28 września 2012

Znasz swojego listonosza?

Ludzie zejdźcie z drogi bo listonosz jedzie – któż nie pamięta tego i innych hitów które wypchnęły Skaldów na szczyty popularności. Nucił go sobie każdy pod nosem, bo prawie każdy jakiegoś wujka w Ameryce miał. Wokół krążyły posępne opowiadania o tym, jak to ze świątecznego listu ktoś wyciągnął dziesięć dolców. Moja ciotka nie była tak rozrzutna i do koperty wkładała jeden, maksymalnie dwa dolary, pisząc na rogu kartki zaszyfrowaną wiadomość - jeden kwiatek, albo dwa kwiatki dla Staszka. To znaczyło, że dwa dolce przeznaczone są najpilniejsze potrzeby mojego ojca.
W Pewexie można za to było kupić dwie lub trzy butelki wódki. Mógł więc staruszek w czasie świąt, nad bańką żytniówki rozpamiętywać fakt rozejścia się rodziny po świecie. A ponieważ honorowy był i owe darowizny trochę mu uwłaczały, zrezygnował z tych upominków w czasie którejś z nocnych rozmów z własną siostrą.
Jego starszy brat stwierdził, że jest frajerem, bo jak dają to trzeba brać.
Biorąc pod uwagę choćby tę cechę mojego charakteru, nie mam wątpliwości co do mojego synostwa, czy jego ojcostwa. Jak kto woli
Wbrew temu co się szeptało, nie tylko wyciąganiem pieniędzy z zachodnich listów zajmowała się wtedy poczta. Oni dostarczali też pieniądze w postaci reny emerytur i stanowili dla tych ludzi często jedyny realny kontakt ze światem, który gnał za szybami okien, całkowicie zapominając o ich istnieniu,
Kiedy nadchodziła pora przekazu, moja babka piekła ciasto, najczęściej drożdżowe i parzyła nową herbatę z torebki z napisem Ulung.
A kiedy pojawiał się listonosz wypytywała o najnowsze wieści.
Faktem jest, że dla starszych, niemajętnych ludzi to listonosz a nie fryzjer stanowił źródło informacji. Zaraz za programem pierwszym radia odbieranym na radiu z mrugającym zielonym okiem.
Pił więc listonosz kolejną herbatę i spożywał kolejny kawałek ciasta, by za chwilę wypłacić
przekaz z ZUS-u. Regułą stało się, że na początku otrzymywał od babki końcówkę, którą stanowiły monety, a później w wyniku postępującego spoufalania się, sam potrącał sobie te końcówki.
Babka akceptowała taki stan rzeczy, chociaż w przypadku skarg na tego typu praktyki, wyciągano wobec pazernych dyscyplinarne sankcje. A ZUS zawsze liczył z końcówką.
Nie jest oczywiście moim celem oczernianie poczty i nie w takim celu przywołuję te wspomnienia.
Chciałem tylko pokazać, jak kiedyś listonosz wchodził w drogi naszego życia. Ba on się nawet stawał częścią naszego życia. Po obejrzeniu filmu o Obrońcach Poczty Gdańskiej, wyrobił się u mnie duży szacunek do tych granatowych mundurów.
Powszechne montowanie domofonów i grodzenie osiedli stało się powodem do tego, że nie wiem nawet jak wygląda mój listonosz. Listy są w skrzynce, z której zabieram je na górę.
Tylko w przypadku awizo muszę udać się do najbliższego oddziału, gdzie stojąc kolejce obserwuję niedoinwestowanie tej instytucji.
Zauważyłem też, że większość klienteli okienek stanowią osoby starsze, dla których przelewy internetowe, a nawet sam internet, czy zwykłe bankowe konto są czarną magią.
Ale to klient schyłkowy, czyli ograniczony w czasie.
Nawet moja teściowa porzuciła pocztę od czasu, gdy córka załatwia jej elektroniczna obsługę konta
Jak w taki sposób komunikować się z listonoszem?
Czy ktoś próbował może pisać do niego list? I Czy to ma sens?
Oczywiście że ma. Wtedy mamy pewność, że taki list dotrze do jego rąk bo przecież - swój do swego panie tego.
Że to głupi pomysł?
Niekoniecznie
Schodziłem dzisiaj rano klatką schodową i kątem oka zauważyłem kartkę przyczepioną do jednej ze skrzynek.
Ponieważ była napisana otwartym tekstem pozwoliłem sobie na przeczytanie. Cytuję ( pisownia oryginalna):
Sz. Panie Listonosz. Co jest z moimi pieniądzmi na 25.09.2012 Z poważaniem
Tu następuje podpis znanej mi sąsiadki.
Prosto szybko i bez potrzeby nalepiania najtańszego nawet znaczka, który teraz kosztuje 1,55 zł,-  A to wystarcza trzy bułki.
Kartka kartką, nic wielkiego. Pomyślałem jednak, że są jeszcze ludzie którzy wierzą w moc sprawcza takiego doręczyciela. Inni traktując go jak automat do wydawania listów. Nie wpuszczają nawet za próg tylko w drzwiach szybko kwitują odbiór przesyłki, trzaskając mu drzwiami przed nosem. On sam też nie kwapi się do wejścia, bo jeżeli nie on to jego kolega miał z tym problem. Został pobity lub okradziony.
Cicho puka do drzwi, przynajmniej ten nasz.
O, listonosz - mówi żona, posiadaczka tak zwanego cienkiego ucha.
Co ty – zaprzeczam tytułem filmu – Listonosz zawsze dzwoni dwa razy.
Moja żona, która niestety większość czasu spędza w domu, przekazała ostatnio kwotę wartości sześciopaku piwa, na rzecz pracowników poczty. Przynajmniej na rzecz jednego jej przedstawiciela.
- On tak często wychodzi na to trzecie piętro z poleconymi, niech ma – stwierdziła.
- Przypominasz mi moją babkę – zauważyłem - Czekać tylko na drożdżowe świeżą herbatę.
Nie wiem czego moja sąsiadka doczeka się najpierw. Czy spóźnionej renty? czy listu od listonosza?
A jak rentkę pokwitował syn i tylko zapomniało mu się o tym poinformować mamusię?
Wtedy starsza pani może pisać … na Berdyczów,


22 komentarze:

  1. Antoni, opisałeś fragment naszego życia, które odchodzi do przeszłości wraz z rozwojem techniki. Wzrasta anonimowość każdego z nas. Zanika kontakt człowieka z człowiekiem. Listonosz - ważna i zawsze oczekiwana osoba. Pozwolisz, że powspominam Listonoszy także na peerelku? Obudziłeś temat.
    ps kartka do listonosza jest cudna! Rozczulająca.

    OdpowiedzUsuń
  2. a ciekawi mnie, czy listonosze będą sprawdzać tych, co nie płacą a oglądają? Tak czy siak, ja listonosza za bramę nie wpuszczam bo to znany erotoman!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli doręczyciel i jeszcze taki ludzki. Garnie się do drugiego człowieka. Nie na darmo opowiada się o listonoszu który pod nieobecność męża puka do drzwi. Ale to samo mówiło się o mleczarzu, hydrauliku czy nawet dostawcy pizzy. Są potwierdzające to filmy, z nieskomplikowaną fabułą.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Znam - Darek :D
    Na wsi dalej końcówka idzie do listonosza i jest to powszechnie przyjęte i tak plotkuję sobie z listonoszem. Może czas dodać herbatę i ciastka, tylko jak to zrobić, gdy listonosz od progu krzyczy, ze nie ma czasu, ale...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja wprawdzie swojego listonosza z nazwiska nie znam, ale znam jego głos przez domofon. Ostatnio "zastępcę" wylegitymowałam. Dlaczego? Bo pod niego podszywają się osoby z ulotkami, świadkowie jehowy i inni. Mój Pan listonosz ostatnio przeżył tragedię rodzinną - zmarła mu zona i został z 4 letnim synkiem. A emeryturę dostaję na konto, zostaje mi z nim kontakt tylko za pośrednictwem przesyłek poleconych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty Jagoda jesteś jak zauważyłem czujna.
      I tak trzymać
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Ten jest wpisany w moje życie pośrednio od dziecka...Obecnie nawet znać imię listonosza, gdy płaca marna, warunki kiepskie, a wymagania i pracodawcy i klientów sporawe - to i rotacja proporcjonalna. Tym samym też nietrudno o nadużycia, "pożyczki", końcówki, otwieranie przesyłek, zwłaszcza nie rejestrowanych.

    Jedno jest niezmienne- żaden, ale to żaden listonosz nigdy nie zapukał cicho do mych drzwi - zawsze doprowadzają do wstępnego nerwa naciskając domofon, jak zepsutą spłuczkę. Gdy drzwi otwarte na dole, łomot zaczyna się u góry.
    W momencie posiadania niemowlaków można za to zabić w afekcie:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Końcówki daje się listonoszom do dziś:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znam. W sensie że bliżej. Nie przeszkadza mi to jednak go nie lubić. Bo jest łotr, krętacz i nawet jak jestem w domu to cichaczem podrzuca awizo bo nie chce mu się nosić paczek;)
    A mamie założyłam konto. Już nie musi czekać na szanownego pana listonosza;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również dostaję listy do sąsiadki dwa numery niżej . Dlaczego? Nie wiem
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. ...tak, tak...zanika kontakt człowieka z człowiekiem...stąd te blogi :) I smutno i straszno...a wydawałoby sie , że jesteśmy z tego samego pokolenia. Bez sensu...:) a może to tylko ciężki dzień. Miłeo wieczoru-Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję że weekend pomógł na rozładowanie emocji
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. A ja znam i lubię mojego listonosza, rozmawiamy nawet sobie zawsze przez furtkę, wymieniając się ogólnymi uwagami i tymi dotyczącymi przesyłek. Listonosz jest sumienny i to u niego lubię.
    Kiedy jadę po osiedlu i go widzę, zatrzymuję się i pytam, czy ma coś dla mnie, a on odpowiada zgodnie z prawdą :)
    Ale listów mu nie piszę :)
    pozdrawiam!

    p.s. zajrzyj do mnie jutro po 9.00! coś będzie czekało na Ciebie :)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może na starych osiedlach jest tak jak piszesz
      Pozdrawiam. Zajrzałem w niedzielę

      Usuń
  11. A u mnie na zmianę pan i pani listonoszka;) Pani miła, uprzejma, kompetentna,pan myli się często(dla niego 14, 14a 14 b..to jeden pies)-nauczył się uprzejmości -po "delikatnej" sugestii Sołtysa;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wyciagajac średnią jest jak to mówią przeciętnie.
      Pozdrawiam

      Usuń
  12. Cześć Antoni.
    Pamiętam jak chodziłem do podstawówki, to zawsze kiedy spotykałem naszego sympatycznego listonosza pytałem sie czy jest coś dla nas, czyli dla mieszkańców domu na dalekim skraju terenu jego działania. A pytałem dlatego żeby nie musiał chodzić z tą ciężką torbą tak daleko. On zawsze pogadał coć o szkole i rozstawalismy sie jak starzy przyjaciele, pomimo ze był trzy razy ode mnie starszy. Pozdrawiam, JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był taki wiek kiedy i torba listonosza imponowała
      Pozdrawiam

      Usuń