05 maja 2012

Kogo interesują łapy Stefana

Słyszałem to kiedyś, od nieżyjącego już redaktora naczelnego, pewnej literackiej gazety.
Ponoć Pani Irena Dziedzic w początkach swojej kariery, pracowała w redakcji jednej z krakowskich gazet. Zajmowała się tam między innymi wymyślaniem tytułów. Wiadomo wszak, że dobry tytuł potrafi zdziałać cuda. Ludzie rzucają się na tekst, jak szczerbaty na suchary i nakład rośnie. Potrzeba do tego osoby inteligentnej, która powie coś, ale nie za dużo, ot tyle by wzbudzić ciekawość czytelnika. Irena Dziedzic, kto jeszcze pamięta? Kto pamięta ten wie, że z pewnością radziła sobie doskonale z powierzonymi obowiązkami.
Tytuł czy nagłówek. wydaje się, że to takie nic, a jednak. Źle skonstruowany wzbudza reakcje odwrotne od zamierzonych, zamiast cieszyć, śmieszy. Gdy tekst zawodzi oczekiwania, wtedy denerwuje.
Sztandarowym przykładem jest pewien dziennikarz, który w czasach PRL-u napisał tekst rocznicowy. Było to z okazji stulecia fabryki drutu i gwoździ z tego drutu robionych. Tytuł artykułu brzmiał :
Stuletnia staruszka jeszcze ciągnie drut”
Biedny redaktor i wszyscy, którzy ów tytuł przepuścili do druku. Po kolei stawiali się raz na jednym raz na drugim dywaniku. Od naczelnego do sekretarza, każdy żądał wyjaśnień, a i proboszcz miał za złe, reklamowanie braku obyczajności. Każdy zaś chciał mieć ten egzemplarz gazety codziennej w domu.
Skojarzenia związane z tytułem były, aż nazbyt czytelne. Po lekturze pozostał żal, że to tylko taki zwykły tekst rocznicowy.
Obecnie marketing stawia wszystko na głowie, a do badania oglądalności w elektronicznych mediach mamy specjalne liczniki wejść. To nakręca coś tam i z tego, ponoć gdzieś są pieniądze.
Tekst musi zainteresować
I tak dzięki łaskawości Onetu, mój tekst w oryginale zatytułowany „Głód wizyt” trafił na pierwszą stronę piątkowego wydania. Tytuł brzmiał : „Gdy wrócił, nie miał zęba”
A poniżej fragment na zachętę|:
Ze złością pokazał brak jedynki. Był mocno zdziwiony, gdy usłyszał huk, poczuł ból i zobaczył kawałki zęba na siedzeniu kierowcy... „
I stało się. Po przeczytaniu tekstu, mono zawiedzeni byli komentujący
- kogo to obchodzi??? - pyta ~wm,
- No dobra, i co z tego ? - żąda wyjaśnień ~józek
- kogo obchodzą takie wypociny żyj życiem a nie pisz na necie żałosne – radzi i ocenia ~tytan.
Mają rację. Tekst pomimo zapowiedzi nie był skierowany do twardzieli. Nikt nikogo nie zblatował. Nie stłuczono niczyjego ryja. Ząb zaś wybił sobie sam zainteresowany, chcąc być dobrym dla swojej kobiety. A czy prawdziwy twardziel może być w ogóle dobry?
Myślę, że gdyby tekst awizowany był opisem króliczych skoków Stefana, z pewnością Panom Tytanowi, Józkowi czy Wm, nie chciało by się nawet na niego splunąć.
Być może wtedy zajrzał by tutaj jakiś fanatyk rodziny,albo zoolog amator. Ale oni czytając pierwsze zdanie krzywią się myśląc - znowu pewnie o jakichś kibolach.
A u mnie, jak u mnie. Nawet menel jest niegłupi i nie do końca zły. Poza tym ma wielkie serce. A serce jest najważniejsze - jak powtarza mi mój kardiolog.
Tylko czy to się sprzedaje?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz