15 września 2016

Po wyroku, po drinku, po latach

Temperatura rozleniwia. Nadal jak w Afryce choć to już połowa września.
Nie do końca jednak jest tak bosko, bo po zmroku atakują komary a i wieczorny nadciągający nie wiadomo skąd chłód zmusza do działania czyli ucieczki do domu.
Dwie jabłonie są już po wyroku i nie doczekają nowego roku. Cóż z tego, że owocują skoro nie dojrzałe owoce spadają na trawnik stając się pożywką dla os, mrówek i wszelkiej maści grzybów.
Drzewa i tak od kilku lat korzystały z tak zwanego drugiego życia, czyli nowych odrostów na starym pniu.
Posadzę jakąś inną wczesną odmianę jabłoni, a może i dwie.
Do egzekucji bardzo powoli dojrzewam, bo to jeszcze i nie pora. Póki liście na drzewach, a sok krąży w gałęziach mam czas na rozmyślania. Z powodu tych rozmyślań już kilka razy chciałem je ułaskawić, ale zaraz przypominają mi się te taczki pełne zgniłych owoców nad którymi całymi eskadrami latają muchy owocówki. Na dodatek nie bardzo wiadomo co z tymi owocami zrobić.
Fachowcy zdecydowanie odradzają kompost.
Oglądam ślady po ukłuciach komarów. Swędzą tam, że nie muszę oglądać rąk i nóg by bezbłędnie wskazać feralne miejsca.
Jakimś dziwnym trafem komary pojawiły się dopiero w połowie sierpnia, traktując nas dotychczas bardzo łagodnie.
Jak wieść gminna niesie, spokój od komarów spowodowany był tym, że od zeszłego roku w związku ze Światowymi Dniami Młodzieży intensywnie opylano tereny wokół Brzegów.
W każdej plotce jest przynajmniej ziarno prawdy. W zeszłym roku też komary nie były takie upierdliwe. Wychodzi na to, że w związku ze ŚDM odniosłem kolejną po obwodnicy korzyść.
Codziennie jeżdżę tamtą drogą, mijając rondo ŚDM. Zaraz za nim znajduję się mały parking i zarazem lądowisko helikopterów. Co rusz zatrzymuje się tam autokar z którego wychodzą turyści spragnieni atmosfery tamtych dni.
Nie przypuszczałem, że jest to co zwiedzać. Wychodzi na to, że się myliłem.
Przedwczoraj po raz kolejny oglądałem „Czwartą siostrę” w Teatrze TV.
Błogosławię przepastne archiwa TV Kultura. Czasem jeszcze znajdę tam coś dla siebie.
Teraz uświadomiłem sobie zmianę stosunku. Stosunku do mediów oczywiście.
Jakiś czas temu pisałem na tych łamach, że na Kulturze często znajduję coś dla siebie.
Teraz powiedziałbym, że pomimo wszystko, czasem znajdę tam coś dla siebie.
No cóż, jakby to powiedział Albert Einstein – wszystko jest względne. Dlaczego kultura też?
Wracając do sztuki. Jeden z bohaterów (Janusz Gajos) odmawia spożycia wódki. Namawiająca go do tego kobieta (Stanisława Celińska) pyta:
- A co ona ci zrobiła,ta wódka, że jej nie chcesz?
No właśnie, co ona i mnie zrobiła, że szukam okazji by się z tej konsumpcji wymiksować ?
Chyba romans w winem tak na mnie działa.
Nie powinienem używać słowa romans, ponieważ stawia mnie to w dziwnym świetle.
To wódka jest rodzaju żeńskiego, a wino choćby jak się starać jest niestety rodzaju nijakiego.
Bohaterowie filmu „Mój rower” ( z Michałem Urbaniakiem w jednej z głównych ról) piją wódkę, a raczej bimber. Wnuk jednego z nich widząc radość na twarzach imprezowiczów pyta:
- A dobre to chociaż jest ?
Odpowiedź zwala z nóg.
- Słuchaj, każda wódka jest bardzo dobra z wyjątkiem denaturatu który jest tylko dobry.
Dobrze, że przeciwnicy mojego spożywania wina nie widzieli tego filmu, nie miałbym argumentów.
Póki co, za sąsiedzką pomoc przy wylewaniu płytki betonowej moja żona otrzymała butelkę burbona. Nie to nie jest pomyłka. To ja szalowałem i mieszałem a flaszkę otrzymała Ona.
- To przez twoje zasady – powiedziała żona.
- Przez jakie zasady? Przecież ja też pijam whisky ze Schweppesem, a bourbona z colą. Wiesz co to oznacza? - odgryzłem się natychmiast – konieczność zakupu Coli, dorobienia lodu i zaproszenia sąsiadów.
Będziemy cieszyć się końcem lata i końcem tygodnia. Być może przy tej okazji niektórzy z nas nagną swoje zasady.
Jak to mówił mój dziadek – dla dobrej zabawy cygan dał się powiesić.
Dlaczego akurat cygan? Nie wiem.
Póki co, roboty ci u mnie dostatek, ale to chyba wszyscy tak mają.
Tylko na dzisiaj wpadło mi kończenie płytki u sąsiada i wizyta w składzie drewna w celu zamówienia polan do kominka. Nie wspominam już o samym kominku w którym wymieniam okładziny z płyt szamotowych. Po dwóch tygodniach czekania, właśnie dzisiaj nadeszła przesyłka.
Jak z tym wszystkim zdążyć Dobry Panie Boże?
Nie chcę podejrzewać Dobrego Pana Boga, że poświęca przesadnie dużo czasu moim problemom, są bowiem miejsca na tym świecie z których ani na moment nie powinien spuszczać wzroku.
Ale... Ale spotkało mnie coś co można spotkać w opowiadaniach o dobrych radach rabina.
Pamiętacie tę historie w której biedny żyd żalił się rabinowi na to, że ma małe mieszkanie?
On zaproponował mu dokwaterowanie teścia, teściowej a na sam koniec kozy.
Kiedy po miesiącu, za radą rabina pozbył się teściów i kozy wydawało mu się, że mieszka w wielkim i przestronnym pałacu.
Dlaczego wspominam rabina? W sam środek mojego planu pracy zapowiedzieli się goście.
Goście dalsi i goście codzienni. Obiad przesunięty w czasie. Potem towarzyskie bla, bla, a tam płytka stygnie, a w tartaku drzazgi lecą. Leca tylko nie z mojego drewna.
I jeszcze dwa słowa o alkoholu.
Nie, nie, dzisiejsi goście są bezalkoholowi. Zresztą kto dzisiaj pija w środku tygodnia?
Otóż doczytałem się w magazynie „Zdrowie”, że co czwarty Polak w wielu od 18 do 45 lat uprawiał z kimś seks, z kim nigdy by nie poszedł do łóżka, gdyby nie wpływ alkoholu.
Czy mnie to wystraszyło?
W żadnym wypadku. Po pierwsze, statystyka ogranicza się do osób poniżej 45 roku życia.
Później człowiek jest chyba wdzięczny życiu za każdą intymną okazję.
Mówię tu o sytuacjach innych niż regularne małżeńskie bzykanko, bo to już nie okazja, to rutyna.
Wdzięczność z powodu niespodziewanych ( a może wypracowanych) okazji mija gdy kiedyś tam z filozoficznym spojrzeniem znad szklanki piwa wydusimy z siebie złotą myśl :
Ten cały seks jest mocno przereklamowany
Powoli kończy się czas koszenia traw, wraz z nim kończy się mój apetyt na piwo.
Chwalić Pana, żadna „złota myśl” jeszcze w tym roku nie wpadła mi do głowy 

 

22 komentarze:

  1. Turyści adorują pole? To faktycznie już potrzeba obcowania choćby z resztką absolutu stała się boleśnie dojmująca.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te ścieżki którymi kroczył. ten dzwon który uderzał. To rondo... Naród chce relikwi, naród ma. Taka to już nasza wiara
      POzdrawiam

      Usuń
  2. W końcu wyszło to szydło z worka i poszło na pole, choć w Warszawie wyszliby na dwór. Seks szkodzi? To już wiadomo, skąd tylu siwowłosych, wiadomo: co siwy włos, to stracona okazja.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zamiast wina kieliszek nalewki z piołunu. :) Poprawa zdrowia i pasożyty się wyniosą z organów wewnętrznych, czysty zysk. :) Najważniejsze nie przesadzać, z tą nalewką rzecz jasna. :) O piołunie i nalewkach z niego pisał dr. nauk biologicznych Henryk Różański niekwestionowany autorytet. A wino Wermut jest z dodatkiem piołunu, chociaż nie tylko.
    Tyle o alkoholu dla zdrowia przede wszystkim dla zdrowia. :)
    Jabłonie, u nas są cztery, stare odmiany i bardzo smaczne, fakt spadają jabłka i wiele jest robaczywych, ale też zdejmujemy z drzew dużo zdrowych jabłek i dlatego nasze jabłonie zostaną.
    Turyści adorujący pole? :))
    A pracy jesiennej mnóstwo.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zalewać smutki piołunem?
      Brzmi nieco masochistycznie. Ale może to zdrowe
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Cześć Antoni
    Dobrze ze napisałeś o tych komarach bo ja myślałem że tylko mnie tak napieprzają. Ganiam całą noc z packą i sprayem, a i tak budzę się rano opuchnięty i obolały. Pozdrawiam JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kupuję te płytki na komary, do takich urządzeń wsadzanych do kontaktu. Daję na noc i to działa.
      POzdrawiam

      Usuń
    2. Działa. Na nas prawdopodobnie tez jakoś. Ale nie ma wyjścia. Mi się płytek nie udało kupić -występują jedynie w komplecie z urządzeniem, w ilości sztuk 10. 10 mało deko, a urządzeń mam już pięć. No to kupiłam płyn tym razem, bo urządzenia są wielofunkcyjne.

      Usuń
  5. Jesienny post Ci wyszedł Antoni, a ja tak bardzo chciałabym zatrzymać jeszcze resztki lata, nie nacieszyłam się nim tego roku, bo głównie w lecie pracowałam przy komputerze.
    Nie sądziłam, że po SDM będą jakiekolwiek pamiątki, a tu proszę i obwodnica i turyści, ale to bardzo dobrze, niech kraj korzysta z takich wydarzeń!
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatrzymasz wspomnienia bo jak to śpiewają "adios pomidory"
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. 1. Cygan się dał powiesić dla towarzystwa (z drugim Cyganem, oczywiście, tym właściwie wieszanym)
    2. komary nie żarły bo sucho było straszecznie. Jak tylko deszczyku spadło deko, to się namnożyło dziadostwa. Chyba właściwsze wytłumaczenie poprzedniego braku, bo ode mnie daleko do Brzegów więc oprysk nie sięgnął, a sytuacja analogiczna. Bzzz
    3. jabłoń reinkarnacjęę przeżyła analogiczną do Twojej (jabłoni). Z wdzięczności jabłek ma rok w rok mnóstwo (na starym rodziła co drugi rok)I nie wiedziec co z nimi robić. Na szczęście jest to złota reneta, więc te jabłka padają porą wolniejsza od os i wszelkiego paskudztwa latającego. No i na szczęście sad jest 200m od domu, więc aromaty spod jabłoni nie dochodzą. Były czasy, gdy skupowano spady. Pieniędzy z tego nie było, ale przynajmniej porządek w sadzie.
    4. Na szczęście się kończy (czas koszenia trawników), będzie wreszcie trochę ciszy na wsi...Chociaż, stawiam na to, że jeszcze z miesiąc to potrwa. Właśnie pada, a po deszczu te trawniki przed deszczem wykoszone podskoczą ze 3cm. I znowu mus...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie spoglądałem przez okno na swój trawnik i ... łamię się. Chyba wykoszę. Pozdrawiam

      Usuń
  7. Co siedzi w ludziach, że nawet " puste pole" traktują jak relikwię? Brutalnie zabrzmi- straszny zabobon oraz infantylność wiary. Jednak, skoro im z tym dobrze...
    Nie lubię wina i nawet nie stwarzam pozorów. Wolę czystą, a z czystych to chyba "najczyściejsza" jest ostatnio "Finlandia".
    W październiku przyjadą nasi drwale i będą czyścić lasek z suchych sosen. Przy okazji zetną koronę czereśni, bo zacienia pół sadku oraz starą, dziką śliwę, która stoi w celach dekoracyjnych. Wkurza mnie, bo zrzucała mnóstwo małych kwaśnych śliweczek, po których się depcze, bo do jedzenia w ogóle się nie nadają. Latem jeden z pni tej śliwy przewrócił się, pozostałe też są mocno pochylone.
    Tak więc jesień, panie, jesień wkracza w nasze ogrody, ale nie w nastroje. Jeszcze nie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałem ci ja takie stare jabłonie. Podobnie jak Ty odnawiałem ich korony odpowiednim cięciem, ale regularnego owocowania nie mogłem zabezpieczyć. Wyciąłem, ale wcześniej obfotografowałem je starannie i pokazałem na Fb. Wyobraź sobie, że znajoma poetka pod wpływem tej formy inspiracji napisała wiersz i umieściła go na swoim blogu: http://jedenusmiech25.blog.onet.pl/?p=1025 Nie wiedziała wtedy jaki los spotka moje stare jabłonie.
    Wycinanie też obfotografowałem - dla potomności. Drewno jabłoniowe jest dobrym opałem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podrzuć temat znajomej, będzie wiesz.
      Takie jabłonie co ulegają pod toporami drwali to dopiero nośny temat na wiersz
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. "Zresztą kto dzisiaj pija w środku tygodnia?"... Hmm... poczułem się nieco wyobcowany...:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to zdanie powinno brzmieć - Z zasady nie pijam w środku tygodnia.
      A jak to bywa z zasadami
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. P.S. I podpowiadam koncept na biznes: sprzedaż na tym parkingu ampułek z powietrzem, którym oddychała Jego Świątobliwość, luboż z ziemią, po której stąpał...:))))
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powietrze w puszkach to już chyba próbowali sprzedawać w czasie ŚDM.
      A ziemia? Wyobrażasz sobie tę kwestię ( był taki dowcip) na takim straganie
      Poproszę o woreczek ziemi. Tej ziemi

      Usuń