Zawitali u mnie Francuzi. Dla stałych czytelników tego bloga przesyłam takie oto potwierdzenie :Tak to Ci sami Francuzi o których pisałem na tych łamach już parę razy. Znamy się od około 38 lat, a początek tej znajomości był zupełnie przypadkowy. Teraz to już nie jest przypadkowa znajomość, a przyjaźń potwierdzona pozytywnymi doświadczeniami, bo jak mówiła poetka - tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono. Nasi Francuzi zapisali się w naszym życiu lepiej niż własna rodzina. Mam nadzieję, że tak samo było w drugą stronę.
Gościli u nas 10 dni z drobną przerwą w środku wizyty, a dogadywaliśmy się znakomicie. Żona mówi perfekcyjnie po francusku, a Claire nauczyła się polskiego. Mamy czasem ze składnią lub odmianą wyrazów niezły ubaw, ale jakież to łaskawe z jej strony.
Eric z kolei mówi do mnie po angielsku co rozumię w części chociaż mówi prostymi zdaniami. Ja przez parę lat uczyłem się tego obcego języka, ale w czasach nieistnienia Internetu a więc braku bodźca i większej potrzeby nauka była raczej bierna. Rodzice też nie uważali języków obcych za priorytet w życiu.
Teraz pluję sobie z tego powodu w brodę i wyciągam z otchłani pamięci pojedyncze słowa które sklejam w niezręczne zdania, dodając wątki francuskie, czasem niemieckie, pobekując dodatkowo gdy mówię o kozie. Ręce też mają istotny wpływ na jakość tej konwersacji. Najważniejsze jest to, że on chce się dowiedzieć i cierpliwie ustala co miałem na myśli. Przy niepowodzeniu wspomnianych metod posilamy się tłumaczem Google, albo będącą trendy sztuczną inteligencją czyli AI.
Właśnie w czasie jednej z kolacyjek wyszła sprawa chatu GPT. Opowiedziałem jak to AI napisała mi służbowe przemówienie z okazji Świąt i Nowego Roku. Nawet je przeczytałem ku wesołości zebranych.
Kiedy atmosfera rozbawienia dała znać o sobie, wpadł mi do głowy szalony pomysł.
Mój "francuski brat" pochodzi z południowych rejonów tego kraju. Tam jest teraz jakieś 35 stopni ciepła co mocno zgrzytało w porównaniu z naszym 13-16 stopni. Parę raz ratunkowo zapaliłem w kominku. Czułem wtedy wdzięczność Erica i lekką saunę w domu.
W efekcie tej niedogodności temperaturowej Francuz chodził po domu w cieniutkiej jak tłumaczył. pikowanej kurtce w kolorze pomarańczowym. Ileż to razy starałem się go namówić do zdjęcia jej z ramion, bo od samego patrzenia robiło mi się gorąco.
Parafrazując przysłowie - gdzie ja nie poradzę tam może wyślę sztuczną inteligencję, szybko wystukałem na ekranie smartfona następujące pytanie :
Jak przekonać mojego kolegę z Francji, Eryka, po francusku do ściągnięcia swojej pomarańczowej kurtki?
Chat GPT odpowiedział:
Świetne pytanie! Jeśli chcesz uprzejmie, ale skutecznie przekonać Eryka do zdjęcia swojej pomarańczowej kurtki, możesz użyć jednej z poniższych formuł – zależnie od tonu, jaki chcesz przyjąć (życzliwy, żartobliwy czy bardziej bezpośredni):
Uprzejmie i z humorem:
Eryk, nie uważasz, że ta pomarańczowa kurtka trochę za bardzo się rzuca w oczy? No dalej, spraw nam przyjemność, zdejmij ją!
Neutralnie i uprzejmie:
Eryk, nie jest ci za gorąco w tej grubej pomarańczowej kurtce? Możesz ją zdjąć, jeśli chcesz.
Bezpośrednio, ale z uśmiechem:
No dalej Eryk, zdejmij tę pomarańczową kurtkę, wyglądasz jak pachołek drogowy!
Ostatnie rozwiązanie przypadło nam tak do gustu, że wszyscy ze śmiechu mieli łzy w oczach.
No proszę a więc program komputerowy zawiera już wszczepiony element humoru.
Bardzo mi to odpowiadało i myślałem że to koniec, ale AI dopiero się rozgrzewała sugerując :
Jeśli chcesz, mogę też pomóc dopasować ton wypowiedzi do Waszej relacji – czy jesteście bliskimi przyjaciółmi, czy bardziej formalnie się znacie?
Ze względu na późną porę zrezygnowaliśmy z usług AI. Przez kolejne zaś dni określenie "słupek drogowy" było odmieniane przez wszystkie przypadki. Oczywiście wszystko przy akceptacji i rozbawieniu samego zainteresowanego.
A gdzie owo kłamanie, bo miłe towarzystwo w tekście już było ?
Otóż Claire zapytała mnie czy dalej prowadzę swojego bloga którego była przed dwuletnią prawie przerwą, wierną czytelniczką.
Ponieważ do prowadzenia bloga powróciłem w sposób jakby tajny, znalazłem się w trudnej sytuacji
Nie pasowało mi odkrywać wszystkich kart i przy okazji narazić się na zarzut braku konsekwencji.
Zaparłem się więc prowadzenie bloga jak święty Piotr zaparł się Jezusa. On to co prawda uczynił to trzy razy, a mnie wystarczyło jedno zaprzeczenie.
Być może miałem do czynienia z bardziej inteligentnym rozmówcą niż tamta gawiedź w Jerozolimie.
Jakże trudno jest się przyznać do własnego uzależnienia
Dobrze się kłamie to fakt, ale już nad ranem, tradycyjnie o 3,30 zaczęły mnie z tego powodu dręczyć wyrzuty sumienia.
Nic to brnę w to kłamstwo dalej, choć moje teksty bez stresu mogę udostępnić najbliższym.
Za nic jednak nie chcę zamienić swobody myśli na dworską satyrę.
A o przyjaciołach z kraju Moliera przyjdzie jeszcze co nieco napisać.
Świetne pytanie! Jeśli chcesz uprzejmie, ale skutecznie przekonać Eryka do zdjęcia swojej pomarańczowej kurtki, możesz użyć jednej z poniższych formuł – zależnie od tonu, jaki chcesz przyjąć (życzliwy, żartobliwy czy bardziej bezpośredni):
Uprzejmie i z humorem:
Eryk, nie uważasz, że ta pomarańczowa kurtka trochę za bardzo się rzuca w oczy? No dalej, spraw nam przyjemność, zdejmij ją!
Neutralnie i uprzejmie:
Eryk, nie jest ci za gorąco w tej grubej pomarańczowej kurtce? Możesz ją zdjąć, jeśli chcesz.
Bezpośrednio, ale z uśmiechem:
No dalej Eryk, zdejmij tę pomarańczową kurtkę, wyglądasz jak pachołek drogowy!
Ostatnie rozwiązanie przypadło nam tak do gustu, że wszyscy ze śmiechu mieli łzy w oczach.
No proszę a więc program komputerowy zawiera już wszczepiony element humoru.
Bardzo mi to odpowiadało i myślałem że to koniec, ale AI dopiero się rozgrzewała sugerując :
Jeśli chcesz, mogę też pomóc dopasować ton wypowiedzi do Waszej relacji – czy jesteście bliskimi przyjaciółmi, czy bardziej formalnie się znacie?
Ze względu na późną porę zrezygnowaliśmy z usług AI. Przez kolejne zaś dni określenie "słupek drogowy" było odmieniane przez wszystkie przypadki. Oczywiście wszystko przy akceptacji i rozbawieniu samego zainteresowanego.
A gdzie owo kłamanie, bo miłe towarzystwo w tekście już było ?
Otóż Claire zapytała mnie czy dalej prowadzę swojego bloga którego była przed dwuletnią prawie przerwą, wierną czytelniczką.
Ponieważ do prowadzenia bloga powróciłem w sposób jakby tajny, znalazłem się w trudnej sytuacji
Nie pasowało mi odkrywać wszystkich kart i przy okazji narazić się na zarzut braku konsekwencji.
Zaparłem się więc prowadzenie bloga jak święty Piotr zaparł się Jezusa. On to co prawda uczynił to trzy razy, a mnie wystarczyło jedno zaprzeczenie.
Być może miałem do czynienia z bardziej inteligentnym rozmówcą niż tamta gawiedź w Jerozolimie.
Jakże trudno jest się przyznać do własnego uzależnienia
Dobrze się kłamie to fakt, ale już nad ranem, tradycyjnie o 3,30 zaczęły mnie z tego powodu dręczyć wyrzuty sumienia.
Nic to brnę w to kłamstwo dalej, choć moje teksty bez stresu mogę udostępnić najbliższym.
Za nic jednak nie chcę zamienić swobody myśli na dworską satyrę.
A o przyjaciołach z kraju Moliera przyjdzie jeszcze co nieco napisać.
Moi bliscy też długo nie wiedzieli. Potem się jakoś domyślili, ale nie wykazali zainteresowania, więc nadal mogę pisać, co mi się podoba. Żeby tylko mieć więcej pomysłów na notki - tego brakuje mi najbardziej.
OdpowiedzUsuńDzięki Bogu , póki co zawsze się jakiś pomysł trafi, czego i Tobie życzę
Usuńmam na południu Francji przyjaciół poznanych dzięki blogowi :) i im również zawsze jest u nas zimno, choć namiętnie robią zdjęcia chmurom
OdpowiedzUsuńAle za to mają oczy ja pięciozłotówki patrząc na to ile zmieniło się w tym kraju przez te lata, nawet gdy pogoda nie najlepsza.
UsuńCześć Antoni. Kiedyś moja obecna małżonka usiłowała dociekać co to za bloger, którego frazy tak często cytuję w dyskusji. Kiedy jeszcze powiedziałem, że w miarę regularnie zamieszczam tam swoje komentarze, to delikatnie (ha, ha, delikatnie) usiłowała mnie skłonić do podania adresu bloga, że niby też by chciała poczytać. Równie delikatnie (naprawdę delikatnie) wytłumaczyłem jej, że jej obecność tam skutkowałaby mocnym ograniczeniem mojej ekspresji wypowiedzi w niektórych kwestiach, co urażałoby moje ego i czego bardzo bym nie chciał. Niby przestała mnie nagabywać, ale myślę, że uważa do dzisiaj, że to nie bloger tylko blogerka. I trudno. Pozdrawiam, JerryW_54
OdpowiedzUsuńIleż to się człowiek musi nakombinować by zachować odrobinę niezależności. Ja też muszę pamiętać by nie palnąć coś na temat ostatniego tekstu lub ciekawego komentarza. Mam tu taki rezerwat do którego zaglądam.
UsuńFilm, o którym piszesz, doczekał się jeszcze wersji niemieckiej i chyba polskiej. :)
OdpowiedzUsuńA tacy wieloletni przyjaciele to jest skarb, o który warto walczyć i się takich ludzi trzymać.
Nawet w pomarańczowej kurtce :)))
I tak ich postrzegamy, jako skarb rodzinny
UsuńCzasem kłamstewko, które nikogo nie krzywdzi, jest zasadne, stąd wyrzuty sumienia nie są potrzebne. Natomiast o przyjaciół trzeba dbać, bez nich życie staje się uboższe, prawda?
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
Tak trzeba starannie podtrzymywać tę przyjaźń, najlepiej bezinteresownymi gestami.
UsuńWe Francji byłam tylko raz - tranzytem, w nocy i cholera wie, gdzie.
OdpowiedzUsuńCzy gdy się zapierałeś, piał kur?
Nie, ale psy szczekały, a więc ta karawana jedzie dalej.
UsuńNo i dobrze. Niech jedzie, dokąd tylko zechce.
UsuńPachołek jest super! Uśmiałam się:))
OdpowiedzUsuńPrawda?
UsuńNie bardzo rozumiem, dlaczego skłamałeś? Film, który wspomniałeś oglądałam, świetny. Natomiast jego polska wersja mdła. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńStarałem się to swoje kłamstwo uzasadnić w tekście, ale może słabo mi to wyszło.
Usuń