  na całej ludzkiej połaci ale , taki mały motylek . Najchętniej  przykryła by  wzorkiem bliznę po operacyjną ,  ale wielokrotnie cięta skóra nie jest ani wdzięcznym ani bezpiecznym miejscem. Trzeba będzie dalej znosić  ciekawski wzrok na  plecach . Przez lata próbowałem wyperswadować ten pomysł ,  pokazując na przykład tatuaże załogi rosyjskiej łodzi podwodnej , dziergane  gospodarskim sposobem i zapuszczane  długopisowym tuszem. Nie podziałało , wręcz przeciwnie żona podsuwała mi zdjęcia długonogich lasek  z delikatnym tatuażem i wtedy moja moralna waga wychylała swoją szalę do oporu na korzyść żony.  No w końcu nie potrafię jej nic odmówić  , nawet tatuażu. Po przeprowadzeniu sondy na temat rankingu salonów tattoo  i  wysłuchaniu szeptanej reklamy zwłaszcza pani od tipsów,  której biust zdobił kuszący wzorek .  Przy  niedawnej operacji modelowania biustu Pani Ela  jeszcze bardziej działała  na moją wyobraźnię , pewnie dlatego na tipsy żona zawsze umawia się przed południem , samotnie  . Wybraliśmy więc  salon .Czy wyobrażacie sobie , że czas oczekiwania na dzierganie  w dobrym salonie wynosi  około miesiąca. Zadziwiające. Kiedy nadszedł ten dzień  o określonej godzinie pojawiliśmy się wspólnie  w salonie. Żona do zabiegu , ja aby załatwić finansowe sprawy. Pierwsze wrażenie  negatywne . Ściany pooblepiane modelami  wytatuowanymi na maksa .  No cóż zrobić jeżeli fotografia męskiej łydki  z misternym nawet wzorem , nie wywołuje u mnie pozytywnych  wrażeń estetycznych.  Panie obsługujące ten lokal obowiązkowo wytatuowane  dość konkretnie , zaprosiły żonę na fotel . Jak u dentysty .Po dokonaniu wyboru motywu i kolorów wypełnienia zaczęło się  systematyczne dzierganie. Nie mogłem na to patrzeć , bo pomimo tego że mam wysoki próg odczuwania bólu własnego , nie potrafię patrzeć na ból zadawany innym.  Nie oglądałem więc  Piły cztery , nie oglądałem nawet jedynki. Nie jestem sadystą. Kiedy minął mi pierwszy opór wewnętrzny zacząłem rozglądać się dokoła. Stosy katalogów, setki zdjęć  , dziesiątki gazet ale ani jednej o tematyce z  poza tatuażu. Kiepsko. Aby w jakiś sposób znaleźć  się w tym miejscu  w zgodzie ze sobą  położyłem wśród katalogów zaproszenie na koncert  chopinowski , które dostałem na ulicy przed salonem . Ustawiłem tak aby ulotka wystawała w sposób widoczny, ale  nie natarczywy.  Myśl pozytywnie Antoni  , narzuciłem sobie . Muzyka . Okazuje się że muzyka  która teraz zaczęła  drażnić moje zmysły , jest do zniesienia. Powiem więcej odpowiada mi  ponieważ lubię  gotyckie  klimaty . W porządku . Obrys motylka na łopatce jest , teraz wypełnienie. Ja próbuję z kolei wypełnić czas oczekiwania.  Właśnie kolejna klientka wybierała węża który z chińską  manierą oplatać  miał kark zainteresowanej. Wykorzystując  pretekst włączyłem się do rozmowy. Pogaduszka rozwinęła się i  trwała  pomimo  wyjścia klientki . Okazało się ,że ta mocno wytatuowana dama  posiada łagodne i ciekawe wnętrze .W rozmowie rozumieliśmy się doskonale .Zgadzaliśmy się we wszystkich poruszanych kwestiach , no może poza jedną  że wcześniej czy później  pojawię się tu jako klient. Ciekawe znalazłem zrozumienie dla moich poglądów w salonie tatuażu . Nie sądź  człowieka po wyglądzie . Humanisto , powinieneś  pamiętać o tej podstawowej zasadzie! Przyznaję zapomniałem. Motylek  już gotowy . Nawet ładny , czerwony .Wygląda jakby przysiadł na chwilę na Jej ramieniu  . Nie duży, wpisany  w okrąg o średnicy 5 cm. Nie kłuje  w niepowołane oczy. Potem jeszcze opatrunek . W przyszłości tygodniowe natłuszczanie. Trochę bólu , więcej upierdliwego swędzenia . Płacę  rachunek  , niech to będzie prezent . Wychodzimy .
Jak ja powiem  o tym mamie -  martwi się żona.
 A ile Ty masz lat kobieto ? - pytam.
 Najgorsze  było przed nami. Kiedy w domu  synowie zauważyli motylka  i gdy  uwierzyli w końcu że nie jest to nalepka  zaczęło się .
W przyszła sobotę  przekłuwam sobie brew  - wypalił młodszy. 
Masz babo placek. Teraz będzie potrzeba  dyplomacji , aby do tego nie dopuścić. A gdzieś w skrytości ducha podejrzewałem taką reakcję.  Nie zawsze nasze dzieci   chcą współtworzyć  nasze marzenia.

  
Antoni Relski
14 komentarzy

14 kwietnia 2009
Święta  , święta i po świętach. Było minęło .Od rana wróciła proza dnia codziennego.
Chodzę tam i z powrotem  po  przedpokoju własnego mieszkania ; jest szósta dwadzieścia pięć . Od pięciu minut to ja powinienem  znajdować się z tamtej strony drzwi od łazienki.  Za drzwi dobiega miarowy plusk wody  z prysznicowego sitka .Na moje  nerwowe postukiwanie  słyszę tylko – chwilunia!! .Już czwarty raz słyszę to chwilunia. 
W przedsiębiorstwach  bardzo dużą wagę odgrywają działy logistyki , które w precyzyjny sposób zabezpieczą  transport , dostawę materiału , bądź inne powtarzające się elementy. Taki system działa później precyzyjnie  i chroni przed zawałem serca, kierowników budów , sklepów , itp.
 Po serii awantur w trakcie rannych ablucji  , wprowadziliśmy precyzyjny system porannego  korzystania z łazienki .
 Pierwszy wstaje najstarszy syn dla którego najważniejszą potrzebą  poranka jest sprawdzenie poczty  elektronicznej i ewentualna odpowiedź . Kwadrans z głowy .  Kiedyś nawykiem było wypić szklankę przegotowanej wody z miodem , ale czasy się zmieniają .
Wczoraj  w księgowości  Pani Bożenka powiedziała,  że nie korzysta  Internetu, a kontakt z komputerem w pracy zupełnie jej wystarcza. To jak Pani może spokojnie zasnąć,  bez sprawdzenia poczty ? spytał obecny przy rozmowie  kolega.
Następna w kolejce żona,  ponieważ uważa  że w ten sposób ma wszystko pod kontrolą .Chociaż z upływem lat każde z dzieci z osobna  potrafi o siebie zadbać
Młodszy syn  ponieważ musi doprowadzić do perfekcji fryzurę
A na końcu ja. Ja nie muszę  prowadzić czasochłonnych działań . Jak w wojsku , w którym nie byłem , potrafię działać na komendy. Poza tym po  szczotkowaniu   zgryzu , goleniu i prysznicu ,wystarcza  mi dezodorant i woda po goleniu.   Woda po goleniu ( nie lubię określenia toaletowa * )  to taka moja pasja i słabość  . Pasja bo lubię trwałe zapachy , słabość  bo używam wody która podoba się żonie .
Tak to leci to codzienne życie  kończone przed wyjściem  grzanką z dżemem  i lekami na nadciśnienie.
Ten regularny monotonny rytm  ,powodujący mechanizm działań  zostaje czasami zaburzony.    
Wystarczy  że komuś  zaburzy się perystaltyka jelit i kłopot gotowy.
Czas wejścia i wyjścia  przesuwają  się  , o parę  minut każdemu i  nagle  okazuje się że pora mojego wejścia do łazienki zgrała się z godziną wyjścia do  pracy .
W grę idą słowa , słowa , słowa. Cięte jak brzytwa , trafiające jak pocisk.
W atmosferze ogólnego pobudzenia , przekonania o własnej racji i poczuciu krzywdy własnej wychodzimy z domu . Wracamy do niego  ,nie pamiętając o  porannych urazach i wymianie zdań. Nie pozwolimy w końcu, by jedna kupa nawet nie wiadomo jak okazała decydowała o naszym życiu .

*Dlaczego nie lubię używać nazwy toaletowa?

Sklep kosmetyczny zwany kiedyś drogerią . Wpada facet i od progu krzyczy
- poproszę papier do dupy.
- Proszę  Pana mówi się toaletowy . Papier   t o a l e t o w y
- Dobra , no to ten toaletowy , acha i mydło
- Toaletowe ? - spytał sprzedawca
- Broń Boże !  Do twarzy . 

  
Antoni Relski
10 komentarzy

12 kwietnia 2009
Tejwe  mleczarz bohater hollywoodzkiego ‘Skrzypka na dachu”  mówił że najważniejsza jest tradycja. Ja swoją lekcję tradycji odbierałem w swoim rodzinnym domu ,systematycznie święto po święcie. Może było mi  łatwiej, bowiem dość wcześnie uświadomiłem sobie przemijanie pokoleń .Jeżeli nie nauczę się czegoś od swego ojca , nie będę umiał. Teraz Internet  zastępuje tą mądrość  pokoleń  a Google naprowadzą Cię na  Cel . Trochę żal , ale to znak czasów. W soboty i w niedzielę tradycyjnie przygotowuję  śniadanie  ,nawyk który odziedziczyłem  po moim ojcu. Da Bóg że stanie się to tradycją naszej rodziny w następnym pokoleniu .  W ostatnią sobotę oprócz zwyczajowego  śniadania przygotowałem garnek pełen łupin z cebuli ,  wrzuciłem do tego sześć jajek i nastawiłem na gazie. Co prawda do święcenia przeznaczany  cztery , ale zawsze w ferworze walik jakaś skorupka pęknie , przygnieciona  czyimś niewprawnym palcem.  Po   kilku minutach  skorupki nabrały ładnego brązowego koloru i stały się materiałem do stworzenia pisanek drapanek . Każdy  członków rodziny dostaje swoje jajeczko , aby nanieść na nim inkrustacje  świadczące o jego  charakterze , zamiłowaniach i emocjach. Starszy najchętniej ubrałby jajko w ramoneskę a młodszy dokleił deskorolkę . Tylko jak to zrobić  na wątłej skorupce jajka.  Nie przychodzi  mi to łatwo , czasem „ogniem i  mieczem „ kultywuję tą wielowiekową tradycję , jak krzyżowiec . Opór , anarchia i łatwizna.  To z nimi muszę mierzyć się co roku. Kiedy  po wstępnej wymianie zdań  każdy z członków rodziny  trzymał swoje jajo zaczęło się .  Żona nożykiem do tapet wydrapywała  motywy kobiece, misterne delikatne .  Ja powielałem wzorce zapożyczone z głębokiej  młodości ,  kiedy to artystki ludowe ze Śląska Cieszyńskiego  lub Koniakowa przed kamerami telewizji , jedynej wtedy słusznej, drapały lub malowały woskiem swoje pisanki , kraszanki , czy co tam kto chciał. Jak rozwojowy twórca czasami do swoich pisanek używam materiałów  takich jak sznurek, tkanina , koraliki. Tworzy  się  wtedy coś w formie  jajkowego patchworku , czy z polska paczłorka  . Zawsze jednak pilnuję aby było w zgodzie z elementami  ludowej stylistyki wielkanocnej. Dzieci zaszyły się w swoich pokojach aby przemyśleć  motywy.  Młodszy poszedł na łatwiznę  i przystawiając jajko do monitora  odwzorowywał  coś z bogatej galerii muzeum etnograficznego . Starszy zaczął łączyć  motywy muzyczne. Prosiłem aby tylko uważnie dobierał  symbole  gothic –kie. Po  trzech kwadransach twórczego bólu , na kuchennym stole zgodnie koło  siebie leżały  cztery jajka różne jak cztery świata. Ich obecność świadczyła  o zwycięstwie tradycji na  tanim chińskim konsumpcjonizmem.  I kiełbaska  i babeczka .Szybko zapełnił się koszyczek do święcenia. Całość przykryta  ręcznie szydełkowaną  serwetką   .  I stał tak ten koszyk na  środku stołu i czekał na amatora który ujmie go we własne dłonie .  I wziął najstarszy syn koszyczek w swe dłonie  i rozczulił nas ten widok . Prawie dwu metrowy  facet w czerni ,odziany w glany i skórzaną ramoneskę  . A  młodszy  Dj-owiec  bronił się  przed ujęciem w swe młodzieńcze  dłonie wiklinowego koszyczka .  Poniosła żona wyglądając niczym  czerwony kapturek na emeryturze. Stara tradycja nakazuje, aby po święceniu odwiedzać groby pańskie ,przygotowywane  specjalnie rok w rak. Niestety Grób Jezusowy zamienił się w skrajny czasami komentarz polityczny.  Kto gardzi polityką rezygnuje  z  pielgrzymki. Twórcy   scenografii   pomyślcie czy warto ?   .
Dzisiaj  po wystawnym  śniadaniu korzystając z pięknej pogody wybrałem się z żoną  na Cmentarz Rakowicki .Spacerując alejkami przystawaliśmy raz po raz przed mogiłami  z lokatorami   których nazwiska to dzisiaj nazwy popularnych ulic. Zawsze onieśmielał  mnie ten bezpośredni kontakt z historią , twarzą w twarz. Odwiedziłem również groby tych którzy tworzyli historię chociaż nie zostali patronami ulic czy skwerów . Żołnierzach pierwszej wojny światowej   w  jednolitych mogiłach  oznaczonych czasem tylko imieniem , nazwiskiem lub zawołaniem. To też historia , może bliższa nam nawet i bardziej pospolita  niż  General Haller , Wieniawa Długoszowski  czy Prezydent Friedlein .  Ale  w końcu  to święta  zwycięstwa  życia nad śmiercią  . I oto chodzi.
 A jutro Śmigus Dyngus  dzień  wszelkiego polewania i olewania . Życzę  cierpliwości i dobrej zabawy.  
Antoni Relski
5 komentarzy

10 kwietnia 2009
Nadużywanie to cecha naszych czasów. I nie chodzi tu  już o zwykłe dwa kielichy za dużo , ale inne, nowe  z pozoru nie uzależniające zachowania . Patrząc na relację telewizyjne ze Stanów Zjednoczonych widać , że kult jedzenia wdarł się na dobre do tego społeczeństwa . Koszmarnie tłuste dupska ,efekt Fast food –ów kołyszą się po ulicach w rytm zmieniających się świateł w ulicznych sygnalizatorach. Zaczynają więc dominować  te-  holizmy nad naszym życiem . Mamy  więc seksoholizm ,  zakupoholizm  i wiele innych .  Wystarczy do czynności dodać  końcówkę a już okaże się, że jakiś procent mieszkańców matki ziemi cierpi na podobną  dolegliwość.  Kiedy jakiś czas temu  po dyskusji na forum  ustaliłem  , że nie jestem  alkoholikiem ulżyło mi  . Zacząłem jednak  rozglądać się po innych moich uzależnieniach. To raczej nie masochizm ale  brak całkowitego i bezwarunkowego zaufania do siebie. Poza tym  świadomość swoich słabości , to ponoć podstawa walki z nimi.  I padło  na net  . Tak kontakt z Internetem , kontakt codzienny stał się nagle  niezbędny.  Każdego dnia sprawdzam pocztę , coraz więcej czasu zajmuje mi  blog.  
 A on dostał takiej manii że chciał tylko od Stefanii  -  brzmią  słowa popularnej przedwojennej piosenki.  I ja też ogarnięty manią pisania popadłem w jakiś blogoholizm . Pilnowałem terminów ukazywania się moich wpisów  . Śledziłem komentarze , odpisywałem na każdy . Śledziłem blogi moich gości ,bo to grzeczne ,ale stało się również miłym i pouczającym doświadczeniem. Tak to w  niezauważalny sposób zacząłem   zanurzać się  w cyberprzestrzeń . Grząsko , zapadałem się coraz bardziej
Dobrze że przychodzą rocznice , jubileusze  w końcu święta. W tym okresie dokonujemy  analiz ocen swojego życia , jakichś podsumowań . Dobrze jeżeli wyciągamy z tego wnioski. Mój  poprzedni rozliczeniowy  post powstał w takiej właśnie atmosferze. Taki mały krzyk rozpaczy. Takie małe ratunku. Dobrze że złapałem się jakiejś ratunkowej gałęzi. Korzystając z tych jakichś tam rocznic i przedświątecznej atmosfery  duchowych przygotowań podjąłem postanowienia .
Blog nie będzie decydował  o  moim  życiu.
Potrafię  zasnąć bez sprawdzania komentarzy i wpisów
Pocztę  można sprawdzić również jutro rano.
Korzystając z tego  tygodnia , zwanego Wielkim  ograniczyłem  kontakty z Internetem do spraw wyłącznie  służbowych . Ekran laptopa pozostał ciemny bez względu na uczucia jaki mną targały . A targały . Czujesz że musisz , inaczej nie sklei się ten dzień,  wieczór nie zapadnie . Boże toż to prawdziwe  uzależnienie.   Ktoś powie , szukasz sobie problemów. Może . Jednak odcięcie od sieci przyjąłem boleśnie .Powiem więcej dalej boli . Dorzuciłem do tego jeszcze parę umartwień i tak jakoś samo poszło. Nie jest to co prawda poświęcenie na  skalę  medytacji u braci zakonnych w Tyńcu , gdzie wynajmujesz celę na tydzień, oddajesz komórkę i prowadzisz medytację , ale takie moje  małe ofiarowanie .
Co do odgrażania się wyjazdem w Bieszczad  nie skłamałem ,to  byłą taka przenośnia . Wyjazd w sensie mentalnym czyli zmiana tempa życia. Tylko czy są Bieszczady  są jeszcze gdzieś takie jak kiedyś . Czy zmienił je czas i komercja. A może jak z plażami .Kiedyś Suzi Santor Tak śpiewała :   
Już nie ma dzikich plaż,
Na których zbierałam bursztyny,
Gdy z psem do ciebie szłam
A mewy ósemki kreśliły, kreśliły
Już nie ma dzikich plaż
I gwarnej kafejki przy molo
Nie jedna znikła twarz
I wielu przegrało swą młodość, swą młodość

Wsiadam w pociąg powrotny, ocieram jedną łzę
Ludzie są samotni, czy tego chcą czy nie
Patrzę w oczy jesieni, nad morzem stada chmur
Pejzaż mojej nadziei, umyka mi z pod kół

Serce gryzie nostalgia a dusze ścina lód
W radiu śpiewa Mahalia, swój czarny smętny blues

 (słowa Krzysztof Logan Tomaszewski )
Hit dwudziestopięciolecia , może jak dla mnie troszkę zalatuje  kiczem, ale pokazuje że wszystko przemija i nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki. Tak mawiał  pradziadek Heraklit z Efezu. A ja chciałbym tak przystać do węglarzy drzewnych  a może zrealizować jakieś inne marzenie. Wszak bez liku tkwi ich w facecie. A jeżeli ktoś czytał ” MW”  Waldemara Łysiaka to zrozumie hasło  : „wiesz taki kuter”. Ech targają człowiekiem emocje  . Konia i w step , tylko ta benzyna taka droga. Mówiąc zaś innymi słowami nie udała mi się próba , za przeproszeniem obrzydzenia sobie własnego bloga. Mam jednak nadzieję na ten dystans. Lata mijają i już wiemy że po smutnym Piątku czeka nas radosna Niedziela . Takie przesłanie życia. Przed chwilą właśnie  po raz pierwszy od tygodnia otwarłem swój blog i przeczytałem komentarze. Dziękuję tym którzy zdecydowali się  napisać parę słów od siebie . Wierzcie mi że bywają takie chwile w życiu człowieka kiedy  ich potrzebuje. Pozwolę sobie nie komentować tych wpisów i pozostawić takim jakie są . Podobała mi się myśl którą Iwona zamieściła w swoim komentarzu :   Ludzie nie skandaliczni tak mają, że słucha się ich w milczeniu . Może dlatego cytuję  że Iwona na dwa lata mniej niż mój najstarszy syn  i zadziwia mnie jej dojrzałość . Pozdrowienia . Przyjacielskie gesty a jeszcze lepiej przyjaciele potrzebni są w życiu jak nic innego .
W jednym ze sklepów  w Afryce pojawił się podróżnik który chciał kupić serum na jad węża .
Niestety serum nam wyszło –powiedział zmartwiony sprzedawca- ale mamy długie ostre noże.
A po co taki nóż? -Spytał zdziwiony podróżnik
No jeżeli wąż ukąsi, to w miejscu ugryzienia nacinamy nożem krzyżyk i wysysamy trujący jad.
No dobrze a jeżeli wąż ugryzie mnie na przykład w  tyłek.
To wtedy przekona się Pan , kto jest Pana prawdziwym przyjacielem .
Szczera prawda.

A więc Przyjaciele , Sympatycy i Znajomi mojego bloga . Dziękuję za troskę okazaną mi w komentarzach  jak również w szlachetnym milczeniu  po przeczytaniu  postów. Pozwólcie że złożę Wam najserdeczniejsze Życzenia Świąteczne. Zdrowia i radości , pogody ducha , wyrozumiałości i umiejętności przebaczania .A także  kasy oczywiście dla realizacji wcześniej wyartykułowanych życzeń.
 
A ja cieszę się ponieważ jak powiedział  Stefan kard. Wyszyński  :
 Najważniejsze jest zwycięstwo nad małym, czymś niesłychanie małym - nad sobą

  
Antoni Relski
13 komentarzy

06 kwietnia 2009
 Już  mogę  o sobie mówić Pokolenie pięćdziesiąt plus  W  modnym skrócie było by to ppp lub jeszcze lepiej 3P . Tak wyrażone  ładnie wpisuje się  w konwencję pokoleń  JP2 i MP3.
 Do wieku po piątce wpisałem jedynkę .Dzisiaj jeszcze jak to się mówi piję szampana , ale zaglądam z niepokojem   i ciekawością na dzień jutrzejszy.  Niepotrzebni czy niezbędni w kolorycie codziennych dni.
Niepotrzebni dla gospodarki,  chociaż  rząd wymyśla system zachęt dla przedsiębiorców którzy zdecydują się zatrudnić  ludzi po pięćdziesiątce. Jakieś zwolnienie z podatku jakiś bonusik , jakieś perskie oko. Lepsze to niż  płacić bezrobocie  . A frustracja  dojrzewa i rozkwita , jak kobita
Emerytury i to nie tylko z tego drugiego filaru topnieją w oczach  . Pierwszy raz od wielu lat  otrzymałem  informację o ujemnej stopie zysku naszych pieniędzy składanych na srebrne lata . Klasyczna piramida finansowa , wymyślona przez Państwo dlatego legalna , chwieje się i drży cała. A my tkwimy w rozkroku bo z jednej strony albo przeludnienie z konsekwencjami. Z drugiej strony  ujęcie w karby sprawy  przyrostu kładzie nasze emerytury. Albo ozonowa dziura i emerytura, albo cienkie zupki.
Komunikacja z pokoleniem  JP II czy MP3 mocno utrudnione ponieważ nie jest modne , może nawet nie jest akceptowane  korzystanie z mądrości  życiowej  starych. Jak bohaterka filmu Jerzego  Sthura wyrzucają z siebie za każdym razem : A cóż ty mi możesz powiedzieć czego nie znalazłabym w Internecie . (Pogoda na jutro )
Agnieszka Osiecka napisała tekst Szpetni Czterdziestoletni :
 W taki wieczór ani zimny, ani ciepły
po ulicach, po zaułkach i po placach,
spacerują sobie szpetni,
spacerują sobie szpetni
czterdziestoletni,
po swoich pracach.
Każdy dawno rozwiedziony,
idzie mocno zamyślony,
niczym wdowiec po ideach i po babach,
co pomyśli, to wymyśli,
potem jeszcze mu się przyśni,
bo to taka jest, widzicie, smutna sprawa:
Odczuwamy trochę zgagi po tym życiu -
po tym życiu, po przepiciu i te pe,
odczuwamy trochę kaca,
że co było, to nie wraca,
jak ten kochaś, który zginął w sinej mgle.
Odczuwamy trochę żalu,
że tak wcześnie jest po balu,
kiedy noga się do tańca jeszcze rwie.
Chce się tańczyć, chce się walczyć,
a tu nagle - panie starszy,
zamykamy, zamykamy, tak czy nie ?

Powtarzamy bałamutnie,
ze bywało jeszcze smutniej,
wychylamy pięćdziesiątkę albo dwie,
zazdrościmy młodszym siostrom,
cytujemy cos z `Po prostu`,
chcemy prawdy, tylko prawdy i te pe.
Czasem kogoś ktoś spotyka,
siwa chandra nagle znika,
ktoś ubiera się w kolczyki z naszych łez...
Chwilę jest się w siódmym niebie,
potem wraca się do siebie...
Tylko powiedz, tylko powiedz,
gdzie to jest ?
Tylko powiedz, tylko powiedz,
gdzie to jest ? 
To było dziesięć lat temu. A po dziesięciu latach ? Pięćdziesięciolatek to taki mocno przerośnięty szpetny . I chociaż w dalszym ciągu jeszcze mu się chce,  to  świat coraz mniej pragnie tego chcenia. Walczę ze sobą aby sensem mojego życia nie była prostata i tabletki na nadciśnienie . Tylko czy ktoś postrzega tą walkę jako walkę , czy tylko starzejącą się  upierdliwość.  Czy jest  coś jeszcze  , coś co mówię a z czym warto by się było nie zgodzić lub zgodzić ?.
Jedni w porywie utarcia życiu nosa , zmieniają żony , samochody , albo chociaż  zainteresowania. Dla innych ucieczką jest pasja  . Dla mnie był blog. Ale powtórzę jeszcze raz pytanie  - czy jest  coś jeszcze  , coś co mówię a z czym warto by się było nie zgodzić lub zgodzić ?.  Komentarze na blogu są jakby papierkiem lakmusowym  . I one  najlepiej, bo bezstronnie odpowiadają na to  pytanie.  Jeden, dwa w porywie  trzy  komentarze  na tematy  dla mnie ważkie  i istotne.   Przysłowiowe opis stylizacji  paznokcia  zasypany jest  komentującymi  . Broń Boże nie kpię tutaj z paznokci , to tylko przykład czegoś zdecydowanie odmiennego.  Wychodzi na to,  że mówię  o rzeczach absolutnie oczywistych a wiec truizmach . Po co więc powtarzać truizmy. Albo  piszę na tematy nieistotne ,nie warte komentarza .To po co klepać klawiszami.  Zagląda tu co prawda codziennie około 60 osób  i dzięki im za to,  brak mi natomiast emocji. Emocji która motywuje.  Przykładem jest chociażby post dotyczący adopcji , napisany bardzo emocjonalnie , z pod serca  . Walczyłem  ze sobą dłuższy czas , pisać nie pisać . Ekshibicjonizm  emocjonalny jest szalenie trudny . Efekt  dwa komentarze . Dziękuję autorom . Poczucie nieistotności ? ogromne .
- Co panu dolega ? 
- Panie doktorze nikt mnie nie rozumie wszyscy mnie lekceważą .
-  Spadaj Pan .Następny proszę
Zacząłem pisać z powodów terapeutycznych  i ta terapia  rzeczywiście mi pomogła. Komentarze  pozwalały  mi  upewnić się , czy już zwariowałem ,  czy jeszcze nie . Być może nie mam talentu porywania tłumów , dlatego nie jestem politykiem. Być może nie potrafię wnieść nic ciekawego do życia innych . Jestem jak ta mrówka pracownica ze swoim patyczkiem.  Jedna z wielu na drodze z lasu do mrowiska  .Przeświadczona o własnej dziejowej misji .  Wydawało mi się  że skoro mój patyczek jest bardziej zakręcony w lewo , to ktoś obserwujący tłumu podobnych  powie – o ,fajny patyczek.
A może Antoni Relski  jak i  jego pierwowzór skazani są na zapomnienie . Jak dinozaury.   Wszak przychodzimy i odchodzimy , tak głosi jeden z hymnów Piwnicy Pod Baranami
Przychodzimy, odchodzimy
leciuteńko na paluszkach
Szczotkujemy wycieramy
Buty nasze twarze nasze
Żeby śladów nie zostawić
Żeby śladów nie zostało
Miasta nasze domy nasze
Na uwięzi się kołyszą
Tuż nad ziemią ledwo ledwo
Jak wiatr mały to nie widać
A jak wielki wiatr się zdarzy
Wielka bieda puszczą cumy
Zatrzepocą się zatańczą
Miasta nasze domy nasze
I polecą w stratosferę
Przygarbionych w pustym polu
Bez oparcia bez osłony
Bez niteczki choćby co by
Przytwierdzała nas do ziemi
Wiatr nas porwie i poniesie
Za kołnierze podniesione
Porozrzuca gdzieś w przestrzeni
Nam to nic przeczekamy
A jak skończy jak ucichnie
To wstaniemy otrzepiemy
klapy nasze rączki nasze
Żeby śladu nie zostało
Od początku zbudujemy
Miasta nasze domy nasze
Sprzęty nasze lampy nasze
Żeby wiatr miał czym kołysać                                 
(Słowa J. Jęczmyk)

Wiatr nas porwie i poniesie . Już podnoszę kołnierz aby nabrać powietrza rozpościeram poklejone skrzydła i w świat . A może nie pora odchodzić ? Może przeczekać jak radzi poeta .  Zaszyć się i budować po burzy , od nowa , ciągle od nowa , próbować .Czy wytrzymam kolejny napór burz z piorunami  i porywistych wiatrów historii. Nie wiem .Nie wiem czym mam tyle odwagi. Kiedyś Wojciech Młynarski namawiał :  
… I po prostu wyjedź w Bieszczady
Tak jak rano jedzie się do biura
Pluń na bajki, pluń na ballady
Tylko męska literatura.
Tam są męskie sprawy męskie bazy
Z nadbudową kłopotów najmniejszych
Nie daj sobie powtarzać dwa razy
Nie bądź taki niedzisiejszy
I z gitarą jak Michotek w polski Texas rusz
Z "pojedynki" wilkom strzelać w paszczę
Po przygodę, po urodę życia pośród leśnych głusz
Tam gdzie życie nikogo nie chłaszcze
Bo nie tylko w kinie są suspensy
Więc gdy na zmartwienia nie ma rady
Zamiast dzień stracony gonić,
Zamiast ronić łzy spod rzęsy,
Po prostu wyjedźcie w Bieszczady
 Może . Ale póki co :  
Wrzucam do plecaka  co  było ze mną i mną .
 Co było za mną i trochę przeciw .
Co świadczyło o mnie i przeciw mnie
Trochę miłości  , gorzkich wspomnień
Miarkę samotności , zawodu  i niespełnienia.
Cztery pożółkłe  fotografie . Odrobinę uśmiechu.
Żadnych adresów i numerów ulic ,telefonów
Kodów ,pinów ,  sum  czy procentów.
Przysypię   to wszystko szklanymi paciorkami
W których odbija się zachodzące słońce.

Pusty ten mój plecak . Może miałem zbyt wiele oczekiwań .
Może to ja jestem pusty. Pusty od środka i próżny .Może?
(P.S. Jeszcze nigdy tak wiele nie cytowałem,  ale po co  opisywać to opisane jest  po mistrzowsku  Chapo baux  Panie i Panowie )
Od redakcji
 Wczoraj razem z Antonim oglądaliśmy  dublet filmów o krakowskim Aniele ,(Anioł w Krakowie i Zakochany Anioł )  jak zwykle w milczeniu , jak zwykle ze szklaneczką whisky w ręce. Antoni był jak zwykle w takich chwilach odrobinę nieobecny. Lubię oglądać z nim filmy ponieważ nie rozpraszam się zbędnym gadulstwem ,tylko sztuka , whisky i my. Coś potem bąkał o samotności  i trudności w nawiązywaniu kontaktów, coś tam o radykalnych zmianach. Nie pamiętał  bym o tej rozmowie , gdyby nie to że od rana nie odbierał telefonu. Zaniepokojony  pojechałem do niego . Drzwi zamknięte. Korzystając z klucza ,który posiadam na wypadek podlewania kwiatów dostałem się do środka . Wewnątrz na stole  leżał  zamknięty laptop z jeszcze ciepłym zasilaczem. Obok telefon komórkowy wyłączony całkowicie  i  pendrive  na którym Antek miał zwyczaj zapisywać swoje przemyślenia. Oraz  taka mała biała kartka   na której  wyraźnie jego ręką napisano  : A może Wodziłki ? . Wiem gdzie to  z wczorajszych filmów  . To taka osada drzewiarzy    . A wokół raj  , bez telefonu , bez drogi i nawet sklepu z piwem nie ma  .  Ale po co ? ale dlaczego ?   ciągle zadaję sobie to pytanie .
Aż nastąpił taki rok                              
Smutny rok tak widać trzeba                       
Nie przyszedł Bieda zieloną wiosną              
Miejsce gdzie siadał zielskiem zarosło            
….
Wiatrem niesiony popłynął w przeszłość            
Wiatrem niesiony popłynął w przeszłość      
Krzysztof Zadziwiony

   
  Na pytania w którą stronę odszedł Antoni  otrzymywałem  sprzeczne  odpowiedzi
Antoni Relski
11 komentarzy

04 kwietnia 2009
W niedzielę  siedząc wygodnie ,wspólnie z żoną obejrzeliśmy Casablancę . Powinienem powiedzieć  że po raz kolejny , ale od ostatniego oglądania  minęło już trochę czasu  , mogę  więc traktować  to prawie jak premierę . Pierwszy raz kiedy zasiadłem przed telewizorem z powodu Casablanki  miałem  kilkanaście lat . Obejrzałem  film  , już jako ważny , ale nie wywołał u mnie burzy emocji . Wiedziałem co prawda  że jest to jeden z najbardziej znanych filmów w historii i przez wiele osób uważany jest  za kultowy   Rzecz dzieje się podczas II Wojny Światowej w Casablance. Właściciel nocnego klubu Rick Blaine spotyka swoją dawną miłość Ilsę, która okazuje się żoną działacza czeskiego ruchu oporu Victora Laszlo. Dawne uczucia odżywają. Niezapomniane  zwłaszcza kreacje Humphreya Bogarta i Ingrid Bergman a także piosenka "As Time Goes By" w wykonaniu Dooleya Wilsona.  Nawet nie wiem po co to wyjaśnienie . Każdy kto chciał widział ten film wielokrotnie .Niechętnym nie zaimponuję obrazem z 1942 roku  w niemodnym klimacie romansu  z posągową urodą Ingrid Bergman , trochę może  dzisiaj przykurzoną   i męskim  Bogartem . Męskim ? . Obecnie poczucie ideału męskości  rozwodniło się  mocno i na pewno   nie wpisuje  aktora do swego grona. Wielokrotnie zresztą zastanawiałem się  co leżało u podstaw powodzenia Bogarta  . a zwłaszcza co legło  u podstaw powodzenia u kobiet . Wielokrotnie też odpowiadałem sobie  - Nie wiem.  Są ponoć tacy faceci dla których  aby być pożądanym wystarczy tylko „ zdjąć beret „  Wisząc w alpinistycznym rozkroku imponowania damskim gustom  nieraz  tego zazdrościłem.
Film mieści się w pierwszej piątce najważniejszych filmów w historii kina .Jedni pieją z zachwytu , inni uważają go za romansidło  i komercję . Najgorsza  dla filmu była by chyba  chłodna elegancja.
Ostatnimi  laty  film odkurzono za sprawą rzeczywiście komercyjnej  Magdy M . Pamiętacie główną bohaterkę ,  która wspólnie ze swoim tęczowym przyjacielem  oglądała  go  w chwilach depresji  , czy  tylko zwykłej chandry .Zasiadała przed telewizorem   zaopatrując się przedtem w duże pudełko chusteczek  .  Kiedyś istniała   specjalna, nieoficjalna  klasyfikacja płaczliwych filmów. Nadawano  im klasy : film dwu chusteczkowy , bądź trzy chusteczkowy , jak gwiazdki.
Jak dziś pamiętam że pierwszy raz płakałem w kinie  w chwili gdy orszak pogrzebowy odprowadzał na miejsce wiecznego spoczynku wodza Winetou .  Lałem łzy ukradkiem , wstydząc się swych niemęskich emocji.
Z czasem dojrzałem , wydoroślałem i obecnie uważam, że łzy są  elementem ukazywania emocji . To jest normalnie , no może z wyjątkiem  osób dla których serce nie  należy do najważniejszych organów. Od pewnego czasu łapię się na tym,  że czytając lub oglądając  wzruszające historie naładowane humanizmem i uczuciem targa mną dreszcz a głos więźnie głęboko w gardle. I wstydzę się tego uczucia i sam  strofuje siebie  i  wstydzę się tego że przed chwilą się wstydziłem, \Wszak to między innymi łzy decydują o naszym człowieczeństwie.
 Obejrzałem film , nagrałem go nawet  na płytkę , będę do niego wracał .  
Film oczywiście w wersji czarno białej ponieważ uważam , że kolorowanie starych  filmów odbiera im duszę .Są niczym kastraci w operze nieźle śpiewający  , pięknie ubrani , czegoś im jednak  brak. Jedni się nimi zachwycają inni im współczują , do wyboru
 Przypomniałem sobie  parę cytatów  które przeszły do klasyki cytatów
Jak  ten :  Sam  play  As Time Goes By  ( w  oryginale  , a co. )
Czy :   Zawsze  będziemy mieli dla siebie Paryż
Tak , P:aryż …


  


Antoni Relski
4 komentarze

03 kwietnia 2009
Jako uzupełnienie poprzedniego posta o adopcji ,  informacja jaką znalazłem dzisiaj na Onecie

Dziennik": Być może to komisja Przyjazne Państwo, a nie Jarosław Gowin zajmie się ułatwianiem procedur adopcyjnych. Wbrew zapowiedziom Gowin nie powołał bowiem zespołu, który miał przygotować odpowiednie propozycje. Janusz Palikot zapowiada więc, że może wyręczyć partyjnego kolegę - pisze "Dziennik".
Przed kilkoma miesiącami Gowin informował, że po Nowym Roku ruszą prace zespołu złożonego nie tylko z posłów, ale i przedstawicieli ośrodków adopcyjnych oraz organizacji pozarządowych. Wszystko po to, aby procedury adopcyjne w Polsce przestały być drogą przez mękę. Jednak zespół nie powstał. Dlaczego? Poseł Gowin nie chciał na ten temat rozmawiać.
Irytacji z powodu odwlekania powołania zespołu nie kryją nawet posłowie PO. W pracach zespołu miała brać udział  Iwona Guzowska, która sama została adoptowana. - Mieliśmy ułatwić procedury, ale nie spotkaliśmy się ani razu. Jestem rozczarowana rozwojem wypadków. Bardzo rozczarowana - mówi posłanka.
 A  Janusz Palikot , który nie kryje swojej niechęci do Gowina, zapowiada, że przejmie zadanie ułatwienia adopcji. W Polsce jest kilkadziesiąt tysięcy sierot - podkreśla "Dziennik".

Jak widać znowu idzie o słupki wyborcze  , a  dzieci ? Jaki to elektorat  ,  wszak na razie nie mają praw wyborczych. Panowie zwróćcie uwagę na słowo na razie .
Antoni Relski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz