24 marca 2016

Chciałbym żeby wiosną było optymistycznie

Miałem właśnie podzielić się z Wami refleksjami jakie naszły mnie przy lekturze książki Kamila Janickiego „Epoka Hipokryzji, seks i erotyka w przedwojennej Polsce”.
Niestety mój pierwiastek żeński o którym wspominałem w poprzednim poście trochę mnie zawstydził, Zarzucił mi bowiem pociąg do tematów o bardzo wąskiej i niedwuznacznej tematyce.
Na usprawiedliwienie dodam tylko, że lektura powyższa to jest twórcze rozwinięcie, albo naukowe podejście do tematu który rozpoczął krakowski lekarz płciownik, jak sam o sobie mówił, Stanisław Kurkiewicz.
Do zapoznania się z jego publikacją „Z docieków nad życiem płciowem” (wyd 1905) zachęcił mnie nie kto inny niż Mości Wachmistrz w jednym ze swoich postów. Dla mnie to rekomendacja za którą mogę podążać z zamkniętymi oczami i tak też zrobiłem.
Książeczkę przeczytałem od deski do deski, dokładając sobie inne wydanie z przełomu wieków XIX i XX a mianowicie „ O umysłowym i moralnym niedorozwoju kobiety” (autor Paul Julius Möbius, Katinka von Rosen wyd. 1900 r). Potem to już jakoś samo poszło. Janicki jest tylko logiczną konsekwencją zgłębiania tematu.
Będąc w zgodzie ze sobą a przynajmniej z częścią siebie podjąłem decyzję, nie będzie więc o seksie. Będzie o tym, że idzie wiosna i wszystko budzi się do życia.
Ech co tam wiosna. Przyjdzie, pójdzie, lato ją zastąpi. Jak co roku.
Gorzej bo odchodzą ci których tak trudno zastąpić, ba wydaje mi się to nawet niemożliwe
Kilkanaście dni temu media obiegła wiadomość o śmierci Keitha Emersona Jednej trzeciej zespołu Emerson Lake and Palmers. Śmierci ponoć samobójczej bo Emerson od wielu lat zmagał się z depresją.
Nie użyję tutaj wytartego sloganu, że odchodzą wielcy. Powiem tylko, że odchodzą Ci którzy zaznaczyli się w moim życiu.
Liceum, klasa matematyczno-fizyczna. Dlaczego taka? Bo w moim małym mieście była to elitarna klasa w jedynym liceum z tradycjami. Tak, tak, idzie o ambicje.
Nic z tego, że lubiłem historię i pisałem wiersze. Decyzją wstępnych zasiadłem przed tablicą funkcji trygonometrycznych a moje wiersze omawiano na lekcjach polskiego w klasie humanistycznej. Oczywiście beze mnie.
I chociaż wisiały w gablotce na korytarzu w niczym nie zmieniły opinii jaką miał o mnie mój matematyk.
W tejże klasie w której cierpiałem codziennie od ósmej do czternastej niczym Młody Werter, jeden z moich klasowych znajomych był bardzo dobrze sytuowany.
„Gospodarski syn, słońce się jemu pierwszemu kłaniało” – jak mówił bohater „Ostatniego takiego tria” kultowego filmu z połowy lat siedemdziesiątych.
Płytoteka zachodnich wykonawców która zalegała półki jego mieszkania mierzona była w metrach bieżących, a chęć bycia niczym Piotr Kaczkowski z radiowej trójki, spowodowała powstanie Klubu Muzyku Progresywnej.
Ileż to się człowiek nasłuchał tych płyt w wersji stereo, głowa mała.
Miałem i ja swój udział w tych historycznych wydarzeniach. Co prawda nie miałem swobody wydawania kasy, ale potrafiłem tworzyć plakaty. Tak więc każdy koncert w KMP zapowiadał plakat mojego autorstwa.
Coś mi jednak mówiło, oprócz rodziców oczywiście - Antoni nie idź tą drogą.
Nie zostałem więc zapleczem światowego rocka, odmówiłem kontaktu z prochami w scenerii starego małomiasteczkowego cmentarza i zdecydowałem się na tradycyjną ścieżkę kariery.
Czy światowy rock na tym stracił ? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Wiem natomiast że
los, figlarz przewrotny pokręcił mi moją drogę na swój sposób, dokładając na niej nieco wykrotów i wilczych dołów, ale nic w życiu nie jest przecież proste. Nic nie jest też za darmo.
Teraz kiedy odchodzą wielkie nazwiska lat siedemdziesiątych, robię użytek ze wspomnień by przypomnieć sobie, że czasem bywałem niepokorny.
Poprawia to moje samopoczucie, ba nawet samoocenę i nie zmieni tego stanu nawet fakt, że teraz bywam raczej upierdliwy niż niepokorny.
Oj tam, oj tam. Nie narzekaj Antoni, wiosna się budzi.
Doktor od złamań usunął śruby z lewej ręki mojej teściowej. Ta od razu poczuła się lżejsza przynajmniej o kilka kilogramów. My też poczuliśmy to natychmiast, bo zalało nas tsunami pomysłów i planów na najbliższą przyszłość.
Daj Boże zdrowie, bym i ja miał taką energię tuż przed osiemdziesiątką.
Moja teściowa, co zupełnie zrozumiałe, nie należy już do grupy niepokornych a raczej do tej drugiej. Dzisiaj przy śniadaniu pozwoliłem sobie nawet na komentarz, że czuję się jakbym miał w domu kolejnego nastolatka.
- Przecież trzeba to wszystko zrobić już prawie święta i idzie wiosna.
W sumie to ona ma rację.
Wczoraj razem z małżonką odwiedziliśmy fryzjera a dokładnie fryzjerkę. Przybyliśmy za wcześnie
a z liczby klientów łatwo można było wysnuć wiosek, że impreza mocno się opóźni.
Aby nie zasnąć w tej ciężkiej atmosferze suszarek i lakieru do włosów, tchnąłem w nią nieco życia. Opowiedziałem parę dowcipów, stopniowo zwiększając ich ciężar gatunkowy. W końcu jak to mówił trener Górski – gra się tak jak przeciwnik pozwala. Czas mierzony ilością loków wokół fotela biegł swoim tempem, a serdeczny i niczym nie skrępowany śmiech dwóch pozostałych uczestniczek postrzyżyn uświadomił mi, że reklamy kłamią. Nie wszystkie kobiety w pewnym wieku mają bowiem problemu z nietrzymaniem. To jeszcze jeden dowód na to że TV łże.
Rozkręcałem się coraz bardziej i w tej atmosferze łatwiej było znieść to, że strzyżenie zaczęło się trzy kwadranse po czasie
Nie narzekam, przy takich słuchaczach.
Świat się zmienia a atmosfera salonów fryzjerskich pozostaje bez zmian. Trochę tu bazaru, trochę magla i jeszcze więcej niż trochę psychoanalizy. Kiedy widziałem zadowoloną minę żony doszedłem do wniosku, że trochę tu też z gabinetu terapeuty.
Pod olbrzymim lustrem, na szerokiej szklanej półce stoją żółte żonkile. Fryzjerka dba o sezonowe ozdoby.
Żonkile są na miejscu bo to przecież idzie wiosna. Nie, nie ta kartka z kalendarza, ale ten wyczuwalny zapach w powietrzu i słońce które potrafi nas tak rozgrzać od środka. Tak jak nie zrobi tego nawet najbardziej upalne słońce letniej Tunezji czy Egiptu.
Zresztą to już nie do sprawdzenia, bo kto się tam teraz wybiera?
Byłą już noc kiedy opuściliśmy ten przybytek szalonych nożyczek.
Obawiałem się nieco, że w drodze powrotnej do domu spotkam się z zarzutami ze strony żony.
Nie każdy lubi jak jego małżonek robi z siebie idiotę i to za darmo. Sam nawet nie wiem co jest gorszym zarzutem?
Nie spotkał mnie jednak żadem z powyższych zarzutów co znaczy, że tradycyjnie martwiłem się na zapas.
A może jest odwrotnie. Może ten mój show to dowód na to, że jeszcze nie do końca stetryczałem?
Wiosna, wszystko budzi się dom życia.
Wszystko oprócz mojej maszyny rolniczej. Nie powiodła się bowiem próba odpalenia glebogryzarki. Odwiozłem ją do reanimacji i czekam na wyrok. Żyć na pewno będzie, pytanie tylko za jaką cenę?
A propos ceny.
Wczoraj w drodze do pracy tak zamyśliłem się nad czymś mało istotnym, że złamałem przepisy kodeksu drogowego wprost przed szybami policyjnego radiowozu.
- Nie widział Pan znaku ? – spytał elegancko policjant
- Znak widziałem ale panów nie widziałem – powiedziałem rażony jakąś nagłą potrzebą prawdomówności. Na koniec poprosiłem o łagodny wymiar kary.
Cieszyłem się też, że na tylnym siedzeniu nie ma operatora z kamerą jakiejś stacji telewizyjnej.
W takiej sytuacji pozostaje już tylko szybko się przyczesać aby ładnie wyjść w telewizji.
Z pokorą przyjąłem mandat.
- Pomimo wszystko życzę Panu Panie Antoni miłego dnia, bo to i święta idą i wiosna nadchodzi.
Cholera, Oni chyba mają teraz jakieś szkolenia z rozmów z klientem, albo piratem drogowym, jak kto woli.
Pocieszające jest to, że może z tego mandatu co to go mam zapłacić w terminie siedmiu dni, pomalują jakieś pasy na ścieżce rowerowej, albo wymienią żarówki w sygnalizacji na najbliższym skrzyżowaniu.
Zresztą (tu znowu do głosu doszło zamartwianie się) kto ich tam wie.
Świąteczny baranku, z powodu zamyślenia czy jak kto chce zagapienia, będziesz w tym roku mniejszy, ale ponoć i tu nie idzie o wielkość a jakość i to w dodatku duchową.
Tej jakości bez martwienia się o stan portfela życzę wszystkim co tu zbłądzili i tym którzy weszli tu świadomie chociaż całkowicie na własną odpowiedzialność.
Wesołych Świąt

PS
Mała rada dla tych co kupili z okazji świąt nowe buty i te okazały się za ciasne.
Trzeba rozchodzić i tu mam praktyczna radę.
Przeczytałem właśnie  na jednym z portali informacyjnych że

Nasze powinny rozchodzić się zdecydowanie lepiej. W końcu jak kiedyś mówiono - Polak Węgier dwa bratanki. Teraz w prasie mamy już tylko parafrazy tego powiedzenia.
To zmiana ( dobra?) *

* Napisałem na wstępie, że blog wolny jest od polityki i to jest prawda. W sprawie aluzji nic nie deklarowałem.


24 komentarze:

  1. "C'est la vie" grupy ELP, puszczane w zacisznych miejscach, doprowadzało dziewczyny z mojego liceum do stanów wielce przez nas, młodych chłopaków, cenionych. Teraz już nie ma takich melodii i trzeba się z tą brutalną konstatacją pogodzić.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech wspomnienia :-)
    Zgadzam się, ze niepokorność młodości wywołuje rumieniec na policzku i podnosi samoocenę, ze kiedyś się chciało, ze kiedyś się mogło ;-)
    Mnie Pan Policjant, 9.03., gdy jechałam bez świateł, powitał "dzień dobry, wczoraj był Dzień Kobiet, jednak i dzisiaj życzę wszystkiego dobrego ;-) Pani bez świateł jedzie :-D"
    Ech salony fryzjerskie słyszały więcej grzechów i tajemnic niż konfesjonały.
    Pozdrowienia dla Małżonki i Teściowej
    WIOSNA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze że nie zatrzymała Cie policjantka. Z doświadczenia wiem że nie sa tak wyrozumiałe dla kobiet
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Wiosna jest optymistyczna z definicji.
    Miłych Świąt:))

    OdpowiedzUsuń
  4. :) i było optymistycznie chociaż na razie ta nasza wiosna mało wiosenna. Ja miałam iść do szkoły teatralnej - ale wkurzało mnie jak na mnie patrzono oceniając więc odpuściłam za młodu

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem, czy wiosna idzie, bo w swojej zabetonowanej przestrzeni nawet nie mam gdzie jej podejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Polak Węgier dwa baranki. Może być?
    A niedawno doszłam do podobnego jak Ty, wniosku, że cały świat jest jakby podszewką na lewą stronę wywalony i prawie nic nie jest jakie było. Oprócz specyficznej atmosfery salonów fryzjerskich. Oczywiście tych niesieciowych. Bo te salony, co to tworzą międzynarodową sieć to poza tym, że na dzień dobry za używanie klamki płaci się 50 zł (a może więcej?)+koszty usługi wraz z używanymi specyfikami najdroższymi na świecie, to proponują jeszcze wyuczone na szkoleniach frazesy z cyklu "rozmowa z klientem" ograniczające się do: dzień dobry oraz miłego dnia. Natomiast salony (kiedyś zakłady) fryzjerskie rzemieślnicze nawet jak mają super hiper nowoczesne sprzęty to nadal są bardzo rozrywkowym i pełnym wiedzy o sąsiadach miejscem.
    Dużo radości przy Wielkanocnym Stole.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznaję, że sklerosis galopująca tego momentu polecenia nie przypomina, okrom tego, com sam o Kurkiewiczu u siebie ongi pisał, ale wiedzieć miło, że moje rekomendacyje w tak wysokiej cenie. Bóg Zapłać... Świąt życzę Waszej Miłości Spokojnych i Zdrowych, od wszelkich turbacyj wolnych, a jak się uda to i nawet miłych:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie to wspomnienie wystarczyło za rekomendację
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. A ja Gottland tylko czytałam ostatnio, wzruszyła mnie a może tylko poruszyła ta książka? Nie wiem. Książka bardzo dobra, świetnie napisana, polecam. Jest a raczej było w Czechach, muzeum Karela Gotta, książka opowiada piórem Mariusza Szczygła o kraju tego piosenkarza.
    A wiosna idzie tuż tuż skrada się nadchodzi, jak co roku budząc do życia soki żywotne w tym radość i miłość. Niech więc trwa. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ano idzie wiosna. I już Święta. Zatem spokojnych i kolorowych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to pisze to już nawet po świętach.
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. A moje buty nie chcą się rozejść, widocznie stopa za mała. Rozczulił mnie Świąteczny Baranek...Radosnego Alleluja! Hanula

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiosna jest optymistyczna nawet dla pesymistów. Wystarczy pomyśleć o jednym z atrybutów przeżywanych właśnie świąt. Jajo - jako symbol życia...
    Ab ovo... (https://pl.wikipedia.org/wiki/Ab_ovo)
    A co do butów to... Przypomniało mi się moje doświadczenie z butami otrzymanymi w wojsku. Nikt nie pytał czy pasują. Wydali i już...
    Nie pasowały, a że nie dawałem rady ich rozchodzi, więc wymieniałem. W ciągu pierwszego pół roku służby dokonałem tego aktu chyba 10 razy.
    Może dlatego, że byty były polskie, a rzecz działa się w Grudziądzu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wojsko kieruje się swoja logiką, która dla mnie zagorzałego pacyfisty jest niezrozumiała.
      Pozdrawiam

      Usuń
  12. Ja tym razem z wielką, przeogromną prośbą i błaganiem. Najmłodsze w mojej rodzinie dziecko potrzebuje pomocy. Jeśli możesz, pomóż, proszę. Szczegóły podaję w notce na swoim blogu:

    http://grycela.blogspot.com/2016/03/uroczy-nowy-roczek-prosi-o-pomoc.html

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Przytoczone wiosenne impresje mają swoją moc. Po pierwsze zostałam zachęcona do przeczytania książki K. Janickiego. Po wtóre przypomniałam sobie melodię "Honky Tonk Train Blues", którą kiedyś lubiłam. Wreszcie przyszła wiosna, czyli pobudzenie do życia. Ale prawdziwy majstersztyk, cymes i mniodzio to cytat: "Niemieckie buty rozchodzą się na Węgrzech". Oczywiście w znaczeniu sprzedają. Poprawiłam sobie humor na cały wieczór. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń